Wcześniej tylko pachniała ciepłym powietrzem, a dziś przyszła tak jakoś niespodzianie w kwiecistej powłóczystej sukience i w jasnej, krótkiej kurteczce ze skóry... Na palcach jakby… Taka piękna z pogodnym, lekkim uśmiechem i łagodnym słońcem we włosach. Małego chłopca w lekkiej kurteczce uczyła jeździć na 4-kołowym rowerku. Tak się ucieszyłam na jej widok, ale w żaden sposób nie mogłam jej… dotknąć.
Poczułam się jak wtedy, gdy miałam 7 lat i chorowałam na świnkę. Tak, jak wtedy, czułam się opuszczona... Razem z 6-letnią siostrą ma się rozumieć. Piękna wiosna i kwiecień, a my obie uwięzione w domu. W dwóch ciemnych kitkach po bokach, z nosami przy oknach, z szalikami na szyjach. Z niewątpliwym żalem w oczach i wielkimi świńskimi polikami… Ze smutnymi minami i sercami. Ach…, jakież to wtedy było okropne, jakie nieludzkie… Ten widok dzieciaków bawiących się na naszej ulicy. Próbowaliśmy się dogadać, ale marna to była zabawa. Dobrze, że miałyśmy siebie. Zawsze można było siostrze obciąć grzywkę i schować włosy pod dywan… Zawsze można było z długowłosej lalki zrobić łysego dryblasa bo skąd wtedy było wziąć lalkę chłopaka…? Albo pożar urządzić na farelce z bajek dla dzieci w języku rosyjskim. Cud, że tylko te żółte sztory się delikatnie zajęły…, bo mama zdążyła w porę.
Tak samo czułam się w ostatnich dniach, bo katar mój przerodził się w gorączki i takie tam, co siły odbiera… Pozostało kurowanie się, spanie, kocyk, książka. Tym razem następna Charlotte Link “Przerwane milczenie”(chociaż, tylko ze swego rodzaju kulinarnej ciekawości, miałam dokończyć “Białe trufle”, ale…, Ci co czytali wiedzą...). – kryminał z szeroko rozbudowanym rozbudowanym studium psychologicznym. Było przyspieszone bicie serca i na pewno wyższe ciśnienie, chociaż na co dzień ciągnę na oparach… Wyjątkowo skonstruowana, trzymająca w napięciu akcja prowadziła mnie tak, że wydawało się, że już, już wiem kto…, a tu nieoczekiwany zwrot, gęsia skórka i ogromna ciekawość jaki będzie koniec. Zaskakujący w każdym razie bo, świat według innych może wyglądać inaczej, tylko... które spojrzenie jest tym właściwym....?
W trakcie i zaraz po książce witamina C w pomarańczach. Resztki pysznych sycylijskich sanguinello wirowały wyciskarce do cytrusów, a sok lał się strumieniami… Kryminał skończony, a po pomarańczach ani śladu. Trochę inaczej z moim samopoczuciem, ale i tak już jutro MUSZĘ do pracy.
Ostatnią szklaneczką Wasze zdrowie!