Grudniowe poniedziałkowe słońce było wielce łaskawe. Osiem stopni na plusie dawało poczucie swoistego szczęścia i euforii. “Dzień ma wdzięk…” pomyślałam za Wasowskim. Jechałam szczecińską estakadą w stronę miasta, wtem oszołomił mnie blask czerwonego koloru. Nie musiałoby to być nic dziwnego, toć wszędzie krążą Mikołaje… Jeden nawet poskarżył mi się w księgarni, że czterech wyrostków ukradło mu czapkę i zgłaszał to na policji. Ale to czerwone nie mogło być nawet żadnym z najmniejszych pomocników świętego, ani nawet jego plecami. Było tak wyjątkowe, i tak niespotykane, że choć jechałam sama, i nawet głośno ze sobą nie rozmawiałam, to mogę powiedzieć, że zaniemówiłam z wrażenia… Bo oto, jadąc z prędkością dużo większą, niż zarządca drogi ustanowił…, najechałam na fruwający bukiet świeżych, żywo czerwonych róż, który wypadł z pod kół samochodu pędzącego przede mną. Jedna róża na maskę, reszta pod koła…
Przez dłuższy odcinek drogi patrzyłam na kwiat, skierowany w moja stronę, a on na mnie. Nic nie myślałam. pod powiekami oczu, które musiały pozostać uważne, miałam obraz podskakujących i przewalających się kwiatów. Za chwilę moja róża spadła… "Jesteś się odpowiedzialny za swoją różę.. Twoja róża jest jedyna na świecie" przypomniałam sobie.
Niby nic…, ale czegoś takiego doświadczyłam po raz pierwszy. I nagle pomyślałam o kruchości ludzkich uczuć. O tym jaka mała odległość dzieli miłość i nienawiść. O tym jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego co mamy… I jak często zazdrościmy… I o tym, że gdybyśmy uwierzyli, ale tak do szpiku, że życie jest kruche, to lepsi bylibyśmy dla siebie nawzajem.
Domysłów co mogło się stać miałam masę… Przecież nie da się zgubić dużego bukietu kwiatów na estakadzie… Czy on ją tymi kwiatami przepraszał, czy ona jego…, a te kwiaty wyrzuciła, czy jej wypadły, była młoda czy stara, wysoka, czy niska, łada czy brzydka. Płakała…? A on…? Kto popełnił błąd i dlaczego… Żałują…???
Ach… jedno czego człowiek najbardziej pragnie, choćby nie wiem jakim był samotnikiem, to miłość. Ale czy ta ich miłość była tą sama miłością…???
Idą święta… Przecież nie barszcz, czy grzybowa jest najważniejsza, chociaż istotna. Ale nie chodzi o to, aby sobie odpuszczać. Boże Narodzenie to nie reklama Coca-Coli, to nie dawanie sobie prezentów, tak jak w telewizji... Wiadomo, że święta dla wielu są czasem trudnym. Niektórzy nawet woleliby, aby ich nie było... Czy Święta, na które czekamy, wokół których już od prawie dwóch miesięcy jest tyle celebracji, są wystarczającym argumentem na to, aby otworzyć oczy, na nowo zobaczyć to, co mamy, kto nas otacza i jaki jest. Tyle straciliśmy, może tylko przez gapiostwo…Być może trzeba przymknąć oko, zapomnieć, a przynajmniej nie wypominać, może pogadać... jeśli potrzeba…, bo czasem nie trzeba. Wiadomo. W każdym razie spróbować myśleć lepiej. O sobie też lepiej. I wypuścić powietrze… Przecież jakość świąt zależy ode mnie i od Ciebie - zależy od Twojego i mojego nastawienia oraz Twoich i moich postanowień. I nie zazdrośćmy. Każdy jakiś jest, każdy zapracował sobie na to kim jest i co robi. Jeżeli będę szukać zła i negatywnych stron rzeczy, to je znajdę.
Chcę się koncentrować się na wszystkim tym, co dobre.
Jeśli możemy rozwijajmy się, uczmy się, szukajmy sposobów na poszerzanie swoich horyzontów, niekoniecznie burząc domy z naprzeciwka…
I wcale nie muszę piec pierniczków, bo… wszyscy pieką. MOGĘ je upiec. I wcale nie musi być sernika i makowca i kutii, bo taka tradycja. A może ja mam ochotę na tiramisu... I wcale nie muszę spróbować wszystkich potraw w określonej kolejności, bo nie przez to są nieszczęścia… Jedno, co trzeba…, tak sobie myślę... - i sadzę, że nie jestem w tym odosobniona - jedno, co trzeba to uwrażliwiać swoje serce na co dzień, wtedy na święta będzie jak znalazł.
Zimtsterne mogą nam w tym pomóc . Tak z przymrużeniem oka – wiadomo.Możemy je upiec bliskim, albo dać w prezencie. Jestem przekonana, że obdarowany spojrzy na Ciebie łaskawym okiem i... na pewno poprosi o przepis jeśli jako tako orientuje się w kuchni.
Ciasteczka zaraz po upieczeniu są kruche na zewnątrz i lekko ciągnące w środku. Trochę jak Pavlowa, trochę jak makaroniki, choć bliżej im do tych drugich. Kiedy ostygną, stają się kruche. Przechowywane w puszce, takie pozostają, a zostawione na talerzyku, zwłaszcza na kilka dni, znów odzyskują swoją lekką ciągliwość pod warunkiem, że nie zjesz ich wszystkich. Ja mogłabym zjeść całą blachę na raz. Muszę przyznać, że ilekroć je piekę, pierwsza partia sama znajduje drogę do moich ust.
Cynamonowe gwiazdki – Zimtsterne*
250g zmielonych migdałów
250g cukru pudru
3 białka
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka mielonego cynamonu
1 łyżeczka skórki z cytryny
50g zmielonych migdałów do posypania
1. W miseczce połącz migdały, skórkę z cytryny i cynamon.
2. W drugiej misce ubij białka z sokiem z cytryny, następnie dodaj cukier puder i ubijaj, aż beza będzie gładka i błyszcząca. 1/3 bezy odłóż do przykrycia ciastek. Resztę delikatnie wymieszaj z mielonymi migdałami i wstaw na 1 godz. do lodówki.
Po tym czasie rozwałkuj ciasto na grubość 0,5 cm. Najlepiej zrób to między dwoma równymi kawałkami folii najlepiej takiej jak gruba reklamówka, albo gruby worek. Następnie zabierz (odłóż bo jeszcze będzie potrzebna) górną folię i połóż tam papier do pieczenia. Teraz jedną rękę połóż pod folię, druga na papier i odwróć ciasto tak, aby papier znajdował się pod spodem. Wyrównaj masę, jeśli potrzeba. Zabierz folię i posmaruj ciasto ODSTAWIONĄ bezą - zostaw na 50 min.
3. Piekarnik ustaw na 180°C.
4. Po 50 min. wykrawaj gwiazdki – foremkę mocz za każdym razem z zimnej wodzie (wcześniej przygotuj wodę w miseczce). Układaj na papierze do pieczenia. Migdałami posyp teraz, albo po upieczeniu (ja sypię przed). Piecz 10-12 min. Po wyjęciu zostaw je jeszcze przez, powiedzmy, 3 min. i już możesz próbować sprawdzając czy o tym ciągnięciu prawdę mówiłam…
*przepis z mojego zeszytu zapisany jakiś czas temu
** na zdjęciach wystąpiła cukierniczka po babci i dziadku
moi dziadkowie też mają taką cukierniczkę :)
OdpowiedzUsuńTO musi być pyszne.
OdpowiedzUsuńA może to róże to dla Ciebie z nieba! Miłego! Przy pysznych gwiazdkach też z nieba :)
OdpowiedzUsuńTyle ciepła i dobroci w tym co piszesz, moje Święta w tym roku wyjątkowo smutne, najgorsze z możliwych, pierwszy dzień Świąt spędzony zapewne w szpitalu przy łóżku bliskiej osoby, w takich okolicznościach łatwo uświadomić sobie fakt kruchości życia, nie będzie w tym roku świątecznego gotowania, siedzenia przy stole, nie będzie tak jak u innych...jedynie późny wieczór Wigilijny, specjalnie wyjątkowy z zamówionym Mikołajem, z prezentami i ogromną choinkę by uszczęśliwić moją małą księżniczkę, żeby była chociaż namiastka normalności w tym ciężkich dla nas chwilach...
OdpowiedzUsuńCieszmy się małymi rzeczami tak jak dzieci się cieszą, doceniajmy to co mamy bo wszystko jest takie ulotne...
Oh, Ewelinko jak dobrze Cię znowu czytać, tyle mądrych słów :) A ciastka wyglądają super, w tym roku już nie dam rady ale zapisuje sobie w "koniecznie do zrobienia " :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW twoim wpisie Ewelina i w komentarzu Goshy jest sedno, o to chodzi w Święta. Ostatnio usłyszałam, że wszyscy jesteśmy dobrymi ludźmi, dopóki czujemy wyrzuty sumienia w tych swoich słabych-złych momentach. Sztuka polega na tym, żeby tych złych było jak najmniej, czego i Tobie, i wszystkim Wam, i też sobie życzę.
OdpowiedzUsuńNajlepszy świąteczny wpis ever popełniłaś Ewelinko!
Ciastka jak marzenie, dla mnie migdały to wyjątkowy składnik jadłospisu...
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie historie. I też się potem zastanawiam, jak to właściwie się stało...
OdpowiedzUsuńPiekłam już kiedyś takie ciasteczka, są wspaniałe :)
Pięknie się prezentują! Aż mam ochotę porwać chociaż jedno :)
OdpowiedzUsuńUrocze gwiazdki :) !
OdpowiedzUsuńRobiłam bardzo podobne rok temu. Nie miałam pojęcia, że tak się nazywają.
OdpowiedzUsuńA wpis jak zwykle cudowny. Wiesz co, ja mam do pierniczków inne podejście. U mnie muszą być, bo to one właśnie uszczęśliwiają najmłodszych. Najpierw wycinanie, potem lukrowanie, a na końcu podjadanie z choinki.
Uwielbiam Cię czytać:-)))Ja niestety nie zdążyłam upiec w tym roku ciasteczek:-(((buziaki!
OdpowiedzUsuńOla_83 - czasem tak bywa, u mnie z ciasteczek były tylko te:). Dobrze, że jesteś:)
UsuńNiesamowite to zdarzenie z kwiatami! Aleto chyba jakiś znak, *może z góry?*, jestes najwyraźniej tego warta bo nie na każdego spadają róże....
OdpowiedzUsuńRefleksje o róży i świętach czytałam z gęsią skórką na rękach, tak pieknie potrafiłas ująć w słowa to, co myślimy, w biegu, lub próbujemy myśleć.... W codzienności tak łatwo te rzeczy przeoczyć...
Och, wzruszyłam się.
Wesołych Świąt, Ewelinko,
i dobrej passy w Nowym Roku!
Będę tęsknić!
Fajnie, ze tak myślisz, Monika, nie na każdego...:)
UsuńJakie Ty mi tu ciepłe literki zostawiasz...:). Dziękuje:).
Bo ta codzienność dobra niby taka oczywista i chcielibyśmy by była pięknie emocyjna, ale ona uparcie w stronę szarości zstępuje..., a ta przyćmiewa kolory... i dlatego to wszystko... Ale nie dajemy się! Ty jesteś tego fantastycznym przykładem!
Wesołych Świąt!
Niby proste, a okazały się trudne te ciasteczka. Niestety, mi nie wyszły...:( wszystko wg Twojego przepisu, ale ciasto jakby za rzadkie, po 50 min wcale nie dało sie odrywac od folii w postaci gwiazdek. Piekę właśnie "kupki" ciasta ;) Jaką folię miałaś na myśli? Ja użyłam spożywczej. Masz pomysł, co poprawić, ewelajno? Pozdrawiam i proszę o sugestię :) - mewa
OdpowiedzUsuńMewa, a wkładałaś ciasto do lodówki? A później odstawiałaś?
UsuńFolii używam takiej grubszej jak twarda reklamówka, albo worek.
Przepis spisałam tak, jak w zeszycie, ale sama po raz pierwszy miałam Twój problem i wykombinowałam trochę inaczej z tym przygotowywaniem... Teraz dopisałam. Poczytaj. Mam nadzieję, że będziesz chciała jeszcze raz spróbować..., bo warto. Z instrukcjami dotyczącymi folii i papieru powinno już pójść dobrze:)
Pięknie to wszystko napisałaś, a ciasteczka wyglądają znakomicie. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę radosnych świątecznych przygotowań :)
Przepiękne zdjęcia i wspaniałe gwiazdki :)
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńNo to ja sie zabieram za ich pieczenie... Juz postanowione. Przekonalas mnie! Nie wiem kiedy ale wkrotce z cala pewnoscia...
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko, czy to rzeczywiscie tak jest ze pieczemy pierniczki bo wszyscy je piecza... moze raczej wszyscy podazaja za potrzeba ich pieczenia, a nie wiadomo czy ona rzeczywiscie jest taka bezwzledna i czy nie lepiej zajac sie czyms innym...
Ja pierniczki musze piec - taka presja otoczenia... :-) Byle nie dac sie zwariowac i nie zagubic sie tak, by zapomniec o tym, co we Swietach najwazniejsze....
Buziakow moc, Kochana Moja i do zobaczenia :-)
Anna
Ewelinko, po raz kolejny dziękuję Ci za tak piękne słowa, to chyba najpiękniejszy wpis, jaki przeczytałam na te Święta! Tylko Ty tak potrafisz... pięknie ująć w słowa to, co wielu z nasz czuje gdzieś głęboko w środku!
OdpowiedzUsuńPięknych Świąt Ci życzę!
Radosnych i Bogatych w przeżycia i dobre chwile Świąt Bożego Narodzenia!
OdpowiedzUsuńCiastka piękne!
Ewelajna, pierwszy raz widze cynamonowe gwiazdki i mam na nie ochote!
OdpowiedzUsuńDobrych Swiat Ci zycze, cieplych, bez przymusu :)))
B.
Wszystkiego, co najlepsze i pysznego jedzonka życzy świątecznie Marzynia!
OdpowiedzUsuńAleż to pysznie brzmi :) szczególnie to ciągnięcie się... ;D
OdpowiedzUsuńCudownych świąt Ci życzę :) takich właśnie z bliskimi i takich wrażliwych... a nie tylko jedzących! :)
P.S. Dziękuję Ci za miłe słowa u mnie :)
Pięknie.
OdpowiedzUsuńŻyczę sobie i innym takiej wrażliwości jak Twoja, a Tobie takich Świąt, jakich sobie zapragniesz. Z dobrymi ludźmi.
O matko.... ta opowieść o tych różach... przywołała niezbyt ciekawe wspomnienie gdy kiedyś komuś rzuciłam bukietem kwiatów.... i też na ulicy:(
OdpowiedzUsuńŚwięta to dla mnie przede wszystkim czas dla ludzi i z ludźmi, tymi najbliższymi.... w tym roku bez ciasteczek, ale z kilkoma samodzielnie wymodzonymi potrawami.
Ściskam i życzę radosnych, pięknych i spokojnych Świąt!
Sliczne te ciasteczka. My ostatnio pieklismy Zimtsterne z taka biala polewa na wierzchu :)
OdpowiedzUsuńSpokojnych, radosnych i magicznych Swiat Bozego Narodzenia kochana. Niech beda dla Ciebie wspanialym, rodzinnym przezyciem...
Ewelinko, życzę Ci spokojnych i radosnych Świąt, dużo miłości i magii, niezapomnianych chwil wśród najbliższych,
OdpowiedzUsuńuściski,
Marta
Ewelinko, życzę Ci, żeby te Święta dały Ci radość i przyniosły spokój w gronie najbliższych Ci osób. Bez sernika da się żyć, bez miłości trudno :) Niech nowy rok spełni Twoje najskrytsze marzenia o których nikt nie wie. Uśmiechaj się do siebie, pisz pięknie, gotuj i ciesz się światem!
OdpowiedzUsuńŚciskam, Katarzynka
Pięknych Świąt, Kochana:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie niesamowita historia... Dobrze, ze nie skonczylo sie straceniem kontroli nad samochodem :/
OdpowiedzUsuńDo tego, ze nic nie 'musze' na szczescie doroslam juz kilka dlugich lat temu, wiec zawsze jest to, na co mam ochote, co sprawi mi przyjemnosc. Pomogly tez w tym wspomnienia mamy, ktora 'padala' pozniej ze zmeczenia i byla przez to w zlym humorze. Zdecydowanie nie na takie Swieta ma sie ochote...
Cynamonowe gwiazdi goszcza u nas co roku, gdyz nie moze ich zabraknac w tradycyjnej, szwajcarskiej bozonarodzeniowej mieszance :) Robie troszke inaczej niz Ty, ale zasada oczywiscie podobna; i pieke krocej, by byly zdecydowanie bardziej 'ciagutkowe' :)
Usciski Ewelino!
Cudnie zadumany post, przepis smakowity ( może odważę się spróbować ?). Pozdrawiam poświątecznie - M.
OdpowiedzUsuńja wierzę, ze to nie koniec miłości ... wierze, ze wypadl przypadkowo .... a co do Świąt to ja uwazam, że sami powinniśmy sobie tworzyć wlasne tradycje świąteczne:) .... buziaki Kochana
OdpowiedzUsuń