środa, 30 listopada 2011

Mam do rozdania bony na zakupy w Galerii Zdrowych Produktów

banner-main1

Każdy kto do mnie zagląda wie, że uwielbiam wszystko co wyprodukował ogród mojej mamy. Nasze pomidory, ogórki, marchewki, buraki, dynie, rabarbar czy ziemniaki nie mają sobie równych. Są “swoje”, zdrowe bez sztucznych “wzmacniaczy” i są smaczne. Są tacy, którzy dostają te frykasy, są tacy, którzy czasem kupują je od mojej mamy. Nie wszystko jest w stanie przetrwać w stanie nie zmienionym. Bardzo duża część zostaje zamknięta w słoiczkach w postaci sałatek, konfitur czy soków.

Czytam czasem o tym, że nie macie takich możliwości. Nie ma ogrodu, działki, człowieka, od którego można kupić… Do tego na rynek daleko, albo pracujecie w tych godzinach, a produkty z supermarketu niekoniecznie Was satysfakcjonują.

Powstał zatem portal/ projekt/ sklep internetowy natoobe.pl, który w jakimś sensie chce zaradzić tym naszym “bolączkom”. Będzie to jedyne miejsce w internecie, gdzie producenci z całej Polski będą prezentować i sprzedawać swoje produkty. My będziemy mogli je kupować z dostawą do domu. Będzie tam można dostać polskie regionalne specjały, żywność ekologiczną czy bezglutenową. Jeszcze nie będzie tam świeżych warzyw, czy owoców, jak też nabiału, ale taki pomysł najprawdopodobniej zostanie zrealizowany wiosną.

Cieszę się na natoobe, bo taka idea jest bliska mojemu sercu i… mojej kuchni. Cieszę się, bo produkty naturalne są tym co bardzo lubię i czego szukam. Będzie to też, w jakimś sensie, miejsce dla tych, którzy prowadzą, albo chcą prowadzić naturalny styl bycia, dla tych którzy chcą jeść zdrowe produkty. Takie przynajmniej są założenia. Jestem pełna nadziei i już dziś sobie i Wam polecam to miejsce w sieci.

natoobe
Sklep natoobe rusza od czwartku 1 grudnia*, czyli od jutra. W związku ze startem sklepu mam dla Was propozycje konkursowe:

Dla pięciu osób, które w komentarzach opowiedzą mi co dla nich znaczy zdrowy styl życia mam przygotowane bony rabatowe o wartości…. ( Nie trzeba polubić “kuchni pełnej smaków” na Facebooku, ale będzie mi miło…:))

Bony będzie można zrealizować do 31.01.2012r. - można je również komuś przekazać jako prezent :).

Mam nadzieję, że wraz że mną będziecie chcieli zrobić zakupy w tej Internetowej Galerii Zdrowych Produktów.

Na Wasze komentarze czekam do piątku do godziny 21:00

Ewelina.

banner-main2

* mam informację, że start może przesunąć się na 2 grudnia…

niedziela, 27 listopada 2011

Owsiane ciasto z czekoladą i borówkami


IMG_1289

Niedzielny wieczór. Walczę z wiatrem o drzwi samochodu. Ja chcę je zamknąć, on odwrotnie - otworzyć. I gdybym tylko mniej napinała biceps, już byłoby po nich. 12 w skali Beauforta to nie przelewki – czy można sobie wyobrazić, że wiatr wieje z prędkością 115 km/h…???.

Ciasto z płatków wsianych z czekoladą i borówkami

Wracam. Włączam wycieraczki. Po drodze widoczność zasłania moc liści wzbijających się to w górę to w dół, do tego lekki slalom między gałęziami, które zostały połamane i spadły z drzew…Uff…!, nie na mnie… Nie jest wesoło… Na całe szczęście jadę do domu. Nie chciałabym teraz musieć gdzieś wyruszać. Wracam, cieszę się ciepłem mieszkania i choć wciąż słyszę jęk, łomot i grube intensywne i złowieszcze podmuchy wiatru to jestem bezpieczna. Zapalam swoje świece, włączam piekarnik i zabieram się za bardzo proste i szybkie ciasto. Jest fantastyczne na taki czas jak teraz za oknem. Chrupkość płatków owsianych połączona ze słodyczą czekolady i intensywnie kwaśnymi borówkami. Dla mnie słodki nr 1 na okrutnie wietrzną niedzielę, albo poniedziałek, bo sztorm ma trwać… Do tego polecam kubek gorącej herbaty i dobre towarzystwo. Trzymajcie się…!


IMG_1306

Owsiane ciasto z czekoladą i borówkami

CIASTO:
100g masła
1/4 szl. cukru
2 szkl. płatków owsianych
1/2-3/4 szkl. mąki – ewentualnie (bo bez mąki tez się udaje, ale czasem płatki nie chcą “się skleić” jak należy)

WYPEŁNIENIE:
50g masła
1/2 szklanki syropu klonowego
100g czekolady mlecznej z rodzynkami i orzechami
100g czekolady gorzkiej 70%

150g borówek, albo drobnej żurawiny

CIASTO:
1. Rozgrzej piekarnik do 200°C.
2. W garnczku rozpuść masło i dodaj cukier. Następnie płatki owsiane i dokładnie wymieszaj. Ewentualnie dodaj mąkę.
3. Wylep ciastem brzegi dno tortownicy o średnicy 18 cm. Wstaw ciasto do piekarnika na 15 min, aż płatki lekką się zrumienią. Wyjmij i odstaw.

WYPEŁNIENIE:
1. Rozpuść masło w garnczku. Dodaj do niego syrop klonowy i zdejmij z ognia. Dodaj czekoladę połamaną na kawałki i mieszaj aż się rozpuści i będzie gładka.
2. Wylej czekoladę na ciasto, posyp borówkami. Odstaw na godzinę aż czekolada zastygnie, albo… nie czekaj, próbuj już teraz…

IMG_1313

Tak, czy siak... – jak mawia pewien Mały-Wielki Chłopiec…, którego polubiłam – zaczął się Adwent. Czas oczekiwania i czas Nadziei… Bardzo go lubię:). Niech dla Was i dla mnie będzie piękny, mimo słoty i wichur za oknem, i naprawdę nadziejny:)

sobota, 26 listopada 2011

Zupa dyniowa z jabłkiem na ostatnie dni listopada

Zupa dyniowa z jabłkiem

Co ranek to ciemniej, a dni co raz krótsze. Wydaje się jakby jesień miała trwać wiecznie. Wczoraj pierwsza pełna mgła w mieście. I tak zadziwiająco późno. Rozsiadła się jakby miasto było jej własną kanapą. Ba, domem. Otulała wszystko, a w zasadzie ściskała i nie pozwalała patrzeć w dal… Było tylko tu i teraz… Właściwie jak w życiu… Bo jakoś nie jest mi łatwo zająć się tym TU i TERAZ, tylko wciąż wybiegam w przyszłość, w dal… A teraz proszę, nie ma wyjścia… Ale jeśli przyjrzeć się tej mgle, a później ciemności bliżej, to przecież jeszcze tylko grudzień, a w połowie stycznie już będzie więcej słońca i tulipany… O, właśnie…, ja też wybiegam. Bo może tak jest łatwiej…? Bo może taką mam-y tendencję, taka moja-nasza natura…?

Zupa dyniowa z jabłkiem1

Zatem wyciągam myśli z mglistej przyszłości… - siadam i przyglądam się moim dyniom na parapecie. Poza dyniami Potimarron (czyli z Hokkaido, dynia z Chin) mam jedyne dwie sztuki odmiany Butternut. Jakoś kiepsko obrodziły. Nie dziwię się temu wyłuskując pestki. Z dwóch dyń mam taką ilość pełnych pestek, która zmieściłaby się w garstce malucha, a jest to 1/4 całej ilości pestek w dyniach. Suszę je traktując jak cenny skarb i zostawiam na przyszły rok. Będzie “jak znalazł” ;).
Wnętrze tej dyni o ciekawym kształcie, ale dość banalnym wyglądzie, zaskakuje mnie swoim niesamowicie energetycznym kolorem.

To co, może zupa? Bo nie chcę kombinować, mam ochotę na coś prostego, szybkiego i rozgrzewającego. A do tego bardzo zdrowego. Choć nie dla każdego to argument. I choć wielu już zaczyna przygotowania do świąt to ja robię zupę. Z dyni właśnie. Kolejną. Bo wciąż siedzę głęboko w jesieni, bo przecież wciąż trwa listopad. Tym razem z jabłkiem, ale nie jest to zupa na słodko. Sycąca i kremowa. Z kleksem śmietany, pysznym olejem z pestek dyn i chrupiącymi pestkami. Podprażone smakują jeszcze lepiej. Zapraszam!

IMG_8316

Zupa dyniowa z jabłkiem

800g dyni (albo więcej jeśli chcesz..)
1 kwaśne duże jabłko – najlepiej reneta (mogą być dwa, jeśli dodasz więcej dyni)
oliwa z oliwek
1,5 litra bulionu warzywnego albo wody
2 łyżki masła
sól, pieprz, gałka muszkatołowa (pół łyżeczki), mielony kminek
1-2 łyżka octu jabłkowego
1-2 łyżeczki cukru

olej z dyni
śmietana
pestki z dyni

Dynię obierz, a miąższ pokrój na niewielkie kawałki. Tak samo z jabłkiem.
Dynię i jabłka włóż do garnka i smaż chwilę na oliwie z oliwek. Zalej bulionem, albo wodą. Gotuj do miękkości. Zmiksuj na krem. Przypraw do smaku. Pogotuj jeszcze chwilę.
Podawaj ze śmietaną, olejem z pestek dyni i pestkami.

Zupa dyniowa z jabłkiem3 Zupa dyniowa z jabłkiem2

Spokojnej soboty i pięknej niedzieli! U nas ma być sztorm, podobno silny… Damy radę:) . Do następnego…!

Zupa dyniowa z jabłkiem4Zupa dyniowa z jabłkiem5

piątek, 18 listopada 2011

Jesienna waniliowa babka z dynią, orzechami i żurawiną


IMG_8198

Krótki ten dzień. Do południa za oknem szaro-bury budyń a popołudniu ciemność. Do tego zimno. Mam wrażenie, że nawet dusza mi drży. Bo jak to tak, z 5 - 6 stopni nagle 1…??? A w samochodzie informacja: risk of ice...???
Na szczęście dzień obfitował w same przyjemności. Do pracy zaniosłam ciasteczka, które zniknęły “w try miga”, a dziewczyny poprosiły o przepis:). Dostałam wiadomość od Jednej Miłej Klientki, że choć nie może przychodzić na zajęcia to ostatnio ułożyła wszytko tak, aby przyjść choć na ostatnie, bo za mną tęskni... :) i za zajęciami ma się rozumieć:). Po pracy wypiłam dobrą kawę z dawno widzianą koleżanką a po powrocie z tego miłego spotkania ciemność w domu rozjaśniłam zapalając świece o zapachu żurawiny i mandarynek. I słucham Susan Boyle, a optymistyczne ciarki przemykają mi po plecach… I tak jakoś miło się układa. Nawet herbata malinowska smakuje bardzo wyjątkowo. Do kompletu mam wczorajsze ciasto z energetycznie kolorową dynią, nad którym pracowałam piekąc je trzy razy. Bo chciałam mieć dynię w kawałeczkach w cieście. Najpierw było za mało dyni i brakowało… czegoś jeszcze. Kolejny raz dodałam suszoną żurawinę i to było to coś, ale dyni było za dużo. Za trzecim razem wszystkiego było w sam raz. I tę wersję przedstawiam dzisiaj.

Już się cieszę na jutrzejsze śniadanie z kawałeczkiem wilgotnej babki dyniowej do mojej gorącej kawy z mlekiem.

Babka z dynią, orzechami i żurawiną IMG_8232

Waniliowa babka z dynią, orzechami i żurawiną

2 szklanki dyni pokrojonej w 1,5 cm paseczki
1 szklanka orzechów włoskich
3/4 szklanki suszonej żurawiny

4 jajka
3/4 szkl. cukru
torebka cukru waniliowego
150g masła (3/4 kostki)- roztopione
szczypta soli
300g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia

1. Orzechy w szklance zalej gorącą wodą.
2. Rozgrzej piekarnik do 170°C.
3. Białka ubij na sztywną pianę, stopniowo dodawaj cukier i cukier waniliowy, następnie po jednym żółtku nie przerywając ubijania.
4. Orzechy odcedź i osącz na sitku.
5. Do masy jajecznej dodaj ciepłe masło – wmieszaj je delikatnie, ale dokładnie w masę łyżką, albo szpatułką. Teraz dodaj przesianą mąkę i proszek do pieczenia.
6. Następnie kolejno orzechy i żurawinę, które delikatnie połączysz z ciastem. Na końcu dodaj dynię.
7. Piecz 60 minut, po 30 przykry je folią aluminiową. Po upieczeniu posyp cukrem pudrem, albo polewa według uznania. Polecam!

Babka z dynią, orzechami i żurawiną1

A na dodatek mam dla Was zdjęcie poważnego kota w bardzo energetycznych kolorach, który ostatnio wybiegł mi na drogę i czekał aż… zrobię mu zdjęcie:).

Dobrej soboty i niedzieli z pysznym śniadaniem i smakowitą kawą oraz dużą ilością ciepła od ludzi wokół Was!

Michał i weekend przed Wszystkimi Świętymi

poniedziałek, 14 listopada 2011

Polpettine - talerz pełen drobiazgów - czyli mini klopsiki na jeden kęs

IMG_8436

13 listopada, a słońce takie piękne jak we wrześniu. I nie trzeba łykać vit. D;). U mnie w naturalnej postaci dostarczana przez pół listopada. Serio. Nawet w pracy, co dzień powtarzaliśmy jak mantrę to, że jest tak pięknie i godzinny “przymusowy” spacer to byłoby to, co pozwoliłoby nam efektywniej pracować. Ale i tak nie było źle. Spoglądanie przez okna socjalnego (w przerwach oczywiście) prosto w żółte liście kołyszące się na klonach to naprawdę przyjemna sprawa. Bo socjalny musi mieć okna.

Zatem słońce było takie łaskawe przez pół listopada. Wyjątkowa ta łaskawość i zupełnie nie listopadowa, ale jak urocza, przyznacie. I “długi weekend” też taki świetlisty z tą słonecznością. Słucham sobie w tej listopadowej urokliwości “Sobremesy” Ani Jopek i jak na skrzydłach przenoszę się do słonecznej Lizbony. A listopad, który jeszcze niewątpliwie będzie bury i szary nie taki mi straszny z ta muzyką. Trzeba go po prostu przetańczyć. Inaczej się nie da, bo w muzyce tyle światła i tyle energii i już przebieram nogami ciesząc się na koncert w Szczecinie:).


IMG_8412

A obiad mój też słoneczny, pełen smaku i kolorowych wrażeń. Zrobiłam mini klopsiki z wołowiny. Można je zrobić z cielęciny, czy wieprzowiny. Podać z makaronem albo nadziać na wykałaczkę i potraktować jako smaczną przekąskę. Ja, aby słońce mieć też na talerzu, podałam je z marchewką i brukselką. Pyszne - zapraszam!

Miniklopsiki z wołowiny , marchewka i brukselkaMiniklopsiki z wołowiny , marchewka i brukselka1 Miniklopsiki z wołowiny , marchewka i brukselka2

Miniklopsiki z wołowiny (inspiracja: “Mamma Mia”Frank Bordoni)

2-3 porcje

400g chudej mielonej wołowiny
1/2 pół średniej cebuli drobniutko pokrojonej
1 pokrojony i roztarty ząbek czosnku
2 łyżeczki posiekanych świeżych(albo suszonych) lisków oregano
2 łyżki startego parmezanu
4 łyżki oliwy
2 obrane ze skórki pomidory(sparzone wcześniej gorąca wodą obrane)i okrojone drobniutko
sól, mielony czarny pieprz

1. Mięso wymieszać z cebula, czosnkiem,połową oregano i parmezanem. Doprawić do smaku solą i pieprzem( próbuję…). Z mięsa uformować ok. 40 kulek na jeden kęs(dzielę , mięso na pół, później znów na pół i każdą z czterech części na pięć równych porcji).

2. W dużym rondlu z grubym dnem rozgrzej olivę. Wkładaj partiami klopsiki i obsmażaj je ze wszystkich stron na kolor złocisty. Gotowe wyjmuj łyżką cedzakową. Po obsmażeniu wszystkie włożyć z powrotem do rondla.

3. Dodaj pomidory i pozostałe oregano. Gotuj 20 minut. Podawaj na ciepło.

Brukselka

400g brukselki
2 łyżki masła
3 łyżki orzechów laskowych
łyżeczka cukru, pół łyżeczki soli

1. Brukselkę ugotować w wodzie z cukrem i solą.
2. Odcedzić, dodać masło i orzechy, przykryć pokrywką i wymieszać podrzucając garnek. Podawać od razu.

Marchewka

250 g marchewki
2 łyżki masła
1 niecała łyżeczka cukru
2 łyżki bułki tartej

1. Marchewkę ugotować w wodzie z cukrem
2. Dodać masło i bułkę tartą. Wymieszać jak wyżej brukselkę. Podawać od razu.


IMG_8427

Cieszmy się każdym drobiazgiem, bo z nich składa sie życie… Dobrego tygodnia, moi Drodzy!

sobota, 12 listopada 2011

La Petite France de Cracovie

Poranny Kraków przed BodyART-em Poranny Kraków przed BodyART-em1

Kraków przywitał mnie przepięknym ciepłym światłem, które malowało uśmiechnięte rumieńce na wszystkich dostępnych płaszczyznach i fakturach tego historycznego miasta. Brało w posiadanie najmniejsze nawet zakamarki po stronie wschodniej. Była siódma rano, a ja z moim siwo-czerwonym plecakiem wytoczyłam się z wagonu sypialnego. Razem z tłumem podążałam w kierunku miasta. Sprzedawcy precli i lemoniady już dawno zdążyli wyłożyć towar, i każdym nowym składem liczyli na zysk, ale niewyspani osobnicy, z twarzami cokolwiek wczorajszymi jeszcze, nawet nie byli łaskawi zaszczycić ich swoim spojrzeniem. Ot, jeden czy drugi sięgnął do kieszeni.

Ulice wciąż jeszcze spały i tylko w okolicy dworca był większy ruch. Cieszyłam się wyjątkową jak na listopad temperaturą i podążałam za słońcem, które swoje pocałunki zostawiało na wszystkim, co napotkało. A, że robiło to z takim wdziękiem, to nie mogłam się i napatrzeć i nacieszyć. I chodziłam tak sobie po cichu, po wielkiemu cichu i szłam sobie ku miastu na zwiadu…

Poranny Kraków przed BodyART-em4

Na rogu św. Tomasza i Szpitalnej Siostry Kanoniczki wyśpiewywały godzinki do Najświętszej Maryi Panny, na Starym Rynku sprzedawcy kwiatów napełniali wazony wodą, ustawiali kwiaty, rozmawiali i pili kawę przyniesioną w termosach. W tym momencie pomyślałam, że chciałabym się choć na dzień z nimi zamienić. Pić tę niespieszna kawę, oglądać co rusz nowe twarze i cieszyć się jesiennymi kolorami kwiatów. Zaczynała się sobota.

IMG_9710 Poranny Kraków przed BodyART-em3IMG_9711Poranny Kraków przed BodyART-em2Poranny Kraków przed BodyART-em5 Poranny Kraków przed BodyART-em7IMG_9726

Po niecałej niespiesznej godzinie, po kontemplacji zwyczajnego-niezwyczajnego światła skierowałam się w miejsce znane tylko z opowieści Mimi. Wiedziałam, że tam chcę zjeść śniadanie. Wiedziałam już, że czynne jest od ósmej, gdyż kiedy o 7.30 próbowałam sforsować drzwi tego niepozornego lokalu, właściciel (zdaje się) wsiadający do małej furgonetki poinformował mnie, z delikatnym francuskim akcentem, że zaprasza od 8.

Poranny Kraków przed BodyART-em10

Bez mapy w ręku, bo już czułam się jak u siebie, skierowałam się w stronę ul. św. Tomasza, w stronę La petite France.


IMG_9687

Poranny Kraków przed BodyART-em22IMG_9816 Poranny Kraków przed BodyART-em21

I tak kontynuując swoją poranna niespieszność zamówiłam małe francuskie śniadanie, na które składała się bagietka, konfitury, miód i masło. Całość dopełniłam sporą café au lait. A światło, jak widzicie zostawiało swoje małe całusy i tutaj. Poranny słoneczny klimat La Petit France tylko dla mnie, bo dopiero kiedy zaczynałam robić zakupy zrobił się lekki ruch. Ktoś wziął espresso na wynos, ktoś kupił bagietki a małżeństwo dzieckiem zamówiło tartę lotaryńską.

Poranny Kraków przed BodyART-em12Poranny Kraków przed BodyART-em13Poranny Kraków przed BodyART-em14Poranny Kraków przed BodyART-em9Poranny Kraków przed BodyART-em16

Miałam nadzieję, że dostanę francuską mąkę. Chyba nie zdają sobie sprawy, że mieliby zbyt, prawda, Krakowiacy? Chciałam też sera, bo sery tam piękne. Okrągłe i kwadratowe, cudownie zmechacone i bardzo delikatne, w skrzyneczkach i w roladach, twarde jak skałą i miękkie jak twarożek. Poprosiłam o ser Mimolet, który uwielbiam, a który od każdego sprzedawcy smakuje inaczej. Ser Mimolet jest twardy i dużej siły trzeba aby ukroić trójkącik. A smak jego lekko słodkawy i orzechowy. Wzięłam też kawałeczek sera Morbier ze skórką grubą i skórzastą, który ma niebieską linię biegnąca przez środek. Linia ta jest zrobiona z popiołu roślinnego, którym dawniej hodowcy oddzielali poranny udój od wieczornego. Zakupiłam też, bien sûr, bagietkę, której nie mogłam się oprzeć. A na deser, czyli pierwszą wolną chwilę, croissanta z czekoladą – ech… niebo… uwierzcie.

Poranny Kraków przed BodyART-em18Poranny Kraków przed BodyART-em20Poranny Kraków przed BodyART-em8

Lokal jest niewielki i bardzo skromny, jednak zapach bagietek iście królewski a smak croissantów taki, że choćby tylko po nie można tu wracać i wracać… Żałuje, że mogłam tam zjeść tylko śniadanie. Chętnie spróbowałabym quiche lorraine, czy ichnego crème brûlée, albo makaroników , o których najzwyczajniej zapomniałam:(.

Poranny Kraków przed BodyART-em17

A później poszłam dalej, bo umówiona byłam na 10, ale to już było całkowicie nie kulinarne spotkanie…

Ale ja tam jeszcze wrócę...:). Tymczasem...

A bientôt! Au revoire!

Poranny Kraków przed BodyART-em23Poranny Kraków przed BodyART-em19

„La Petite France de Cracovie”
ul. św. Tomasza 25
Kraków