Temperatury i ilość warstw, które nadal nosimy na sobie, nie zachęcają do zbytniej frywolności w ubiorze, ale choć nocą deszcz, a nad ranem zamglenia, to wiosna co raz bliżej. Naprawdę! Leszczyna wypina brzuszki a przebiśniegi i krokusy wznoszą swe płatki ku niebu oczekując słońca. Ten i ów myśli balkonowe “kikutki” kwiatów uprzątnąć po zimie, choć wyściubienie nosa na balkon, ba…, nawet całej postaci, jest jednak wyczynem nie lada śmiałym. Są tacy, którzy już odwiedzają centra ogrodnicze, albo małe przytulne kwiaciarnie, w poszukiwaniu odpowiednich donic na taras, marzą o chrupiącej długiej rzodkiewce, kupują marchewkę i sałatę, szukają nasionek maciejki, co w maju tak pięknie pachnie. Są tacy, którym na parapetach pomidory niebawem zaczną kiełkować – do nich wiosna zawsze przychodzi jakby wcześniej. Znam też Takich, którzy dwanaście rodzajów sałaty w szklarni posiali… (już się wpraszałam na plewienie i degustację:)). Zatem i na nas czas. Jedziemy do szklarni. Do szklarni, w której na pewno będą nowalijki, a później pomidory i papryka, tak, jak w zeszłym roku… A, że w deszcz…? Przecież z cukru nie jesteśmy, a w szklarni nie pada:). Glebę trzeba przygotować na godne Wiosny przyjęcie!
Już przy furtce przywitały nas dwie pary zielonych oczu. Bezimienni podopieczni dziadka – mama z Młodym:), albą Młodą… Muszę przyznać, że płeć w tym wypadku nie ma dla mnie znaczenia. Biegały, zaczepiały i mruczały a czasem bawiły się tak, jakby to była walka na śmierć i życie.
Ale zabawy tylko odrobinka, bo naszym celem szklarnia. Zatem bierzemy podstawowy sprzęt i do pracy! Gumowce nie jak z żurnala, ale pasują do… rękawiczek;)
Cała przestrzeń podwójnej szklarni, tym razem wypełnionej żytem, dla nas. Jedna łopata twoja, jedna moja – jedna męska (wiadomo komu się dostała?), jedna damska, jedna połowa twoja, jedna moja…
Podczas kopania, ziemia wilgotna i tłusta wydawała odgłosy jakby westchnienia… Swego rodzaju ulgi…, że wreszcie odetchnąć może świeżym powietrzem. Dobrze to obie słyszałyśmy… Plask z westchnięciem… Tego nie da się opisać, to trzeba usłyszeć i wtedy uwierzyć, bo ziemia żyje…! Tak, jak i my podczas tej pracy, bo w tym przypadku praca rzeczywiście daje wolność, rozszerza serce, rysuje uśmiech na buziaku i dodaje sił!
Z zegarkiem w ręku 45 minut:). Dobre jesteśmy prawda? Nawet Koty, które pilnowały naszych poczynań, były z nas zadowolone;). Jak będzie wyglądała szklarnia później, możecie sobie tylko wyobrazić – ja już skaczę z radości!
Dziadek też, bo to nasze kopanie i jemu nowe siły przynosi:). Z tej radości - i naszej i jego - kawa ot tak i spotkanie przy cieście. Dziadek, Pani Teresa (moja przybrana babcia), Mama, ja i jej ciasto (jedno z kilku, które lubię najbardziej – pokażę je za jakiś czas). Rozmowy razem, później w “podgrupach”. I chociaż dziadek odpowiadając na pytanie o zdrowie śmieje się mówiąc “Baranku Boży coraz gorzy…”, to wiem, że lubi dobrze wykonaną pracę, bo sam zawsze starał się być dokładny.
W trakcie pracy słyszałyśmy klangor żurawi, które już powróciły. Choć radio podawało, że tylko na Suwalszczyźnie, u nas też są. Całe stada. Chodzą po sąsiednim polu po kukurydzianym i ziaren szukają. Możecie sobie wyobrazić, że pogadałam sobie z nimi? Serio. Ja uuuuu…!!! , one uuuu…!!! Ja na to uuuu…!!! – tak jak trąbka, one tak samo, ja następnie UUUU…!!! - takie jak puzon, one NIC… No to ja znowu wcześniejsze dosyć cienkie uuuu…, na to podobna jak wcześniej odpowiedź żurawi. I tak moglibyśmy jeszcze długo, ale zimno. Całkiem fajna ta nasza rozmowa, ale… nawet nie wiem o czym…;). Mama uśmiała się z nas, a może tylko… ze mnie;).
I tak przyjemnie mijał nam sobotni, deszczowy czas. Niedziela natomiast wstała wietrzna ale niezwykle słoneczna. Dorzuciłyśmy do niej jeszcze jedną pogawędkę z żurawiami ( ja dorzuciłam, mama znów miała ze mnie ubaw:)) i spacer po niszczejącym majątku w Kucharowie, szczerze przeklinając tych, którzy 15 lat temu nie chcieli tego sprzedać, a wtedy nadawało się jeszcze do remontu.
Pokazałam też mamie gdzie w zeszłym roku jesień spotkałam. Już wiemy, że na tych polach powstanie sad, albo jakieś gospodarstwo ogrodnicze, chociaż…mały domek pasowałby tu idealnie, prawda?
Niedzielę zakończyłyśmy już we trzy (razem z moją siostrą) kawą na słonecznym balkonie. Dwadzieścia stopni zobowiązuje, prawda? I tyle.
Cieszę się takimi intensywnymi weekendami – dają energie na dłuższy czas i ochotę na kolejną pracę, może już w ogrodzie:).
Przepis na ciasto wkrótce! Tymczasem!
p.s. Ciekawe kto dotarł aż do końca….? I czy w ogóle Ktoś…???
Ja :)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o Dziadku.
Zdjęcia bajkowe. Ale Twoje Ewelinko wszystkie takie są.
Zdrdzisz skąd masz takie piękne nożyczki? :)
też bym chciała tak popracować w ziemi, ale na razie mogę o tym tylko pomarzyć.. Fajnego masz dziadka, Mój też był ogrodnikiem..
OdpowiedzUsuńDotarł, dotarł:) zaczytałam się i rozmarzyłam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwelajna, widzę, że wiosna dotarła na całego i z Ciebie rolnik całym sercem a kuchmistrzyni duszą ;). Z żurawiami Cię doskonale rozumiem - swego czasu gadałam również tylko że z pospólstwem - gołębiami ;). A dziadzio z ciasteczkiem - jak Edgar z cygarem...błysk szelmy w oku, ale poczciwego :)
OdpowiedzUsuńA u mnie też kolorowo, ale to chorwackie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńJa dotarłam i nawet dwa razy przeczytałam:) Wszystko świetnie opisałaś:) a do tego zdjęcia Dziadka:)miałaś świetny weekend, bardzo mi się tęskni za takimi...
OdpowiedzUsuńściskam mocno!
Wiosna! Hura! Idealnie ją witasz :)
OdpowiedzUsuńSuper wpis,jak zwykle zresztą.Ciepło w Tobie i wokół Ciebie - to na zewnątrz i to w środku.Ależ Tobie zazdroszczę tego weekendu.Pozdrawiam,stała podglądaczka i korzystająca z Twych przepisów MagdaW
OdpowiedzUsuńDotarł dotarł:) Co więcej przeczytałam z przyjemnością, nie wspominając o doznaniach estetycznych ze zdjęć:) Piszesz tak, że mam wrażenie że tam z Tobą jestem. Błogo mi. Przeczytam jeszcze raz:)
OdpowiedzUsuńPrzepiekne zdjecia, przepiekny wpis.
OdpowiedzUsuń(I tak, dotarlam do konca :))
Ach jak pięknie!
OdpowiedzUsuńCudne przebudzenie przyrody.
Wspaniały czas przed nami.Wiosna przynosi tyle dobrych emocji i nadziei.
Czekam na ciasto!
Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńKochana, te żurawie mnie zauroczyły. Nigdy nie widziałam z tak bliska tych ptaków, ach, zazdroszczę tej bliskości. :)
Wiosna idzie, ach, kocham wiosnę, kocham słońce. Wtedy jest tak inaczej, nawet w sercu i na twarzy.
Dziadek jaki kochany ! :)
A na ciasto czekam niecierpliwie, to mi na jakiś miodownik wygląda albo coś w ten deseń:).
Kochana nagłówek z natką sliczny,ale cóś troszkę zimny jakby? Nie wiem,czy dobrze określiłam. Po prostu u Ciebie zawsze tak ciepło i ciut mi ta biel nie pasuje:).
Nie gniewaj sie moja Kochana Ewelinko na Majankę czasami co?:)
Ściskam mocno:*
Cudnie, aż mnie zazdrość i tęsknota dopadła:)Piękne zdjęcia jak zwykle.
OdpowiedzUsuńDotarłam, dotarłam do końca i sama nabrałam ochoty na wiosenne przygotowania, w zeszłym roku kopaliśmy, sialiśmy, pieliliśmy naszą działeczkę, w tym roku postanowiliśmy jednak sprzedać, aż łezka w oku się kręci...
OdpowiedzUsuńNa szczęście został jeszcze ogród domowy, chociaż bez świeżych warzyw i działeczka rodziców, a tam pyszne pomidorki jak co roku i czerwona porzeczka na domowe winko :)
Fajnie się tak czasem zmęczyć pracą w ogródku, a i fajnie się można opalić podczas pielenia grządek :)
Pozdrawiam
Cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że dotarłam do końca. Też mnie to czeka w weekend i już nie mogę się doczekać. Masz racje taka praca rozszerza serce, rysuje uśmiech na buziaku i dodaje sił.
OdpowiedzUsuńDotarłam , dotarłam i jakos tak nostalgicznie na duszy mi sie zrobiło :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! http://boronappetit.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie! Wiosna cudna i pola wśród pagórków, do których domek pasuje IDEALNIE!
OdpowiedzUsuńFutrzaki słodkie! Zazdroszczę szklarni i tych pyszności, które już niedługo w niej znajdziesz:) Ja obstawiłam wszystkie parapety;) Kiełkuje już sałata i zioła się zielenią:) Wiosna na całego!
ach, Wiosna! jeszcze minuta, chwilka i będzie z nami ! :)
OdpowiedzUsuńsuper zdjęcia. ciasto wygląda pysznie i czekam na przepis :)
może i mi dziadek pozwoli sobie pomóc, chociaż na swojej działce wszystko lubi robić sam.
Udanego kolejnego weekendu! :D
Jak to kto dotarł do końca? Ja bardzo żałowałam, że to już koniec...
OdpowiedzUsuńPiękny opis, piekne zdjęcia, aż poczułam zapach tej mokrej ziemi w szklarni :)
U nas też dookoła widać wiosnę, z ziemi wyłażą krokusy, żonkile, tulipany... już nie mogę się doczekać kiedy zakwitną :)
Pozdrawiam słonecznie
Asia.
Jak mozna nie dotrwac do konca. Do ostatniej chwili trzymalas w napieciu :-) Klangor slowo zapomniane, a takie piekne... Dziekuje Ci za ten powiew wiosny, poczulam ja az tu, u nas.
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieje, ze buleczki sie udaly i ciekawa jestem tego ciasta :-) bardzo...
Serdecznosci jak stad do Kolobrzegu
Anna
Jednak blogi motywują do pracy, wychodzenia na świeże powietrze, działania :) Czytając czułam jakbym tam z Wami była. A to ciasto to już doczekać się nie mogę :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z wielką atencją. Zdjęcia są super! Wyrazy szacunku dla Dziadzia (a właściwie to ucałowania, a co!)
OdpowiedzUsuńMarzena
piękna praca :) i świetne powiedzonko ma Twój Dziadek :)
OdpowiedzUsuńJak mozna nie przeczytac do konca?Masz dar pisania,a Twoje slowo jest takie naturalne,uwielbiam Cie czytac,tez bym chciala miec takiego dziadka,moj tato jak zyl tez palil cygaro,potrafie przy wspomnieniach czuc ten zapach.Szklarnia piekna,a gdzie te 20 st.?pozdr.Kasia L.
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia, cudowny tekst!!! Naprawdę masz talent do pisania. U nas już wiosna zawitała, rano pochmurnie ale koło południe już świeci słoneczko i choć w oddalonych o 50 km Alpach jeszcze śnieg, to my już chodzimy na krótki rękawek! Pozdrawiam serdecznie i będę zaglądać częściej
OdpowiedzUsuńB.
Ewelino - bardzo pracowity weekend, ciezka praca, ale napewno sie oplaci pozniej, jak zaczniecie zbierac plony ze szklarni.... hihihi jeszcze raz sie powtorze, ze zazdrosze szklarni....
OdpowiedzUsuńZdjecia cudne...a opowiesc pomimo tego ze dluga i tak wytrwalam do konca, byla bardzo ciekawa!!!
Zapomnialam wspomniec, ze widze zmiany w szablonie.... teskno mi za tymi pieknymi zurawinami i kwiatkami, ktore mialas wczesniej!
OdpowiedzUsuńja też dotrwałam :) to nie jest takie trudne jak się czyta Ciebie...;)
OdpowiedzUsuńPieknie, ja tez juz trzecia niedziele z rzedu pracuje w ogrodzie, ale nie mam takich slicznych raczek jak te na ostatnim zdjeciu ;)) tylko na zakupach ogrodniczych jeszcze nie bylam, a to dlatego, ze jak zwykle sie wykosztuje...
OdpowiedzUsuńA dziadka masz fajowego ;))
Ewcia,
OdpowiedzUsuńDotarłam do końca i chciałabym już nowy rozdział! Jak fajnie się czyta, co piszesz. Zdjęcia piękne. Kawał dobrej roboty zrobiłyście:-)
Dzięki za miłe czytadło.
Pozdrawiam z Borejkowej krainy;-)
Strasznie mi sie podoba ta notka, jest tu wszystko, co lubię - ziemia, łopaty, piekne widoki, ciepli ludzie...
OdpowiedzUsuńDotrwałam z radością i uwielbieniem. Był już "tańczący z wilkami" to może byc "gadająca z żurawiami" I najbardziej mi żal....ze tak nieczęsto piszesz a tak rodzinnie i ciekawie. Zdjęcia boskie po prostu. Kot ślicznie puchaty i szczęśliwy z maleństwem. Pracowita ta nasza Ewelinka kochana. A ja znowu choruję - coś ten rok od początku nie taki.
OdpowiedzUsuńBardzo milo czyta sie Twojego bloga. Zarowno przepisy, jak i tez posty "niekulinarne". W moim ogrodzie wiosna rowniez dala sie we znaki. Zrobilam porzadki a dzis siedzac rano z ciepla kawa i spogladajac na ogrod powstalo w mojej glowei mnostwo planow. Jeszcze tyle kwiatow musze zasadzic!:) pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńDotarłam. Ewelino cudownie. A dziadek wygląda na wspaniałego człowieka.
OdpowiedzUsuńI ja też :)
OdpowiedzUsuńCudownie..
Na basen już zaczęłam chodzić (do Morskiej Odyseji), ale czasem ciężko się wyrwać przy małym dziecku i braku auta. O zajęciach wiem bo mój mąż często jest o tej porze na basenie, kiedy ja pilnuję Zosi. Muszę stawiać na sporty typu bieganie,czy domowe (typu wioślarz - bo takowego zakupiliśmy)no bo przy córci rzadko mogę wyrwać się na dłużej z domu. I tak dziadki pilnują ją już jak jesteśmy w pracy...
OdpowiedzUsuńNo ale kilogramów przybywa, a i latka ledzą więc trzeba oprócz zapału wykazać trochę chęci.
Pozdrawiam!
Bardzo mi się ten wpis podoba i zdjęcia też.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę zwłaszcza, że nie mam ani szklarni ani Dziadka :(
...a na żurawie się też wybiorę!
Pozdrawiam wiosennie!
Jestem zachwycona Twoimi zdjeciami!!!! Zawsze docieram do konca ;) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPS. Pozdrow ode mnie zurawie ;)
magiczne zdjęcia
OdpowiedzUsuńu mojego Dziadka szklarnia skromniutka, ale uwielbia jej doglądać - i to pewnie dlatego właśnie stamtąd mamy najlepsze pomidory :)
Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWiosna to magiczny czas... :)
http://boronappetit.blogspot.com/ ZAPRASZAM :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia rzeczywiscie piekne...pozniej zajrze na dluzej :)
Ja od kilku dni widzę przylatujące boćki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało Twój post :) Pozdrowienia dla dziadka :)
eMajdak (Polka) – nocne Polaków rozmowy…:). Pierwsza byłaś:). O dziadku to ja tak zwyczajnie, jak jest. Zdjęcia bajkowe mówisz? Ja tam widzę sporo deszczu, szarości i pracy po prostu, choć może to dzięki kwiatom takie wrażenia…? A nożyczki to już wiesz z Galerii Camomile:).
OdpowiedzUsuńbasiP – to dawaj do nas, każde ręce na wagę złota:). Mój dziadek nie ogrodnik, ale całe życie w nim pracował, jeszcze teraz „wszystko lepiej wie”;)
kulinarny-świat – cieszę się ogromnie:). Twoje rozmarzenia dotyczą posiadania szklarni, albo raczej braku posiada, jak rozumiem? Jeśli tak, to marz…, bo zdaje się, że marzenia się spełniają:).
Jo – o tak, rolnik-ogrodnik całym sercem, ale niekoniecznie wiedzą. Tak samo z tą kuchnią – dusza się garnie, ale umiejętności i wiedza nie zawsze idą z tą garnąca się dusza w parze. Gadałaś z gołębiami??? Tez odpowiadają? Z nimi to ja mam inne wspomnienia - opowiem przy okazji. A dziadek z… wafelkiem:):):)
Chorwackie klimaty Twoje oblekałam i nawet nie wiesz ile bym dała, aby się teraz przenieść nad dachy Dubrownika…
Olu_83 – dwa razy? To prawie tak jak ja;). Jak tęsknisz to przyjeżdżaj do mnie, spróbuję Ci zafundować coś podobnego:), choć nie obiecuję, że w niedzielę będzie słońce:).
Kamilko – idealnie:), choć szkoda, że dziś nic nie mogę zrobić… Pozdrawiam Cię wesoła Dziewczyno:)
Anonimowy – Magda W z Londynu??? Jeśli tak to powiem ci, ze często myślę o Tobie:):):). A jeśli jesteś inną Magdą W i tak mi miło, że zaglądasz. Cieszy mnie bardzo Twoja obecność tutaj i niezwykle miły komentarz który mi zostawiasz:). Mówisz, że korzystasz z moich przepisów? Oj, nawet nie wiesz jak to cieszy:). Pozdrawiam Cię gorąco i potwierdź, proszę, albo zaprzecz czy to Ty czy nie.
madziaedzia – witaj w moim świecie:). Jak miło, że dotarłaś:). Wrażenia estetyczne? Hm…, to tylko szklarnia, której potrzeba odświeżenia. Gdybym tylko była na miejscu…, ale może w przyszłym roku… Dziękuję Ci za taki miły odbiór:).
Maggie – cierpliwa istoto:)dziękuję:), Ty mi zawsze radość sprawiasz:)
Amber – dziękuję, ale pięknie to się dopiero zapowiada, mam nadzieję:). Wiosna to Zycie i energia chcenia, której nie ma żaden inny sezon. I powiem Ci, że ja też czekam na to ciasto;)
Majanko – gdybym tylko miała inny obiektyw, te żurawie mogłyby być bliżej. Aż żal, że nie wzięłam… Ale może następnym razem… A wiosna niesie radość samą – więcej się chce niż zwykle. Dziadek do zdjęć zazwyczaj się wygłupia:), więc i tym razem nie robił wyjątków.
Dobrze, ze piszesz, co myślisz, gdzie by mi tam do głowy jakieś gniewanie przychodziło. Tez czuję, że zimny, taki trochę nie mój, ale do żurawinek już wracać nie chcę, a nie mam czasu aby wymyślić coś weselszego. Jedyne co to zmiana koloru literek na czerwony i dodałam serduszka – specjalnie dla Ciebie:). Zawsze pisz co myślisz:).
Malino – dziękuję Ci ślicznie:). Takie zwykłe rzeczy, które może kiedyś mieliśmy na wyciągniecie ręki, teraz nie mamy, zawsze wywołują tęsknotę, ale kiedyś może coś się zmieni… Tak sobie tylko myślę… Pozdrawiam Cię serdecznie!
Gosha – czasem trzeba podjąć takie decyzje, bo życie pisze inne scenariusze. Ale jak masz ogród u rodziców, to zawsze szansa na te pomidorki i porzeczki. Ty oplewisz, opalisz się przy okazji, mama się ucieszy, Zosia się wybawi, a warzywka pięknie będą rosły:). Pięknej wiosny w ogrodzie i Tobie i sobie życzę!
OdpowiedzUsuńAngie – dziękuję, cieszę się, że chciałaś zajrzeć:)
koczodajnia.blogspot.com – zatem pracowity weekend już za Tobą. Pogoda, mam nadzieję, dopisała i zmęczyłaś ciało, ale wzmocniłaś ducha:). paradoksalnie, niby tracimy siły, ale mnóstwo ich w zamian zyskujemy:)
Joasiu – docierającym do końca jakaś nagroda powinna zostać przyznana;). Cieszy mnie to bardzo, bo aż chce mi się takie kawałki z życia pokazywać:). Nostalgicznie? To pewnie wspomnienia, albo marzenia…, zgadłam?
Bon Appetit – dziękuję, zajrzę do Ciebie:)
Konwalie w kuchni – jak dobrze, że Tobie tez pasuje:). Teraz tam szarawo, ale jak wiosenna zieleń wybuchnie to dopiero będzie!. Ale jak u Ciebie musi być zielono! Wyobrażam to sobie, bo u nas zawsze tak było:). Dziś pierwszy dzień! Pozdrawiam Cię gorąco!
Justyno – to już JUŻ:). Pomagaj dziadkowi, bo praca w ogrodzie to sama przyjemność! Niech Ci powie co i jak, konkretnie, to na pewno nie wyplewisz tych świeżo posianych kwiatków;). Kiedyś tego nie doceniałam…, choć zawsze byłam w ogrodach – przeróżnych i zawsze uczestniczyłam w pracy. Pozdrawiam Cię i jakby co to pisz, będę przekonywać Twego dziadka;)
Szczęściaro – cudnie, że dotarłaś:). Ja tez żałowałam, że to koniec, bo weekend tak krótko trwa. Już się zaczynam w nim zadomawiać i nagle trach…! Niedzielne popołudnie wszystko kończy:(. Żonkile, tulipany w ogrodzi… och.., już niedługo! Słoneczne pozdrowienia ode mnie w Twoje strony!
anno – rozumiem, że napięcie w oczekiwaniu na ciasto, na które przepisu w końcu nie podałam? Klangor – ładnie, prawda? Do Ciebie wiosna szybciej przychodzi – wiem coś o tym:).
A ciasto przepyszne – jak dla mnie . Choć obiecywałam sobie, że nie będę piekła i obietnicy nadal dotrzymuję, to myślę dla tego ciasta przed świętami zrobić wyjątek. Zobaczymy…
Uścisków i ciepłych myśli moc wysyłam w Twoje strony!
c.d.n cierpliwości…
Kobieto majsterkująca – motywują, motywują:) Byłaś nami, ja zabrałam tam Was wszystkich, bo wiedziałam, że będę chciała Wam o tym opowiedzieć:). Ciasto postaram się weekend:)
OdpowiedzUsuńmamarzyniu – jakie ładna ta „atencja” - dziękuję Ci serdecznie:). Dziadkowi powiem o ucałowaniach, a nawet przekaże:). Dziękuję!
zauberi – dzięksik:) A sobie dziadek wymyślił, prawda? Ale jak to mówi to tez uśmiecha się chytrze i patrzy jaki efekt wywoła – zazwyczaj rozwesela towarzystwo:)
Anonimowy – KasiuL. - bardzo Ci dziękuję za Twoje słowo, masz dar wywoływania uśmiechu na mojej twarzy:). Twoje wspomnienia związane z Tatą muszą być bardzo sugestywne, ale mój dziadek nigdy nic nie palił, tutaj trzyma w ustach wafelka:). A 20 stopni było na naszym balkonie zacisznym:). I ja Cię serdecznie pozdrawiam!
Anonimowy – B. - jak Ty mi tu pięknie piszesz:). Wydaje mi się, że często piszę tak, jak mówię:), a chciałabym trochę pokolorować, ale tego nie potrafię. Masz do Alp 50 km??? I krótki rękawek teraz – oj, jak Ci zazdroszczę! Wam! Zaglądaj, zapraszam, bo dzięki takim Miłym Zaglądaczom chce się działać dalej!
CZARODZIEJKO W KUCHNI – właściwie to weekend był mało pracowity, bo tylko ta szklarnia w ekspresowym tempie, deszcze nie pozwolił na nic więcej na zewnątrz. Ziemia w szklarni jeszcze schnie, ciepłych dni wciąż jak na lekarstwo...
Jakie miłe to Twoje wytrwanie do końca:). Ja też trochę tęsknię za kolorami w szablonie, muszę coś zmienić, bo tak smutniasto być nie może!
Angeliko – witaj u mnie:) . Nie jest trudne? Toć tym razem próbowałam weekend złożyć w słowa. I zawsze idzie mi to opornie. Dlatego tak zdjęciami sypię, bo wole to pokazać niż opisywać. Pozdrawiam Cię serdecznie!
belgio od kuchni – praca w ogrodzie to siła, to wyciszenie niedobrych myśli, które, nie wiedzieć czemu lęgną się pod kopułka, i dużo oczekiwań związanych z wzrostem roślinek. Lubię miłośników ogrodów:). Wykosztujesz się, ale jaka będzie radość i smak później! A Właścicielką rączek jest moja siostra, ja zazwyczaj jestem po drugiej stronie aparatu:). Też bym chciała mieć takie łapki jak ona – zawsze się śmiejemy, ze mogłaby tymi dłońmi reklamować lakiery do paznokci:). W moim przypadku, zawód nie pozwal i kształt dłoni zupełnie inny – taki jak mamy:)
Aniu – to tyko kawałek dobrej roboty, kawałeczek, 45 minut, bo my takie „akordzistki” jesteśmy:). „No, dobra, to która jest? Zaczynamy”. A później, „To ile już minęło?” i dalej”To za chwilę będziemy miały skończone „:). Pozdrowienia z Borejkowej Krainy bardzo mile widziane, czytane, słuchane:). Muszę tam wreszcie zawitać, ale teraz obowiązki związane z mieszkankiem nie pozwalają... Opowiem Ci:)
Aniu Włodarczyk (vel vespertine) – bardzo dziękuję Ci za taki miły odbiór:). I mocno Cię pozdrawiam!
milko – z uwielbieniem, moja Dziewczyno Kochana! Mówisz gadająca z żurawiami? Fajne:):):). Gdybym ja może bliżej tej rodziny mojej mieszkała to byłoby więcej. A kocica rzeczywiście puchata, na tych zdjęciach to nawet jakoś subtelnie wyszła, mam takie, na których wygląda jakby miała spuchnięte oczy:)
Z uwielbieniem to ja nie mogę się Ciebie doczekać, BodyART bogatszy w ludzi, zajrzyj do nas:), bo wszyscy się pytają o Ciebie, a i kregosłupik się ucieszy:). Nie choruj, tylko dbaj o siebie!
Joanno – bardzo Ci dziękuję za taki przemiły odbiór:). Taka praca, a później planowanie w ogrodzie to coś, co bardzo lubię. Patrzymy wtedy z mamą (bo zazwyczaj jesteśmy razem) i snujemy plany, myśli krążą, budują coś nowego, sadzą, wyrywają, przycinają... Lubię te wizje:). Dobrych realizacji i przepięknych kwiatów życzę Ci w tym roku!
OdpowiedzUsuńKabamaigo - :):):). Dzięki, moja Złota:). Dziadek czasem pełen sprzeczności, jak na 91 latka przystało:), i nie uwierzysz.... czasem nawet potrafi być terrorystą;)
Pralinko – buziaki ku Tobie! Dziękuję mocno!
Gosha – no i super:),. No właśnie, ja też tam jestem:). Wczoraj miałam taki cudowny tłum i dużo śmiechu, że później zasnąć nie mogłam z tych fantastycznych emocji:). Dobrze, że masz Dziadków, bo to i działeczka i przypilnowanie Waszej ślicznotki:). Uściski!
Karolino – nie masz ani jednego ani drugiego? To przyjeżdżaj, podzielę się:). Udanych żurawiowych łowów Ci życzę!
Anonimowy – dziękuję Ci bardzo! Zawsze znaczy, że nie jesteś u mnie pierwszy raz:) Za docieranie do końca dziękuję z całego serca! Pozdrowię, pozdrowię:) . W imieniu wielkich ptaków dziękuję:). I Ciebie również pozdrawiam wiosennie!
Kaś – skromniutka, nie skromniutka, super, ze możesz się nią cieszyć:). Dziadka pozdrów i życz siły! Szklarnia mojej mamy, bo dziadek już sił nie ma do takich walk z ziemią, choć czasem, jak trawa mu się nie podoba to potrafi ja... zlikwidować kosą:)
Russkaya – dziękuję, wydaje mi się, że to nasze czekanie dodaje jej uroku, tym większego, im więcej jasności i ciepłych dni przybywa. Niech będzie bardzo łaskawa dla Ciebie!
Bon Appetit! - dziękuję, zajrzą do Ciebie i cieszę się, ze Ci się u mnie podoba:)
Olivio – mi tez się wydawało, ze widziałam dwa;). To były moje pierwsze:) Mama mówi, że widok pierwszych LECĄCYCH bocianów, to SZCZĘSCIE:). Ciekawa jestem jakie były te Twoje pierwsze?
Dla mnie to nawet za krótko było, wiesz? Uwielbiam Cię czytać, oglądać rzecz jasna też :). Pięknie napisałaś o westchnieniach ziemi, i o Dziadku, i o gadaniu z żurawiami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Co za pytanie! Kto by nie dotarl do konca takiego pieknego opowiadania?!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Dziadka :)
Yba - to niezwykle cieszy, wiesz, prawda? Napisałam tak zwyczajnie jak jest, bo to wszystko tak było:), ale bardzo Ci dziękuję:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - cieszę się, że wpadłaś:). Dziękuję, Słodka Dziewczyno! Pozdrowienia przekazuję regularnie:)