piątek, 15 lipca 2011

Chrupiąca sałatka z groszkiem, rzodkiewką, słonecznikiem i serem feta

IMG_1900

Nie wyobrażam sobie lata bez groszku…
Pierwsze strączki zrywane tak łapczywie, że trzęsły się wszystkie listki i podpórki, po których delikatny jegomość wspinał się wprost do nieba. Szypułki szybko otwierane, a kulki wrzucane wprost do ust spragnionych słodko-zielonego smaku. “Skorupki” rzucane na ziemię, bo przecież wyschną, aby za chwilę zerwać następny strączek i w taki sam sposób dostać się do następnego…, i następnego… I gdyby w całym ogrodzie rósł tylko groszek, jestem przekonana, że pewnie z każdą kolejną szypułką byłoby to samo…

Tak było i jest w ogrodzie mamy, a kiedyś było też u dziadka, ale tam, najpierw szybko rwałyśmy z siostrą groszek w spódniczki, podtrzymując je jedną ręką, chowałyśmy się za wielki krzak agrestu, który rósł pod płotem i wciśnięte między płot a kłujący krzak, pod ich osłoną wcinałyśmy nasz upolowany przysmak. Zużyte strączki upychałyśmy później między łodygi krzaka, aby ukryć dowody naszego buszowania w ogrodzie… Przecież dorośli i tak wiedzieli…, ale cudowna była ta nasza konspiracja…
Trochę później, kiedy wiadomo było, że groszek się kończy, kiedy z krzaczków można było zerwać już tylko kilkanaście strączków, to najpierw zjadałyśmy groszki, a cennym strączkom zdzierałyśmy wewnętrzną warstwę – cienką błonkę i chrupałyśmy soczyste opakowanie, bo cóż innego pozostawało…
Znacie to? Też tak robiliście? Ciekawa jestem…:)

IMG_1888

Ja tak mam naprawdę każdego roku. Teraz tylko nie chowam się za krzak;). Teraz też nie mogę się najeść, bo wiem, że za chwilę nie będzie, że groszek tak krótko trwa, a ten mrożony nigdy nie będzie taki, jak świeży.

Tym razem na początku było podobnie. Choć po raz pierwszy w deszczu. Bo u nas pada… Ale co tam – smak pozostaje ten sam:). Do tego zabrałam go jeszcze troszeczkę ze sobą i zrobiłam pyszna sałatkę. Jestem przekonana, że wszyscy amatorzy groszku najpierw wybiorą ten łuskany prosto do buzi, jak ja, ale może skuszą się też na moją groszkową propozycję:)

Groszek, rzodkiewka i feta w jednej znalzły sie miseczce2

Naturalna, łagodna słodycz groszku świetnie komponuje się z rzodkiewką(u mnie też z ogródka mojej mamy:)), delikatnym serem feta i prażonymi ziarnami słonecznika. Groszek wystarczy lekko zblanszować nie zapominając o dodatku cytryny (bądź octu) aby zachować jego piękny kolor.

Groszek, rzodkiewka i feta w jednej znalzły sie miseczce1 Groszek, rzodkiewka i feta w jednej znalzły sie miseczce4 Groszek, rzodkiewka i feta w jednej znalzły sie miseczce3

Chrupiąca sałatka z zielonego groszku

150g groszku
pęczek rzodkiewek
łyżka soku z cytryny
pół łyżki cukru
pół łyżki soli
70-130g fety (w zależności od tego jak słony będzie Wasz ser)
duża garść wyłuskanych pestek słonecznika
bazyliowy ocet balsamiczny – ilość według uznania

1. Wody wlej trochę więcej, tak, aby wszystek groszek był zakryty. Posól, dodaj cukier i sok z cytryny (bądź ocet) - gotuj najwyżej jedną minutę. Po tym czasie przelej na durszlak i zalej zimną wodą. Osącz - przełóż do miseczki.
2. Słonecznik upraż na patelni. Dodaj do groszku.
3. Dodaj ser feta pokrojony w kosteczkę.
4. Umytą rzodkiewkę pokrój w plasterki – dodaj do tego, co w miseczce
5. Obficie polej gęstym sosem balsamicznym.

Chrup z radością:)

IMG_1994

32 komentarze:

  1. nie wiem czy zrobię sałatkę, ale z ogromną przyjemnością patrzę na zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspomnien groszkowych niestety nie posiadam. Zupelnie nie wiem czemu? Za duzo nas wszystkich bylo kuzynek, kuzynow, siostr i braci do tej niewielkiej ilosci? Nie wiem. Dlatego zazdroszcze, bo ten smak jest cudny: I gdybym tylko mogla zjadlabym podwojna porcje teraz zaraz. Powinnam chyba przestac pisac, czytac i patrzec na zdjecia. Na czczo to powinno byc zabronione. Ide na sniadanie... Buziaki
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniała, świeża sałatka :) ja za groszkiem nigdy nie biegałam :P ale krzaczki i konspiracje kojarzą mi się z agrestem ;) pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jwsm - dziękuję za Twoją przyjemność patrzenia:)

    anno - patrz, a mnie się wydawało, że to takie oczywiste... A jego smak jest zaiste cudny:).
    Ale ja uwielbiam jak piszesz... A za patrzenie dziękuję:). Ja tak mam dziś z Twoimi ciasteczkami... :*

    Kasiu - Ty też nie biegałaś... U nas też była konspiracja z agrestem, ale wtedy, kiedy groszek to na agrest trzeba było trochę poczekać. I ja Cię serdecznie pozdrawiam i cieszę się, ze do mnie zajrzałaś:)!

    wiosenko27 - tak i kolorem i smakiem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewelajno! Piękne zdjęcia :) Ja też jadłam w ten sposób groszek w dzieciństwie!

    OdpowiedzUsuń
  6. piękne zdjęcia.
    takie świeże, czyste.
    i bardzo smakowita, prosta sałatka.
    idealna na letnie upały ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. ....ech....kiedys tak bylo....daaaawno temu ,jak jezdzilam do babci na wakacji....od lat nie jadlam takiego swiezutkiego groszku .....
    Salatka przepysznie brzmi i cudnie wyglada :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Iście letnia sałateczka, pycha i jakie zdjęcia piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też tak się zajadałam groszkiem:) Moja Babcia miała go na działce, specjalnie dla mnie:) Nie wiem co bardziej lubiłam: groszek czy strąki:) To jedno z piękniejszych wspomnień z dzieciństwa:)Sałatka piękna, te kolory...ach...chętnie wypróbuję przepis:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdjęcia wprost magiczne!
    Twój groszkowy opis... Nie mogłabym zrobić go lepiej, dokładniej - tak właśnie wyglądało moje dziecięce i wczesnomłode lato na działce ciotecznej babki, a potem rodziców.:)
    Och, Ewelajno, nie pierwszy to raz, kiedy po wizycie u Ciebie ogarnia mnie nostalgia.
    Idę już sobie, bo się całkiem rozkleję.:)
    Ale zanim pójdę - pierwszorzędna sałatka!

    OdpowiedzUsuń
  11. Alez obledne zdjecia! A salatka - palce lizac. Za domem mojej Babci tez rosl kiedys groszek, zajadalismy sie nim jak cukierkami, byl taki pyszny i slodki.

    OdpowiedzUsuń
  12. świeży groszek jest taki cudowny! bardzo mi sie podoba ta sałatka:-)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Bywały lata, że cały płot u mojej babci był porośnięty groszkiem i jadałam go w ilościach hurtowych :-)

    Zdjęcia są niesamowite!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Chrupię z wielką przyjemnością! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak wpadam w groszkowy zagonek mamy to robię do dziś tak samo jak w dzieciństwie. Nadal ściągam wewnętrzną warstwę i chrupię. Twoja sałatka to świetna propozycja!

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudne zdjęcia Ewelajno. Skojarzyły mi się ze zdjęciami Bei :) A to chyba dobrze, nie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Groszkowa opowieść i sałatka cudne:) Tak chrupałam z radośćią ale się z tym nie chowałam:)
    I te zdjęcia! Pięęęęękne!!!
    Przesyłam słoneczne pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ewelajno ..wspominalam Ci juz ze uwielbiam Ciebie czytac i ogladac??Przepiekne zdjecia,zwlaszcza tego mokrego groszku...chyba polubilam dzis deszcz:)Moje wspomnienia z jedzeniem groszku sa podobne do twoich,tez jadalysmy te blonke...groszek zawsze zostawialysmy na ,,deser,,ale milo mi sie teraz zrobilo...a to juz tyle czasu minelo...

    OdpowiedzUsuń
  19. taka wiosenna choć już piękna jesień w to lato ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. już prawie nie pamiętam jak smakuje świeży groszek, tak dawno go nie jadłam... Piękne fotografie! i dzięki za przypomnienie, może gdzieś uda mi się dostać troszku groszku:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Śliczne zdjęcia podeszczowe.
    A ja groszek prosto z tyczek wyjadałam.I jeszcze kiedy ziarenka były zbyt małe,to łupinki.Aż słodkie były.
    A sałatka taka letnia,bardzo lekka.Nastraja optymistycznie.
    Cmok!

    OdpowiedzUsuń
  22. cudna salatka:) samo zdrowie:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudowna propozycja Ewelinko! Śliczne zdjęcia:).
    A co do groszku to ja go uwielbiam i też zjadałam groszkowe opakowanie. Jak młodziutki groszek to jego ubranko było też słodkie,smaczne. Dawno nie jadłam takiego groszku.

    Pozdrowienia :**

    OdpowiedzUsuń
  24. Do dzisiaj tak chrupiemy groszek- z ubrankiem bez ortalioniku(.M i Krysia) Swojego nie zasiałam na działce, ale sasiad ma aż nadto.Ja zasiałam groszek pachnący aby mi pachniał przy płocie i kwitł w dawnych stylu wiejskiego ogródka ale mój siłacz go wypielił sadząc ,że to chwasty. Pozdrawiam i do poniedziałku
    Botwinke gotuje identyczną.
    A u nas już sezon na kiszenie ogórasków na solance a nawet zimowych do słoików.Duuuużo pracy, ale bynajmniej wiem co jem.

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękna sałatka, ale przede wszystkim idealne połączenie smaków! Na pewno spróbuję!

    OdpowiedzUsuń
  26. Tyle zdrowia, kolorów i smaku w jednej małej miseczce. Wspaniale!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. Uwielbiam lato i groszek ;) W takim wydaniu nie jadłam nigdy, ale wygląda pysznie. Spróbuję na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  28. Apetyczna i tak pięknie kolorowa!

    OdpowiedzUsuń
  29. Ależ piękne zdjęcia. Nadrabiam zaległości moja Droga! Groszek jest niesamowicie fotogeniczny, prawda? Śliczne kolory i kompozycje.
    Posyłam moc uścisków.
    Spokojnej nocki. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  30. agnieszko – dziękuję:) . Taki sposób najlepszy:). Zatem wiesz o czym mowa:)

    Karmel-itko – cieszę się, że Ci się podobają. A sałatka…ech... tylko wspomnienie.

    Gosiu – wiedziałam, ze wiele z nas ma podobne wspomnienia… Tamten groszkowy czas to najprostsze z moich smacznych wspomnień:)

    kuchennefascynacje – dziękuję:) – niezmiernie miło, że moje zdjęcia Ci się podobają:)

    Nemi – no, właśnie mojego też - niezwykle smakowite wspomnienie:). Ja jednak wolałam groszek, a strączki dopiero wtedy, gdy koniec groszku był bliski… I ja Cię pozdrawiam!

    Lekka – jestem pewna, że już się pozbierałaś;). A nasze groszkowe wspomnienia to piękny czas i bardzo smakowity, taki nawet czysto smakowity powiedziałabym. Wiesz dobrze, ze uwielbiam Twoje komentarze:)

    Maggie – dziękuję za Twoje zachwyty! „Jak cukierkami…” to najwłaściwsze porównanie, moja Droga Maggie:)

    asiejko – świeży groszek teraz, kiedy odpisuję na komentarze już się kończy. Mama mówiła, że chyba nie dotrwa mojej weekendowej wizyty…:(. Ale ja jednak mam nadzieję – zobaczymy…

    Arven – dziękuję:). Jak cudownie mieć kogoś kto specjalnie dla Ciebie taki groszek posieje…

    Pralinko – no…, właśnie słyszę:);), a cała przyjemność po mojej stronie:)

    Kamilo – i w takim czasie można poczuć się jak dawniej…Cudowne, prawda..???

    Kabamaiga – dziękuję pięknie:) .A skojarzenia miłe, bo Bea piękne zdjęcia robi:)

    Agnieszko – cieszę się spotkaniami z Tobą w moich komentarzach:). I dziękuję:). Ja zachwycam się Twoimi:)

    Ewam – chyba tak, ale mi zawsze miło jest to przeczytać, bo za każdym razem nie mogę uwierzyć, że coś takiego piszesz… I za każdym razem jest to wyjątkowe… Niezmiernie mi miło, że u Ciebie też wywołałam takie miłe zielono-chrupiące wspomnienia:)

    Szana – oj, co racja, to racja – tego deszczu już za wiele… To nie na moje siły…

    goh. – dziękuję! Ciekawa jestem czy w końcu udało Ci się z tym groszkiem? Pozdrawiam Cie gorąco!

    Amber – ciekawe czy tam teraz na Twojej wsi spokojnej groszek masz… ? Groszkowe wspomnienia są znakomite! U Ciebie rósł wysoko, na tyczkach? To musiały być nieziemsko fajne szpalery… Toż tam się można było ganiać… Wypoczywaj, Kobietko, wypoczywaj…:)

    ago – dziękuję! Racja – zwłaszcza kiedy wszystko(oprócz sera) z własnej uprawy:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Majanko – tak, tak, groszek w ubranku – ślicznie go nazwałaś? Udało Ci się w tym roku spróbować tej zielonej pyszności??
    :*:*:*

    Anonimowy – Miłeczko i Krysiu – bez ortalioniku – dobre:) :) :), uśmiałam się:)
    Groszek u Ciebie(znaczy u sąsiada, a dał???) pewnie już się skończył, choć ja jeszcze mam nadzieję, że u mamy jakieś ostatnie strączki wiszą… Wiesz, ze nasz tata też często mamie „wykaszał” jakieś cuda co to miały być takie specjalne…?
    Te ogórki – pycha! Od mamy najlepsze:)

    burczymiwbrzuchu – polecam z radością:). Radość kolorów i smaków:)

    Joanno – dokładnie tak, jak napisałaś – sama radość:). Dziękuję za spotkanie w komentarzach:)

    Ewo – zasiej wiosną w nowym nomu – mnóstwo radości sprawisz Dzieciom:)

    mikimamo – zielone i proste chrupanie:) :*

    Mimi – fotogeniczny niezmiernie:). Posiej w przyszłym roku. A może masz?
    Wiesz, że mama brała udział w sesji. Nie mając okularów i siedząc dosyć daleko od aparatu( i mnie tworzącej na podłodze), mówiła przesuń ten groszek w lewo… O tak, tak jest lepiej… Food stylista „wyrasta” mi pod bokiem…;).
    Lubię Twoje uściski – odwdzięczam się stokrotnie:*

    OdpowiedzUsuń