Czy warto biadolić z powodu rzeczy i spraw, na które nie mam pływu…??? Pytanie z tych retorycznych raczej... Czy warto narzekać na to, że ciemno, że listopad (no…, końcówka przecież…), że plucha…, że leje i wieje…, a ostatnie liście z drzew spadają…??? Nie warto, bo NIC Z TEGO NIE MAMY. Narzekanie nie przyniesie nam ŻADNEGO dobra, żadnej korzyści i żadnej satysfakcji. Nic. To tak samo jak z zazdrością i gadaniem jak to inni to mają lepiej… To nic z sobą nie niesie. NIC poza za frustracją. Do narzekania wszechobecnego wracając… Gdyby niosło coś z sobą, miałoby jakiś sens, a tak tylko truje nam duszę od środka. Bo jak tak ponarzekam w koło o tym wietrze, później powtórzę jeszcze kilka razy (i tak codziennie…), to… uwierzę w to JESZCZE BARDZIEJ i nawet zimno mi się zrobi. A jak frustracja nałoży się na frustrację to dopiero może być mieszanka... Nie warto zatem. Liście z drzew spadają , bo taka kolej rzeczy, a przecież są jeszcze rośliny zimozielone, które pięknie się zielenią i czerwienią przez całą zimę. Trzeba tylko OCZY SZERZEJ OTWORZYĆ, aby je zauważyć. Przecież ostrokrzew nie ukrywa się na śmietnikach..., fioletowe owoce mahonii zawsze zwrócą na siebie uwagę, a irga płoży się na moim osiedlu jak czerwony koralikowy trawnik, do tego jarzębina wciąż jeszcze się czerwieni. A teraz, kiedy pada, korale deszczu łączą się z nią tak pięknie jak tylko one to potrafią. I szklą się wtedy przycupnięte na poręczach i na balustradach mrugając zalotnie, aby za chwilę ustąpić miejsca następnym perłom w krople deszczu zaklętym… Koralik deszczu uwieszony koralika jarzębiny. Ulotny spektakl. Na jeden wdech i jedno mgnienie oka. A czasem dwa.
Nie narzekam. Zakładam kilka warstw, ocieplane spodnie, czapkę i rękawiczki. I dobrze jest. Nic nowego, listopad jak każdego roku. Poza tymi, wspomnianymi wcześniej, kolorowymi akcentami, tyle zielonych odcieni podczas każdego dnia, że nie sposób nie szukać ich dalej. No bo jak tu się nie uśmiechać, kiedy podczas wizyty w centrum ogrodniczym, wybierając wieniec z jedliny, spotykam kilka sikorek z zielonymi brzuszkami. Jedna buszuje pod stołem z ostrokrzewami, druga lanczuje na ogniku (taka roślinka z drobnymi pomarańczowymi kuleczkami), trzecia z zauważonych przeze mnie, lata pod przeszklonym, czy też ofoliowanym sufitem. Rozkosz w widoku, rozkosz myślenia, lekkość bytu, uśmiech od ucha do ucha i listopad jeszcze lżejszy.
A w domu świeca żurawinowa z zeszłego roku i słoneczne głosy zielonej siestowej płyta od Marcina Kydryńskiego (obiecuję sobie podróż do Lizbony) i nowa książka o chlebie…:). A do tego jarmuż. Zimujący w worku na tarasie. Z naszego rynku. Bardzo dobry w sałatce i lekko podduszony z cebulą, przepyszny w rozgrzewającej zupie, wyjątkowy w pierożkach i niezwykle ciekawy na surowo w połączeniu z owocami . Podżeram liście przygotowując koktajl…, bo w jarmużu taka sama zawartość wapnia co w mleku (tak!), najwięcej witaminy K, witamina A, witamina C, karetonoidy, żelazo i wysoka zawartość silnych przeciwutleniaczy, które ODMŁADZAJĄ ORGANIZM. Robi wrażenie…??? Na mnie ogromne. Moc witamin, moc smaku, moc zielonego koloru na listopadowe dni!
Kokosowy koktajl podpatrzyłam w Jadłonomii, która jest skarbnicą roślinnych przepisów.
Jarmużowy koktajl z mango, mlekiem kokosowym i siemieniem lnianym
2 porcje
3 liście jarmużu
1 mango
1/2 – 1/3 szklanki mleka kokosowego
łyżka siemienia lnianego (mielone, bądź nie, najwyżej będzie co rozgryzać)
woda do rozrzedzenia
Jarmuż wrzuć do blendera i zmiksuj na wysokich obrotach, dodaj obrane i pokrojone mango, siemię lniane i mleko kokosowe. Znów zmiksuj i dodaj wody dodaj tyle, ile chcesz, ale nie rozwodnij za bardzo. Za każdym razem spróbuj.
Pij od razu czując jak po każdym następnym łyku rozprostowują Ci się zmarszczki i… myśli:)
Ciekawi mnie ten jarmuż. Od dawna chcę go spróbować i teraz już na pewno to zrobię... Bardzo oryginalny przepis.
OdpowiedzUsuńWystarczy wejść na Twojego bloga i już się prostują zmarszczki! :)
OdpowiedzUsuńPrawda! ♡♡♡
Usuńa u nas listopad piękny, słoneczny, dziś po raz pierwszy dobrze przymroziło, róże przed domem zastygły jak w krainie lodu i ten Twój jarmuż zawsze z przymrozkami w babcinym ogródku mi się kojarzy, dopiero wtedy go dostawaliśmy ;)
OdpowiedzUsuńTyle pozytywności w takiej małej szklaneczce, bardzo mi się podoba:-)
OdpowiedzUsuńJarmuż z owocem? No no... na bank spróbuję :)
OdpowiedzUsuńTak mi się skojarzyło kiedy przeczytałam Twój post: „Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne.
OdpowiedzUsuńTove Jansson (z książki Dolina Muminków w listopadzie)
Pozdrawiam ciepło :)
to dla mnie nowośc, nigdy nie jadłam jarmużu.
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi smaka tymi zdjęciami i wpisem... A skąd ja wezmę jarmuż o tej porze?! ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawie sia zapowiada!:) W zeszlym roku juz probowalam jarmuzu na polsurowo, lekko duszonego z czosnkiem i w zupie. Bardzo mi smakowal:)
OdpowiedzUsuńW Niemczech robi sie jarmuz jak bigos, z miesiwem, przyprawami, gesim smalcem. Dlugo sie go gotuje i ta potrawa jest wspaniala ale witam to ona juz niestety nie ma...
pozdrowienia:)
Jarmuż odkryłam kilka lat temu. Posiałam nawet własny na mazurskim kawałku ogródka. To było kilka lat temu. Cieszę się, że mi o nim przypomniałaś. A info, że to samo dobro, zmobilizowało mnie, aby zapisać na liście i poszukać na targu lub w sklepie. Dziękuję i pozdrawiam i cieszę się, że znów tu jesteś :-)
OdpowiedzUsuńCudowny ten koktajl,. Piękny mix kolorów i zdrowia. Podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńŚciskam ciepło.
:**
uwielbiam jarmuż i Ciebie i już skarcona przestanę narzeka na ten mój urodzinkowy liścioopad
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadłam jarmużu i że tak głupio zapytam to rodzaj sałaty?? ;/
OdpowiedzUsuńale wykład o narzekaniu jesiennym wzięłam sobie do serca i będę starała się myśleć pozytywnie! :)
Pozdrawiam!
Aplikuje sobie to polaczenia od kilku tygodni. Jadlonomia rzadzi! To takze dla mnie ostatnio zrodlo nieustajacych inspiracji :-)
OdpowiedzUsuńTylko zastepuje siemie chia a mleko woda kokosowa. Jarmuz ma tez wlasciwosci detoksykujace. I nawet w Belgii mozna go kupic na polce z warzywami zapomnianymi :-)
Twoja znajomosc nazwy roslin, drzew i kwiatow, ze o pamieci do nich nie wspomne, jest niedoscigniona, naprawde. Podziwiam ja zawsze i bardzo zazdroszcze. Ale tak dobrze zazdroszcze, z usmiechem i duma :-)
Westchnelam, moze dzisiaj uda mi sie napisac choc kilka slow...
Moc serdecznych usciskow, Kochana moja.
Anna
A wiesz, ja zawsze dzieciakom powtarzam - Nie narzekamy! Szukamy rozwiazan! I smiac mi sie ostatnio chcialo, jak Julka zwrocila uwage Stachowi, zeby poszukal rozwiazania zamiast ciagle narzekac...
Bardzo ciekawy pomysl na wykorzystanie jarmuzu :)
OdpowiedzUsuńlubię to!
Tak wykład o narzekaniu to co najmniej raz w tygodniu mojemu M. do głowy kładę, ale to jakiś toporny egzemplarz w tym roku ;) A mi, pomimo problemów i stresów wszelakich jakoś tak wyjątkowo raźno :)
OdpowiedzUsuńI bardzo dziękuję za przepis i odnośniki do innych z jarmużem. Chcę go mieć u siebie w ogrodzie na przyszły rok, a nie bardzo wiedziałam "jak to ugryźć" potem.
Pozdrawiam - Ania.
Jak ktoś chce, to zawsze znajdzie wokół siebie coś pozytywnego,
OdpowiedzUsuńcoś czym można się pozachwycać, coś co nastrój poprawi:)
U mnie też ostatnio jarmuż na tapecie.
Jak co roku zachwycam się niezwykłą urodą tego zdrowego warzywka:)
Pod naszym domem kwitnie jeszcze w najlepsze lawenda, a jak pachnie, dobrze jej tam widać :-). Jarmużu nigdy jeszcze nie wykorzystywałam w kuchni, zieleń koktajlu jest obłędna!
OdpowiedzUsuńKoktajl prostujący zmarszczki:)))chyba się w nim wykąpie:)jak tylko zasadzę jarmuż w przyszłym roku
OdpowiedzUsuńW podejściu do życia jestem trochę do Ciebie podobna:-)
OdpowiedzUsuńMnie inni dziwią się, dlaczego zachwycam się rzeczami, w których pozornie nic nie ma. Ja widzę urok życia i świata w drobiazgach. Cieszę się tym, co mam, doceniam, to, co jest. Szklankę widzę do połowy pełną.
To pomaga, jestem dzięki temu szczęśliwym człowiekiem.
Całusy,
Monika
Eweluś , a wiesz, że ja jeszcze nigdy nie jadłam ... Wstyd !!!! Muszę spróbować zakupić .. a na listopad nie narzekam wcale :) Lubię wszystkie pory roku a tą najbardziej, za ciasteczka, światełka i spokój .. Za bezkarną lekturę i ustrajanie domu na święta ,za ciszę ... Ściskam mocno kochana !!!
OdpowiedzUsuńJak zdrowo a ja tak niezdrowo ostatnio jem:(
OdpowiedzUsuńOj ta ksiązka o chlebie:) cudowna:) też posiadam i jak na razie nieśmiało podczytuje ... czekam na wolniejszy weekend, może wówczas przejrzę ją tak na serio i do końca:) .... co do narzekania to zauważyłam ze jak lato to za gorąco, jak zima to dlaczego lata nie ma ... chyba jak sobie ludzie ponarzekają to się lepiej czują ... no własnie nie do końca lepiej:) . Dlatego trzeba się cieszyć tym co mamy:) .... i pić zielone koktajle bo to samo zdrowie:) buziaki
OdpowiedzUsuńwspaniały przepis został mi polecony przez koleżankę i teraz obie jesteśmy fankam!
OdpowiedzUsuńwielbicielka gotowania www.bazyliairozmaryn.blogspot.com
Hm... ciekawa jestem jak to smakuje :)
OdpowiedzUsuń