Ach, co to były za dni…!
Tak niewiele, a tak wiele… Tak niewiele, a jakbyśmy życia pół się znały… Przechyliłaś głowę na bok, uśmiechnęłaś się i od razu wiedziałaś, że to ja… Ja natomiast nie potrafiłabym Cię wyłuskać, bo włosy miałaś związane, a ja szukałam tych szalonych nie ujarzmionych… A później mój głos, który okazał się niższy niż sobie wyobrażałaś, a Twój o takiej pięknej barwie, że mogłabyś go podkładać w filmach animowanych. Następnie opowieści - od słowa do słowa – niektóre już kiedyś napisane, inne dopowiedziane ze szczegółami, bo bo przecież zostawiane na później…
Miałyśmy okazję się poznać. Spędzić czas na rozmowach i pograć w piłkę. Twoje dzieci okazały się doskonałymi piłkarzami, a Ty Mamą na wielkim sportowym poziomie. Ja jeszcze Takiej mamy nie widziałam! Nasza walka w przeciwnych drużynach była niespodziewanym, ale przemiłym doświadczeniem, a Twoja kontuzja wywołana naszym zderzeniem była wynikiem emocji, które udzielają się chyba każdemu, kogo Twoi Chłopcy wciągają do gry:). Śmiałyśmy się, że przyjechałam Cię wyeliminować z blogosfery;). Tym bardziej było to prawdopodobne, że zdarzyło się dwa razy w tę samą kostkę… Chociaż miło było też słyszeć, z rozmów “za kulisami”, że doskonale fauluję;). Do dziś uśmiecham się przed snem wspominając urocze miny Chłopca Młodszego, które robił do mnie na boisku, kiedy wyrzucałam piłkę z bramki, a Chłopiec Starszy śnił mi się dziś razem królikiem, wiesz?
Emocje sportowe w wykonaniu Twoich dzieci to jedno, druga sprawa to zamiłowanie do kuchni. Cała Trójka sprawdziła się doskonale podczas wałkowania i wykrawania. Szybkie to było i sprawne, a emocje przy stolnicy równały się tym na boisku. Wszak przy stolnicy też trzeba być doskonałym i kółka mają wyglądać jak… kółka:). Zdjęć z efektów końcowych nie widać, bo amatorów donatów, mimo, że pomysł wyszedł od Słodkiej Dziewczynki, było sporo.
Bruxela…hmm… – zobaczyłam jej kawałeczek, ale przecież nie na nią czekałam. Ona była tylko miłym dodatkiem.
Czekałam na Ciebie i nasze szalone spotkanie:)
Na nasze zawieruszenia niespodziewane wśród wąskich uliczek wcale nie brukselskich... I te zachwyty za każdym zakrętem…
I zaglądanie przez dziury w…drzwiach…
A na koniec szybkie pyszności w Twoim wykonaniu. I w Twoim towarzystwie.
I tarta, która smakowała mi bardzo. Aż tak, że chyba… zjadłam największy kawałek:). Dziękuję za wszystkie wspólnie spędzone chwile i za te obrazy, które w sercu zostaną na zawsze:) . Za ciepłe przyjęcie i serce:).
A Was zapraszam do Anny i Jej addio pomidory na tartę z dodatkiem wina, które sprawa, że ciasto niby jest takie same, a jednak niezwykle chrupiące:).
Na ciasto:
150 g mąki tortowej
40 g drobnego cukru
90 g masła
22 g białego wina (Pinot blanc lub Pinot gris)
Na nadzienie:
75 g kremowego twarożku
75 g konfitury morelowej
½ łyżeczki tymianku suszonego albo cała świeżego
5-6-7 moreli
Przygotowanie:
1. Wszystkie składniki na ciasto zagniatamy. Formujemy kulę, zawijamy folią i wstawiamy ją do zamrażarki na 40 minut.
2. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.
3. Formę do tarty wyklejamy wcześniej przygotowanym ciastem.
4. Pieczemy 15 –20 minut lub do momentu gdy ciasto uzyska złoty kolor
5. Morele dokładnie myjemy i osuszamy.
6. Przygotowujemy nadzienie, które można zastosować w dwojaki sposób:
a - mieszamy wszystkie składniki i wykładamy je na tartę
bądź:
b - tartę smarujemy dżemem morelowym, następnie twarożkiem
7. Wstawiamy ponownie do piekarnika na 15-20 minut, aby wydobyć smak i aromat tymianku.
8. Podajemy udekorowane świeżym tymiankiem.
A wszystkiemu – no…, prawie wszystkiemu przyglądał się Pan Królik i Pan-i Kot, którym bardzo dziękuję za obecność:)
Och, jak pięknie napisałaś! Zazdroszczę Wam tego spotkania. Ale zabraniam wykluczać Annę z blogosfery! ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ależ miałaś piękne spotkanie!!!
OdpowiedzUsuńMagiczne zdjecia, magiczne spotkanie...
OdpowiedzUsuńJakże piękna relacja, w której z każdego zdania, ba - każdego słowa bije wzruszenie.:)
OdpowiedzUsuńA ja tam, egoistycznie, cieszę się, że już jesteś tu. Choć Bruksela piękna, nie powiem...:)
Cudne wspomnienia, z tartą w tle.
OdpowiedzUsuńUrocza relacja!
OdpowiedzUsuńEmmo - nigdy w życiu, choć pewnie jeszcze czuje to nasze zderzenie...
OdpowiedzUsuńbasiuP, Maggie - :):):)
Lekka - oj, Lekka, Lekka...:) Dziękuję:)
Kamilo, haniu-kasiu - :):):)
Ewelino,zniknęłaś,nie zaglądałaś...A Ty u Anny spędziłaś taki magiczny czas.Cudownie o tym czytać.
OdpowiedzUsuńPiękna tarta i piękne zdjęcia.
I witaj z powrotem!
fantastyczne chwile! z pewnością niezapomniane :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie...pieknie opisane,swietne spotkanie...
OdpowiedzUsuńPiękna relacją z podróży, Ewelajno. Cieszę się, że spodobało Ci sie w Brukseli i że spędziłaś ten czas z fascynujacą osobą :) Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńJejku, fantastyczne spotkanie! Niezapomniane chwile, uwiecznione na pięknych zdjeciach. Zazdroszczę spotkania,ale tak pozytywnie, bo mogę sobie dzięki Wam pooglądać tak piękną fotorelację.
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ewelinko! A ciacho pyszne:)
Cudna relacja! Obejrzałam ją dwa razy (raz z lekturą:) i ciągle mi mało.
OdpowiedzUsuńCudne takie wirtualne znajomości zmienione w rzeczywistość... :) Oby takich nici porozumienia snuło ci się jak najwięcej!
OdpowiedzUsuńZajrzałam do Anny również :) Pyszne było to wasze spotkanie :) I wreszcie widać cię z bliska ;)
Uściski!
Pięknie i smakowicie to opisałaś:) bardzo ładne...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Piękne spotkanie i piękna podróż!
OdpowiedzUsuńi te zdjęcia... :)
Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńA Pana Kota i Królika proszę wyściskać. :)
Takie spotkania zawsze są b. fajne. Ja spotkałąm się, co prawda na krótko i bez gotowania z blogową koleżanką i było bardzo, bardzo miło. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKochani,
OdpowiedzUsuńuczciwie donosze, ze po siniakach zwiazanych z kontuzja juz prawie ani sladu. A wspomnienia same dobre i zabawne. Polecam wszystkim bloggerom. Tobie zas Ewelino Droga, jeszcze raz dziekuje za wszystkie te chwile, opisane, nieopisana i trudne do opisania :-)
Anna
Amber - witaj, witaj:) Cieszę się, że miło Ci czytać:)
OdpowiedzUsuńPaula - ech... niezapomniane:):):)
Ewam - wyjątkowe:)
Escapade Gourmande - ja i tak się cieszę bardziej;):):):)I ja Cię mocno pozdrawiam, Ivon!
Majanko - miło czytać o Twojej pozytywnej radości - mam nadzieję, że my się kiedyś spotkamy:)- ciasto przepyszne:)
Aniu vel Vespertine - wiesz jak miło się czyta to, że Ci mało... :)
Aniku - cieszę się Twoim komentarzem niezmiernie:)
kass- dziękuję:)i ja Cię mocno pozdrawiam!
korniku - naprawdę? Dziękuję:)
cukrowa wróżko - z tym to proszę do Anny, bo ja zwierzątka mam tylko na zdjęciu:)
Atrio C. - takie spotkania, są wyjątkowe:). I ja Cię pozdrawiam!
anno - Kochana, ale w pamięci pozostaną... Ja chwile nasze mam pod powiekami, ale opisać wszystko było niemożliwością. Zaraz po opublikowaniu myślałam, że mogłam jeszcze to... i to... Ale to już pewnie zostanie tylko dla mnie i dla Ciebie:)
Tak, tak...
OdpowiedzUsuńtakie chwile są najpiękniejsze, zapierają dech.
a te morele na twarożku - muszą smakować znakomicie.
Pozdrawiam. ;)
Super relacja Ewelinko i piękne zdjęcia, zwłaszcza te z donatami :))) Brakowało Twoich wpisów :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Smakowita kulinarna podróż i apetyczna tarta. Fantastycznie się ogląda Twoje zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTarta mnie urzekła, a zdjęcia są wspaniałe i cudnie oddają klimat :)
OdpowiedzUsuńEwelajna! Ależ cudownie Wam było! Wspaniale, że ta niezwykła znajomość tak pięknie się rozwija!
OdpowiedzUsuńUściski:)
Ewelajna, o jak pieknei i tajemnoczo napisalas, a za razem wszystko jest co chcialoby sie przeczytac - te spotkania sa chyba niesamowite, a przynajmniej wiekszosc moich blogowych taka jest ;) sciskam Cie!
OdpowiedzUsuńsłodkosłona - one smakowały znakomicie! I ja Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmoniko - oj, moniko, moniko, moniko...;). Pozdrawiam Cię bardzo mocno! I biegnę do Ciebie bo mam zaległości...
Evitaa - bardzo dziękuję:)
magdo k. - miło to słyszeć:)
Kucharnia, Anno-Mario - :):):) I ja uściski!
buruuberii - czasem chciałoby się i więcej napisać tylko trudno zamknąć wszystko w słowach. Mnóstwo zostało niewypowiedzianych i nienapisanych - czekają na swoją kolej... I ja Cię ściskam!