Październik. Zmrok przyczaja się cichutko jak szary kot... Pajęczyny błyszczą w słońcu jak najpiękniejsze korale, poranne mgły biorą świat we władanie, a my, najzwyczajniej w świecie, jak każdego roku o tej porze, motamy szale na szyjach zapominających pocałunki lata.
poniedziałek, 12 października 2015
Placki dyniowo-ziemniaczane z limonkowo-miodowym dipem ze śmietany (wersje dla mięsożerców, wegetarian i wegan)
Październik. Zmrok przyczaja się cichutko jak szary kot... Pajęczyny błyszczą w słońcu jak najpiękniejsze korale, poranne mgły biorą świat we władanie, a my, najzwyczajniej w świecie, jak każdego roku o tej porze, motamy szale na szyjach zapominających pocałunki lata.
niedziela, 21 czerwca 2015
niedziela, 12 maja 2013
Udka królicze w śmietanie, pieczarki balsamico i słodkie ziemniaki
Tyle się dzieje… .Nie sposób opowiedzieć na raz. Czas jest i nie jest... moim sprzymierzeńcem, więc będzie na raty i retro, bo niedziela i odpocząć tez trzeba. Ale wróciłam i jestem, więc opowiadam.
Po raz pierwszy wyszłam z filmu w DKF-ie. Ale wtedy było jeszcze zimno…. Nie dałam rady. I to nie z zimna. Czarna komedia to czarna komedia, ale nie aż tak czarna…! Trzeba było napisać, że zagłębią się w szczegóły tych morderstw… Trzeba było napisać, że pokażą ZA dużo… A obok mnie siedziała moja Miła Matka z brzuszkiem, w którym wrażliwa dziewczynka rozwinąć się ma… To nie pozostaje bez echa… (Moje imię chce jej dać, ale to błąd…) Emocje mamy mają bezpośredni związek z maluszkiem. Nie dałam rady, wyszłam, a Miłą Matka ze mną:). A później jeszcze kilka osób. Jak się nastawiam na komedię (mimo wszystko), to czegoś oczywistego oczekuję, a tu wiwisekcja co najmniej na…. moim organizmie. “Turyści” – nie idźcie na to.
Za to Krystyna Janda jako Shirley Valentine była wspaniała. Prawie dwie godziny śmiechu i jednoczesnego zastanawiania nad życiem . Jak mi się podobało! Coś niebywałego…! I dla mnie i dla Miłej Matki :), bo tez byłyśmy razem a co….! Shirley, która kiedyś miała marzenia (chciała zostać stewardessą!), od lat wiedzie życie kury domowej i żony. Wspomina, przygotowując obiad i popijając wino. Nie ma jednak dość odwagi, by zacząć realizować swoje dawne marzenia. Aż pewnego dnia... Polecam jak tylko będziecie mieli okazję – Pani Krystyna gra Shirley już 13 lat i robi to z takim wdziękiem, że gdybym poszła kolejny raz bawiłabym się równie dobrze.
Ponadto zaczęłm cieszyć się kolorami, ot choćby pięknymi jaskrami, które mi zdobią taras. A w drodze do pracy złocą się forsycje ( …kto to widział dzielić się tym 12 maja…? ). Poza tym jarzębina przed moim oknem ma porządne liście, a nawet pączki kwiatów. Z tarasu sprzątnęłam karmnik, bo kłótnie ptaków przybrały bardzo hmm… toaletowy wydźwięk. Czasem jeszcze przylatują, a ja sprzątam po nich… Do tego umyłam okna, i podsypałam ziemię pod tarasowe krzaczki. Wszystko działo się gdzieś między pracą, a pracą…
A kiedy odpoczęłam… szybciutko przygotowałam królicze udka w śmietanie, które dusiły się ponad godzinkę (z tego królika, z którego robiłam pasztet). W trakcie przygotowałam pieczarki balsamico (które robię bardzo często) z przepisu Marty Gessler, i zrobiłam purée ze słodkich ziemniaków. Wszystko pyszne! Najpierw najlepiej zająć się królikiem, później pieczarkami, a następnie ugotować słodkie ziemniaki.
Może kiedyś skorzystacie z przepisu. Tymczasem wklepuję wszystko i serdecznie życzę Wam wspaniałego popołudnia niedzielnego! Teraz smakowicie, ale trochę mało wiosennie, a w następnym ‘wejściu’ opowiem Wam gdzie byłam jak mnie nie było. A tam wiosennie było jak nie wiem co…:). Później podam ciasto z rabarbarem. Albo odwrotnie – zobaczymy jak czas pozwoli.
Pieczarki w sosie balsamicznym
4 porcje
750 g małych pieczarek
80 ml oliwy z oliwek
sól
2 duże ząbki czosnku
3 łyżki brązowego cukru
1 łyżka wody
60 ml octu balsamicznego
3 łyżeczki listków tymianku
1. Oliwę rozgrzej na patelni na dużym ogniu. Dodaj grzyby i smaż 5 min. Posól.
2. Dodaj posiekany czosnek i smaż jeszcze minutę.
3. Wymieszaj z brązowym cukrem, octem balsamicznym i łyżką wody. Gotuj 5 min., aż objętość zmniejszy się o 1/3. Dopraw do smaku pieprzem, przełóż do miski i posyp tymiankiem (opcjonalnie).
dwie porcje
2 udka królicze
4 łyżki olivy do podsmażenia udek
1 średnia cebula
4 łyżki olivy do podsmażenia cebuli
1 duża marchew
1 duży pasternak (lub pietruszka)
1/2 główki czosnku razem z łupinką
500 ml śmietany (30,36%)
75 g masła
3 listki laurowe
sól, pieprz do smaku
1. Udka podsmaż z obu stron na patelni na złocisto.
2. Pokrojoną cebulę podsmaż z czosnkiem w większym garnku na maśle i olivie. Dodaj udka, pół łyżeczki soli i zalej śmietaną. Dodaj pokrojoną na plastry marchewkę z pasternakiem. Duś do miękkości (1 godz. do 1 i 1/2).
Purée ze słodkich ziemniaków
1 ziemniak na dwie osoby, więc jeśli przygotujesz więcej, zwiększ ilość pozostałych składników
1/3 - 1/4 łyżeczki startej gałki muszkatołowej
dwie łyżki masła
1/5 szklanki mleka (ewentualnie)
Ziemniaki obierz i ugotuj jak zwykłe ziemniaki z dodatkiem soli. Po ugotowaniu zblenduj z dodatkiem gałki, masła i mleka (jeśli twoje ziemniaki są bardzo gęste).
Wszystko wyłóż na talerz i obficie posyp zieloną pietruszką!
Ciekawe jak Wasze niedzielne obiady?
poniedziałek, 17 września 2012
Pięć osób i jedna malutka, jeden koń i całkiem znośna pogoda. Placki ziemniaczane z kurkami w sosie śmietanowym
Dni chwieją się miedzy rozbuchanym latem, a chcąca się w jesień osunąć przyrodą. Chłodniejsze ranki i wieczory. Jednego dnia punkty dla lata, drugiego jesień zajmuje się światem. W końcu już za tydzień będzie królować oficjalnie.
Tymczasem na polach i ogrodach wykopki. U nas też. Konkretna praca wykonywana co roku. Współistnienie z porami roku. Symbol przemijania i początek gromadzenia zapasów na nadchodzące chłodniejsze dni. Wystarczy pociągnąć za łodygę a naszym oczom pokazuje się cała gromada kartofelków. Po nich przyjdzie czas na marchew, pietruszkę, buraki, skorzonerę, pasternak i wszystko to, co zasialiśmy wiosną. Każdego roku po prostu trzeba to zrobić. Konik , który raz jest Baśką, raz Kaśką… ciągnie ile sił w nogach. Słychać: “Wio…! Wiśta…! Prrr…!”. I tak z każdym rządkiem. Koszyk za koszykiem, wiaderko za wiaderkiem i na wóz.”Zostało jeszcze siedemnaście…!”, a plecy bolą. Teraz już tylko(…???) dziewięć rządków. Coraz bliżej końca. Cieszymy się dwoma polnymi myszkami, które biegają między naszymi nogami i zdezorientowane muszą znaleźć sobie nowe norki, łapiemy malutkie żabki szukając nadziei końca w ich zielonych oczach.
Niecałe 5 godzin. Uff...! Daliśmy radę:). W trakcie mrugnęło do nas słońce, a kpiący deszcz przeszedł bokiem.
Ognisko robimy z łęt. Zapach pieczonych ziemniaków wygrzebywanych z popiołu. Brudzenie sobie rąk zwęgloną skórką i aromat jedyny i niepowtarzalny. Niecierpliwe wygrzebywanie z popiołu, dmuchanie i smak idealny w swojej prostocie. Sparzone dłonie i brudne palce. Cała masa radości dla każdego. Macie takie wspomnienia?
Dwa wozy pełne ziemniaków. Mamine-bio-ziemniaczki. Teraz trzeba je wysuszyć, przebrać i można konsumować. Ktoś ma ochotę?
W takich choćby plackach ziemniaczanych. Najprostszych. Najlepszych. Bo choćbyśmy nie wiem jak wymyślne makarony robili i szukali składników do skomplikowanych sałatek, to zawsze wracamy do smaków znanych, komfortowych, po których dokładnie wiemy czego się spodziewać.
Placki ziemniaczane z sosem śmietanowym z kurkami i pietruszką
dla 2-3 osób
Placki:
8-10-12 ziemniaków
1 duża cebula, albo dwie mniejsze
2 jajka
sól, pieprz
oliva do smażenia
1. Ziemniaki zetrzyj na tarce o dużych oczkach. Posól. Odstaw na 10-15 min, aby odsączyć sok. Odlej go.
2. Dodaj pieprz, sól do smaku( ja próbuję) i jajka. Wymieszaj.
3. Rozgrzej olivę na patelni, ziemniaki nakładaj łyżką i smaż placki do zrumienienia.
Sos:
500g kurek
2 łyżki masła
2 średnie cebule
pęczek pietruszki
szklanka śmietany 30-36%
sól do smaku
1. Oczyść, umyj dokładnie i osusz kurki.
2. Na patelni rozpuść masło.
3. Pokrój i przesmaż cebulę.
4. Wrzuć kurki, posól i smaż aż odparuje z nich woda.
5. Dodaj pokrojoną pietruszkę i smaż jeszcze trochę.
6. Pod koniec wlej śmietanę i zredukuj ją aby zagęścić sos.
Placki podawaj z uśmiechem i z sosem, konsumuj czując więź przyrodą:).
Więcej zdjęć i słów możesz znaleźć w zeszłorocznym poście o wykopkach TUTAJ.
Kurki w sosie robiłam też TUTAJ
~ ~ ♥ ~ ~ Pięknej końcówki lata, Kochani! ~ ~ ♥ ~ ~
czwartek, 24 maja 2012
Mój długo wyczekiwany powrót i ilustrowana opowieść o sadzeniu ziemniaków
Dusza zszargana tęsknotą wreszcie się doczekała. Bardzo się cieszę! Mam internet! Podłączone kabelki wreszcie działają! Mam WAS i spotkania z Wami:) i I tyyyle zaległości…! Obawiam się, że o wszystkim nie uda mi się opowiedzieć.
Za mną pierwsza noc w nowym mieszkaniu, pierwszy wypiek w nowym piekarniku(chałka:)) i pierwsi (drudzy i następni…) parapetówkowi goście. Za mną pierwsza, mająca niezwykły, bo przeszywający zimnem urok kawa na balkonie, bo kiedy w całej Polsce były UPAŁY, u nas było zaledwie 11 stopni - aż do zeszłego tygodnia – uwierzcie… Za mną kwiecień, pierwszy rabarbar( z którego wciąż korzystam) i młodziutka rzodkiewka oraz upajający zapach bzów, które wciąż jeszcze na moim stole.
Teraz chcę zrobić taki miesięczny… krok w tył i pokazać Wam jak sadziliśmy ziemniaki. I choć te wczesne – przede wszystkim różowe i czarne – mają już po 15 cm, to mam nadzieję, że, choć niektórych z Was, zaciekawi ta zdjęciowa opowieść.
Pamiętacie Kaśkę - Baśkę? Bo powiem Wam w tajemnicy, że żona pan Z. to Barbara i jak jej nie ma, to Kaśka nazywana jest Baśką... Pamietacie post o wykopkach? Zatem w sobotę, 28.04, Kasieńka, Basieńka, wraz ze swoim Panem Z., zaszczyciła nas znów swoją obecnością.
Tym razem najpierw bronowała, aby spulchnić ziemię,
a my (moja mama, mój brat i ja) przygotowywaliśmy wapno do rozsiania, aby odkwasić glebę i dostarczyć jej niezbędnych mikroelementów.
Wyobrażacie sobie nas z wiadrami pełnymi wapna pod pachą i durszlakiem, czy rondelkiem w drugiej, walczących z lekkim wiaterkiem tak, aby nie zawiewało na nas?
Chichraliśmy się i uciekaliśmy przed wiatrem(choć był naprawdę lekki) zabielając co raz to większą przestrzeń, a wszystkiemu przyglądały się biedronki, które bardzo licznie hasały po kwitnących na biało i różowo czereśniowych drzewach.
Kasieńka brnęła przez te wapienne śniegi dzielnie słuchając ( i nie słuchając…) poleceń Pana Z.,
aż dołownikiem zrobiła dołki na całej przestrzeni.
Wrzucaliśmy w nie ziemniaki, a każdy został stosownie przydeptany. Po czym Kasia, przy pokrzykiwaniach Pana Z., poredliła wszystko pięknie,
odpoczęła... i….
pojechała do domu.
A my upraliśmy rękawiczki i umyliśmy się.
Michał sprzątał wiadra i taczki, a ja nazrywałam garść pokrzyw i pęczek rzodkiewek. Pokrzywy sparzyłam i oderwałam im listki. Połączyłam to wszystko z twarożkiem, dużą ilością śmietany, solą i świeżo zmielonym pieprzem i podałam razem z kanapkami z maminym chlebem. Do tego była bardzo zasłużona kawa zrobiona przez mamę i radość z dobrze wykonanej roboty.
Później jeszcze koszenie trawy, zimne jabłkowe piwo i takie tam ogrodowe sprawy, które nigdy się nie kończą... Cudnie było...! Jak ja lubię takie weekendy!
Teraz oczekujemy na wczesne ziemniaczki - to już w lipcu!
Cieszę się, że już jestem! Cieszę się, że Wy jesteście! bardzo mi Was brakowało!