czwartek, 5 sierpnia 2010

Owocowa niedziela i agrestowe paczuszki…

IMG_6259

Znacie to uczucie, kiedy należałoby już powiedzieć B, a jeszcze tyle A ma się do powiedzenia? Ze mną właśnie tak jest. Dopiero wróciłam i znów wyjeżdżam. Właśnie dlatego nie będę wspominać o urlopie, bo on wciąż trwa… Kiedy wróciłam z pierwszej edycji zajechałam tam, gdzie motyle i trzmiele wyjadają nektar z kwiatów niespiesznie, a wiatr radośnie kołysze krzakami lawendy. Cieszyłam się słońcem i jadłam ostatnie w tym roku jagody kupione pod lasem. Dodatkiem do nich, oprócz cukru i śmietany były opowieści z dalekiego świata…, ale o tym, mam nadzieję, w następnym poście….później poszłam na morwy. Zaopatrzona w kubeczek, w którym owoce się nie rozgniotą.

IMG_6461

IMG_6406

Morwy to najsmaczniejsze wspomnienie dzieciństwa. Dzieciństwa , które biegało po drzewach. Dzieciństwa, które długo miało fioletowe palce i usta, czasem nawet kolana, bo próbowało wyszukać w trawie morwy, które właśnie spadły a były sto razy słodsze…

IMG_6404

Nic do nich nie dodawałam. Morwy należą do tych owoców, które w połączeniu tracą urok. Nic im więcej nie trzeba (oprócz błękitnego nieba – ma się rozumieć…:)).

IMG_6490

Cieszyłam oczy lawendą i…

IMG_6347 IMG_6351

…jak zawsze podglądałam kolorowe chrząszcze, które nie wiedzieć dlaczego wspinają się na same szczyty, aby za chwilę wzbić się w niebo… W tym musi być wielki sens…W tym niewątpliwie istota istnienia…

IMG_6509 IMG_6535

Jadłam wszystko na P: pomidory, poziomki i…

IMG_6598

…porzeczki czerwone.

IMG_6457

Podglądałam też dwudniowe nowe potrójne życie życie…

IMG_6607

Prababka tego życia zostawiła kiedyś odcisk swoich stóp na świeżym betonie… Teraz w Alei Gwiazd stawiamy haczki i grabki…

IMG_0053

Po pięknym słońcu przyszła pora na kilkugodzinny zapowiadany deszcz, a po nim jeszcze raz słońce, które chciało się przejrzeć w milionach deszczowych pozdrowień…

Niestety musiałam już wracać…

IMG_6576

Zaraz na pierwszym zakręcie, gdzie łąki przykrywa wrotycz…

IMG_6608

wkradłam się w jesień. To była moja pierwsza myśl, pierwsze zdziwienie i rozczarowanie… To już koniec…? Wieczory będą krótsze…? Ranek będzie się później zaczynał…? Ale ja nie zamawiałam…Jeszcze nie teraz… Powietrze jednak po raz pierwszy pachniało jesienią.

Po niedzieli przyszedł poniedziałek, a z nim małe, obiecane, słodkości.

IMG_3709

Agrestowe paczuszki

(źródło: „Dobre rady Nr 2/2005)

Składniki na 12 sztuk:

450g mrożonego cista francuskiego

400g czerwonego agrestu

8 łyżek cukru

100ml soku jabłkowego(użyłam soku mojej Mamy- E.)

5 listków żelatyny

500ml mleka

1op.budyniu waniliowego

2op. Cukru waniliowego(użyłam z prawdziwą wanilią – E.)

400ml śmietany(36%)

PRZYGOTOWNIE

  1. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni C. Cisto rozmrozić, pokroić na dwanaście kwadratów. Piec na wyłożonej papierem blasze ok.12 min.

  2. Umyty i oczyszczony agrest blanszować ok.3 min z 5 łyżkami cukru i sokiem jabłkowym. Osączyć. (ja pozwoliłam mu trochę dłużej pobyć w ciepłym syropie, aby go bardziej osłodzić...-E)

  3. Namoczyć żelatynę. Z mleka, budyniu, cukru waniliowego i reszty cukru ugotować budyń. Rozpuścić w nim odciśniętą żelatynę. Ubić śmietanę i dodać do gęstniejącego(studzącego się- nie dodawaj do ciepłego – E.) budyniu.

  4. Upieczone kwadraty przekroić w poprzek na pół, napełnić kremem i agrestem. Wstawić do lodówki na 30 min. Posypać(ewentualnie)cukrem pudrem.

    IMG_3716

    19 komentarzy:

    1. Piękny urlop :) Zdjęcie kotów jest the best! Prawdziwe dolce vita.

      OdpowiedzUsuń
    2. slicznie tu u Ciebie i cieplo :)

      OdpowiedzUsuń
    3. I to na P. i to na K. też kocham ja:-)).
      Odcisk kociej łapki, wspomnienie... i nowe maciupkie życie
      Dzięki za pozdrowionka.
      Cudowne zdjęcia i cudotwórczyni autorka.
      Oj,jesieni nikt nie czeka a tym bardziej my, bo znowu trzeba wprząść się w kierat codzienności
      Brrrr....Te zamglone poranki, już mi zimno na samą myśl.Ściskam Ewelajno

      OdpowiedzUsuń
    4. te kotki są fantastyczne! a poduszeczki cud miód :)

      OdpowiedzUsuń
    5. łapki w alei gwiazd... rozbroiłas mnie :) Jak ja kocham koty...

      OdpowiedzUsuń
    6. Ależ Ty mnie denerwujesz tymi zdjęciami Ewelka :))))
      Wróć juuuuuż :*

      OdpowiedzUsuń
    7. szkoda, że morwy nie są moim wspomnieniem, szkoda, że nigdy ich nie spróbowałam.

      zachwycam się Twoimi obrazkami, są piękne. nostalgiczne i ciepłe.

      OdpowiedzUsuń
    8. Cudowne wakacje, mnie pozostaje się cieszyć (ciągle jednak)latem w mieście. Chociaż dzisiaj na mojej ulicy zobaczyłam prawdziwie jesienne opadłe liście i też pomyślałam: więc to już?

      OdpowiedzUsuń
    9. Lisko - to tylko mały, kochany przystanek w środku urlopu:)

      Olasz - witaj w letnich progach mego bloga:)

      Anonimowy - czy To Ty...??? na M? Pewnie, że jesieni nikt nie czeka i cieszę się, że tu w dalszym ciągu takie ciepło u nas:)

      Paula - dziękuję:)

      Kuchareczko - bo tam jest tych łapek więcej, ale już z mniejszą ilością światła, dlatego Aleja Gwiazd jak malowana:)

      Asiejko - może przyjdzie czas..., dziękuję:)

      KaroLinko - to tylko(to AŻ...!!!) cudowny przystanek w podróży:)

      maniu179 - dziękuję, bardzo się cieszę, :):):)

      OdpowiedzUsuń
    10. Ewelajna, zdjecia tego stolu, na tym stole sa przepiekne. Zdjecie 1, 3, 4 - ach rozplywam sie, porzyczylabym ten stol do zdjec :-)

      Wiesz, pamietam morwy z dziecinstwa, biale akurat, to byl ostatni moment gdy je widzialm w PL...

      Pozdrawiam Cie cieplo!

      OdpowiedzUsuń
    11. Przepiękne zdjęcia, Ewelino! Po prostu wspaniałe. Zakochałam się w tym, jak widziałaś świat na wyjeździe. I w paczuszkach zakochałam się też - wszak ciasto francuskie należy do moich ulubionych, a i agrestem nie pogardzę.

      Pozdrawiam cieplutko! :)

      OdpowiedzUsuń
    12. Jak tu pięknie u Ciebie! Wspaniały, sielski urlop :) A zdjęcie kociej mamy z przychówkiem - sama słodycz! Paczuszkę agrestową porywam i pozdrawiam! :)

      OdpowiedzUsuń
    13. Zaytoon - cieszę się Twoimi wizytami:)i pamietaj, że pamiętam i trzymam kciuki...

      Komarko - zdolna dziewczyno, piekaca piękne i na pewno pyszne ciasta, witaj w moich progach:):):)

      OdpowiedzUsuń
    14. bruuberii - porzyczyłabym i ja tylko..., kurczątko..., on jest wkopany...:( Korzystam z niego tylko wtedy, kiedy jestem u Mamy:)
      Nie każdy ma wspomnienie morw z dzieciństwa, jak mogłaś przeczytać powyżej, więc jesteś swego rodzaju szczęściarą:)
      Cieszę się, że do mnie zajrzałaś:), bo bardzo lubię Twój blog a zatem i Ciebie samą:)

      OdpowiedzUsuń
    15. Poleczko Kochana - ja Cię pominęłam...!!! Taką babeczkę znamienitą... Toć to wstyd wielki... Do stópeczek padam i czołem waląc w podłogę ze wstydu wielkiego witam po powrocie u mnie :):):):)

      OdpowiedzUsuń
    16. Ewelajna, obiecuje sobie zagladac czesciej, ze mna niestety tak juz jest ze chce zazwyczaj zrobic 10 razy wiecej niz jestem w stanie :-)

      Ciesza oko Twe zdjecia, stolu bede fanka, nie wykopuj go moze, zdjecia bede podziwiac jednak z nieskrywana zazdroscia :-)

      Pozdrawiam Cie serdecznie!

      OdpowiedzUsuń
    17. He..he..też mam fotkę takiego czerwonego robaczka- chrząszcza. Powiem Ci, że ten mój jest bardzo podobny do tego Twojego ;-) Zdjęcie z mgłą i landrynkowym niebem- wspaniałe.

      OdpowiedzUsuń
    18. bruuberii - zaglądaj sobie ile tylko chcesz...a ja będę cieszyć się z tego:).Ze mną jest tak samo - też tyyyle chcę zrobić a zaraz... dzień się kończy...:(
      Dziś byłam 10 km od stołu;) Wysłałam mu ciepłe fliudy z pozdrowieniami od Ciebie;)

      Mimi - robaczków u mnie dostatek - ale one cieszą , prawda? Zatem pozdrowienia od mojego ku Twojemu:). Landrynkowe niebo było robione "w locie i jest ono moim wielkim faworytem:)Wiesz jak fajnie, ze Tobie też się podoba...? Baaardzo:)

      OdpowiedzUsuń