sobota, 30 kwietnia 2011

Ciasteczka z piekarni Momofuku i szansa na suszone jagody

IMG_4567

- Dziadku, a te kubeczki z kotkiem to jeszcze masz?
- Z jakim kotkiem?- zdziwił się dziadek.
- No, te, wiesz, w których babcia robiła kakao na niedzielne śniadanie…
- A te… Zostały jeszcze dwa – mruknął dziadek nie przywiązując uwagi i próbując wstać od stołu.
- A używasz ich jeszcze? – drążyłam mając w tym cel.
- Czasami do mleka, ale rzadko, takie jakieś nieporęczne – wymamrotał siadając z powrotem.
- To może mogłabym… jeden? – spytałam z nadzieją.
- Ten kubek? A po co ci taki kubek, mało to teraz lepszych? – zdziwił się ponownie.
- Wiesz, dziadku to sentymenty, wspomnienia, miłe chwile. Wiesz jak z B. lubiłyśmy te kubki? Bardzo! To może jak tak rzadko używasz, to wystarczy ci jeden? – nie dawałam za wygraną.

kubki od dziadka5

- To zajrzyj tam do szafki i weź jeden, ale ten gorszy – powiedział dziadek podpierając głowę na ręce i spoglądając za okno. Zakręciłam się podskakując w miejscu z radości! Starając się nie słyszeć ostatnich słów, zajrzałam do wskazanej szafki. Przecież mógł zostać tylko jeden…Wróciłam do stołu, a dziadek dostał buziaka.
-No, no… tam, bierz.
Wzięłam ten gorszy, który w zasadzie, oprócz małego zadrapania, nie różnił się od swojego bliźniaka. Dwa wspomnieniowe kubeczki z dzieciństwa, których kiedyś było 6. Tyle kałałek w nich wypitych, tyle babcinych drożdżówek tym kakałkiem popijanych… Tyle radości z jednego starego lekko uszczerbionego kubeczka z kotkiem…
Powspominaliśmy z dziadkiem te poranki niedzielne. I jakoś oboje bardziej pamiętaliśmy zimowe. Zimne nogi po powrocie z kościoła zakładane na kaloryfer elektryczny i kolejne kubeczki zapełniane gorącym kakao. I drożdżowe, którego dziadek nie umiał piec, choć miał kilka ciast, z których mógł być dumny.

Później, jak już wychodziłam i żegnałam się z moim 90-letnim dziadkiem, usłyszałam jeszcze:
- To może zabierz ten drugi kubek, bo co ja z jednym zrobię?- uśmiechnął się “chytrus” jeden i puścił oko.
I tak wróciłam do siebie z dwoma stareńkimi kubeczkami z dzieciństwa. Cieszą mi teraz oko, serce i przywołują obrazy i smaki dzieciństwa. Stara, dobra "Chodzież". Ciekawa jestem, czy ktoś z Was też takie kubeczki pamięta?

IMG_4506

A ja z tej dziecięcej radości kolejny raz piekę ciasteczka (tu przepis, a tu oryginalny) -z piekarni Momofuku w Nowym Jorku - moje ulubione.

Ciasteczka te sprzedawane są w ilości od 500 do 700 sztuk dziennie. I nie sprzedaje się ich na wagę, jak u nas najczęściej, a na sztuki, bo ich rozmiar jest zdecydowanie większy niż choćby tych moich tutaj. Skąd taka duża popularność? Ciastka z Momofuku, chociaż wyglądają jak przeciętne amerykańskie cookies, wcale tak nie smakują. Dzięki glukozie są miękkie i lekko ciągnące w środku. Biała czekolada i mleko w proszku sprawiają z kolei, że ich smak jest lekko karmelowy, taki trochę jak krówki.

Wielkanoc2

Jeśli chcielibyście upiec takie ciasteczka, ale nie macie jagód, można je zastąpić suszoną żurawiną, porzeczką, czy wiśnią - jak już robiłam, można dać też pecany lub orzechy włoskie. Efekt jest, powiedziałabym, zadowalający, ale nie taki, jak z jagodami ma się rozumieć. Gdybyście więc jednak bardzo chcieli je upiec z jagodami - proszę bardzo… :). Powiedzcie tylko w komentarzach jakie ciasteczka lubicie najbardziej, a ja wylosuję jedną osobę, która zostanie obdarowana jagodami przeze mnie zbieranymi i suszonymi:).

Zapraszam i życzę miłego wieczoru i dobrej niedzieli!

* pomysł zaczerpnęłam od Karolci

sobota, 23 kwietnia 2011

Alleluja!

IMG_6030

Dziś sobota w domu. Wielka Sobota. Piękny to czas. Dziś święcenie pokarmów i światło. Dużo spokoju, ciszy… a później dużo światła…

Bardzo lubię ten czas. Rozkład obowiązków. Dokańczanie sałatek, dekorowanie ciast, przygotowywanie stołu i końcowe dopieszczanie kątów w domu. Przekomarzanie się i pogaduchy z domownikami, bo przecież nie widzimy się na co dzień… I tyle radości z tego przekomarzania. Takie ostatnie oczekiwanie. I malowanie jajek. U nas dopiero dzisiaj, chociaż czasami dzień wcześniej. Może zatem jeszcze komuś przyda się przepis.

Malowane jajka1

Przygotowałam pięknie brązowe jajka – kraszanki - tak, jak moja mama, ale ja dodałam im jeszcze wesołe dekoracyjne listki. Kiedyś kraszankami określano jaja w jednym kolorze, zazwyczaj czerwonawym lub różowym (od czasownika krasić ‘ przydawać krasy, czyli czerwonej barwy’). W tym celu gotowano je w wywarze z buraków. Rzecz jasna, kraszanki mogły mieć (i mają) inną barwę. Np. brązową czy rudą dają właśnie łupiny cebuli lub ochry, czarną – kora dębu, żółtozłotą – kora młodej jabłoni, fioletową – płatki kwiatu ciemnej malwy, a zieloną – pędy młodego żyta.

Do barwienia użyłam łusek z czerwonej cebuli (jajka jaśniejsze) i herbaty earl grey (ciemniejsze jajka), ale myślę, że każda się nada. Listki zrobiłam używając pietruszki, wrzosu, melisy i listków rozwijającego się klonu, ale bez znaczenia jakich użyjecie, wszystkie wychodzą piękne.

Wielkanoc

Kraszanki z listkiem krok po kroku (inspiracja:Weranda):

Potrzebujesz:
- gazę, bądź cienka siateczkę pociętą na kwadraty takiej wielkości, aby jajka mogły zostać nią związane;
- suche łuski cebuli czerwonej bądź zwykłej
- 8 czubatych łyżeczek herbaty, bądź 8 –10 torebek z herbatą;
- kilka listków wybranej roślinki – tyle sztuk, ile chcesz pofarbować jajek;
- gumki recepturki (wygodniejsze) bądź sznureczek;
- odrobina oleju na każde jajko(na wykończenie);

* jajka muszą być w temp. pokojowej;

1. Umyj jajka wodą z mydłem; stempel usuniesz mleczkiem do czyszczenia
2.Zagotuj wodę z łuskami cebuli (albo z herbatą). Gotuj ok.5-10 min.tak, aby cebula zmiękła; do gotującej się wody z herbatą jajka możesz z włożyć od razu.
3. Przygotowany listek przyłóż do jajka – nie przyklejaj.
4. Włóż jajko do gazy, owiń je delikatnie naciągając u dołu jajka i łącząc wszystkie końce. Zwiąż gumka recepturką
3. Przy pomocy łyżki włóż jajko delikatnie do gotującej się wody i gotuj 4 min. Następnie wyłącz ogień i odstaw garnek. Jajka zostaw przez ok.pół godz. w wywarze cebuli.
4. Po tym czasie wyjmij je i zdejmij siateczkę z listkiem. Delikatnie wytrzyj. Jak będzie całkowicie suche możesz je posmarować odrobiną oleju, aby zyskało ładny naturalny połysk.
5. Ciesz się efektem obracając delikatnie jajko w dłoni, ale uważaj aby nie zetrzeć rysunku;)

I gotowe:)

IMG_6074 IMG_6135 IMG_6134


grobowiec
Drodzy Goście i Domownicy, z Okazji Wielkanocy pragnę pozdrowić Was bardzo świątecznie i pragnę życzyć, aby Wasz dom wypełnił się Cudem Wielkanocnym. Niech Zmartwychwstały Jezus umacnia naszą miłość, niech daje nadzieję i niesie pokój na każdy czas. Życzę miłych spotkań w gronie rodzinnym, wiosennego nastroju, pyszności na świątecznym stole i wielu miłych chwil w tym szczególnym czasie

Ewelina.

środa, 20 kwietnia 2011

Wielki ptak i przepyszne farfalle z zielonym groszkiem

Takiej pobudki nigdy bym się nie spodziewała…
Nagle usłyszałam pukanie do okna. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mieszkam na trzecim piętrze. W głębokim śnie zapomniałam o tym, i przez moment zastanawiania się “co to…?” i “kto to…?
Moment we śnie jest zawsze jest dużo dłuższy, niż ten na jawie, do głowy więc przychodziły mi pomysły z dzieciństwa, kiedy to jeszcze mieszkałam w domu i zdarzało się, że ktoś pukał do okna… Inna to historia, ale miałam podłoże i teraz ze spokojem kombinowałam “kto to może pukać…?”.
Nagle… Trzecie piętro…!!! - przypomniałam sobie. Nikt nie może pukać…! A przynajmniej nie powinien…! I nigdy nie pukał...! Zerwałam się na równe nogi… nie wiedząc czego się spodziewać, a tam na balkonie, na wysokości moich kolan stała mewa. Ta wielka – paskudna… Trzymając w dziobie woreczek z nawozem do kwiatów patrzyła mi prosto w oczy… Ptaszki…, wiosna…! Brr…!!!
Nie polecam takich spojrzeń. I nie cierpię tych ptasich wielkoludów . Próbowałam ją przestraszyć podskakując i krzycząc mając jeszcze drzwi balkonowe zamknięte, ale ona odwróciła się jak jakaś obrażona napuszona “dama” i poszła w drugi koniec balkonu. Nie reagujesz, durna kozo…???!!! Otworzyłam balkon, klasnęłam, wrzasnęłam i dopiero wtedy szanowana pani raczyła odfrunąć na sąsiedni dach. Jeszcze przez chwilę miałyśmy się na oku. Ona mnie z góry, ja ją z dołu…Za chwilę wróciła wybierając daszek nade mną i miała mnie “pod stopami”, ja zaś miałam jej cień kroczący na sąsiedniej ścianie budynku i łopoczące serce jak po nadmiernej ilości kofeiny. Czułam, że Ogromna szuka wzrokiem smakowitych kąsków tak pod sobą, jak i na przeciwnych balkonach. Jaki to wzrok musi mieć bestia…
Taka mewa to jak bezpański kot na śmietniku. Te małe nad wodą darzę sympatią, ale olbrzymy to już taka trudna bajka. Ich wręcz nie znoszę. Patrząc na taką rodzą się uczucia niepewności…
I odleciała… Na szczęście. Widziałam jak szybuje gdzieś dalej… Uff… Są mewy i mewy… ta zostawiła mnie z uczuciem niepokoju – kiedy znowu i czy…? Czyżby na własnym balkonie zaczynało się robić niebezpiecznie…??? Mam nadzieję, że nigdy więcej…

Farfale w sosie carbonara z zielonym groszkiem

Na szczęście po pracy przygotowałam coś na pocieszenie tych “trudnych spojrzeń”. Pyszny makaron z sosem à la carbonara. Kto lubi ten smak, ten wie o co chodzi. Kto nie zna, niech przeczyta składniki. Na pewno polubi. Pod warunkiem, że lubi groszek:). I Jamiego.;). Jeszcze się nie zawiodłam na jego propozycjach:). Podaję przepis na dwie porcje, Jamie na 4, ale ja zwiększyłam ilość boczku i tak też radzę, będzie pysznie...!

Farfalle w sosie carbonara z zielonym groszkiem (inspiracja: “Moje obiady” Jamie Olivier)

NA DWIE PORCJE

250 g makaronu farfalle (kokardki)
1 jajko
100 ml śmietany kremówki
sól morska i świeżo mielony czarny pieprz
12 plasterków wędzonego boczku pokrojonych na kawałki
1,5 garści wyłuskanego lub mrożonego groszku
listki oberwane z 1 gałązki świeżej mięty (dałam garstkę pokruszonych suchych listków-E)
2 garści świeżo startego parmezanu

Najpierw w dużym garnku doprowadź do wrzenia osoloną wodę, włóż farfalle i ugotuj zgodnie z instrukcją na opakowaniu. W miseczce ubij jajko ze śmietaną, solą i pieprzem. W innym garnku (lub patelni-E) usmaż boczek na złocisty kolor, aż stanie się chrupiący.

Kiedy makaron będzie juz prawie gotowy, na ostatnie półtorej minuty wrzuc do niego groszek. W ten sposób będzie pękał dopiero w ustach i będzie miał cudowny słodki smak. Po ugotowaniu odlej farfalle, pozostawiając trochę wody z gotowania. Włóż makaron do ranka z boczkiem (bądź z powrotem do tego garnka, w którym się gotował-E) i wymieszaj większość drobno pokrojonych listków mięty - jeżeli garnek jest zbyt mały, wymieszaj wszystko w dużej ogrzanej misce.

Teraz połącz makaron z jajkiem ubitym ze śmietaną. Trzeba to zrobić, kiedy makaron jest jeszcze gorący. W ten sposób jajko się zetnie, ale nie będzie przypominało jajecznicy. Pod wpływem ciepła makaronu utworzy delikatny gładki sos. Wymieszaj go i jeżeli trzeba, dodaj trochę wody z gotowania, aby nie był zbyt gęsty. Dopraw solą i pieprzem, posyp parmezanem i pozostałymi listkami mięty i podawaj jak najszybciej.

Smacznego!

IMG_5887

Temperatury co raz łaskawsze. Jeszcze kilka stopni więcej i będziemy nosić krótki rękawek! Czego sobie Wam życzę. Tymczasem.

Jaskry

czwartek, 14 kwietnia 2011

Marzenia, gałązka rozmarynu i ciasto z ciekawą nutą smakową

IMG_5373

Przyglądając się śnieżnikom marzę…(marzenia też są takie jakby niebieskie, prawda?)

O jakimś niezwykłym miejscu…

I tak żebym miała czas.

Na wszystko.

Żeby mi się nigdzie nie spieszyło.

I spokój żeby był.

I moje powolne spojrzenie w dal… I delikatne głaski słońca na ramionach…

I mogłabym połazić – ot tak, po prostu, nawet się zagubić, wypić cydr gruszkowy…Ech…

Do tego trochę słońca, krótkie spodenki i lekki sweterek po zachodzie słońca…

Też macie takie myśli kiedy 6 stopni na termometrze, a w powietrzu mimo wszystko wiosną pachnie?

IMG_5378

Zimno, ciemno i do domu… Tfu…, w domu to ja jestem (za mało…), ale też zimno.
Do tego wciąż w niedoczasie i niestety na ostatnią chwilę.
Chociaż od tygodnia jakby więcej się staram – próbuję troszkę wyprzedzać i zwolnić tok myśli. Nie biegnę kiedy powinnam (i mogę!) iść. Zauważyłam nawet, że to się udaje:).
Ze spokojem pokonuję korek w okolicach piętnastej i docieram do mojego ulubionego centrum ogrodniczego. Rozmarynu szukam, bo swój “zagłodziłam” i wysechł biedaczek…, a ja mam plan… Zaglądam we wszystkie uliczki na których do tej pory były zioła i tylko jakaś “zdechła” mięta straszy wyglądem. W przyszłym tygodniu będzie - słyszę od sprzedawcy. Ale jak w przyszłym, kiedy ja teraz potrzebuję…? Rozczarowana, powoli udaję się w kierunku wyjścia i nagle zauważam duży krzak rozmarynu. Naprawdę bardzo duży. I bardzo piękny. Z ceną podobną do wzrostu…Przecież nie kupię olbrzyma… Hmm…, i co teraz? Nagle tuż obok przechodzi sympatyczna pani, która czasem mnie obsługuję. Zamieniamy słów parę i udaje mi się wyprosić gałązeczkę. Najpierw jednak pada pytanie:
- Do czego?
- Do ciasta.
- ...???
Nawet nie wiecie jak byłam szczęśliwa…! Wyszłam z gałązką “za pazuchą”, bo to było “po cichu” – tak, aby nikt nie widział… pod warunkiem przyniesienia przepisu. Łowy udane! Plan został zrealizowany:). Dla Was ( i dla siebie ma się rozumieć), mam ciasto z nutą upolowanego rozmarynu. Tym bardziej cennego. Całego nie zużyłam, bo nie wiem, czy moje kubki smakowe wytrzymałyby taką próbę. Teraz stoi, wygląda pięknie i cieszy oczy:)

A ciasto jest ciekawe, bo rozmarynu nie czuć, natomiast pierwsi degustatorzy odnieśli wrażenie obecności karmelu, którego nie ma ani odrobiny. A kiedy dowiedzieli się, że w środku jest rozmaryn i morele – zdziwieniom nie było końca… Do kawy, do herbaty, ale bez szaleństw – takie spokojne, choć intrygujące ciasto. Na to zimno i deszcz i na spełnienia, które przyjdą razem z ciepłą wiosną… – polecam!

Kwadraty z rozmarynem1

Kwadraty z Nadzieniem Morelowym
(na podstawie przepisu na „Apricot Rosemary Squares” z „Baked: Explorations„;znalezione na blogu Minta Eats)

190 g mąki
szczypta soli
2 1/2 łyżeczki zmielonego rozmarynu ( ja użyłam 2 płaskich łyżeczek posiekanego świeżego rozmarynu-E.)
170 g masła
60 g cukru pudru
1 łyżeczka esencji waniliowej

2 szklanki suszonych moreli
300 ml wody
115 g cukru (dałam 3 łyżki – E.)
3 łyżki miodu
2 łyżki brandy

100 g brązowego cukru
75 g posiekanych orzechów pekan (możesz zastąpić włoskimi-E.)
60 g mąki
45 g masła

Nagrzej piekarnik do 175 stopni Celsjusza. Wysmaruj olejem blaszkę do pieczenia i wyłóż ją pergaminem, tak, by zachodził na ścianki formy.
Przygotuj ciasto:
utrzyj masło z cukrem na gładką, puszystą masę. W misce wymieszaj mąkę z solą i rozmarynem. Powoli dodaj mąkę do masy maślanej, cały czas ucierając. Dodaj esencje waniliową i wymieszaj. Przełóż ciasto do przygotowanej formy i równomiernie rozłóż na dnie (tak, by miało ok. 1 cm grubości. Schowaj blaszkę z ciastem do lodówki na ok. 30 minut.
Wyjmij ciasto z lodówki, nakłuj widelcem i piecz ok. 25 minut, aż do zezłocenia. Wyjmij z piekarnika i odstaw do przestudzenia(nie wyłączaj piekarnika).
Przygotuj nadzienie: do małego rondelka włóż morele, wodę, cukier, miód i brandy. Gotuj na małym ogniu, aż morele będą zupełnie miękkie i wchłoną niemal całą wodę. Wyłącz ogień odstaw do przestudzenia, a następnie zmiksuj na jednolita masę. Odstaw na bok.
Przygotuj kruszonkę: w misce wymieszaj mąkę, cukier, posiekane orzechy i szczyptę soli. Dodaj pokrojone masło i szybko rozetrzyj palcami, by powstały okruszki.
Na podpieczonym spodzie równomiernie rozsmaruj masą morelową. Posyp na wierzchu kruszonką.
Włóż do piekarnika i piecz przez 25 – 30 minut, aż kruszonka się zezłoci.
Wyjmij ciasto z piekarnika i odstaw do wystudzenia. Pokrój.

Smacznego!

Kwadraty z rozmarynem

Jeśli lubicie rozmaryn i inne przyprawy w słodkościach polecam dżemik rabarbarowy, który niebawem będzie można znów zrobić:)

Tymczasem…! A ja czekam na piątek, kiedy pojadę po świeże zioła do mojego "ogródka"i spełnię swoją obietnicę.

IMG_3992

piątek, 8 kwietnia 2011

Sernik z musem malinowym

To naprawdę nie było przewidziane… Wracając do domu moje myśli krążyły wokół wanny i łóżka. I jeszcze gorącej czekolady, którą wypijam wieczorem. Godzina 22 to jej najlepszy czas. Otworzyłam tylko lodówkę aby spojrzeć co będzie w jutrzejszej sałatce do pracy.
Twaróg, kupiony tydzień temu.. hmm…, może z warzywami…?
Otworzyłam zamrażalnik, aby zobaczyć ile mam masła. A tam maliny… Maliny kupione przed miesiącem ot tak sobie, bo właśnie były…
Sernik… - pomyślałam nie wiedzieć czemu…? Z musem malinowym…? No, o TEJ porze…??? “Oszalałaś, kobieto…???” - mówiłam do siebie tak, jakby to powiedziała moja siostra (ostatnio mówiła, że powinnam mniej piec…)
Program na wieczór był taki absolutnie przewidywalny i niewzruszony, bo moje zmęczenie było ogromne, ale przedziwnie nie umiałam sobie odmówić pracy, którą miałam wykonać...
Robię, zdecydowałam.
Nagle zmęczenie gdzieś znikło, ulotniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, poczułam się tak, jakbym właśnie wyszła z orzeźwiającej kąpieli…
I tak późnym środowym wieczorem powstał ten sernik. A w czwartek wieczorem całe stadko wesołych babeczek mówiło, że pyszny. Warto było:)

IMG_5446

Przepis jest długi, ale wbrew pozorom przygotowanie nie jest pracochłonne.
W przepisie jest 500 g twarogu i 500 g mascarpone, ja użyłam 750 g twarogu i 250 mascarpone, co i tak pozwoliło sernikowi zostać aksamitnym.
Spód sernika to jakby brownie, ale w połączeniu z warstwą zasadniczą smakuje jak bardzo gęsty czekoladowy ser. Warstwa biała jest bardzo spójna, a jednocześnie miękka i delikatna. Sernik jest dość słodki, ale kwaskowatość i świeżość smak malin nadają tej słodyczy lekkości. Do pieczenia użyłam tylko połowę przygotowanego musu, a druga była świetnym dodatkowym sosem. Jeśli zużyjesz cały sos, polecam przygotowanie drugiej podobnej porcji – na pewno będzie nieziemsko pysznym bonusem.

Najsmaczniejszy godzinę po wyjęciu z lodówki. Bardzo polecam!

Sernik z musem malinowym

Sernik z musem malinowym

na czekoladowym spodzie

(inspiracja: Kwestia Smaku)
1.Sernik pieczemy w "kąpieli wodnej", aby wierzch nie popękał i pozostał idealnie gładki.
2. Wszystkie składniki na sernik muszą mieć temperaturę pokojową, należy więc wyjąć je z lodówki odpowiednio wcześniej.
3. Sernik po upieczeniu i ostudzeniu należy wypiąć z obręczy i wstawić bez przykrycia do lodówki na minimum całą noc.

Składniki:
Czekoladowy spód “brownie”:• 65 g ciemnej czekolady
• 65 g miękkiego masła
• 50 g drobnego cukru
• 1 jajko
• 40 g mąki

Masa serowa:
• 750 g sera twarogowego Président• 250 g sera mascarpone *
• 3 łyżki mąki ziemniaczanej (lub pszennej)
• 1 i 1/2 szklanki cukru
• 5 jajek
• 80 ml (1/3 szklanki) śmietanki kremówki 36% lub 30%
• 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

Mus malinowy:
• 150 g malin + 2 łyżki cukru (poza sezonem na świeże maliny - około 15 łyżeczek konfitury malinowej - u mnie domowej-E.)

Potrzebne też będą:
• szczelna tortownica o średnicy 25 cm z odpinaną obręczą, wysmarowana masłem (jeśli nie masz pewności co do szczelności tortownicy, smaruj ją masłem, a samo dno bardzo małą jego ilością, na spód tortownicy połóż papier do pieczenia i wypuść go na zewnątrz, zamykając ciasno obręcz). Wadą tego rozwiązania jest to, że papier może być ciężki do usunięcia spod upieczonego już sernika.
• kilka kawałków grubej folii aluminiowej do zabezpieczenia formy od zewnątrz
• duża i głęboka blacha do pieczenia( u mnie blacha piekarnikowa – E.), wypełniona wrząca wodą, do której włożymy tortownicę z sernikiem
* masę serową możesz w całości przygotować ze zmielonego twarogu (1 kg twarogu + 100 g masła) lub gotowego twarogu sernikowego Président śmietankowy (Asia poleca Piątnicę, ale ja z tym serem nigdy nie piekłam-E.). Ser musi być gęsty, aby mus malinowy nie zatopił się w nim.
Przygotowanie:
1. Mus malinowy: Maliny dokładnie zmiksuj, następnie przetrzyj przez sito bezpośrednio do miseczki. Ziarenka z sitka wyrzuć, a pozostały w miseczce mus wymieszaj z cukrem.
2 Przygotuj i odmierz składniki na czekoladowy spód oraz na masę serową. Zagotuj wodę, w której piekł się będzie sernik. Przygotuj tortownicę: dokładnie owiń dno i boki folią aluminiową, zabezpieczając sernik przed dostaniem się wody do środka.
3. Czekoladowy spód “brownie”: Piekarnik nagrzej do 175 stopni. Czekoladę połam na kostki, roztop i ostudź (ma być lekko ciepła). Masło utrzyj z cukrem aż będzie puszyste (około 7 minut). W innej miseczce ubij na pianę jajko.
  • Połącz wszystkie składniki delikatnie mieszając (szpatułką lub łyżką): najpierw utarte masło z ostudzoną czekoladą, następnie z przesianą mąką, a na koniec z ubitym jajkiem. Gładką masę przełóż do formy, wyrównaj powierzchnię i wstaw do piekarnika. Piecz przez 6 minut (na wierzchu ma pojawić się skorupka), wyjmij z piekarnika. W międzyczasie zacznij przygotowywać masę serową.
4. Masa serowa: do misy miksera włóż ser twarogowy razem z serem mascarpone i mąką. Ucieraj mieszadłem miksera przez około 2 - 3 minuty na małych obrotach miksera, aż masa będzie gładka. Stopniowo dodawaj cukier cały czas miksując na małych obrotach miksera (starając się nie napowietrzać masy). Wbijaj kolejno jajka miksując wolno przez około 15 sekund po każdym dodanym jajku. Na koniec zmiksuj ze śmietanką i ekstraktem z wanilii.
5. Masę wylej na podpieczony czekoladowy spód. Na wierzch wyłóż po łyżeczce mus malinowy starając się rozprowadzić go, tzn. "kłaść" na powierzchni robiąc kleksy (film), a nie zanurzać go w masie serowej. Cieniutkim patyczkiem lub najlepiej wykałaczką zrób kilkanaście ósemek w masie serowej, rozprowadzając mus malinowy po powierzchni i tworząc fantazyjne wzorki.
6. Tortownicę z sernikiem wstaw do większej formy do pieczenia, w której jest wcześniej wlana wrząca wodę. Tortownica ma być zanurzona do połowy w wodzie. Całość wstaw do piekarnika i piecz przez 15 minut w 175 stopniach. Następnie zmniejsz temperaturę do 120 stopni i piecz jeszcze przez 90 minut.
Sernik należy studzić stopniowo: przez pierwsze 15 minut po wyłączeniu piekarnika pozostaw go w zamkniętym piekarniku, przez następne 15 minut stopniowo uchylaj drzwiczki. Po tym czasie wyjmij i całkowicie ostudź, następnie zdejmij obręcz z tortownicy i wstaw sernik do lodówki (bez przykrycia) na minimum 8 godzin. Im sernik lepiej i dłużej schłodzony - tym lepiej. Krój ostrym nożem zanurzanym na chwilę we wrzątku.

Sernik z musem malinowym1

Wiosna tymczasem tylko po mojej stronie okna… Zawsze coś…:). Ta druga strona smagana porywistym wiatrem, który dziś mojego “dobieranego” rozwiewał na wszystkie strony świata…
Najlepszego weekendu Wszyscy Moi Drodzy, którzy zaglądacie! Cieszę się, że jesteście, że chcecie do mnie przychodzić! Dziękuję!

IMG_5406

wtorek, 5 kwietnia 2011

Prosta rolada serowo - pieczarkowa

Wstaję razem ze słońcem, ale mój dzień trwa dłużej niż jego.
Jednego dnia zakładam cienką białą kurteczkę i cieszę się słońcem, aby następnego wrócić do tej cieplejszej-czerwonej, bo znów piątka na termometrze…
Nic to …, i tak sieję pomidory i nasturcje, bo wiosna przecież przyjdzie… Niebawem wykiełkują maleńkie zielone listki, a po “zimnej Zośce “będę im szukać miejsca na balkonie. Na przemian czytam “Świnię w Prowansji” i Werandę Country tęskniąc do wiejskiego życia, bo lepsze i prostsze mi się wydaje...

IMG_4870

W lodówce mam ser, trochę pieczarek i sporą zaczętą cebulę. Jedno spojrzenie wystarcza i wiem co przygotuję. Roladę! Starą, dobrą roladę. Niezwykłą…!
Niezwykłą, bo towarzyszyła wszystkim naszym domowym “Osiemnastkom”, urodzinom i imieninom przygotowywanym przez mamę. Roladę, której nie mogło zabraknąć na święta, taką, która często “jechała w gości”.
Na moim stole świątecznym zagości na pewno. Może i Wam posmakuje?

Rolada zserowo-pieczarkowa1Rolada zserowo-pieczarkowa4

Rolada serowo-pieczarkowa

500g sera morskiego w kawałku( może być też gouda… – ser bez dziur)
350g pieczarek
1 spora cebula
1 jajko
3 łyżki masła
sól, pieprz do smaku, odrobina gałki muszkatołowej

Ser włóż do foliowego woreczka (worek musi być gruby, odporny na wysoką temperaturę), zawiąż bawełnianą bawełnianą nitką lub sznurkiem, albo gumeczką i włóż do garnka z wrzątkiem na 20 minut.

W tym czasie przygotuj farsz: w drobna kostkę pokrój pieczarki i cebulę. Na dużej patelni rozpuść masło. Wrzuć pieczarki i cebulę jednocześnie. Smaż ok.10 minut. dopraw solą, pieprzem (delikatnie) i gałką do smaku. Odstaw do lekkiego ostygnięcia. Kiedy nie będzie już takie gorące, wbij jajko, aby związało pieczarki( robiłam też bez jajka i było ok., ale pieczarki w roladzie były troszeczkę mniej ścisłe).
W tym czasie wyjmij z woreczka miękki i ciągnący ser. Wyłóż go na blat lub dużą deskę, a następnie rozwałkuj na prostokątny placek o grubości około 0,5 cm.
Na ser wyłóż przygotowaną masę, rozprowadź równomiernie na całej powierzchni i zwiń w roladę. Owiń ją w folią spożywczą, następnie ściereczką, pozwól jej ostygnąć i włóż do lodówki (najlepiej na całą noc) by stężała i nabrała odpowiedniego smaku. Przed podaniem rolady odetnij końcówki (tam jest mniej farszu)) a następnie pokrój ją na cienkie plastry. Pyszna z ogóreczkiem kiszonym.
Smacznego!

Rolada zserowo-pieczarkowa5

piątek, 1 kwietnia 2011

Proste śniadanie. Owsianka z karmelizowaną gruszką

Owsianka Lo

Takim jabłkiem dla którego musiałam zrobić tę owsiankę! Już zaraz następnego dnia. Tylko… jabłka nie było. Ani jednego. Za to trzy wielkie gruszki. Ech…
To zrobiłam gruszki… To znaczy jedną. Co za smak..! Taki jak ‘u mamy”, bo moja mama robi tak samo pyszną owsiankę ( jeśli nie wyszła z wprawy…, bo dzieci już “wyszły”…), ale wieki jej nie jadłam. “Trzymało” mnie aż do 15.30, taka sycąca. A zjadłam tylko pół porcji. Bo dla mnie ta owsianka jest dla dwóch! A jak rozgrzewa…! No i przez tę gruszkę jest nadzwyczajna!
Z radością polecam!

A ja następnym razem spróbuje jak Lo przykazała – z jabłuszkiem:)

!Kolaże

Owsianka z karmelizowaną gruszką
źródło: lekka modyfikacja owsianki Lo

1 szklanka płatków owsianych
2 szklanki mleka
1 szklanka wody
szczypta soli

karmelizowana gruszka

1 gruszka (obrana i pozbawiona gniazd nasiennych, pokrojona w cząstki)
2 łyżki masła
2 łyżki miodu (u mnie żurawinowy)
szczypta cynamonu

Zagotuj wodę z solą i płatkami owsianymi. Gotuj całość przez 5 minut, mieszając od czasu do czasu (staraj się nie odchodzić, bo twoja owsianka przywrze do dna…) Dodaj mleko i gotuj do zgęstnienia (tutaj też jej pilnuj…).

Na maśle lekko zrumień cząstki gruszki. Dodaj miód, cynamon. Podgrzewaj ciągle mieszając do zgęstnienia sosu. Delikatnie wyjmij gruszki, połóż je na owsiance i polej sosem po wierzchu.

Smacznego!

IMG_4958

Piątek minie szybciej niż nam się wydaje...:) . Wspaniałej soboty i niedzieli! Podobno mam być ciepło!

IMG_3046