środa, 29 stycznia 2014

Zapiekanka jarmużowa i złodzieje jarmużu…


jarmuż (2)

Weekend z minus trzynastoma stopniami , samochód, jak nigdy tej zimy, na zewnątrz, skrobanie szyb i lodowisko na trawnikach poznańskich…
Codziennie w tym tygodniu mam wrażenie, że wczoraj była niedziela… Jakoś tak wyjątkowo dobrze mi czas płynie… Może to wina miłych spotkań sobotnio - niedzielnych. Może zdziwienia połączonego z radością i gratulacjami, że A. w siódmej ciąży i nadal szczęśliwa i uśmiechnięta, może wspólnego śniadania i kolacji z tą ośmioosobową rodziną…, może radość z pocałunków 3-letniego radosnego Jasia z innego już domu, może rozczulającego widoku miesięcznej, najspokojniejszej na świecie Zuzi… i niezwykle radosnej 2 letniej Julki… Może znów z poznania około 20 nowych twarzy i zgłębiania tajemnic treningu funkcjonalnego, który wspaniałą sprawą jest… Raczej wszystkiego po trochu. Dobre emocje, niosące dobrą energię. Energię do następnych spotkań (przynajmniej obietnic i ustaleń…), dobrego jedzenia, a zaraz po tym do dobrego i właściwego ruchu, o czym w styczniu nie należy zapominać. W zasadzie wiosna już za pasem i ani się nie obejrzymy, a trzeba będzie zmieniać opony zimowe na letnie…

Skoro zdrowe jedzenie, to teraz mój ostatni jarmuż, o którym przedwczoraj wspomniałam. Warzywo, na punkcie którego wszyscy ostatnio szaleją. Wspaniałe i pełne witamin, o których pisałam we wcześniejszych postach - tu (zresztą nie tylko ja, u Anny też ciekawe jarmużowe propozycje: tu i tu). Szukamy w sklepach i na ryneczkach. Dla jednych z nas łowy są niezwykle udane, inni co dzień odchodzą z nosem na kwintę, a jeszcze inni obiecują sobie kupić nasionka i wysiać je wiosną lub latem. Są jeszcze tacy, którzy kradną jarmuż… Tak,  kradną. Pod płaszczykiem nocy udają się na szaberek…  W znany tylko im sposób wchodzą na działki, albo plądrują na jarmużowych polach… Wiem coś o tym, bo ogród mojej mamy tego doświadczył. Po jarmużu zostały tylko zielone kikutki i ślady kopytek na śniegu… Zgroza…. O kim mowa…? O sarnach i zającach…. :). Zwierzaki wiedzą co dobre. Jedzą zielone i są po tym skoczne i zdrowe. Bierzmy z nich przykład o ile się da…:) .

jarmuż zapiekany

Jarmuż zapiekany z pomidorkami i jajkiem
ilość produktów dowolna; w zasadzie wszystko zależy od ilości posiadanego jarmużu oraz osób degustujących

jarmuż
oliwa z oliwek
pomidorki koktajlowe
jajka
sól, pieprz

Pokrój jarmuż (usuwając grube nerwy) i rozłóż na dnie naczynia do zapiekania. Polej niewielką ilością oliwy. Na to pomidorki koktajlowe przekrojone na pół, a na końcu jajka. Posól, popieprz. Zapiekaj do ścięcia jajek – max 15 - 20 min.

jarmuż zapiekany (3)

wtorek, 28 stycznia 2014

Ostatnie listki jarmużu


jarmuż

Wyjmuję ostatnie listki jarmużu z zamrażarki.
 Przyrządzam z nimi coś dobrego i bardzo prostego, ale o tym dopiero jutro… Poczekacie...?

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Orkiszowe ciasto pachnące kokosem i pomarańczami (bez masła i jajek)


ciasto pomarańćzowe z olejem kokosowym

Miewam takie uczucie tęsknoty, czy raczej pragnienie które przychodzi nagle… Powiedziałabym nawet, że dopada mnie znienacka. Takie uczucie, które chcę zaspokoić już..., zaraz..., najlepiej teraz. To MUSI być JUŻ. Takie choćby pragnienie kawy… Jeśli dostanę ją za pół godziny, to będzie po wszystkim… To będzie już zupełnie inny smak kawy.
 Czasem tak samo silną ochotę mam na ciasto, choćby na jeden kawałek. Patrzę wtedy do szafek, na patelnię, piekarnik, na kosz z owocami, patrzę co mam, a czego mi brakuje i myślę co by tu…, jak by tu… Placki…? Przecież placki to nie ciasto… Czemu nie kupiłam masła…? Czasem wyjdzie z tego coś pokrętnie zakalcowatego jak ostatnio, kiedy nieobecne masło zastąpiłam 80% mlekiem kokosowym, a orzechy włoskie świeżym kokosem. Nawet mi smakowało, ale nie nadaje się do powielania i pokazywania na blogu… Czasem jednak zdarza się, że ze składników dostępnych na moich półkach, nawet pod nieobecność jajek i masła, uda mi się wykombinować coś, co można pokazać na blogu, choć nie jest czymś nie wiadomo jak wymyślnym. Ot takie szybkie, przypominające chlebek bananowy, ciasto do kawy. Lekko pachnie kokosem i pomarańczami. Choć nie wygląda, zaspokaja potrzebę chwili...

ciasto pomarańczowe z olejem kokosowym (1)

Ciasto pomarańczowo-kokosowe (bez masła i jajek)
standardowa prostokątna foremka o długości 20cm 
 
1 i 1/2 szklanki maki orkiszowej – 190g (typ 650)
1/2 szklanki migdałów mielonych - 50g
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
szczypta soli
1/2 szklanki oleju kokosowego – 90g  (ewentualnie innego niearomatycznego, np. z pestek winogron)
3/4 szklanki cukru trzcinowego - 140g
2 niewielkie pomarańcze (sok z jednej, skórka z dwóch)

1. Foremkę wyłóż papierem do pieczenia, piekarnik włącz na 180°C
2. Składniki suche wymieszaj w jednej misce i odstaw.
3. Olej kokosowy połącz w drugiej misce z cukrem, sokiem pomarańczowym i skórką. Teraz do suchych składników delikatnie wmieszaj mokre, wylej do niewielkiej do foremki i piecz 35-45 minut.

ciasto pomarańczowe z olejem kokosowym (2)

piątek, 17 stycznia 2014

Sałatka z kapusty ozdobnej (jak najbardziej jadalnej) z fasolą, suszonymi pomidorami i granatem


kapusta ozdobna , rózowa, jadalna

Wydaje mi się, że mój Znajomy Drozd wiedział co się święci… Myślę, że w żołądeczku go ssało… W zeszłym roku wzięło go już w grudniu... Zdaje się, że w ostatnią niedzielę jeszcze dawał radę…, ale od poniedziałku musiał poczuć, że kierunek wiatru się zmienił…
Jak do tej pory, kulki jarzębiny rosnącej na skwerku przed moim oknem wisiały spokojnie rozweselając krajobraz. Nie zrzucił ich wicher Ksawery, ani ulewne deszcze. Zauważyłam, że Pan Drozd zaczął przesiadywać na jarzębinie od poniedziałku. Pod wpływem jego codziennych, kilkakrotnych dziobnięć, czerwonych kulek zaczęło ubywać… “Oho…pomyślałam, lada dzień...” I tak się stało. Wszystko wkoło pojaśniało...:). Dzisiejszy ranek przywitał mnie grubą śniegową pierzynką. Z każdych ust słyszałam “nareszcie…”( a właściwie “endlich…”), opatrzone swego rodzaju uczuciem ulgi i radości. Nasiąkłam tymi westchnieniami i radością, bo oto jest nadzieja na mróz, na skrzypienie śniegu pod butami, na zamarznięte morze i góry lodowe.

Tymczasem przychodzę tutaj z kapustą ozdobną (Brassica oleracea), która nadal byłaby dla mnie ozdobną, gdybym jej nie spróbowała. Najpierw jeden liść, później następne… Buziak mi się ucieszył, bo lubię testować nowe smaki. Ozdobna kapusta powędrowała do kolekcji z fioletową fasolką i marchewką, zielonym kalafiorem. W rezultacie wycięłam pokaźny bukiet takich kapustek z maminego ogrodu i przywiozłam do siebie. Część zjadłam, część zamroziłam. Smakuje prawie jak jarmuż, będąc delikatnie słodszą. Smakuje jak jarmuż, gdyż pochodzi z tej samej rodziny. Jej liście, tak samo jak liście jarmużu są kędzierzawe, pierzaste lub głęboko ponacinane. Na jesiennych rabatach wygląda niezwykle dekoracyjnie. Jej liście zazwyczaj przybierają odcienie fioletu, różu, czerwieni i bieli, a bywają też żółtawe. Najbardziej dekoracyjna jest w okresie jesieni, bowiem w niskiej temperaturze lepiej się wybarwia stając się fioletowa jak na pierwszym zdjęciu. Zatem polecam Państwu bardzo, ale dodam też, że gdybyście chcieli posiać jarmuż (czy też kupić rozsady, co pewnie trudniejsze w przypadku mniej popularnym) i szukalibyście odmiany fioletowej, to najlepiej prosić o odmianę Scarlet, ponieważ fioletowo wybarwiony jarmuż występuje właśnie pod tą nazwą.

W tej sałatce moja kapustą potraktowałam dokładnie jak jarmuż. Dodałam do niej fasolę – najcudowniejsze polskie źródło białka  (bogate źródło witaminy B1, czyli tiaminy, która działa przeciwdepresyjnie, poprawia pamięć i zdolność logicznego myślenia) – a w zasadzie jej trzy rodzaje: białą, różową i czarną prosto z ogrodu mojej mamy. Do tego suszone pomidory z zalewy, kilka zielonych listków jarmużu dla koloru ( bo kolor na talerzu ważna rzecz) oraz granat. Wszystko skropiłam takim samym sosem jak ostatnio do brukselki – w zasadzie w dowolnych proporcjach.

sałatka z kapusty ozdobnej, różowej, jadalnej (3)

 Sałatka z kapusty ozdobnej (jak najbardziej jadalnej) z fasolą, suszonymi pomidorami i granatem
 przepis w przybliżeniu, wszystkie składniki w dowolnej ilości

drobne liście kapusty różowej (bądź większe poszatkowane)
fasola gotowana*, bądź z puszki – dowolna ilość
kilka liści jarmużu, bądź pietruszki (dla koloru)
5-6 pomidorów suszonych z zalewy
granat (pół na osobę)
trochę świeżego lub suszonego tymianku
sos:
sok z 1 pomarańczy
1-2 łyżeczka oliwy z oliwek
1 - 1,5 - 2 łyżeczki miodu
1 łyżeczka musztardy francuskiej (z całymi ziarnami gorczycy)
Wszystkie składniki sosu wymieszaj.

Warzywa połącz w misce, lub rozłóż na talerzu, polej sosem i zjadaj ze świadomością, że masz samo zdrowie na talerzu.

* jeśli chcesz DZIŚ ugotować fasolę, nie musisz żałować, że nie pomyślałaś (-łeś) o tym wczoraj... Zalej fasolę gorącą gotowaną wodą i odstaw aż woda ostygnie. Wtedy odlej wodę, która ostygła, zalej fasolę świeżą wodą i gotuj aż fasola zmięknie. Najlepiej w towarzystwie sporej garści tymianku, aby fasola  nie … wzbudzała sensacji….

2014 kuchnia

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Same zalety i… zaginiony przepis


serniko-brownies

Przedświąteczne sprzątanie biurka ma mnóstwo zalet. Właściwie same zalety. Płacę zaległe rachunki, paragony wkładam do specjalnej teczki, długopisy i ołówki wkładam do drewnianego kubeczka. Wynoszę gumki i wsuwki do włosów, bo nie wiedzieć czemu…, często lądują na biurku. Po przejrzeniu wyrzucam niepotrzebne notatki i różne szpargałki, które wciąż się gromadzą. Później myję i pucuję i blat. Poszerzam przestrzeń i znów pozwalam sobie na oddech. W całej sypialni staje się przejrzyście i jakby lżej. Znów można lepiej i efektywniej pracować. Same zalety w… zasadzie. Same zalety..., gdyby nie to, że razem z niepotrzebnymi notatkami wyrzuciłam przepis na sernikobrownie z sosem malinowym…. Pamiętam tylko, że w warstwie dolnej była mąka orkiszowa, mielone migdały, jajko i kakao…, a co z serem… Ech…, porządki…

piątek, 10 stycznia 2014

Z brukselką jak z Panią Chodakowską…


pieczona brukselka (2)

Podobno jest rzeczą oczywistą, że albo się ją kocha, albo nienawidzi. Podobno… I jeśli chodzi o brukselkę, to ja reprezentuję grupę jej miłośników, a w przypadku Ewy powiem, że zrobiła dobrą robotę ruszając towarzystwo z kanap, i jeżeli słyszę panią Mariolę Bojarską-Ferenc (pomijając innych wylewających na dziewczynę pomyje...), która tak ostro krytykuje Ewkę, próbując przypomnieć swoje zasługi, to naprawdę chciałabym osobiście odebrać jej wszystkie te “medale”, które swego czasu otrzymała w dziedzinie fitnessu i uświadamiania Polaków jak ważny jest ruch. Wydawało mi się, że jest kobietą z klasą, ale jestem zażenowana… Ewka robi dobrą robotę i chwała jej za to. Nie każdy ma takie możliwości i charyzmę nawet jeśli jest dobrym nauczycielem i trzeba się do tego przyznać. Czy jej ktoś pomógł, czy nie..., jakie to ma znaczenie…? Nie mniej wszystkim, którzy z nią ćwiczą, proponuję czasem skonsultować jakość wykonywania ćwiczeń z instruktorem, bo praca pod okiem specjalisty to zupełnie inna jakość, niż samotne wyciskanie potu przed ekranem.

pieczona brukselka (3)

Wracając do brukselki, najprawdopodobniej wyrosła ze skrzyżowania kapusty z jarmużem, ale o to trzeba by w Brukseli spytać;). 
W ogrodzie mojej mamy rosła zawsze. Uwielbiałam odrywać jej małe rodzące się kuleczki pełne delikatnej słodyczy zawiązujących się dopiero główek. Jak już osiągnęła swoje jesienne rozmiary, spożywaliśmy ją w gotowanej formie z masełkiem i bułeczką. Klasyk - wiadomo.

brukselka
 
Kiedy na studiach kupiłam sobie parowar (do dziś używam tego samego) namiętnie gotowałam ją na parze i zjadałam dodając odrobinę masła (i to było dobre posunięcie, bo brukselka pełna wit.K, a ta rozpuszcza się w tłuszczach jak wiadomo).
Miłość i smak to jedno, ale zapach, który wielu od tej okrągłej panny odstrasza, to drugie. To prawda, że słynie z tej specyficznej woni, która wydziela się podczas gotowania, ale to wszystko dlatego, że zawiera całe mnóstwo przeciwutleniaczy, minerałów i witamin i te najbardziej odpowiedzialne za swąd związki siarki. Cóż..., coś za coś. Poza tym, poza małą kapustką, do warzyw bogatych w siarkę, zaliczamy m.in. kapustę, brukselkę, brokuły, kalafior, cebulę, czosnek i orzechy, a ponadto: mięso, podroby, drób, ryby, jaja, grzyby, mleko i nabiał. I co ciekawe od siarki zależy gładka i elastyczna skóra, bo obecność siarki w naszym organizmie gwarantuje właściwe nawilżenie i natłuszczenie skóry( info tu) i piękne włosy (info tu). Do tego jeszcze brukselka jest bogactwem glikozynolanów stymulujących apoptozę komórek nowotworowych (programowaną śmierć komórki) oraz potrafiących usuwać z organizmu związki rakotwórcze (info tu). Ponadto w 100 g jest tylko około 30 kcal. Samo dobro...! Zatem brukselka do gara!

pieczona brukselka (4)

Gotowanie pozbawi ją przynajmniej połowę cennych właściwości, dlatego proponuję formę:
* surową : posiekaną np. w surówce jak kapusta);
* blanszowaną : natnij każdą kapustkę u nasady i na 2-3 min wrzuć do wrzątku; następnie wyjmij warzywa z gotującej się wody i przełóż do naczynia z bardzo zimną wodą i lodem; należy je schłodzić jak najszybciej, aby się nie "dogotowywały";
* parowaną (gotowanie na parze w przeznaczonym do tego garnku, lub specjalnej nakładce na zwykły garnek),
* smażoną lub
* krótko pieczoną.

Od kilku lat poza surowizną i parowaniem, najbardziej odpowiada mi ta forma, bo o ile oczyszczanie brukselki trochę trwa, to reszta jest już kwestią kilku chwil. Zapach nie stawia sąsiadów na równe nogi…, a smak wynagradza czas poświęcony na obieranie.

pieczona brukselka (5)

Brukselka z orzechami włoskimi i mandarynką
2 porcje, ewentualnie 3 jeśli brukselka ma być dodatkiem do dania
 
4-5 szklanek obranej brukselki
40-50 ml oliwy z oliwek
płaska łyżeczka soli
3/4 szkl. obranych orzechów włoskich
4 – 6 mandarynek (2 szt. na osobę)
sos:
sok z 1 pomarańczy
1-2 łyżeczka oliwy z oliwek
1-1,5 łyżeczki miodu
1 łyżeczka musztardy francuskiej (z całymi ziarnami gorczycy)

1. Piekarnik ustaw na 180°C.
2. Oliwę wlej do większej miski i wymieszaj z solą. Brukselkę oczyść i polej soloną oliwą tak, aby pokryła kapustki, następnie wyłóż na blachę pokrytą papierem do pieczenia i piecz 15-20 min. do 30, w zależności jak miękkie lubisz (jeśli się przypieka przykryj papierem do pieczenia).
3. W tym czasie orzechy zalej gotowaną, gorącą wodą i pozwól, aby nabrały słodyczy; po 10-15 min. osącz.
4. Upieczone brukselki (jeszcze na blasze) możesz połączyć z orzechami, następnie wyłóż je na talerze, dodaj wyfiletowane cząstki mandarynek i rozdziel wcześniej wymieszany sos.

Podawaj ciepłe i ciesz się zdrowym jedzeniem!


pieczona brukselka (8)


Wyprawa…


pieczona brukselka (1)

…na ryneczek okazała się owocnaUśmiech.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

"Herbatę się pija, by zapomnieć o hałasie świata"- herbata miętowa i impresje dahabskie


mint tea, herbata miętowa (8)

Lubię przygotowania do świąt, ale kiedy nadchodzi czas Wigilii, czekam tylko na barszczyk i uszka z kapustą i grzybami. Tak, wiem że już po 6 stycznia i zapomnieliśmy o świętach całkowicie, ale cóż..., mała retrospekcja nigdy nie jest zła. Zatem podążając za moja wcześniejsza myślą, śmiało mogę powiedzieć, że w zasadzie mogłoby dla mnie wtedy nic więcej nie istnieć. I nie muszę pamiętać, że mam tylko jeden żołądek. Mogłabym nawet wziąć dokładkę tych pierogów i trochę barszczyku z lekkiego… łakomstwa, ale… łakomstwo odstawiam na dalszy plan (na następny dzień powiedzmy, bo przecież uszek jest tyle, że spokojnie pułk wojska by się najadł…) z grzeczności próbuję śledzi z przepisu babci i innych ryb, przy których mama się trudziła. No i jeszcze mak bakaliowy z makaronem (swojskim), który sam wchodzi… wiadomo gdzie;).

Moja siostra natomiast o kiszonej kapuście i grzybach może zapomnieć. Mak…? Skąd mak w Egipcie…??? Teraz sezon na truskawki, więc ciasto z truskawkami i ruskie pierogi. Tylko z rybą nie ma problemu. B. pokazuje swojemu chłopakowi zdjęcia karpia, a ten przynosi coś lepszego niż karp. Dzięki temu jakoś nadrabia to egipskie Boże Narodzenie (a propos pamiętacie kolędę Uciekali z musicalu Metro? Pierwszy głos, który zaczyna to E. Górniak, jak ja to kochałam kiedyś…), choć niepokój, bo wiatr tak silny, że topi zodiaki (pontonowe łodzie motorowe) i każe zmarźlakom kupować grzejniczki elektryczne, bo 12-13°C stopni (w nocy i nad ranem) to nie przelewki przy oknach wstawianych od niechcenia, czyli tak, jakby żaden wiatr i zimno nigdy nie miały zawitać do krainy wiecznej suszy. Zatem drżą wszyscy jak nigdy. Do tego bomba podłożona pod komisariat policji w Mansurze, który zostaje wysadzony w powietrze… Dzięki temu Bractwo Muzułmańskie zostaje oficjalnie wpisane, przez rząd, na listę organizacji terrorystycznych.
Turystów jak na lekarstwo, 60% pracowników europejskich zostało zwolnionych. Wszystko starają się obsadzić egiptokami. W Hurghadzie w zasadzie spokój, ale jeśli będziecie się wybierać z biurem podróży, to od razu Wam zdradzę, że tylko Rainbow – Bee Free  i Itaka mają polskich rezydentów, wszyscy inni, nawet jeśli będą zapewniać, że polski rezydent będzie na miejscu, kłamią.

Raczej niewesoło, ale jest nadzieja.Teraz Egipt czeka na referendum w sprawie konstytucji (do głosowania w plebiscycie uprawnionych jest ok. 50 mln w liczącym 85 mln ludzi Egipcie)  i kolejne wybory… z szansą na wolny Egipt. I taką samą szansą na herbatę w wietrznym Dahab.

Bo ja ja tęsknię do spokoju tej beduińskiej wioski… Do nasiadówek między nurkowych i tych wieczornych w knajpkach nadmorskich przy niskich stolikach… I do skalistych gór południowego Synaju, które towarzyszyły nam w swym wszechobecnym majestacie. Nawet do wiatru, który wieje tu 300 dni w roku… I do przeczystej zimnej wody, która pokazywała nam uroki podwodnego dahabskiego świata. Nawet do tego, że trzeba było nosić ocieplacz pod tą wodą (7mm+7mm), a po zachodzie słońca czapkę, albo turban w moim przypadku zrobiony z pareo (plażowej chusty). I do tekstów słyszanych na ulicy takich jak Mordo Ty Moja; Ooo..., Tadek Niejadek...?; Chodźcie do mnie mam zaje..ście zimne piwo...!!!; Dobra, dobra zupa z bobra...;Dzień dobry, zastałem Jolkę?

mint tea, herbata miętowa (9)

I nawet do herbaty beduińskiej z szałwią tęsknię. Choć w domu smakuje specyficznie, to tam nie wyobrażam sobie prosić o inną. W tym połączeniu (czarna herbata, listki szałwi i cukier), w tamtym klimacie, nawet cukier, którego Egipcjanie nie żałują, nie przeszkadza. Więc tęskniąc, robię herbatę miętową. Nie dlatego, że przejadłam się świątecznie (w końcu minęło już tyle czasu...), albo potrzebują miejsca w żołądku na nowe smakołyki. Broń Boże…, choć, jak wiadomo herbata miętowa odpowiada za pobudzenie wydzielania kwasów żołądkowych, co pozwala na przyspieszenie trawienia, więc wszystko by pasowało. Robię, bo....lubię, robię, bo tęsknię...

mint tea, herbata miętowa (10)

W każdym razie ilekroć ją robię, najpierw przypomina mi się dzieciństwo i dzbanki herbaty do kolacji, które dla całej rodziny parzyła mama (albo któreś z nas, jak byliśmy starsi), czyli spokojny błogi czas: zimowe wieczory, kuchnia na której coś pyrkotało, na stole ciepłe naleśniki z twarogiem waniliowym i herbata miętowa. Wróciłabym… Do tamtych czasów, swojego niewielkiego wzrostu i spokoju.
Drugim miejscem, z którym kojarzy mi się mięta, jest Egipt, gdzie herbata miętowa została odkryta przeze mnie na nowo.Tak, jak codziennie piję skrzyp z pokrzywą, tak też kilka razy w tygodniu zapijam się miętą. Świeżą jak mam i suszoną jak świeżej brak. Czasem do mięty dorzucam kilka listków melisy, albo cytrynę dla orzeźwienia. Często pije też rumianek i koper włoski, ale mięta pozostaje moim nr jeden.

herbata miętowa2herbata miętowa3

Do miętowych wspomnień dorzucam garść zdjęć z Dahab (rok 2007)

Dahab-luty 2007 (14)DZIEŃ 7 004
11IIa (13)
Dahab-luty 2007 (38)
Dahab-luty 2007 (62)11IIa (44)Dahab-luty 2007 (18)Dahab-luty 2007 (59)
Dahab-luty 2007 (20)Dahab-luty 2007 (66)herbata miętowa5herbata miętowa4

Rozczarowałam, zanudziłam, zdziwiłam…? Dajcie znać, proszę…

IMG_0175

środa, 1 stycznia 2014

Niech ten rok będzie DOBRY


IMG_8225
Skandynawowie układają takie piramidki z kamieni, żeby spełniły się ich marzenia lub, żeby mieć możliwość jeszcze kiedyś powrócić do tego miejsca, gdzie piramidkę ułożyli… Najczęściej widziałam je w górach. Tę ze zdjęcia znalazłam nad naszym morzem i pomyślałam, że pokażę ją Wam właśnie dziś, w taki swego rodzaju magiczny pierwszy dzień roku, kiedy człowiek zastanawia się, postanawia i obiecuje… Mam marzenia i mnóstwo miejsc do, których chciałabym wrócić i tych, do których chętnie wracam, mam Ludzi, z którymi chętnie się spotykam i takich, których uśmiechniętą buzię zobaczę po raz pierwszy…, więc piramidka w sam raz, bo w tym roku znów mam na to wszystko nadzieję.
W zasadzie dobrze, że znów idzie nowe, chociaż zastanawia mnie czemu nie podejmujemy takich wyzwań 1dnia wiosny, albo 1dnia lata…, albo 1 sierpnia, kiedy mamy tyle energii…?
W każdym razie, w tym całkiem Nowiuśkim Roku 2014 roku życzę Wam i sobie, Kochani, aby nam się spełniło to, co sobie zamierzyliśmy i to, na co mamy nadzieję…    A tak konkretniej życzę nam wartościowej codzienności, słów trafnie wyrażających nasze myśli, uczucia i intencje oraz wspierającej obecności tych, którzy będą nam towarzyszyć przez kolejny rok. A sobie postanawiam… wysypiać się, co nie znaczy spać dłużej, tylko szybciej chodzić spać, bo wstaję wcześnie i jeśli chcę, aby moja codzienność była pełna siły i energii, muszę być w miarę wypoczęta*. 
Czego i Wam życzę!
Każdy dobry dzień zaczyna się poprzedniego dnia wieczorem...