Miałam co prawda nadzieję, że zdradzi mi swój sekret, jednak zabrał go ze sobą. Chociaż…, może to wcale nie był sekret. Dla niego to nie był sekret. Miałam tę nadzieję najprawdopodobniej gdzieś w małym zakątku pamięci albo serca…, skoro dziś uświadamiam to sobie. Wtedy jednak do głowy mi nie przychodziło żadne nawet najcichsze jak? Wtedy tak po prostu było i już – on rozłupywał, ja zjadałam. I tak, jak jabłka obierał najcieniej jak tylko można, tak ze skorupek orzechów, które rozłupywał, prawie za każdym razem wychodziły dwie równe połówki. Dwie silne ręce dziadka, twardość orzechów i ich idealna forma w efekcie. Pamiętam, że przyglądałam się temu z namaszczeniem, a obrazy z tamtych chwil, jak prześcieradła w babcinej szafie, ułożyłam równiutko jeden na drugim pod powiekami. Jest tam i wytłoczony wzór na białym talerzu, w którym były orzechy i faktura tamtego szarego lnianego obrusu na stole, poduszki z szarymi ptakami na granatowych krzesłach i żółte kafle pieca, który obok. Nic takiego, a przypomina mi się za każdym razem kiedy rozłupuję orzechy. I jak mi się uda tak ładnie, idealnie (a rzadko kiedy tak jest), z uśmiechem myślę jak jego… Wtedy dobrą myśl ku niemu - ku Niebu - posyłam.
Tyle dobrych wspomnień w nas. Smaki, zapachy, obrazy, faktury. Lubię do nich wracać jak do ulubionych miejsc, chociaż i tak zupełnie same przychodzą niespodziewanie. Przywołują uśmiech, czasem łzą spłyną po policzku albo album każą otworzyć. Na krótką chwilę mnie zatrzymują, a ja czuję, że ten jeden ułamek wspomnienia wystarcza, aby zwolnić.
Zwalniam więc przy rozłupywaniu orzechów, ale kalafiora przygotowuję szybko. Do tego dużo parmezanowch strzępków i mam kolację, albo obiad – jak kto woli.
Dziś połączenie wspomnień z nowościami, bo włoskie orzechy stare jak świat..., a włoski kalafior romanesco to nowość w mojej kuchni. Dla mnie jakby bardziej kruchy niż zwykły kalafior. Poza tym różni się tylko wyjątkową fakturą, smak pozostaje ten sam – słodko delikatny - choć niektórzy mówią, że bardziej orzechowy.
Choć bardzo lubię pieczony (tutaj), tym razem wrzuciłam go na patelnię podlewając odrobiną wody. Po 10 min. dodałam wcześniej namoczone orzechy (bez wody oczywiście), wiórki zimnego masła i parmezanu. Posypałam solą i świeżo mielonym pieprzem. Pod koniec, na talerzu, dodałam konfiturę z borówki… Fanaberia. ale jaka pyszna.
Kalafior z patelni z orzechami włoskimi, masłem i parmezanem
1 kalafior
3/4 szklanki orzechów włoskich
1/6 kostki masła
trochę parmezanu
sól, pieprz
1. Wyłuskane orzechy zalej gotującą wodą. Zostaw na czas przygotowywania kalafiora – niech miękną.
2. Kalafior umyj i osusz, podziel na cząstki. Włóż do patelni, podlej wodą tak, aby 1/3 różyczek była zanurzona w wodzie. Przykryj pokrywką, duś 10 minut. Teraz dodaj osączone orzechy. Wymieszaj, wyłóż na talerz, dodaj wiórki masła i cienkie plasterki parmezanu, posól i popieprz z umiarem.
Podawaj na kolację, obiad lub jako dodatek do dania głównego.
Pięknie! :) Poczułam ten smak czytając słowa :)
OdpowiedzUsuńMagda, to bardzo miłe, bo smaki, wspomnienia i uczucia z nimi związane najtrudniej przedstawiać używając słów, ale jak inaczej o nich opowiedzieć ...???
UsuńBardzo smaczne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuń:):):):)
Usuńpoezja smaku i architektoniczna doskonałość natury w jednym ;)
OdpowiedzUsuńTwoja doskonałość komentarza mnie rozbraja:)
UsuńGdzieś Ty takiego fikuśnego kalafiora kupiła ? :)
OdpowiedzUsuńbuuu, dostałam...:) :) :)
UsuńLooo matko jal pięknie i smakowicie! Cudne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dagi
Ewelino mimo że ja to niejadek kalafiorowy jestem ale oszołomiona tym widokiem i zdjęciami pewnie bym go zjadła bez piśnięcia:)
OdpowiedzUsuńPatelnia ze wspaniałym zestawem :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTaki kalafior to bardziej jak obiekt do fotografowania wygląda niż jak coś, co ma wylądować na talerzu ;)
OdpowiedzUsuńPiękne masz wspomnienia, kochana :*
Kochana, rozczulilam sie czytajac te pierwsze slowa...piekne. Ja tez mam tyle wspomnien zwiazanych z moimi dziadkami...i tez czesto przychodza niespodziewanie. Czasami wystraczy zapach dymu z komina jakiegos domu i przypomina mi sie TAMTEN dom... A wiesz, ze moj nowy do ma czerwony dach? Zupelnie jak dach domu moich dziadkow, ktory bylo juz widac z drogi i ktorego tak wypatrywalismy idac do nich...
OdpowiedzUsuńKalafior piekny. A cale danie pyszne. Zmylilas mnie tym Wlochem :) Myslalam, ze tu jakis romans bedzie :))
Sciskam wiosennie :)
cudowne wspomnienia .... a kalafior wygląda obłędnie !!!!! Buziak wielki ...
OdpowiedzUsuńUroczy jest ten kalafior i ma cudowne towarzystwo,mniam. Bardzo smacznie.
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia kochana. Ściskam cieplutko :*
Piękne wspomnienia.... życzę Ci z całego serducha oby mijający czas ich nigdy nie zatarł....choć z własnego doświadczenia wiem, że .....bezpowrotnie z roku na rok zarys postaci, ich głos, uśmiech, przeżyte wspólnie chwile.... blakną jak stare zapisane kartki. Może właśnie dlatego trzeba pielęgnować wspomnienia i zerkać na fotografie najczęściej jak się da...... :)
OdpowiedzUsuńDanie z kalafiorem pysznie wygląda.... już sam kalafior ślicznie się prezentuje....muszę gdzieś takiego poszukać.... :)) Pozdrawiam......
każdy z nas ma cudowne wspomnienia i tego nam nikt nie zabierze:) .... takich kulinarnych cudowności równiez nie:) buziaki Kochana
OdpowiedzUsuńZaczarowałaś mnie swoim tekstem i przeniosłaś w czas kiedy to dla mnie ktoś rozłupywał orzechy i obierał jabłka. Rozmarzyłam się, to takie miłe, dobre wspomnienia. :)
OdpowiedzUsuń..ten fraktalny kalafior wciągnął mnie całą...:)
OdpowiedzUsuńPysznie!!!