Wczorajszy sztorm, deszcz i plus dwa stopnie pozostawiły niemiłe wspomnienie, a wielu kołobrzeżan wróciło do czapek, ciepłych kurtek i kozaków. Dziś nad morzem nadal chłodno i bardzo wietrznie, choć marcowe słońce rozjaśniało zmarszczki wokół oczu i przyniosło nadzieję na lepsze... Zostawiłam samochód w warsztacie i przez czas spaceru do domu mijałam pierwiosnki, żonkile i szafirki w przyblokowych ogródkach jednej z głównych ulic miasta. W każdym z 6 mijanych kiosków pytałam o Werandę Country, która dziś powinna się ukazać, ale kioskarki patrzyły mi głęboko w oczy próbując rozszyfrować w jakim języku do nich mówię…, a później co to ta Weranda...??? W jednym dowiedziałam się, że jutro będzie być może… ze wskazaniem na BYĆ MOŻE. Po powrocie do domu okazało się, że WC ukazać ma się jutro, a ja, gapa..., wyprzedziłam czas.
Usterka w samochodzie okazała się niegroźna. Wracając przepuściłam mewę na pasach, która nóżka za nóżką, starannie, jak elegancka staruszka, przechodziła przez jezdnię obok amfiteatru. Ze zdumienie wychylałam się w kierunku przedniej szyby, aby lepiej przyjrzeć się temu estetycznemu zjawisku na żółtych nóżkach, bo jeszcze nigdy nie przepuszczałam mewy przez pasy.
A teraz przyszłam pokazać wam przepiękne karczochy, które dostałam jakiś czas temu. Przyjechały do mnie prosto ze słonecznej Toskanii. Szukając przepisu trafiłam na blog Krysi i od niej wzięłam przepis. Karczochy oczyściłam, ugotowałam i zjadłam ze smakiem. Pierwsze kęsy były badaniem i odrywaniem kilku jeszcze łykowatych listków…, a następne zachwyem i żalem, że nie mam więcej. Jeśli spotkacie je kiedyś, próbujcie bez zastanowienia. Serca w karczochach są takim samym przysmakiem jak delikatna główka szparaga.
Czy przed monitorem jest ktoś, ktoś, kto wybiera się do Włoch…???
Karczochy zapiekane z pomidorkami koktajlowymi i parmezanem
6 karczochów
250g pomidorków koktajlowych
sok z 2 cytryn
80 g parmezanu
6 łyżek oliwy z oliwek
przyprawy: sól, pieprz
1. Na początku dobierz się do serca karczocha, co nie należy, niestety, do najłatwiejszych czynności… uff – na szczęście dla ułatwienia można skorzystać ze sprawdzonej porady.
2. Zaraz po czyszczeniu każdą z połówek karczocha wkładaj jak najprędzej do wody, dodaj sok z cytryny i wsyp 2 łyżeczki soli. Gotuj na małym ogniu przez 30 min.
3. Następnie pomidorki koktajlowe umyj i pokrój na połówki. Przy pomocy specjalnego narzędzia (albo dużego noża używając go od siebie) „ostrugaj” parmezan na duże wiórki.
4. W trakcie gotowania karczochów dno naczynia żaroodpornego posmaruj oliwą. Osącz ugotowane warzywa z wody i ułóż je wraz z połówkami pomidorków w naczyniu.
5. Wnętrze karczochów nadziewaj wiórkami parmezanu. Połówki pomidorków przypraw solą i pieprzem. Całość skrop oliwą z oliwek i wstaw do nagrzanego do 180°C piekarnika na 10–12 minut. Od razu podawaj z kilkoma listkami bazylii i ewentualnym dodatkowym parmezanem.
Jeju, chętnie bym skosztowała tak przygotowanych karczochów! Ślicznie wyglądają, pysznie podane. :)
OdpowiedzUsuńCo do Włoch.. - bardzo tęsknię i chętnie pojechałabym tam nawet dziś.
Pozdrówki serdeczne Kochana :*
Jak będziesz we Włoszech to próbuj i smakuj jeśli się da:), ja będąc nie wiedziałam,że to taki rarytas:), a uśmiechał się do mnie tak ładnie z każdego warzywniaka:)
UsuńJa też, nawet dziś, a może zwłaszcza dziś, bo cieplej, ale zimno..., a tam temperatury łaskawsze:)
Uściski, moja Droga!!!!!!!
Uwielbiam Twoje zdjęcia! Pobudzają apetyt niesamowicie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z wyjazdu, padnięta i niewyspana, otworzyłam Bloggera, zobaczyłam miniaturkę i aż się głodna zrobiłam. :-)
Una, jak miło to słyszeć:). Z wyjazdu do Włoch??? Odpoczywaj i nabieraj sił na swoje piękne wpisy:) - Ty masz niespożytą siłę:)
UsuńDo dziś pamiętam jak po pierwszym nieudanym roku udało nam się z Mamą wyhodować na działce kilka karczochów z nasion, z których ostatecznie zakwitły tylko trzy i taka była z nich radość, że żal było wsadzać je do garnka i gotować, dlatego do dzisiaj nie wiem jaki mają smak:))) A jakie piękne i dorodne widziałam w Paryżu ach..... tam to dopiero mieli warzywniaki:) Buziaki!
OdpowiedzUsuńNatalio, odważne eksperymenty:):):) Jesteście pozytywnie warzywnie zakręcone i wyrosły Wam piękne OSTY kwitnące niewątpliwie:). Jak Ci się zdarzy znów ten Paryż lub inny piękny południowy kraj, to próbuj, kupuj, smakuj!
UsuńJak jakimś cudem dokopię się do tych zdjęć, to sama zobaczysz co wyrosło :)
UsuńDokop się, dokop...!!! :):):):):)
Usuńjaj ja ja ja się wybieram na weekend majowy i już się nie mogę doczekać!!! :)
OdpowiedzUsuńKochana, pysznie u Ciebie jak zwykle :D
Uściski!
Emma, zabierz mnie ze sobą, choć do podręcznej walizeczki... "Alesz" masz... , a ja wtedy będę pracować za dwóch...;(.
UsuńBaw się dobrze!!!!! I spróbuj karczochów, albo sobie kup:)
no co Ty! nie pracuj, pakuj się ze mną :) pojemy karczochów!
UsuńDzięki :)
Karczochy już na zawsze będą mi się kojarzyć z filmem "Amelia" :))
OdpowiedzUsuńAuroro, o tak:) : "Pan by nie mógł być warzywem – nawet karczoch ma serce". :):):):):):)
UsuńPrzysiadłabym się do tego talerzyka z wielką przyjemnością! Pyszności!
OdpowiedzUsuńKamila, chciałabym teraz taki mieć przed sobą:)... Połowę oddałabym Tobie - no..., 1/3 przynajmniej ;)
UsuńDo Wloch nie jade, ale jutro lece na weekend do domu, czyli do mej Poludniowej Arkadii na poludniu Francji. My mamy tam teraz tez takie mlode karczoszki, bo to ich sezon i jemy je przy kazdej mozliwej okazji surowe w tzw wiosennej salatce: salata zielona, serce karczochow po krojone w kawalki, pomidory i rzodkiewki; oliwa z oliwek i ocet balsamiczny. Do tego szczypta soli Fleur de sel de Guerande i .... pelna ekstaza.
OdpowiedzUsuńRozumiem wiec twj zachwyt i w pelni podzielam :))
Poszłam obejrzeć Twoje kąty - pięknie tam masz:) i gorzkie pomarańcze od sąsiadki:).
UsuńCzytałam o tych młodych karczochach u Magdaleny de Blassi:), mam nadzieję kiedyś tak poświętować;). Fleur de sel... Rozumiem pełną ekstazę:):) Cieszę się, że zajrzałaś do mnie:)
Ja też wczoraj pobiegłam po Werandę Country:)
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć Twoją minę, kiedy obserwowałaś mewę;)
A karczochów zazdroszczę straszliwie,
bo u mnie tylko wymęczone podróżą główki,
które straszą ze sklepowych półek:(
Niestety do Włoch się nie wybieram,
choć przydałaby się dostawa parmezanu i oliwy;)
Też pobiegłaś? No popatrz , czas u nas przyspieszył czy co...??? U nas nawet takich karczochów co straszą nie ma...:(
UsuńMałgosia z La Piccola Sicilia ( http://www.lapiccolasicilia.pl/) otwiera swój sklep internetowy: http://www.lapiccolasicilia.pl/sklep-internetowy-wloskie-specjaly.html
tam będą produkty z Sycylii, popatrz może coś Ci podpasuje:)
Uwielbiam karczochy, a Twoje danie wygląda przepysznie!
OdpowiedzUsuńOlimpia kiedy zaczęłam jeść i poczułam łykowatość, trochę się zdziwiłam..., później już było pysznie - od teraz i ja uwielbiam:)
UsuńKarczochy mam zamiar wyhodować sobie w przyszłym roku, chociaż trochę wstrzymała mnie informacja, ze strasznie lubią się w nich skorki chować. Brrrr.... I że trzeba je najpierw porządnie "wystukać". Aż mi ciarki przechodzą po plecach ;)
OdpowiedzUsuńAnkha, też się zastanawiałam nad hodowlą, ale u nas podobno bardzo maleńkie wychodzą:). Skorki nic dobrego..., ale jak wystukasz :):):):), będzie pysznie:)
UsuńDziękuję, Justynko.Zdjęcie robione "na szybko", bo słońce zachodziło, więc z tym wyglądem miałam wątpliwości...
OdpowiedzUsuńDonoszę uprzejmie, że Weranda w kioskach już jest ;)
OdpowiedzUsuńA takiego ślinotoku dostałam, że już tylko pozostaje mi coś zjeść, szkoda że nie takie pyszności jak na zdjęciu ... ale cóż ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Olga, kupiłam następnego dnia:) Dzięki za wizytę. Piękne rzeczy tworzysz:)
Usuńcieszę się, że Twoje naprawy nie w stylu moich...ostatnio pochłonęły przynajmniej 1/3 kwoty na wakacje...
OdpowiedzUsuńdo Italii choćby dziś, choć w planach tegorocznych nie przewiduję, ale plany są po to, żeby je zmieniać ;):):), choćby dla takich karczochów (i winnic oczywiście ;)
a z Twoją Werandą (też już mam ;) tak jak ostatnio ja czegoś poszukiwałam i w końcu do domu zamówiłam ;)
Jo, takie niespodziewane wydatki bardzo bolą... Modliłam się aby nie było nic wielkiego i za małe pieniądze i udało się:). Plany są po to, aby je zmieniać :) - BA...!!! \Do mistrzostwa mi daleko, ale potrafię:). Prenumerata..., może ja tez powinnam, skoro tylko to kupuję...
UsuńDobrego Weekendu Włóczykiju:)
nigdy nie jadłam karczochów, nawet nie wiem do czego przyrównać smak ;/
OdpowiedzUsuńa z tą mewą to dobre, może już kiedyś dostała mandat za złe przechodzenie przez ulicę ;)
więcej słonka i werand country! ;)
ika, wiem, że jak będziesz miała okazję na pewno spróbujesz:) Nie mam ich do czego porównać...
Usuńz Twoja teorii mewy to się uśmiałam :)
Buziaki:*:*:*
Ewelino, ja wiem że to blog o gotowaniu, ale powiedz mi proszę czy mogłabyś pokazać nam swój dom? Te fragmenty stołów, dodatki kuchenne, wszystko jest tak piękne że chciałabym obejrzeć wszystko!!! :) Mam przeczucie że Twój dom jest piękny ;) pozdrawiam serdecznie Aśka
OdpowiedzUsuńAsia, dziękuję Ci za miłe przekonanie :), ale niech zostanie tak jak jest:)
UsuńMożesz zdradzić jakim aparatem i obiektywami fotografujesz tak pięknie? ;) dziękuję. A.
OdpowiedzUsuńA., odpowiadałam Ci przy karczochach :) - obiektyw najważniejszy :) Canon 24-70 1:2.8 :)
UsuńBeautiful pictures dear,looks so fresh!
OdpowiedzUsuńHugs
Nely
Nely, hvala :), hvala :):):)
UsuńJuż jestem głodna :)
OdpowiedzUsuńhttp://mysweetdreaminghome.blogspot.com/
hmmm..., przepraszać Cie czy co... ??? :) :) :)
UsuńCzy mogłabyś mi doradzić który przepis na tartę wybrać, bo zrobiłam tą z jabłkami i mi nie smakowała. Chodzi mi o ciasto. Niesłodkie i za twarde. Potrzebuję zwłaszcza dla dziecka coś delikatnie słodkiego i kruchego bardziej. Nie takie twarde. Może jakieś półkruche? Nie wiem, nie znam się ;) Dziękuję Aśka
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje zdjęcia. Są przeurocze.
OdpowiedzUsuńMerci, merci :):):)
UsuńEwelinko jakie proste a zachwycające danie :) Szczerze mówiąc nie miałam jeszcze okazji spróbować świeżych karczochów, nie wiem dlaczego, przecież mijałam je kiedyś w sklepie. Teraz na pewno jak zobaczę to sobie sprawię i pewnie też będę się zachwycać bo to na pewno całkiem inny smak niż tych z puszki :) Ściski :)
OdpowiedzUsuńKochana tylko czytając Ciebie można dostac kulinarnego orgazmu:) .... a jak kiedys będę jechac do Włoch to obiecuję przywieźc Ci karton karczochów:) buziaki Kochana
OdpowiedzUsuńPS. Pozdrów Kołobrzeg ode mnie:)