Zbieranie plonów jest jak magia jakaś… Świadomość tego, że z suchych pestek, które tak niedawno wrzucałam w ziemię rodzą się takie piękne, dorodne owoce, daje niesamowitą energię. Przyroda jest niezwykła. Nieogarniona. To jakby miłość w najprostszym wydaniu…Cóż ponad nią…?
Większość ziarenek to były ziarenka dyni maminej, która u nas zawsze gościła, a część otrzymałam od Drogiej Bei. Cieszę się nimi ogromnie, bo dzięki Niej mogłam poznać smak dyni Potimaron – to te bardzo pomarańczowe – która szczęśliwie obrodziła. Dostałam też nasionka dyni Butternut, z które zaowocowały tylko dwoma dyniami. Jeszcze nie wiem jak smakują, bo czekają na swoja kolej. O tym, że u Bei Festiwal Dyni to wiecie, przypominać nie trzeba, prawda? A ja z radością biorę w nim udział:).Bea, dziękuję z całego serca za Twoje serce!
Dynie zebrałam z ogrodu tego samego dnia, kiedy zbieraliśmy ziemniaki. Pamiętacie spotkanie z Baśką? Właśnie. Zatem pamiętacie też, że po zebraniu ziemniaków zaczęło padać, ale później, po obiedzie i kawce wyszło słońce. Słońce, które pozwoliło wziąć się do dalszej pracy. Do dyniościnania.
Najpierw odcinanie dyń sekatorkiem, później wyrywanie łęcin i wyciąganie ich, aby mogły wyschnąć (żeby można je było później spalić). Ciężka praca – uwierzcie… Ale jak się zawzięłam, jak się nadęłam… i nagle… trrrach…! Wyciągnęłam…!!! I tak było kilkanaście razy...
Później segregacja – decyzja czy dynię zachować, czy odrzucić… Niełatwe to, bo chętnie zachowałabym wszystkie, nawet te najmniejsze bez wartości, bo takie śliczne, pastelowe… Zgniłyby jednak prędzej, czy później, bo są bardzo delikatne. Tak więc te blade, małe nie mogły być ocalone, poszły na kompost, aby stać się nawozem dla przyszłorocznych koleżanek. Ale pozostałe, dorodne, ale nie ogromne, zostały delikatnie przeniesione na trawę, a później…
załadowane na taczkę,
I tryumfalnie wyjechały do warsztatu na półki.
Część z nich została już przetworzona. Była zupa (i jeszcze będzie), była dynia w occie w wykonaniu mojej mamy i dynia pieczona jako przekąską i jeszcze taka na surowo w sałatce w sałatce. Zrobiłam też pyszne ciasto, na które zapraszam poniżej. Mam nadzieję, że Was też urzeknie. Prostotą i smakiem. Bo kiedy mamy gotowe purée to cały proces przygotowania trwa jedyne 15 min.
|
Ciasto robiłam już trzy razy. Dwa razy w formie niewielkich chlebków, raz w większej foremce wydłużając czas pieczenia. Przepis znalazłam tutaj.
Jeden taki mały chlebek zaniosłam do pracy, postawiłam na blacie, zachęciłam aby Drogie Towarzystwo częstowało się i wyszłam na 20 minut do swoich zajęć. Kiedy wróciłam zobaczyłam tylko okruszki. Po dwóch dniach zrobiłam tak samo, zanosząc półtora chlebka. Chyba nie muszę mówić, że z tą większą porcją poradzili sobie równie szybko…?
Ciasto jest delikatnie wilgotne, smakuje trochę jak piernik i w pierwszej chwili, kiedy nie wiesz co to jest na wierzchu, zupełnie nie przypomina Nutelli. W pierwszej wersji piekłam je kładąc Nutellę tylko na wierzch, później wmieszałam po wierzchu w ciasto i to było to.
Chlebek dyniowy z Nutellą
Składniki:
1 3/4 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki cynamonu
1 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1 1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki oleju (dałam 1/4szklanki oleju kokosowego i 1/4 oleju arganowego)
1/3 szklanki wody
1 szklanka purée z dyni
2 jajka
2 łyżeczka ekstraktu z wanilii
8 łyżeczek Nutelli (4 łyżeczki na mini bochenek)
Purée z dyni: dynię umyj, oczyść z pestek, pokrój na coś w kształcie ćwiartek( raczej ósemek) jabłka i kładąc na papierze, piecz w piekarniku nagrzanym do 180°C przez 40-45 min. Następnie, jeśli skórka jest bardzo gruba obierz ją, jeśli nie, zmiksuj razem ze skórką na purée.
1. Rozgrzej piekarnik do 180°C. Dwie foremki (18,5 x 9cm) , bądź jedną ( 25 x 11 cm)posmaruj masłem.
2. W średniej misce wymieszaj mąkę, sodę, sól, cynamon i gałkę muszkatołową. Odstaw.
3. W dużej misce, widelcem, wymieszaj cukier, olej, wodę, dynię, jaja i ekstrakty.
4. Składniki mokre wlej do suchych delikatnie dokładnie połącz.
5. Wlej ciasto do foremek. Na wierzch każdego połóż po cztery czubate łyżeczki Nutelli (jeśli duża foremka, to odpowiednio 4 czubate łyżki). Następnie, wykonując ruchy okrężne, wsmaruj ją w ciasto.
6. Wstaw ciasto do piekarnika i piecz 40-45 min. (jeśli w większej foremce piecz 60 min.), do momentu kiedy drewniany patyczek będzie suchy..
7. Po tym czasie i tej próbie, wyjmij ciasto, przez 15 min. pozwól mu “odpocząć”, następnie delikatnie wyjmij z foremek i ostudź.
Polecam z radością!
Ostatnie dni października przed nami. Niech będą dla Was ciepłe i wyjątkowe!