Każdego ranka jest tak samo. Najpierw ten najmniejszy wygrywając pi-pi…, pi-pi… Udaję, że go nie słyszę. Następnie swoją wrzaskliwą melodię wygrywa czarny. Wtedy otwieram jedno oko i uciszam “gościa”, bo jak można się tak drzeć…? Próbuję jeszcze zapamiętać co mówi Aleksandra we śnie, ale przez dobijanie się melodii budzika do mojego mózgu, nie jestem w stanie zapamiętać jej słów, a przecież były takie ważne… Ostatni w kolejce jest ten w białym telefonie, który głębokim głosem Ive Mendes śpiewa :
Freedom, is the best gift of life
So take it….
Ive śpiewa zdecydowanie i przekonująco, a ja od kilku lat codziennie jej wierzę. Każdego dnia na nowo.
Enjoy this moment with me… Feels so good, relaxed…,
I’m on a Natural High…
I każdego dnia zaczynam od nowa. Za sobą, za snem zostawiam wczoraj. Dziś mam nowe, poranne światło, słońce, które odbijając się od okien sąsiadów głaszcze moje ściany i pozwala zrobić pierwszy świadomy głęboki wdech. Dziś mam nowe rozumienie. Dziś znów chcę upraszczać, nie komplikować. Zmierzać do prostoty. Niektórzy próbują mi wmówić, że życie składa się z wielkich rzeczy, że w życiu trzeba robić COŚ. Czasem im wierzę… Ale rano, razem ze świtem, wchodzę w nowe, proste. Wpinając spinki we włosy, próbuję się… nie spinać, uśmiecham się do podkrążonych oczu i pomalowanych rzęs. Serce przecieram szmatką jak okulary. Chcę mieć nowe serce i nowego ducha. I prawdziwy uśmiech na twarzy. Znów chcę być wierna codzienności przed którą zostałam postawiona.
A po południu… po południu tęsknię za trawą i słońcem, za krótkim rękawkiem, no…. chociaż za samą koszulą… Jeszcze trochę.
Włączam Richarda Bonę w różnym Miłym Towarzystwie (np. TUTAJ i TUTAJ). Mogę go słuchać i słuchać. Uwielbiam jego mimikę, uśmiech i to jak angażuje publiczność do śpiewania. Byłam na kilku koncertach to wiem. Mamy nawet wspólne zdjęcie. Ha.
A po południu wracam na obiad. Szybki i smaczny. Czasem udaje mi się zjeść go w domu… Tym razem makaron sepia z krewetkami, karczochami i chrupiącymi pestkami słonecznika. Serca karczochów to fanaberia. Pyszna fanaberia. Jak nie masz dorzuć tylko pomidorki. I tak będzie smacznie.
Makaron sepia (Spagetti al Nero di Sepia) to produkt włoski przygotowany z pszenicy durum z dodatkiem barwnika otrzymywanego z mątwy. Ma delikatnie inny posmak, jak dla mnie lepszy niż zwykły makaron – według mnie wciągający posmak. Hi.
A jak nie masz ani sepii, ani karczochów to weź normalne spagetti, krewetki i pomidory. Nie zapomnij o czosnku - będzie pyszniej.
Makaron sepia z krewetkami i karczochami w towarzystwie chrupiących pestek słonecznika
dla 2 os.
250g spagetti sepia
300-400g mrożonych krewetek
4 ząbki czosnku
porządna garść pestek słonecznika
mała papryczka chili – świeża lub suszona
3-4 łyżki masła, 3-4 łyżki oliwy z oliwek
słoiczek serc karczochów w oliwie - 280-300g
sól,szczypiorek, kilka pomidorów koktajlowych
1. Makaron ugotuj al dente w osolonej wodzie - wg przepisu na opakowaniu 9-11 min.
2. Krewetki wyłóż na durszlak i przelej gotującą wodą.
3. Pestki słonecznika upraż (pilnując patelni).
4. Na patelni rozpuść masło z oliwą, dodaj pokrojony na plasterki czosnek. Chwilę podsmażaj, następnie dodaj krewetki i usmaż je na złoto. Pod koniec dodaj świeżą papryczkę drobniutko pokrojoną, albo suszoną roztartą w dłoniach i lekko posól. Teraz dodaj ugotowany makaron. Wszystko razem wymieszaj, wyłóż na talerze, posyp słonecznikiem. Podawaj od razu z karczochami, pomidorkami koktajlowymi, posypane szczypiorkiem.
Ewelajna,
OdpowiedzUsuńjeszcze troszeczkę, przyjdzie lato, nadrobi straty. Tak pięknie napisałaś, odebrałam to jako odliczanie dni do wytęsknionego lata, kiedy to wszystko inaczej wygląda....
Jeszcze troszeczkę...
Uściski przesyłam z zasypanego i nie mniej za latem stęsknionego Sztokholmu!
Moniś, zasypało Was...??? Myślałam o Tobie dużo... U Ciebie też straty..., nie do nadrobienia... Posyłam Twojej Babci uśmiech do Nieba, wiesz, prawda?
UsuńSztormowy Kołobrzeg pozdrawia Sztokholm!
Dziękuję! Z łezką w oku dziękuję.
Usuń... a ja napiszę tylko , że dawno u Ciebie nie byłam :))) Ściskam mocno !!
OdpowiedzUsuńMonik, ja też dawno u siebie byłam...:) . Ścisków moc, Droga moja Zieolona!
UsuńMniam, makaron w takim towarzystwie to mogłabym jeść codziennie! U mnie dziś wstał słoneczny dzień bez deszczu - kocham to :) Miłego!
OdpowiedzUsuńJak ja:). Ciepłej i słonecznej wiosny, KamiL !
UsuńSepia dobrze brzmi :)
OdpowiedzUsuńBrzmi i smakuje, Auroruś:)
UsuńPoranki są dla mnie z początku zawsze trudne. Złoszczę się na budzik i na wszystko dookoła. Lubię natomiast tę ciut późniejszą część poranka, gdy dzień (i ja też) trochę nabiera rumieńców. Kiedy jeszcze jest tak domowo, z kawą i śniadaniem, moim ulubionym widokiem z okna, kiedy jeszcze jest niespiesznie, zanim dzień rozkręci się na dobre.
OdpowiedzUsuńO makaronie sepia jeszcze nigdy nie słyszałam!
Bo wiele zależy od tego, o której położymy się spać. Jak mam kiedy i jak lubię trochę leniwie, ale lubię wcześniej wstać, bo tyle, ile wydarza się rano we mnie samej, nie wydarza się w żadnej innej chwili dnia. I wtedy jest tak, jak piszesz:)
UsuńLubię być zwiastunem nowin:)
Buziaki, Nat!
pięknie ubierasz myśli w słowa :)
OdpowiedzUsuńmiło się czyta :)
Ewelinko, a gdzie można nabyć taki makaron?? zaintrygował mnie ;)
Ika, mój był prezentem:), ale dla Ciebie tu znalazłam :
Usuńhttp://www.masala.com.pl/p1488,makaron-spaghetti-czarne-barwione-atramentem-z-kalamarnicy-250-g-casa-rinaldi.html
piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję Justynko:)
Usuńpysznie , i powiem Ci zycie włąsnie składa sie z tych małych rzeczy , które warto dostrzegać i cieszyć się nimi :*
OdpowiedzUsuńbo to niby nic, a TYLE :)
UsuńWiosna i Twoje jak zawsze piękne słowa na dzień dobry, czegoż chcieć więcej? :-)
OdpowiedzUsuńCześć, Kochana:). Pięknej wiosny w Szczecinie!
UsuńLudzie, którzy twierdzą, że tylko wielkie rzeczy się liczą, rzadko są chyba szczęśliwi...
OdpowiedzUsuńPorcję tego makaronu porwałabym z chęcią na drugie śniadanie;)
Cudnego dnia Ewelajno:)
Robić wielkie rzeczy też jest sztuka, ale radość z tych małych może być szczęściem - być może ulotnym, ale szczęście to radość z chwil przecież:)
UsuńBuziaki, Konwaliuszku!
Fajnie napisane....:)).... i jazzowo się można podciągnąć, bo dotychczas o panu R.B nie słyszałam a brzmi świetnie..... Co do lata to pewnie będzie szybciej niż zwykle, mam wrażenie, że wiosna ( przynajmniej u mnie na południu) niebezpieczne przyspiesza: kwitną już żółte krzaczory, które zwykle kwitły na Wielkanoc, i zaczynają rozkwitać śliwy i wiśnie - zapewne przy zapowiadanych na weekend 19 stopniach rozkwitną na dobre.....i niestety równie szybko ich płatki opadną.....
OdpowiedzUsuńMakaronowa fanaberia w Twoim wydaniu baardzo mi się podoba....od dawna noszę się z zamiarem zakupu tego makaronu ( niestety nie wszędzie jest dostępny...) ale kupię i.... zaszaleję :))
Richard to naprawdę Super Gość!!!! Cieszę się,z e przypadł Ci do gustu muzycznie:).
UsuńŻółte krzaczory to forsycja:), a Wielkanoc jest ruchomym świętem, stąd ciągle wiele wiosennych zjawisk odnosimy do Wielkanocy właśnie. W tym roku może być bardzo ciepło, bo to już w przedsionku maja będzie:). Ja nawet widziałam kwitnące brzoskwinie - urzekający widok:) =- taki widok jak ulotne chwile szczęścia:)
Wyżej, Ice, podałam namiary na sklep, w kt. można kupić makaron.
Pozdrowienia, Ola!
No tak z tą ruchomoscią świąt Wielkanocy to nie pomyślałam..... ale mimo to przez to.że u mnie na południu właściwie nie było zimy... ( stokrotki kwitły już w styczniu....) to przyroda rozbuchała się kwieciem szybciej niż zwykle..... :)) Dzięki za namiar na makaron....;) Jak nie znajdę w delikatesach na A....to skorzystam... :))
Usuńmakaron cudeńko :) Uwielbiam takie !
OdpowiedzUsuńsmakowite cudeńko - dziękuję:)
UsuńJa Ci mówię, ze jak tylko będe w okolicach twojego miasta to wpadam na obiad .... taki piękny jak ten, który nam teraz pokazujesz .... toć ten talerz az się uśmiecha do mnie:) buziaki
OdpowiedzUsuńWpadaj i już:) :*:*:*:* tylko daj znać wcześniej:)
Usuń