poniedziałek, 27 lutego 2012

Estoński Kringel


Estoński Kringel (1)

Mimo, że swoje ulubione ciasto drożdżowe mam od… urodzenia (oczywiście, że to z poprzedniego posta), to wciąż lubię poznawać nowe połączenia. Piekę drożdżówki, rogaliki i chałki. I choć do upieczenia każdego z nich potrzebne są zawsze te same drożdże, to jednak struktura i smak za każdym razem są inne. Poza tym, nie potrafię sobie odmówić jedwabistości ciasta, którą osiąga się zaraz po połączeniu składników, kiedy ciasto już nie przykleja się do ręki. Zdaje się, że wtedy, mimochodem…, uśmiech zakwita na mojej twarzy. Ta jedna chwila rozkoszy w najczystszej postaci… A później druga, kiedy próbuję jeszcze ciepłe…

Tym razem skusiłam się na Estoński Kringel. Precel po prostu. Trochę przypomina fińską pullę i szwedzko-norwesko-duńskie kanelbullar, ale ciasto jest bez kardamonu. Nie mogłam przejść obojętnie obok jego fantastycznych kształtów. Tylko nie chciejcie przedobrzyć z cynamonem, bo nie wyjdzie Wam to na dobre...


Estoński Kringel (2)

Estoński Kringel (inspiracja: blog Just love cookin)

Składniki:
120 ml ciepłego mleka
1 łyżeczka cukru lub miodu
1 żółtko (dałam jajko)
30 g masła
szczypta soli
15 g drożdży
300 g mąki

Nadzienie:
50 g masła (dałam dwa razy tyle)
4/3 łyżki cukru
1-2 łyżeczki cynamonu (dałam 4, ale następnym razem dam tylko 2)

żółtko do posmarowania ciasta

Przygotowanie:
1. W średniej miseczce rozmieszaj drożdże z cukrem z ciepłym mlekiem. Odstaw na 10-15 min. do wyrośnięcia.
2. Do wyrośniętych drożdży dodaj 25 g stopionego i schłodzonego masła i jajko – wymieszaj wszystko. Mąkę przesiej do dużej miski i dodaj do niej wcześniej przygotowaną mieszankę z drożdżami. Wyrabiaj ciasto około 10 minut. Po tym czasie przykryj miskę folią i odstaw na godzinę w ciepłe miejsce. Po tym czasie uderz ciasto pięścią i dostaw na kolejną godzinę.
3. Przygotuj nadzienie miękkie łącząc masło z cukrem i cynamonem.
4. Ugniataj ciasto przez pięć minut, następnie rozwałkuj na placek grubości 1-0,5 cm. Posmaruj go przygotowanym wcześniej nadzieniem i zwiń w rulon. Spodnią część skieruj do dołu. Przekrój ciasto wzdłuż zostawiając początek nie rozcięty, aby później wygodniej zaplatać ciasto. Teraz spiralnie zapleć ciasto tak, jak warkocz (choć to tylko dwa pasma). Połącz oba końce i umieść na papierze w dużej blasze piekarnikowej. Odstaw na godzinę (40 min.) do wyrośnięcia przykrywając delikatnie wilgotną ściereczką albo folią. Po wyrośnięciu posmaruj żółtkiem rozbełtanym z odrobina wody.
5. Rozgrzej piekarnik do 200°C. Wstaw ciasto i piecz 25 min.

Podawaj z lukrem pomarańczowym, albo cytrynowym:

Lukier pomarańczowy
0,5 szkl. cukru pudru
1 łyżka soku pomarańczowego (albo cytrynowego)
1-2 łyżeczki skórki pomarańczowej (lub cytrynowej)
Połącz wszystko w jednej miseczce i ewentualnie dodaj jeszcze soku, bądź cukru do smaku i do odpowiedniej konsystencji..

Estoński Kringel (3)

Uhmm…, masłem był fantastyczny!

Estoński Kringel

Dwa tygodnie temu widziałam jak gęsi powracają…, znaczy przedwiośnie się zbliża, poza tym przednówek wokół nas…

Dobrego tygodnia, moi Mili!

niedziela, 19 lutego 2012

Drożdżowe mojej Mamy na niedzielę


drożdżowe mamy (2)  

W każdą sobotę wieczorem, długo po kolacji, kiedy już wszystkie naczynia zostały pomyte, a “pielgrzymki do lodówki” ustały, kiedy ktoś jeszcze oglądał telewizję, ktoś czytał przy nocnej lampce, a ktoś inny, jako ostatni miał całą łazienkę dla siebie (dodajmy, że by to czas, kiedy nie płaciło się za ilość zużytej wody…) trzeba było jeszcze umyć podłogę w kuchni i przedpokoju, aby na niedzielę wyglądała jak trzeba. Zazwyczaj robiła to mama, albo ja (starszeństwo zobowiązuje). I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie trzeba było doglądać ciasta. Aktywne oczekiwanie…, namiętność powtarzalna, ale jakby zupełnie nowa.
Najpierw jednak krzesła trzeba było postawić na stole, dokładnie zamieść całą podłogę, czasem nawet zahaczyć o przedpokój (częściej niż czasem, wiadomo…, sześć osób w domu sporo potrafi…), później miska z gorącą wodą, płyn, którego wlewałam więcej niż mama… i szmata. Od czasu do czasu rzucić okiem na zawartość piekarnika. Później skupić się na wszystkich zakamarkach, rowkach i miejscach przy szafkach. Czasem trafiła się jakaś niewidoczna paskuda, którą trzeba było nożem zeskrobać. Dokładność sprawiała mi przyjemność. Od czasu do czasu spoglądałam na piekarnik i na podłogę przede mną, która ściemniona wieczornym światłem błyszczała jak polakierowana. Później jeszcze “przejechać’ przedpokój manewrując tak, aby nie stanąć tam, gdzie już umyte. I jeszcze pilnować, aby komuś przypadkiem…, właśnie w tym czasie, nie zachciało się herbaty.
Aromat ciasta był tuż za przedpokojem… Teraz tylko zdjąć kapcie, aby śladów nie narobić, bo choć podłoga tak na pół podeschnięta. W skarpetkach, z grubo złożoną ściereczką w ręce otwierałam piekarnik. Buchało na mnie ciepło, a zaraz po nim odurzająca zmysłowość zapachu… Trzeba wyjąć ostrożnie, o tak…, aby tylko się nie poparzyć.
I wtedy właśnie jeszcze ktoś zjawiał się w kuchni. Zazwyczaj mama. Bo ona zawsze musi  spróbować świeżo upieczonego ciasta. A miało chrupiącą skorupkę i twardą pyszną kruszonkę. Tam, gdzie się zapadła, smakowała jak marcepan. Odkrajałyśmy wtedy tylko brzeżek, tylko kawałeczek, aby spróbować i usnąć ze świadomością, że znów wszystko się udało.

drożdżowe mamy1

Bo ciasto na niedzielę było zawsze. Nie muszę się zastanawiać, aby odpowiedzieć, że drożdżowe lubiłam i lubię najbardziej. I zawsze najbardziej lubiłam z porzeczkami. Z czarnymi też. A no i z agrestem, no, przecież. Dlatego od czasu do czasu, zazwyczaj w sobotę wieczorem, piekę drożdżowe i myjąc podłogi podglądam jak rośnie.

Ciasto drożdżowe z porzeczkami (przepis mojej Mamy)
rozczyn:
60g drożdży
łyżka cukru
2 łyżki mąki
3-4 łyżki ciepłego mleka

Ciasto:
3 szkl. mąki
3 jajka (jeśli bardzo małe to 4)
pół szkl.cukru
pół szkl. ciepłego mleka
szczypta soli
cukier waniliowy (opcjonalnie)
mniej jak pół szklanki oleju
kubek – półtora kubka porzeczek świeżych lub mrożonych
kruszonka:
mniej niż pół kostki masła(70-80g)
odpowiednio tyle samo cukru i mąki

1. Zrób rozczyn: pokrusz drożdże, dodaj cukier, mąkę i mleko. Odstaw na 10-15 min. do wyrośnięcia.
2. Wsyp pozostałe składniki do miski i wyrób ręką, bądź drewniana łyżką tak, aby wszystkie składniki dokładnie połączyć. Odstaw na 1 godz. do wyrośnięcia. Po tym czasie zamieszaj ciasto i odstaw jeszcze raz na 1 godzinę. Następnie wylej na blaszkę, posyp porzeczkami, albo innymi owocami (może być nawet dżem lub konfitura:)) i odstaw na jakieś 30-40 min.
4. Przygotuj kruszonkę: w małe miseczce palcami utrzyj masło z cukrem i mąką, odstaw.
3. Piekarnik nagrzej do 180°C. Posyp ciasto wcześniej przygotowaną kruszonka - więcej kładź na brzegach, mniej na środku, bo kruszonka zapadnie się. Wstaw ciasto i piecz 30-40 min. Jeśli zbyt szybko ciemnieje przykryj je papierem.

drożdżowe mamy

wtorek, 14 lutego 2012

Mandarynkowe tiramisu

Mandarynkowe tiramisu (2)

Nie lubi czekolady i kawy. Przynajmniej nie chce lubić… Zawsze, kiedy robię jej słodkie prezenty szukam czekolady białej, różowej, albo w jeszcze innym kolorze – ekwilibrystyka… - bo czekolad czekoladowych dziewczyna nie uznaje. Do tego kawa, której próbuje nie pić…Przyznam z boku, że z marnym skutkiem, ale próby podejmuje codziennie;). Bardzo chciałam zrobić dla niej tiramisu, lecz świadomość, że jego główne składniki są jej wielkimi wrogami nie pozwalała na zrobienie tego deseru. Pokombinowałam więc, użyłam mandarynek, Grand Marnier i żurawiny. Teraz mam całkiem nowe tiramisu. Jak dla mnie jeszcze lepsze.

Choć dziś, walentynki, nie przygotowałam tego deseru na dziś. Choć jest świetną propozycją, jeśli tylko skrzyneczka mandarynek czai się na Waszym oknie, a podłużne biszkopty w czeluści szafki czekają na swoją kolej… Przygotowałam go na przyjazd mojej siostry.

Po pierwszej prezentacji deseru usłyszałam zdziwienie, że jak to tak, taki wielki deser na raz…??? No…, nie trzeba na raz…, można połowę zostawić na następny dzień... Jednak uwierzcie mi, deser zaczynał znikać, jak tylko pojawiły się pierwsze obrazy filmu “O północy w Paryżu”. Tak z mojego, jak i z jej talerzyka. I według mnie jest lepszy niż film. Godny Paryża. Serio. Polecam z tęsknotą za kolejną porcją…

Mandarynkowe tiramisu

Tiramisu mandarynkowe
4 porcje

5 jajek
pół szklanki cukru
200 g biszkoptów (najlepiej podłużnych) LUB 400 g (jeśli przygotujesz deser w jednym naczyniu, pozostałych składników nie musisz podwajać)
500 g serka mascarpone
3/4 szklanki soku z mandarynek (6-8 sztuk)
skórka starta z jednej mandarynki
2 garści żurawin (malin, kiwi… – kwaśne owoce)
2 łyżeczki soku z cytryny
4-5 łyżeczek Grand Manier
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

1. Żółtka utrzyj z cukrem na puszystą, jedwabistą masę. Dodaj mascarpone, skórkę z mandarynki, sok cytrynowy i ekstrakt waniliowy. Włączając mikser na najwolniejsze obroty połącz wszystko delikatnie. W osobnej misce ubij białka na sztywno, następnie delikatnie dodaj je do przygotowanego wcześniej kremu i wymieszaj.
2. Wyciśnięty sok z mandarynek połącz z likierem Grand Manier. Wlej go do talerza (do zupy) i zanurzaj w nim ciastka.
3. Układaj je jedno obok drugiego, jako pierwszą warstwę, na dnie prostokątnego naczynia, na talerzykach, bądź w pucharkach. Druga warstwa to żurawina. Jeśli owoce są duże przekrój je. Teraz połóż warstwę kremu, a na nią znów biszkopty i jeszcze raz krem.

Teraz najlepiej na 5-6 godzin do lodówki, a później niech każda łyżeczka tego tiramisu będzie dla Was rozkoszą!

Mandarynkowe tiramisu (7)Mandarynkowe tiramisu1

Poza tym jest zima i jest biało, bo śniegu pod dostatkiem, a mrozu czasem nawet za dużo. Ale jest dobrze, bo w końcu i do nas zawitała. I jest szansa na grzybne lato, proszę Państwa:).

Przytulajcie się nie tylko dzisiaj, uśmiechajcie, jak co dzień i bądźcie dla siebie mili jak ZAWSZE !
Uścisków moc dla Wszystkich Drogich Was, którzy tu buszujecie !

Mandarynkowe tiramisu (1)

środa, 1 lutego 2012

Pulla, Irena…, Wisława…, Hania i Jowisz


pulla (13)

Grube rajstopy, dodatkowe skarpety, rękawiczki i czapka. Trochę jak bałwanek. Bo śniegiem POPRUSZYŁO i zamroziło. Wszystko. Szkoda tylko roślin, których śnieg nie otulił, pomarzną korzenie biedakom…
I szkoda Ireny Jarockiej, która według mnie była niezwykle podobna do Jane Seymour. Czytałam, że gdy ludzie ją pytali, co robi, że tak dobrze wygląda, to odpowiadała, że to wypływa z duszy, że mama nauczyła ją, iż trzeba dbać o to, co jest w środku i na wierzchu… Pięknie powiedziała. Więcej takich dusz, poproszę. Zostaną po niej “Kawiarenki…”, a my nadal w przypływie dobrego humoru będziemy nucić “Motylem jestem”.

I żal Wisławy… Mistrzyni ciepłej ironii, jak powiedział ktoś w “Trójce”.
“...Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.......
Szkoda i żal… umrzeć - tego nie robi się kotu".

Wyciągam swój tomik “Tutaj” i czytam:
“Żyjemy dłużej,
ale mniej dokładnie
i krótszymi zdaniami….

…A my na piątym biegu
i – odpukać – zdrowi” .

Zostaną nam wiersze pełne detali i głębi… Bardzo szkoda, bo to znów koniec epoki… Jakby. I" nie spotkamy się już nigdy więcej. Nigdy. Kolorowe sny rozwieje wiatr, zatrze czas..."

I tak się kulam od kilku dni. Z różnymi emocjami, takimi zimowymi bardzo... Między jednym miastem a drugim. Między odwiedzinami mojej siostry i deserem dla niej ( o tym przy następnej okazji), a pierwszymi urodzinami Hani i pysznie zastawionym stołem przez Jej Rodziców..
Trochę za często wycieram nos… Wtedy jednak przychodzi odsiecz w postaci kanapek z czosnkiem, grzanego piwa mojej mamy i moczenia nóg w wywarze z obierek ziemniaczanych… Wypijam tony soku z cytryny, ciągle mam ochotę na pomarańcze i… sen. I jeszcze na słodkie… A najlepiej drożdżowe. Jak dobrze, że się “ruszam”. 15 regularnych godzin ćwiczeń w tygodniu to nie taka bagatelka, ale przy dawnych 40 w tygodniu to “pesteczka”. Zatem czasem mogę sobie pozwolić nawet na taka bułę. Czasem…;).

PullaPulla1

Praca z tym ciastem to sama przyjemność, a zapach, który wydobywa się z piekarnika przyciąga nawet sąsiadów z piętra niżej… jeśli tylko będą w domu:). Ja nie mogłam się oprzeć i do mojej pulli dorzuciłam marcepan. Nie jest konieczny, ale jaki dobry…:).

Oto wielokrotnie sprawdzony przepis bezpośrednio od fińskiej babci przystosowany do realiów polskich.

Pulla (inspiracja: Ambasada Finlandii)

0,5 l mleka (lub wody)
50 g świeżych drożdży
1 jajo
3 łyżeczki soli
200 g cukru (daję odrobinę mniej)
1 łyżka stołowa kardamonu
900 g mąki
200 g masła

Do posypania przed zwinięciem bułek:
1-1,5 brązowego cukru
50 -100 g stopionego masła
100-150- 200 g marcepana
2-3 torebki cynamonu

Do smarowania bułek przed pieczeniem:
Rozbełtane jajko
do posypania: cukier lub inne dodatki wg. własnych preferencji (np. migdały)

Wykonanie:
1. Mleko lekko podgrzej, zdejmij z ognia i wkrusz do niego drożdże (mleko ma być lekko ciepłe, nie gorące)
2. Do mleka z drożdżami dodaj jajko, sól, kardamon, cukier, wszystko wymieszaj.
3. Do dużej miski wsyp odmierzoną mąkę i powoli wlej do niej mleczną mieszankę. Wszystko dokładnie wymieszaj
4. Następnie dodaj stopione masło i zacznij “wyrabiać” ciasto - powinno być gładkie i matowe oraz swobodnie odklejać się od ręki; jeśli potrzebujesz dosyp trochę mąki.
5. Odstaw w ciepłe miejsce na pół godziny
6. Podziel ciasto na mniejsze porcje – najlepiej na 4 - i każdą rozwałkuj na prostokąt, grubości 3 mm (jeśli wolisz grubsze, może być i grubsze – weź pod uwagę, że ciasto sporo wyrośnie)
7. Każde z rozwałkowanych ciast posmaruj stopionym masłem i wedle uznania – szczodrze lub skromnie - posyp brązowym cukrem i cynamonem. W tym miejscu możesz zetrzeć marcepan.
8. Zwiń ciasto wzdłuż dłuższego boku – ewentualnie każdy sam może sobie wypróbować różne opcje wg. zasady kto co lubi, czy zawinięcia mają być gęste czy nie.
9. Zwinięty w rulonik wałek ciasta posmaruj rozbełtanym jajkiem i posyp np. cukrem i pokrój na bułeczki. Ja kroję mniej więcej na odcinki 3-4 cm.
10. Połóż na blachę i piecz do uzyskania rumianego koloru ok.5-7 min. w temp. 200 st. C

Moje ciasto podzieliłam na trzy części. Z dwóch uplotłam 2 wieńce (takie, jak na zdjęciu, które piekłam osobno, gdyż każdy zajmuje jedną blachę), a z pozostałej części upiekłam bułeczki pracując z nimi tak, jak mówi punkt 4.).
Aby zrobić wieniec potrzebujesz jeden zwinięty rulon cista. Przekrój go wzdłuż nie kończąc przekrawania (część początkowa zostaje nie przekrojona). Teraz chwyć oba końce i delikatnie przekładaj formując swego rodzaju warkocz. Teraz zlep brzegi i połóż wieniec na blasze.
Jeszcze rozbełtane jajko i cukier do posypania

Gotowe ostudź i jedz ze smakiem – nie ma co ukrywać, że najlepsze są w dniu wypieku :-), ale mi nawet po tygodniu sprawiały niekłamaną przyjemność…


pulla (12)

I byłabym zapomniała. Było jeszcze wtorkowe wypatrywanie Jowisza przy Księżycu… Takie ujęcia przed snem… Dobrze mieć okna na południe:)

Księżyc i Jowisz

I jeszcze jedno. Jeśli mieszkasz w Gdyni i lubisz chodzić z kijami, to 11 lutego odbędzie się spotkanie oraz wspólny rajd z twórcą Nordic Walking Marko Kantanevą. Taka wyjątkowa sprawa, ale ja niestety nie dam rady…:(. Więcej wiadomości TUTAJ.