Zatem wracam. Serce pozostanie dość mocno zmienione, bo działo się bardzo wiele i… zmienił się Punkt Odniesienia. Trzeźwym umysłem staram się ogarnąć wszytko to, co zaniedbałam ostatnio.
Słoneczna sobota była dobrym dniem na porządki. Wyszłam na taras. Wyrwałam sałatę, która pozwoliła sobie zakwitnąć, zebrałam przedostatnie już może ogórki na mizerię. Z suchych lisków oczyściłam miętę i szałwię. Cieszyłam oczy lawendą, która wraz z wcześniejszymi deszczami odzyskała drugą młodość. Z dumą patrzyłam na marchewkę, której wiosną cztery rządki posiałam.
A później z mądrą książką i podwiniętymi nogami usiadłam na ciepłym tarasie. A mój buziak, jak to z nim bywa... bywał w książce i zbierał pocałunki słońca współistniejąc z nowymi zmarszczakami. Do tego podwójne espresso i pyszna tarta z sosem jeżynowym. Powrót do domu. I już się uśmiecham, już patrzę pogodniej, bo wszystko się zmienia, ale trzeba żyć dalej. Niby nic, a porządek, cisza, spokój i świadomość tego, co ważne przywracają harmonię. Nadal pojawia się wiele "gdyby"… i nic już nie będzie tak samo. Niektóre zdania już nie zostaną wypowiedziane, innych nawet nie będę zaczynać… Pytania, które były na porządku dziennym, już się nie zdarzą… Pewna Opowieść się skończyła. A jej początek jest TUTAJ.
Bo...dawniej było lepiej... mówił mój dziadek... Wszystko przemija... powtarzają mędrcy i prostaczkowie. Tak samo mówią rodzice i wreszcie my sami, gdy dojrzejemy. Coraz bardziej doświadczam tej przemijalności. Czuję jak ucieka to, co bliskie, choć błahe i żal..., a czasem coś tak ważnego, że koniecznie chciałabym to zatrzymać...i żal ZA duży.
Tak, jak z latem, które zamknęło swój kalendarzowy rozdział, ale czasem jeszcze odwraca głowę posyłając mi coraz słabsze promienie swego ciepła. Zostawia lekkie, miękkie światło padające z ukosa, z drzew zrzuca kolorowe liście, przynosi krótsze dni i mgły o świcie i zdziwienie, że to JUŻ...??? Do tego wielkie owocowe bogactwo: dynie, śliwki, soczyste jabłka i gruszki, z których kapie sok po brodzie. I wreszcie granatowe jeżyny, którymi można się cieszyć pod koniec lata. Piękne i szlachetne - udomowione owoce lasu. U mnie pojawiły się za sprawą Dobrej Duszy, która odkryła Jeżynowe Królestwo w zapomnianym zakamarku miasta i obiecała udostępnić mi je w przyszłym roku. Dziękuję:).
Dzięki temu tarta z jeżynami. Przepis w zasadzie jest TUTAJ. W zeszłym roku też piekłam ją we wrześniu. Przepis jak na przepyszną tartę malinową, ale troszkę pozmieniałam składniki, więc zapisuję od nowa. Użyłam mąki orkiszowej, którą ostatnio namiętnie używam do każdego ciasta, zwiększyłam ilość jajek i cytryny, a cukier był trzcinowy.
Zamiast malin użyłam jeżyn. A, że jeżyny na zdjęciach są płynne to…, to już zasługa mojego braku cierpliwości. Ale tak też jest pysznie.
Tarta jezynowo-cytrynowa z biała czekoladą
foremka 22-23 cm
Ciasto:
1 1/4 szklanki mąki orkiszowej
1/3 szklanki trzcinowego cukru pudru
szczypta soli
115 g miękkiego masła (trochę ponad pół kostki)
2 żółtka
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (albo cukru z prawdziwa wanilią)
Krem (śmietanka) cytrynowy:
4 jajka
3/4 szklanki cukru podru
1/3 (75-80 ml) szklanki soku z cytryny
1 szklanki śmietany 30-30%
Polewa malinowa:
600-700 g jeżyn
3 płaskie łyżki żelfixu “3 w 1”
Ciasto:
1. Żółtka połącz z ekstraktem (albo cukrem) w małej miseczce. Mąkę, cukier i sól wymieszaj. Dodaj masło i miksuj na wolnych obrotach aż mieszanina będzie przypominać kruszonkę. Dodać wcześniej połączone żółtka z ekstraktem waniliowym. Wszystko połącz dokładnie.
2. Ciasto wyłóż do foremki, nakłuj spód widelcem i wstaw do lodówki na godzinę.
3. Piekarnik ustaw na 190°C. Cisto przykryj papierem i wysyp “dyżurną” fasolę (bądź kulki ceramiczne). Piecz 20 min, lub do zezłocenia brzegów (które wcześniej zostały przykryte papierem). Po tym czasie zdejmij fasolę i papier, podpiecz ciasto jeszcze przez 5 min. Odstaw do ostygnięcia.
Krem cytrynowy:
1. Lekko ubij jajka – tylko tak aby je połączyć. Dodaj cukier i sok z cytryny, wymieszaj. Dodaj śmietanę i wymieszaj ponownie.
2. Napełnij tartę kremem i wstaw do piekarnika (190°C). Piecz 17-20 min. do momentu kiedy środek (centrum) będzie lekko drżący – ma się tylko “ściąć”. Ciasto ostudź.
Polewa jeżynowa i polewa z białej czekolady:
1.Do garnczka wlej tyle wody, aby jedynie przykryła dno. Włóż maliny, zagotuj i dodaj żelfix. Delikatnie wymieszaj, tak aby kilka malin zostało w całości. Odstaw aby dżemik lekko przestygł. Następnie delikatnie wyłóż na ostudzony krem cytrynowy. Ponownie ostudź.
2. Białą czekoladę rozpuść w garnczku w mikrofali, albo w kąpieli wodnej (metalowa miska na garnku z gotująca się wodą), przełóż do foliowego sztywniejszego woreczka, odetnij róg i maluj:) co tam Ci do głowy przyjdzie.
Zapomniałabym... Bolesławiecki kubeczek z motylem jest prezentem od Jo, która Bolesławiec przedstawia tak, że chciałabym tam zamieszkać, a w ostatnim poście pokazuje jak tworzy się takie dzieła. Dziękuję!