Zaczęło się od tego, że chciałam upiec coś kokosowego, a w mojej bazie przepisów nic takiego nie znalazłam. Pomyślałam wtedy: “A może w internecie…? Przecież tam wszystko jest…(no…, prawie wszystko…)”.
W taki sposób znalazłam pierwszy blog kulinarny “Majanowe pieczenie”. Siedziałam i czytałam… i nadziwić się nie mogłam, bo dotąd sądziłam, że przepisy to tylko w tych książkach które mam, albo jeszcze nie mam… Pierwszym ciastem upieczonym z tego “kulinarnego internetu” było pyszne Rafaello Majanki. Później kilka innych ciast. Następnie zaczęłam odkrywać cały wielki Świat Blogerów Kulinarnych. I tak pierwszą osobą, która namawiała mnie na założenie bloga była Polka z Around the kitchen table, kiedy chwaliłam się jej zdjęciami ciasta upieczonego z jej przepisu. Bo musicie wiedzieć, że dużo wcześniej zaczęłam robić zdjęcia swoim upieczonym ciastom, chlebom i ciasteczkom. Sprawiało mi to wielką frajdę, ale było swego rodzaju wyzwaniem.
Pola “rzuciła” mi ze dwa albo trzy razy taką propozycję, ale do mnie to nie docierało… Już niby jakoś tam zaczynałam o tym myśleć, ale “nie to nie dla mnie…, ja się nie nadaję…” było silniejsze.
W końcu odkryłam bloga Anny Addiopomidory. I pierwszy raz, dzięki jej uprzejmości i sercu moje pierwsze zdjęcia pojawiły się w sieci – na Jej blogu. Było to niezwykle ciekawe uczucie szczęścia:). Blog Anny i ją samą polubiłam, jak pewnie większość z Was. I tak od słowa do słowa i z delikatnych sugestii Anny powstał ten blog, a Anna została jego Matką Chrzestną:)
Zatem rok za mną. Jaki był…? Jaki był dla Was? Oceńcie sami .
Dla mnie był pełen nowości. Nowych ekscytujących smaków w kuchni, nowych książek, nowych przepisów. Niektórych tylko przeczytanych i odłożonych na półkę “do zrobienia JUŻ” i wciąż czekających na swoją chwilę, i innych zrealizowanych ze skutkiem miernym, zadowalającym bądź ekscytującym.
Był jednak przede wszystkim pełen nowych spotkań. Do tej pory jedynymi osobami, z którymi korespondowałam na odległość byli kolonijni przyjaciele w czasach podstawówki, czy liceum, z nimi jednak nigdy więcej się nie spotkałam – takie czasy… Tylko, że z nimi wcześniej poznaliśmy się i nawiązały się sympatie. Tutaj rzecz ma się całkiem odwrotnie, najpierw zaczynamy się lubić, a później pisać do siebie. Teraz jest wiele osób na których blogi nie wyobrażam sobie nie wejść i nie zobaczyć co dobrego dziś ugotowały, albo co nowego wnoszą do kuchni. Z niektórymi wymieniamy ciepłe myśli i dowiadujemy się więcej o swoim życiu. Są też tacy, z którymi spotkania były pełne pozytywnych emocji, a radość ze spotkania aż furczała w powietrzu (Polka:)). Jest też Kochana Anna, której nigdy bym nie poznała gdyby z kolei Ona nie założyła swojego bloga (Anno, dziękuję, że mi zaufałaś:)). A, że się spotkałyśmy i jakie miłe było to spotkanie, to już wiecie:)
Skąd “kuchnia pełna smaków”? Ano stąd, że myśląc nad blogiem i jego nazwą mój wzrok padł na gazetę leżącą obok, w której jeden z tytułów brzmiał ”apartament pełen smaku” stąd już blisko było do “kuchni pełnej smaków”.
Na Pierwsze Urodziny obchodzone w “kuchni pełnej smaków” przygotowałam ciasto najprostsze. Takie, które, zdaje się, w tym ciepłym letnim czasie przygotowuje cała Polska. Takie, na które skusi się Każdy i Każdy może je przygotować, zwłaszcza Ci, którzy nie posiadają piekarnika, albo temperatury nie pozwalają używać tegoż. Letnie ciasto bez pieczenia. Na wyjątkowym ciasteczkowo-maślanym spodzie, z mascarponowo-śmietanowym wnętrzem i cudownymi owocami zanurzonymi w galaretce z dodatkiem naturalnego domowego soku truskawkowego.
Letnie ciasto bez pieczenia - z mascarpone, owocami i galaretką
SPÓD:
200g ciasteczek “Speculoos”, ale mogą być każde inne, które zazwyczaj wykorzystujesz do podobnych spodów
70 g miękkiego masła
MASA:
250g sera mascarpone
180g śmietany18%
500g zimnej (z lodówki) śmietany 36%
2 łyżki cukru pudru
5 listków (bądź łyżek) żelatyny
1 czerwona galaretka ( u mnie z owoców leśnych)
400 ml wody
50ml soku truskawkowego
dowolne owoce - u mnie truskawki, maliny i morele, których nie widać, bo zniknęły na dnie…
1. W niewielkiej rozkruszone ciasteczka połączyć dokładnie z miękkim masłem. Wyłożyć na spód tortownicy (26cm) i wstawić do lodówki na pół godz.
2. W tym czasie przygotować masę serowo śmietanową: w małej miseczce, w niewielkiej ilości ciepłej wody rozpuścić żelatynę. Odstawić.
3. W innej, większej misce ubić (niezbyt długo) śmietanę. Odstawić.
4. W kolejnej, największej misce ostudzoną, ale rozpuszczoną żelatynę połączyć z kwaśną śmietaną, dodać do niej serek mascarpone i dokładnie, ale delikatnie wymieszać. Można użyć miksera. Następnie dodać wcześniej ubitą śmietanę.
5. Masę wyłożyć na wcześniej przygotowany spód. Jej powierzchnię wyrównać.Wstawić do lodówki na 45 minut.
6. W trakcie, kiedy masa zastyga przygotować galaretkę zgodnie z instrukcją na opakowaniu, ale przy użyciu tylko 400ml wody, a nie 500 jak zazwyczaj. Kiedy galaretka rozpuści się dodać 40-50 ml soku truskawkowego( bądź innego czerwonego). Oziębić.
7. W trakcie, kiedy galaretka stygnie pokroić wcześniej umyte owoce i rozłożyć je na białej masie. Zalać zimną tężejąca galaretką. Wstawić do lodówki na min 4 godz ( u mnie 8 )
Gdybym mogła poczęstowałabym nim Każdego i Każdą z Was, a tak proszę częstujcie się jedynie wirtualnie. Dziękuję za to, że jesteście, czytanie, wspieracie i dopingujecie. Bez Was, Tych, których poznałam, poznaję i tych Serdecznych Anonimowych nie byłoby tego jednego z Moich Miejsc:)
Wydaje mi się jakbym dopiero zaczynała, a to już tyle czasu jak jesteście ze mną…