wtorek, 3 grudnia 2019

Kardemummabullar med mandel czyli szwedzkie bułeczki kardamonowe z migdałami


 Biały młynek do kawy dziadka Pawła był jak relikwia. To już była końcówka lat 80-tych...Wszyscy chodzili z ziarenkami kawy do SAM-u, albo GS-u, a dziadek, jak pan.., mógł je mielić sam. W sklepie pani kasjerka mieliła je w dużym, przemysłowym młynku (ach ten dźwięk wsypywania... kto pamięta...?). Kawę wsypywała górą, a na dole stawiała torebkę, do której mielona kawa wpadała i szybko zabierała tę torebkę jednocześnie kasując i powodując lekkie zamieszanie odwracające uwagę. Kiedy już człowiek-dziecko prawie... się odwrócił, strzepywała kawę z wewnętrznych ścianek młynka, żeby go "wyczyścić" i na pewno... miała jakieś 250g kawy dla siebie z całego dnia... Ale zostawmy panią kasjerkę z jej ówczesną radością z kawy, której miała pod dostatkiem. Wróćmy do dziadka, który miał swój młynek. Własny, elektryczny Brown, prosto z Niemiec przywieziony. I dumny był z niego. W końcówce lat 80-tych to naprawdę był skarb (tak, jak i niemieckie  katalogi z ubraniami, zabawkami i wszystkim czego dusza zapragnie... "Ale żeby bieliznę kupować w gazecie...???"pytała wtedy retorycznie babcia...). Zatem wszyscy dziadkowi tego młynka troszkę... zazdrościli. Czasem specjalnie go odwiedzali, żeby sobie swoją kawę zmielić. Ja wtedy miałam jakieś 9, 10 lat i z kawą miałam niewiele wspólnego, więcej już z ciastami pieczonymi przez moją mamę do kawy pitej z sąsiadkami. Wtedy to właśnie marzyłam o tym, aby pracować w cukierni... Ale tam..., takie marzenia chyba ma każda dziewczynka. Jednego dnia chciałam być piosenkarką, drugiego "ogarniać" tę cukiernię... Wróćmy jednak do młynka, bo jeśli chodzi o dygresje z tamtych lat, to ja mogę w nieskończoność... W każdym razie młynek w tych wspomnieniach ( i dygresjach też...)  jawi się jako coś cennego, czego w sklepach nie było. Ze wszystkich znanych mi osób młynek miał tylko dziadek. Dziadka Pawła nie ma już z nami 5 lat, gdyby żył miałby 97 lat , a ten słynny młynek ten dopiero w zeszłym roku odmówił posłuszeństwa. Po ponad trzydziestoletniej służbie...!     
Zapytacie więc dlaczego dzisiaj o młynku... Bo... ostatniej pięknej soboty wstałam wcześnie kiedy wszyscy jeszcze smacznie spali..., zarobiłam ciasto na bułeczki i zostawiłam je, aby rosło. Ciasto powiększało swoją objętość, a ja wsypałam migdały do mojego czarnego młynka Brown i po trzech, czterech ruchach ostrzy usłyszałam, że nie chcą już współpracować... Po 5 latach...??? A ja myślałam... Ech... Dramat...! No..., nie tragedia..., bo tragedia to jest kiedy zaparzysz np. mak na tort makowy przed Świętami Bożego Narodzenia, i okazuje się, że pożyczyłaś maszynkę do mielenia...! A jest godzina 23...! O..., pardon, znowu brnę...
W każdym razie ciasto rosło, a do otwarcia sklepów była jeszcze ponad godzina. Ponad godzina...! Ciasto potrzebowało tylko 15 minut, a tu godzina. Wstawiłam je więc do lodówki, aby spowolnić proces wzrastania. W związku z tym jeszcze w piżamie miałam czas na wypicie kawy i spokojne ubranie się, a już o godzinie 9, z rozwianym włosem i lekko porannym okiem byłam pierwszym klientem sklepu żółto-czarnego ze sprzętem AGD. Była to ta ostatnia sobota, która oferowała produkty po obniżonych cenach jeszcze z "czarnego piątku", więc na pewno wyglądałam jak czarnopiątkowy drapieżnik polujący na okazje... Ale znalazłam go...! Mój młynek był przedostatni i... biały...! ha...! Biały...! Jak dziadka...! A to dopiero... (wtedy właśnie sobie przypomniałam ten dziadkowy młynek, stąd ta historia dzisiaj tutaj)...! Młynek był w cenie obniżonej oficjalnie o 50 zł, a nieoficjalnie..., jak powiedziała miła Pani Ekspedientka, o 20 zł.
I tak oto sobota zaczęła się w czarn...-ym młynku, a później świeciła pięknym słońcem i zachwycała dokładnie tak samo jak sobota z ostatniego posta o bułeczkach cynamonowych. Szybciutko zmieliłam migdały, zrobiłam farsz, odetchnęłam z ulgą, że ciasto w lodówce nie urosło nadmiernie, skręciłam bułeczki, którym dopiero teraz należało się powolne, spokojne 1,5 godzinne wyrastanie i poszłam biegać. Bo jak wiadomo... biegam, aby móc jeść bułeczki drożdżowe ;).
Z tym, że teraz piekę, skręcam i jem bułeczki kardamonowe...! Przepis znów zaczerpnęłam od Roya Faresa i nieznacznie go zmodyfikowałam. Bułeczki są pyszne jak te poprzednie, cynamonowe. Choć niezależna komisja krewnych stwierdziła nawet, że te pyszniejsze:
"Dużo pyszniejsze", "Cynamonowe bardzo dobre, baaardzo..., zachwycają, ale kardamonowe wysuwają się na prowadzenie...!"," O łeb...!", "A nawet więcej...!", "Pyszota...!", "Pyszocizna...!", "Pod warunkiem, że się lubi kardamon...", "No..., wiadomo..." .
I tak w nieskończoność rozpływali się w zachwytach w ten deseń, do których i ja, nieskromnie, się przychylam. Także przepis już przedstawiam, a Państwo, jeśli nie piekli Państwo jeszcze żadnych, zdecydują sobie sami co upieką. Od razu nawet można pół na pół, w sensie, że pół kardamonowych, pół cynamonowych. Wystarczy tylko nadzienie podzielić na pół i do jednej części dosypać cynamon, a do drugiej kardamon... Idźmy wiec do przepisu.


Kardemummabullar 

18-20 bułeczek

ciasto:
30 g drożdży
250 g mleka
550 g mąki pszennej
3 g soli (0,5 łyżeczki)
5 g zmielonego kardamonu
120 g masła, temperatura pokojowa
110 g cukru pudru
1  jajko

nadzienie:
120 g cukru pudru
200 g mąki migdałowej
150 g masła, temperatura pokojowa
10 g cukru waniliowego [1 łyżka]
5g mielonego kardamonu

pieczenie:
1 jajko do posmarowania bułek
cukier najlepiej perłowy, albo gruba rafinada, ale może być zwykły
kardamon tłuczony/młotkowany( potłuczony w moździerzu lub lekko zmielony tak, aby zachować    większe kawałki)

syrop:
1/4 szklanki wody
1/4 szklanki cukru
 
1. Rozdrobnij drożdże w dużej misce (albo w misce robota kuchennego), podgrzej mleko do letniej temperatury
   i wymieszaj z drożdżami. Dodaj połowę mąki i zostaw luźne ciasto na 5-10 minut.
2. Dodaj pozostałe składniki i zacznij wyrabiać ciasto ręcznie lub używając miksera, hakiem. Gdy składniki się
   połączą, przyspieszysz i wyrabiaj kolejne 10 minut, aż utworzy się gluten, a ciasto będzie błyszczące i delikatne.
   Odłóż wtedy ciasto na 15 minut na blat posypany mąką i przykryj ściereczką.
3. Zrób nadzienie: wymieszaj zmielone migdały, cukier puder, cukier waniliowy i kardamon, aż uzyskasz gładkie
 nadzienie, na końcu dodaj masło w temperaturze pokojowej.
4. Rozwałkuj ciasto grubość 3-4 mm. Połowę ciasta posmaruj nadzieniem, a drugą połową przykryj tę część
  posmarowaną.  
 Albo, jeśli, jak ja masz małą stolnice podziel ciasto na dwie części i każdą rozwałkuj osobno. 
 Wtedy jedną "płachtę" ciasta posmarujesz nadzieniem, a drugą "płachtą" przykryjesz tę pierwszą.
  Pokrój ciasto na paski, później skręć je według instrukcji na zdjęciach, połóż na blachach 
  wyłożonych papierem do pieczenia i odstaw na 1,5 godziny przykrywając bułki ściereczką.
5. Posmaruj bułki rozbełtanym jajkiem, posyp kardamonem i perłowym cukrem.
6. Piekarnik ustaw na 180°C, piecz 13-15 minut aż do lekkiego zbrązowienia.
8. Zagotuj wodę z cukrem i odstaw. Po wyjęciu blachy z piekarnika posmaruj syropem każdą bułkę, aby błyszczała i troszkę dłużej zachowała świeżość.



Życzę Państwu radości z pieczenia i wspaniałego smaku...!

sobota, 23 listopada 2019

Bułeczki cynamonowe Roya Faresa na ostatnie dni listopada



Dzisiaj taka sobota o jakiej marzy się w listopadzie. Taka, która jest spełnieniem moich maleńkich marzeń o odpoczynku i spokoju. I nie dowierzam, że przyszła właśnie taka... Choć na tegoroczny listopad grzechem byłoby narzekać, tu, w bonusie, jeszcze słońce... takie jakby wiosenne, które rysuje uśmiech nawet tej smutnej pani w osiedlowym sklepiku. Słońce takie, które nawet jeśli rzuca swój promień na szafki,a ja widzę kurz, to tylko macham ręką, no bo czym tu się przejmować kiedy to taka piękna wolna sobota.  Słońce, horyzont w żółte liście zdobny i chłodna rześkość dnia. Wyjątkowa i niespodziewana nagroda za cotygodniową pracę. Dziękuję...! Sobota, z którą można robić same dobre rzeczy...! Liśćmi można poszurać, kawę nad morzem wypić, albo na tarasie..., spotkać dawno widzianą Bratnią Duszę, przeczytać książę, która leży i czeka... Pewnie, że posprzątać też można..., ale dzisiaj to tylko "z grubsza" ;), bo szkoda byłoby ją zmarnować na takie yyy... (ważne...) rzeczy. 
Zatem sobota idealna. Już rano wiedziałam, że muszę ją przedłużyć (ona nie może się skończyć razem z zachodem słońca, choć zachody coraz piękniejsze...) i zaraz po wstaniu zaczyniłam ciasto na bułeczki cynamonowe. O tak...! Sobota pełna słońca i bułeczek cynamonowych... Nigdy nie było lepiej. Uwielbiam bułki cynamonowe, bułki z szafranem i kardamonem. W każdej wolnej, dłuższej chwili uwielbiam je robić. Najbardziej jednak lubię ten klimat, który tworzą. Uwielbiam pleść, zaplatać, rolować, zwijać i pozostawać w tej kreacji... Kiedy je ugniatam, wałkuję i splatam czuję swoisty spokój i... bezpieczeństwo. Poczucie bezpieczeństwa przychodzące z zapachem cynamonu i ciasta drożdżowego. Zatem ostatnie dni listopada, kawa i cynamonowe bułki. Czy można chcieć więcej w tę piękna sobotę...? 
Może jeszcze anegdotę o tym, że jak w zeszłym roku odwiedziłam Monikę w Sztokholmie (Polka w Szwecji) a Ona zabrała mnie do cukierni, która w zeszłym roku wygrała konkurs na najlepsze bułki cynamonowe w mieście, to zakupiłam tych bułek przepysznych chyba z 15 i... zapomniałam wziąć do samolotu. Zostały u Moniki w lodówce... Ale teraz mam przepis idealny i... nie potrzebuje przywozić bułek ze... Sztokholmu ;). Co najwyżej odwiedzić Monię kolejny raz :)

Przepis na bułki wzięłam od młodego szwedzkiego cukiernika (pastry chef) Roya Faresa pochodzącego z Libanu. Roy napisał kilka książek kulinarnych i występuje w szwedzkich programach telewizyjnych. Zaczęło się od tego, że Roy otrzymał dyplom praktykanta w cukiernictwie w 2005 roku. W tym samym roku wygrał Mistrzostwa Szwecji Młodych Piekarzy i zajął trzecie miejsce w Mistrzostwach Europy Młodych Piekarzy. W 2010 r. Fares wygrał konkurs Cukierniczy Roku, który jest największym w Szwecji konkursem dla profesjonalnych cukierników.
W 2014 roku Roy został uznany za najmodniejszego mężczyznę roku przez szwedzki magazyn CHIC. A w 2016 roku otrzymał nagrodę dla Najlepszego Ubranego Człowieka Roku od ELLE Sweden....! Od niedawna Roy jest szefem cukierni MR Cake mających swoje siedziby w Sztokholmie i Göteborgu.


Przepis na bułeczki, które upiekłam jest naprawdę pierwsza klasa...! Bułki są zaskakująco lekkie i niezwykle delikatne. Możesz je zwinąć tak, jak zazwyczaj, czyli w ślimaczka, albo podpatrzeć (tutaj) jak robi to Roy. Ja zrobiłam dokładnie tak, jak on. Pamiętaj, ze kształt nie ma wpływu na smak i strukturę. Bułeczki będą tak samo dobre.





Bułeczki cynamonowe
30 g drożdży
250 g mleka
570 g mąki pszennej
3 g soli (0,5 łyżeczki)
5 g zmielonego kardamonu
90 g cukru pudru
1 jajko
110 g masła, temperatura pokojowa

1 jajko do smarowania
cukier perłowy, do posypania
 

nadzienie cynamonowo-migdałowe:
200 g zmielonych migdałów
10 g cukru waniliowego
30 g cynamonu
150 g masła, temperatura pokojowa, (ja daję 120-E)

syrop:
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki wody

1. Drożdże rozgnieć w misce (albo w misie robota kuchennego).
2. Lekko podgrzej mleko, dodaj do drożdży i wymieszaj.
3. Dodaj pozostałe składniki oprócz masła. Połącz wszystkie składniki ręcznie, albo użyj miksera z hakiem. Gdy składniki się połączą, dodawaj po kawałeczku masło. Ciasto ugniataj (przez 10 minut w maszynie), aż utworzy gluten, a ciasto stanie się elastyczne, błyszczące i delikatne.
4. Umieść ciasto na posypanej mąką stolnicy i zostaw na 20 minut przykrywając ściereczką.
5. Wymieszaj zmielone migdały z cukrem waniliowym i cynamonem. Połącz z masłem.
6. Rozwałkuj ciasto na grubości 3-4 mm. Ma być dłuższe niż szersze, gdyż będzie złożone po środku. Rozłóż nadzienie cynamonowe na połowie rozwałkowanego ciasta. Częścią nieposmarowanego ciasta przykryj część posmarowaną i potnij ciasto na paski. Zwiń tak, jak pokazuje Roy na filmiku, ALBO jeśli nie chcesz robić takich kłębków jakie ja
zrobiłam, zwiń całe ciasto w rolkę, jak roladę i pokrój tworząc ślimaczki.
7. Wyłóż blachy papierem do pieczenia. Poukładaj bułeczki tworząc między nimi spore odstępy.
Ja kładę 6 bułek na dużą piekarnikową blachę
8.  Teraz zostaw bułeczki na około 1,5 godziny.
9. Wodę z cukrem zagotuj w rondlu zwracając uwagę aby cukier się rozpuścił. Odstaw.
10. Ustaw piekarnik na 190 stopni. Posmaruj bułki rozbełtanym jajkiem i posyp cukrem perłowym.
Piecz 9-11 minut aż będą lekko brązowe
11. Gdy wyjmiesz bułeczki z piekarnika, posmaruj je syropem cukrowym. Dzięki temu bułki nabierają ładnego połysku i zachowują świeżość