piątek, 28 października 2011

Dyniobranie i chlebek dyniowy z Nutellą

Dyniobranie

Zbieranie plonów jest jak magia jakaś… Świadomość tego, że z suchych pestek, które tak niedawno wrzucałam w ziemię rodzą się takie piękne, dorodne owoce, daje niesamowitą energię. Przyroda jest niezwykła. Nieogarniona. To jakby miłość w najprostszym wydaniu…Cóż ponad nią…?

Większość ziarenek to były ziarenka dyni maminej, która u nas zawsze gościła, a część otrzymałam od Drogiej Bei. Cieszę się nimi ogromnie, bo dzięki Niej mogłam poznać smak dyni Potimaron – to te bardzo pomarańczowe – która szczęśliwie obrodziła. Dostałam też nasionka dyni Butternut, z które zaowocowały tylko dwoma dyniami. Jeszcze nie wiem jak smakują, bo czekają na swoja kolej. O tym, że u Bei Festiwal Dyni to wiecie, przypominać nie trzeba, prawda? A ja z radością biorę w nim udział:).Bea, dziękuję z całego serca za Twoje serce!

Dynie zebrałam z ogrodu tego samego dnia, kiedy zbieraliśmy ziemniaki. Pamiętacie spotkanie z Baśką? Właśnie. Zatem pamiętacie też, że po zebraniu ziemniaków zaczęło padać, ale później, po obiedzie i kawce wyszło słońce. Słońce, które pozwoliło wziąć się do dalszej pracy. Do dyniościnania.

Dyniobranie1Dyniobranie2

Najpierw odcinanie dyń sekatorkiem, później wyrywanie łęcin i wyciąganie ich, aby mogły wyschnąć (żeby można je było później spalić). Ciężka praca – uwierzcie… Ale jak się zawzięłam, jak się nadęłam… i nagle… trrrach…! Wyciągnęłam…!!! I tak było kilkanaście razy...

Później segregacja – decyzja czy dynię zachować, czy odrzucić… Niełatwe to, bo chętnie zachowałabym wszystkie, nawet te najmniejsze bez wartości, bo takie śliczne, pastelowe… Zgniłyby jednak prędzej, czy później, bo są bardzo delikatne. Tak więc te blade, małe nie mogły być ocalone, poszły na kompost, aby stać się nawozem dla przyszłorocznych koleżanek. Ale pozostałe, dorodne, ale nie ogromne, zostały delikatnie przeniesione na trawę, a później…

IMG_6531IMG_6537

załadowane na taczkę,

IMG_6563

I tryumfalnie wyjechały do warsztatu na półki.

Dyniobranie3

Część z nich została już przetworzona. Była zupa (i jeszcze będzie), była dynia w occie w wykonaniu mojej mamy i dynia pieczona jako przekąską i jeszcze taka na surowo w sałatce w sałatce. Zrobiłam też pyszne ciasto, na które zapraszam poniżej. Mam nadzieję, że Was też urzeknie. Prostotą i smakiem. Bo kiedy mamy gotowe purée to cały proces przygotowania trwa jedyne 15 min.


IMG_6577

Ciasto robiłam już trzy razy. Dwa razy w formie niewielkich chlebków, raz w większej foremce wydłużając czas pieczenia. Przepis znalazłam tutaj.

Jeden taki mały chlebek zaniosłam do pracy, postawiłam na blacie, zachęciłam aby Drogie Towarzystwo częstowało się i wyszłam na 20 minut do swoich zajęć. Kiedy wróciłam zobaczyłam tylko okruszki. Po dwóch dniach zrobiłam tak samo, zanosząc półtora chlebka. Chyba nie muszę mówić, że z tą większą porcją poradzili sobie równie szybko…?

Chlebek dyniowy z nutellą4Chlebek dyniowy z nutellą5

Ciasto jest delikatnie wilgotne, smakuje trochę jak piernik i w pierwszej chwili, kiedy nie wiesz co to jest na wierzchu, zupełnie nie przypomina Nutelli. W pierwszej wersji piekłam je kładąc Nutellę tylko na wierzch, później wmieszałam po wierzchu w ciasto i to było to.

Chlebek dyniowy z nutellą6Chlebek dyniowy z nutellą7Chlebek dyniowy z nutelląChlebek dyniowy z nutellą1


IMG_7876

Chlebek dyniowy z Nutellą

Składniki:

1 3/4 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki cynamonu
1 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1 1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki oleju (dałam 1/4szklanki oleju kokosowego i 1/4 oleju arganowego)
1/3 szklanki wody
1 szklanka purée z dyni
2 jajka
2 łyżeczka ekstraktu z wanilii

8 łyżeczek Nutelli (4 łyżeczki na mini bochenek)

Purée z dyni: dynię umyj, oczyść z pestek, pokrój na coś w kształcie ćwiartek( raczej ósemek) jabłka i kładąc na papierze, piecz w piekarniku nagrzanym do 180°C przez 40-45 min. Następnie, jeśli skórka jest bardzo gruba obierz ją, jeśli nie, zmiksuj razem ze skórką na purée.

1. Rozgrzej piekarnik do 180°C. Dwie foremki (18,5 x 9cm) , bądź jedną ( 25 x 11 cm)posmaruj masłem.

2. W średniej misce wymieszaj mąkę, sodę, sól, cynamon i gałkę muszkatołową. Odstaw.

3. W dużej misce, widelcem, wymieszaj cukier, olej, wodę, dynię, jaja i ekstrakty.

4. Składniki mokre wlej do suchych delikatnie dokładnie połącz.

5. Wlej ciasto do foremek. Na wierzch każdego połóż po cztery czubate łyżeczki Nutelli (jeśli duża foremka, to odpowiednio 4 czubate łyżki). Następnie, wykonując ruchy okrężne, wsmaruj ją w ciasto.

6. Wstaw ciasto do piekarnika i piecz 40-45 min. (jeśli w większej foremce piecz 60 min.), do momentu kiedy drewniany patyczek będzie suchy..

7. Po tym czasie i tej próbie, wyjmij ciasto, przez 15 min. pozwól mu “odpocząć”, następnie delikatnie wyjmij z foremek i ostudź.

Polecam z radością!

Chlebek dyniowy z nutellą2

Ostatnie dni października przed nami. Niech będą dla Was ciepłe i wyjątkowe!

IMG_7908

niedziela, 23 października 2011

Bagietki z serem pleśniowym i konfiturą gruszkowo-cytrynową i… jak tu nie lubić jesieni…???

bagietki zserem pleśniowym i konfiturą gruszkowo-cytrynową2

Całkiem dobrze mi w tej jesieni. Choć noce są już naprawdę chłodne, to w dzień jeszcze błękitne niebo. Subtelność światła i prawdziwe słońce dopiero koło godziny trzeciej. Z przyjemnością zakładam sukienkę w kolorze śliwkowym i płaszczyk bakłażanowy. W delikatnie stukających oficerkach przechodzę przez szeleszcząco-chrupiący dywany na w pół uschłych liści i uśmiecham się sama do siebie, bo to ciche szuranie i pomruk podłoża wprowadzają mnie w lekką beztroskę. Chciałabym kopać, podrzucać, a nawet rzucać się tą szeleszczącą przyjemnością. W efekcie podbiegam troszeczkę i wykonuję parę “hopsasów” jak wesoły dzieciak, a szalik fuksjowy, który jeszcze przed chwilą mnie wyprzedzał, próbuje mnie dogonić. I tak ścigamy się chwilę, bo troszkę muszę uważać.

Wracam z torbą gruszek, z których część schrupię a część zamienię w pyszną gruszkowo-cytrynową konfiturę. Mój nr 2 zaraz po konfiturze brzoskwiniowej. Kolejne słoiczki, bez obecności których nie byłoby łatwo przetrwać zimę. Tym razem wzbogacam je o ziarenka wanilii. I to jest bardzo aromatyczny pomysł. Polecam:)


IMG_7839

A później bagietki (do ich upieczenia zainspirowała mnie Mimi ), które zostały ze śniadania ( a wtedy jadałam je tylko z masłem, bo każdy inny dodatek byłby profanacją…), zamieniam w zwykłą - niezwykłą przekąskę.

Pokrętło piekarnika ustawiam na 200°C. Pieczywo przekrawam i delikatnie smaruję masłem. Na to kroję ser pleśniowy Lazur Srebrzysty – moje ostatnie wyjątkowo smaczne odkrycie – z delikatnym, wilgotnym i aksamitnym miąższem, pyszną skórką i występującym w tle posmakiem grzybów. Bagietki zapiekam 10-15 minut w nagrzanym piekarniku. W tym czasie smażę kilka plasterków chudego boczku, bo… taki mam kaprys, a ten, jak się później okazuje pasuje idealnie do bagietek z serem. Pod wpływem temperatury bagietki stają się chrupiące a ser rozpływa się delikatnie. Jeszcze ciepłe smaruję konfiturą gruszkowo-cytrynową, biorę pierwszy kęs i wtedy… się pytam jak tu nie lubić jesieni… ?

bagietki z serem pleśniowym i konfiturą gruszkowo-cytrynowąbagietki z serem pleśniowym i konfiturą gruszkowo-cytrynową1

Bagietki (źródło: „Francuzki nie tyją” – Mireille Guiliano)

Składniki na 4 sztuki

  • 1 łyżeczka suszonych drożdży
  • 2 szklanki ciepłej wody (około 35-38 stopni)
  • 4 do 6 szklanek maki tortowej (ja daje 5 szklanek)
  • 2 łyżeczki soli
  • 1 jajko roztrzepane z łyżką stołową zimnej wody

1. W małej miseczce rozmieszaj widelcem drożdże w 1/2 szklanki ciepłej wody. Odstaw na 15 minut.

2. Zmieszaj mąkę z solą. Dodaj mieszankę drożdży i pozostałe 1,5 szklanki wody. Wymieszaj na lepką masę. Wyrabiaj przez 10 minut. Ciasto powinno być trochę lepkie i gładkie. Przełóż do miski, nakryć wilgotną ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce, żeby urosło. Ciasto musi podwójnie zwiększyć objętość.

3 Spłaszcz ciasto i podziel na 4 części. Z każdej utocz kulę i uformuj bagietkę. Przełóż na lekko natłuszczoną blachę( używam specjalnej blachy do bagietek). Teraz musisz zaczekać, aż urosną prawie dwukrotnie.

4. Rozgrzać piekarnik do 250°C . Posmaruj bagietki rozbełtanym jajkiem. Natnij ukośnie na wierzchu bardzo ostrym nożem.

5. Wlej do brytfanny bądź małej blaszki, 2 szklanki gorącej wody i postaw w nagrzanym piekarniku na dno, żeby zapewnić im wilgotność. Ta gorąca woda działa cuda. Bagietki nie będą suche!

Piecz przez 15 minut, potem obniż temp. do 220 stopni i piecz przez 5-10 minut, aż bagietki staną się złotobrązowe.

Ostudź na kratce przed pokrojeniem.

Voilà!

Bon appétit!

IMG_7847

PS. Z czerstwych bagietek możesz zrobić świetną bułkę tartą. Wystarczy kawałki suchej bagietki bardzo mocno ubić w moździerzu. Jeżeli oczywiście nie zrobisz ze wszystkich przekąski;)

1,2 pażdziernika - jesień pszyszła po cichu

Udanego, ciepłego tygodnia, Moi Drodzy!

piątek, 14 października 2011

Chrupiący chleb ziemniaczany – Pagnotta di patate

IMG_6133

16 października - Światowy Dzień Chleba

Był taki czas w moim domu, że chleb przed pokrojeniem dostawał znak krzyża… Był… A później, kiedy miałam 11 lat, przeprowadziliśmy się do miasta i jakoś powoli “zniknął” ten zwyczaj… Może czas to przywrócić… Chociaż tak tylko od święta, skoro i tak tylko “od święta” jem chleb…

A jem go naprawdę rzadko. Raz na 2-3 miesiące, jak dobrze pokombinuję z czasem wyrastania i pieczenia, a ten sklepowy nie gości na moim stole. Czasem upiekę bagietki.

Kiedyś, podczas studiów rozmawiałam ze starszym piekarzem po operacji… żołądka. Mówił, aby tego “nowoczesnego” chleba nie jeść, bo… też wylądujemy na stole operacyjnym. Trudno było przyjąć te słowa, ale posłuchałam i najpierw powili był tylko chleb razowy, później pumpernikiel, później długo, długo NIC, a teraz od czasu do czasu chleb domowy. I wcale mi go nie brakuje tak na co dzień, bo tyle jest smaków nieodkrytych jeszcze… Ale jak sobie upiekę (a najczęściej drugim bochenkiem się podzielę, bo szkoda tak piekarnik dla jednego chleba włączać…) tak raz na jakiś czas, to zachwycam się jego smakiem, pukam w spód i uśmiecham się na głuchy odgłos.

Nauczona zostałam też, że jeśli zobaczę gdzieś chleb taki suchy, walający się gdzieś na ulicy, to powinnam go podnieść, ucałować i odłożyć tam, gdzie nie zostanie zdeptany. I robię tak zawsze, choć rzadko teraz widzę takie zjawiska. Kiedy byłam nastolatką strasznie się tego wstydziłam, policzki robiły się czerwone, wzrok umykał… – bo najlepiej aby mnie nikt nie zobaczył… - a ja odkładałam kromkę na pobliski murek, czy pod drzewo, bo nie chciałam i nie umiałam działać niezgodnie z sumieniem, które nauczyło się, że chleba leżącego na ulicy NIE MOŻNA ominąć. Wstydziłam się, ale spełniałam ten zwyczaj, swego rodzaju wewnętrzny nakaz, a później, w głębi duszy, byłam z siebie dumna, że … dałam radę, choć czasem bywało ciężko.

Chrupiący chleb z ziemniakami Chrupiący chleb z ziemniakami2

Tym razem, już po raz kolejny, upiekłam chleb ziemniaczany. Pyszny i bardzo łatwy, a co najważniejsze w moim przypadku, nie bardzo czasochłonny:). Korzystałam z przepisu Marleny de Blasi z książki “Smaki Północnej Italii”. Zamieszczam go wcześniej, bo może Ktoś z Was, Drodzy moi Goście i Domownicy, zechce sobie taki upiec i poświętować z Całym Światem:)

Chrupiący chleb ziemniaczany – Pagnotta di patate
porcja na dwa półkilogramowe bochenki

Przepis ten uda się nawet osobie, która nigdy wcześniej nie piekła chleba. Wystarczy wykonać kilka nieskomplikowanych czynności, aby przygotować chleb, który zawsze wyrasta, ma miękki środek oraz – dzięki naturalnym cukrom zawartym w ziemniakach – rozkosznie elastyczną skórkę.

450g ziemniaków
37g drożdży świeżych bądź 15 g suszonych

po moich przeliczeniach…, bo w oryginalnym przepisie jest 1 1/2 kostki świeżych drożdży, ale jak wyglądają kostki drożdży we Włoszech nie mam pojęcia…więc ja daję 1/4 klasycznej kostki drożdży i chleb jak na załączonych zdjęciach:)
900 g mąki (ok 7 szklanek)
1 łyżka soli morskiej
1 łyżka oliwy z olivek

1. Ugotuj ziemniaki w osolonej wodzie(zachowaj 2 szklanki tej wody po ziemniakach na później). Przestudź je, obierz i rozgnieć na purée.

2. Zalej drożdże 1 szklanką ciepłej wody spod ziemniaków i zostaw na 20 min.

3. W dużej misce wymieszaj mąkę, ziemniaki i sól. Wlej rozpuszczone drożdże i dodatkową 1 szklankę wody spod ziemniaków. Wymieszaj dokładnie wszystkie składniki.

4. Przełóż na oprószony mąką blat i zagnieć na miękkie, błyszczące, elastyczne ciasto – zajmie to ok.8 minut. Jeżeli wyda Ci się zbyt wilgotne, dodaj odrobinę mąki(nie więcej niż jedna trzecia szklanki). Przełóż ciasto do czystej, nasmarowanej oliwą miski, przykryj folia spożywczą i ręcznikiem kuchennym. Odczekaj mnie więcej 1 godzinę, aż podwoi objętość

5. Delikatnie przygnieć ciasto, podziel je na pół i uformuj dwa okrągłe płaskawe bochenki. Przykryj pagnotte czystą ściereczką kuchenną i odczekaj ponownie godzinę aby wyrosły(bochenki są spore, więc jeden wkładam do lodówki, a drugi rośnie…)

6. Nagrzej piekarnik do 205 °C. Zsuń pierwszy bochenek na wyłożoną pergaminem blachę i piecz przez 35-40 min. lub tak długo, aż ich skórka mocno zbrązowieje, a uderzeniu bochenka będzie towarzyszył głuchy odgłos. Gdyby przyrumieniał się zbyt szybko zmniejsz temperaturę. Po wyjęciu odstaw chleb do przestygnięcia.

Po włożeniu pierwszego bochenka wyjmij z lodówki ten drugi i pozwól mu się ogrzać. Wstaw do piekarnika zaraz po upieczeniu pierwszego bochenka.

IMG_6107

Jak najsmaczniejszego i jak najzdrowszego tego chleba powszedniego, albo odświętnego!

wtorek, 11 października 2011

Faszerowana pieczona papryka


IMG_5791-2

Paprykę od co najmniej dwóch miesięcy zajadam jak jabłka. Zabieram do pracy i traktuję jak przekąskę, bo bardzo lubię. Zresztą to są papryki ze szklarni mojej mamy, więc wcinam samo zdrowie i chrupię zachwycając się ich słodkością.

Tym razem nadziałam paprykę takim samym farszem, jak na gołąbki. Proste i pyszne - papryka i gołąbkowy farsz połączyły się w jedno tworząc świetnie zgrany duet.

Najlepiej zrób ją w największym garnku jaki masz (albo w dwóch), bo następnego dnia będzie równie pyszna – jeśli zrobisz jedną porcję, jestem przekonana, że będziesz żałować, że tak mało…

papryka nadziewana papryka nadziewana1

Paprykę podawałam w altanie, na powietrzu (z widokiem na szklarnię). Najpierw jednak, na przekąskę, była sałatka – zwykła, domowa jarzynowa, ale podana w świeżych pomidorkach na liściach winogron. Delikatnie przygotowywała kubki smakowe na późniejsze doznania.

papryka nadziewana3

Na pyszną, w większości czerwoną gorącą paprykę wypełnioną znajomym farszem.
I chociaż trochę “siąpiło” to do dziś na wspomnienie pieczonej papryki jest jednocześnie wspomnieniem wolności, radości i nieskrępowania, które towarzyszy jedzeniu na powietrzu. Nikt się nigdzie nie spieszy, bo… jest sobota, albo niedziela co czasem lepsze…, rozmowy płyną i zawieszaj się. Koty się łaszą i odchodzą majestatycznym krokiem, że niby przyszły tylko popatrzeć jak biesiadujemy… Właściwie nawet możesz odejść na chwilę, jak te koty, albo podążyć za nimi…, a skończyć za jakiś czas, bo takie są prawa jedzenia w ogrodzie…
Do tego na deser schłodzone różowe wino i nie trzeba wtedy nic więcej. Ech…
A to, co zostanie( bo przecież garnki były dwa…, ale podałam przepis na jeden) można zjeść na kolację i taka właśnie była ta moja kolacja po ostatnich zapierających dech w piersiach widokach…


IMG_5807-2

Papryka nadziewana

Ryż:
1 niecała szklanka ryżu
2 szkl. wody
1łyżka masła

Farsz:
1/2 kg mielonej łopatki (nie całkiem chudej)
duża cebula pokrojona w kostkę
1 jajko
pęczek pietruszki (pokrój)
sól, pieprz
1/2 – szklanki oleju i 1/2 szkl. wody

9 niewielkich papryk, w zależności od wielkości(nasze były domowe, więc nie były ogromne, ale, jeśli to możliwe, weź lepiej mniejsze, niż większe)

4-5 plasterków słoninki

tyle łyżeczek masła, ile papryk

1. Zagotuj ryż: do garnczka wsyp ryż, wlej wodę, sól (mniej-więcej pół łyżki) i dodaj łyżkę masła albo oleju. Zagotuj i odstaw. Po 5 –8 min znów postaw na ogień i doprowadź do zagotowania, odstaw i pozwól, aby ryż “doszedł” – aby był uparowany i sypki. Pozwól aby ryż ostygł.
2. Oczyść paprykę, zostawiając ogonki i odcinając wierzchy – późniejsze czapeczki.
3. Ustaw piekarnik na 200°C. Wymieszaj ostudzony (najwyżej lekko ciepły) ryż mięsem, cebulą i pietruszką, dodaj sól i pieprz w ilościach według smaku (ja próbuję nadzienie). Przygotowanym farszem nadziej paprykę.
4. W garnku, brytfance, czy naczyniu żaroodpornym (stawiając na płytce) roztop słoninkę. Następnie włóż papryki, dolej 1/2 szkl. oleju i 1/2 szkl. wody. Przykryj pokrywką i staw do piekarnika -zwiększ temp. 250°C. Piecz 40 minut. Po tym czasie zdejmij pokrywkę i na każdą z papryk połóż po łyżeczce masła. Zapiekaj 10-15 minut, aż nadzienie przypiecze się lekko.

* W tym samym też czasie, kiedy pokrywka została zdjęta, włóż do piekarnika na pokrywce, albo w innym naczyniu żaroodpornym, paprykowe wieczka posmarowane masłem, bądź oliwą ułożone wnętrzem do góry, aby zmiękły.

5. Otwórz piekarnik, zmniejsz temp. do 200°C, wyjmij “czapeczki” i nałóż je na papryki, zapiekaj jeszcze 10 min. Najlepiej podawać w garnku, w którym się piekło, podkładając deseczkę bądź specjalną podkładkę.

Polecam, bo bardzo lubię!

papryka nadziewana2

niedziela, 9 października 2011

Widziałam jak jesień przychodzi…

A jesień przyszła po cichuA jesień przyszła po cichu1

Mój pierwszy weekend października był wyjątkowy. Tak, jak cały wrzesień zresztą – i mój i Wasz:). Termometr ze spokojem - jakby lekceważył ten miesiąc - wzbijał się w górę, aby ok.13 osiągnąć apogeum – ponad 40 stopni na południowej stronie domu. Ot, przedziwny październik, a jakby wrzesień jeszcze…, poważny miesiąc, który nagle staje się frywolnym chłopcem. Na szczęście, w tym przypadku wszystkich to cieszy.

A jesień przyszła po cichu3

Zatem cudowny i sielski był początek października. Przypominam sobie, że tak niedawno byłam swego rodzaju prorokiem mówiąc ( tutaj ), że początek września będzie wyjątkowy tego roku…Może podobnie będzie z październikiem, chociaż to już byłby prezent niebywały… A zatem ciesząc się sobotnim słońcem zrywaliśmy dojrzałą kukurydzę z obietnicą wieczornego jej ugotowania, później poziomki, które były słodsze i pełniejsze niż latem. Pijąc kawę słuchaliśmy bzyczenia trzmieli zakochanych w nasturcjach i pszczół, które zbierały pyłek (na miodek) do swoich koszyczków.

A jesień przyszła po cichu2

Przyglądaliśmy się osom, które buszowały na jabłonkach, a po obfitym posiłku myły swe czułki ociekające sokiem jabłkowym, aby za chwilę znów zasiąść do uczty.

IMG_7466

Rusałka pawik i perłowiec malinowiec, królewsko panowały na parasolach rozchodnika upajając się jego nektarem.

Motyle na rozchodniku IMG_7503

Z tyłu, z boku i z góry wyglądały bardzo przyjaźnie, ale spojrzenie na takiego z przodu to zagadka trudna do rozgryzienia. Złość ili upojenie…???

IMG_7529

Spacerowa niedziela wciąż była jeszcze latem w pełni. Trzciny leniwie wygrzewały się w słońcu, kaczki bawiły się w berka, a zacumowane łódki nawet nie próbowały się kołysać.

A jesień przyszła po cichu4


IMG_7580

A jesień przyszła po cichu5

Niestety przyszło popołudnie i musiałam wyjechać… Bo taka sielanka nie może trwać wiecznie… Nie ma jednak tego przykrego, co by na dobre wyjść nie mogło. Zahaczając o dziadka i zamieniając z nim, i z babcią przybraną, kilka słów, pojechałam drogą “na skróty”. Tam zaraz za zakrętem jest las, a za lasem…

IMG_7629

Za lasem… nie mogłam uwierzyć…, bo za lasem weszłam w jesień…


IMG_7637

Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć jak przychodzi ciągnąc swój powłóczysty mgielny welon. Stałam jak urzeczona i czułam ogromne wzruszenie i wdzięczność… Bo oto dla mnie taki spektakl… Widziałam jak łąki, wcześniej zielone, stawały się półprzezroczyste, aby po niecałej półgodzinie zatonąć całkowicie w objęciach mgieł.

IMG_7631IMG_7636

Widziałam jak słońce powoli ustępowało Jesieni, a Ona szła dumnie, powoli i zwiewnie, bezszelestnie głaszcząc trawy i trawki, które wiedząc, że teraz to będzie ten Jej czas, poddawały się pieszczotom.

A jesień przyszła po cichu6IMG_7639 IMG_7646

Mi pozostała kontemplacja i niemy zachwyt, który wzrastał z minuty na minutę, bo kolory, pod wpływem zniżającego się słońca, zmieniały moje obrazy jak w kalejdoskopie, a welon Jesieni powoli zagarniał cały horyzont. Jesienna łąka pełna łaski…

A jesień przyszła po cichu8IMG_7649 IMG_7671

IMG_7677

Trochę nie mogłam uwierzyć, że to już… Że właśnie mamy kolejną porę roku. Taką namacalną już, nie tylko kalendarzową. Ale we mnie jeszcze tyle radości, tyle lata… tyle energii – mam nadzieję, że to zapas na zimowe chłody.

IMG_7679 A jesień przyszła po cichu9 A jesień przyszła po cichu7

Odchodziłam powoli po jednej stronie mając siwe mgły, po drugiej zaś zachodzące słońce, które zostawiając swe pocałunki na liściach brzozy składało obietnicę, że jeszcze nie rozstaje się z nami (dziś tez świeciło , mówiąc, że jeszcze o nas pamięta…) , przynajmniej jeszcze nie teraz.

Odchodziłam powoli, jak ta mgła jesienna… niosąc w sobie zachwyt. Całe pokłady zachwytu:).

A teraz podzieliłam się tym zachwytem z Wami i mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, bo jutro, może pojutrze będzie kulinarnie, powiem co zjadłam na kolację…, a ta była już bardzo jesienna. Dobrej nocy i pięknego jesiennego dnia!

IMG_7680