Miałam niecałe trzy latka, ale pamiętam ten dzień, kiedy podczas zimy stulecia (w 1978 roku) jechaliśmy do babci Helenki do Wałcza zielonym maluchem. Mróz trzaskał i skrzył się wokół. Zima była jak się patrzy, jak to mówią. Jak okiem sięgnąć było bialutko. Rodzice wybierali się na imprezę sylwestrową, my, z siostrą, do dziadków pod opiekę. I... utknęliśmy gdzieś po drodze, w zaspie, w okolicach Czaplinka... Dobrze, że mama zapobiegliwie zabrała wełniane koce w czerwoną kratę do samochodu i termos z gorącą herbatą, a tata zdążył wrócić na czas z pomocą. I ciągnik nas wyciągał z zaspy. Pamiętam to przenikliwe zimno i jasność śniegu w zapadającej ciemności. Ech... A droga miała tylko 70 km...
Mama mówi, że Sylwester się udał, a przy stole siedzieli z Lilką od sąsiadów i z takim facetem, co to już umarł. Taki młody był..., i papierosów nie palił, a babcia mówiła, że umarł na suchoty... Ale zabawa była dobra i facet całkiem przyzwoicie tańczył... A później, wiesz, siedzieliśmy u babci tydzień, bo drogi były nie odśnieżone. Ja już tam nie mogłam no..., wytrzymać..., dobrze, że już wam pieluch nie trzeba było zmieniać, bo babci (teściowej) to byłoby nie w smak... I te drogi sprawdzali co rusz... I dopiero po całym tygodniu wyjechaliśmy. Ale to była mordęga, mówię ci...
Mordęgi nie pamiętam ;), ale pamiętam pomarańcze u babci. Luksus. Pomarańcze z orzechami w przezroczystych woreczkach, bo o papierach kolorowych nawet nikt nie śnił... Pomarańcze, które były tylko na Święta. A skórka z nich była jak skarb drogocenny. Zbierało się ćwiartki po obranych owocach, kroiło w maleńką kosteczkę i siup... do rondelka...! To były jedne z tych słodyczy, które... były i można je było bezkarnie podjadać.
Do dziś je bardzo lubię i mam do nich wielki sentyment. A jak wkładam łyżeczkę w ciepłą jeszcze skórkę to... Sami spróbujcie...!
Smażona skórka pomarańczowa
6 pomarańczy( najlepiej bio)
1/3 szklanki wody
2 szklanki cukru
woda do zagotowania
1. Skórki pomarańczowe z jak najmniejszą ilością albedo (to białe pod skórką) sparz i pokrój w drobną kosteczkę. Zalej w małym garnku wodą tak, aby przykryć wszystkie skórki. Zagotuj i po chwili odlej wodę. Powtórz to z zalewaniem wodą i zagotowaniem.
2. Teraz zalej skórki 1/3 szklanki wody i dodaj dwie szklanki cukru. Gotuj na małym ogniu pół godziny. Zamieszaj od czasu do czasu.
Gotowe...!
Po ostudzeniu możesz je wstawić do lodówki, albo od razu zużyć
Mmmm... Taką właśnie skórkę wrzucam zawsze do sernika, ciasteczek, keksów i innych wypieków. Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowieści ze smakiem ;)
OdpowiedzUsuńdomowa najlepsza :)
OdpowiedzUsuńPiękna historia, tak dobrze się czytało. Pomarańcze już przygotowałam, jutro z córeczkami będziemy smażyć... <3
OdpowiedzUsuń