poniedziałek, 2 lutego 2015
Łosoś pieczony w śmietanie z koperkiem, marchewką i solą morską oraz sobotnia zasada trzech P.
Styczeń przeleciał nie wiadomo kiedy. Zima o nas zapomniała i w całej tej szarówce pocieszające są pojawiające się znienacka promienie słońca i fakt, że dzień jest dłuższy od najkrótszego o 1 godzinę i 24 minuty, więc za dwa miesiące przyjdzie wiosna.
Jeśli tylko jestem w sobotę w domu (bo ze mną to bardzo różnie bywa), próbuję spełnić “zasadę trzech P”. A zatem Poprać, Poprasować i Posprzątać. Zazwyczaj udaje mi się i dzięki temu niedzielę mam naprawdę spokojną. Matko…, jaka ja wtedy jestem szczęśliwa…! Patrzę sobie na to posprzątanie i serducho mi się raduje. Chata błyszczy, na półkach w garderob©e jest porządek, a ja, ze spokojem, mogę realizować swoje pasje ot takie choćby czwarte, niedzielne P, czyli mogę pójść pobiegać (albo po…fotografować). Wiem, że wrócę do czystego domu. Niby nic, a tyle. Jak wracam, to wiadomo prysznic i takie tam doprowadzanie się do porządku, a później coś trzeba zjeść. I najlepiej, żeby ten posiłek był wartościowy. Zatem, zaraz po powrocie do piekarnika wstawiam coś, co nie tylko zapełni mi żołądek, ale też spełni to zadanie. Najczęściej jest to pieczona ryba, albo ryba z warzywami, albo też warzywa do których dodaję jakieś strączki (wcześniej ugotowane ma się rozumieć). Przygotowanie takiego dania to kilka minut, wiec robię to zaraz po powrocie. Blaszkę z zawartością wstawiam do nagrzanego piekarnika i po wyjściu z wanny mam gotowy obiad.
Dość często robię tego łososia KLIK nie tylko z brokułami, albo tego TUTAJ. Tym razem łososia zalałam śmietaną (nie jest tak dietetycznie, ale pysznie), dodałam trochę marchewki (u mnie taka ze słoika, pokrojona, gotowa do sałatek, ale używając świeżej, możesz ją zetrzeć na tarce, aby zdążyła zmięknąć) i koperku, a do tego ugotowałam ziemniaki. Najlepiej smakują młode, ale jak nie ma młodych, bo styczeń, to robię co jest. U mnie są to różowe ziemniaki (z mamy ogrodu) z pięknym żółtym wnętrzem. Do łososia z ziemniakami jako sałatkę przygotowałam rukolę z pomidorkami koktajlowymi. Poprószyłam je solą i odrobiną pieprzu. Dla mnie, ten łosoś, to były trzy porcje, więc miałam jeszcze kolację i jeszcze jeden obiad. Następnego dnia, po podgrzaniu w piekarniku, jadłam prosto z blaszki. Przypieczona śmietana przy brzegach i ziemniaki w tej śmietanie…! Rozkosz smaku. Szczęściarz ten, komu się to przypieczenie dostanie.
Łosoś pieczony w śmietanie z koperkiem, marchewką i solą morską
3-4 filety z łososia każdy po 200g (jedna porcja na osobę)
500 ml śmietany 30%
sól morska (albo kamienna), świeży pieprz
marchewka
pęczek koperku
ziemniaki <– ilość odpowiadająca 3-4 osobom
1. Piekarnik ustaw na 180-200°C
2. Łososia natrzyj solą i pieprzem z obu stron, odstaw. Śmietanę wlej do rondelka, posól dużą szczyptą soli i doprowadź do wrzenia. Koperek posiekaj. Marchewkę możesz zetrzeć na tarce, ale nie musisz jej dodawać.
3. Włóż rybę do blaszki (albo do naczynia żaroodpornego), posyp marchewką, zalej śmietaną i wrzuć koperek (zostaw trochę świeżego do dekoracji).
4. Wstaw blaszkę do piekarnika i piecz 20-25 min.
5. Ziemniaki ugotuj w osolonej wodzie.
Łososia podawaj z ziemniakami i świeżą sałatką bądź surówką.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W takiej śmietance zapiekałam piersi kurczaka i jakoś nie wpadłam na to, że łososia można też! Koniecznie do wypróbowania :) A co do porządku sobotniego to wiecznie gonię własny ogon. Tu posprzątam, już mi Franek w innym miejscu modeliną nakruszy, pozbieram, już książki z półki wszystkie na podłodze. Poukładam, a tu tor przeszkód z autek... dam jeść, stół oblepiony razem z poduszkami na krzesłach :)
OdpowiedzUsuńMamo Franka, spróbuj :). Ja w tygodniu, nawet bez Franka gonię swój ogon, ale on częściej za drzwiami niż w domu ;). Ciesz się, nie każdy ma tor przeszkód z autek... Wiem co mówię :).
UsuńPozdrowień moc!
Oh, kochamy lososia a najbardziej moj maz. Dziekuje! :) Jola
OdpowiedzUsuńJolanko, proszę bardzo. Pozdrowienia dla Męża!
UsuńA mnie zainspirowałaś, żeby zrobić taką sałatkę! Pomidorki małe + rukola! Zjadłabym choćby natychmiast! :-)
OdpowiedzUsuńI niestety przypomniałaś mi o czyhającej na mnie górze prasowania, której w końcu trzeba będzie stawić czoło. U mnie, żeby zrobić prasowanie trzeba nieco przemeblować, więc robię to raz na czas. :-) Za to często piorę, bo pralkę też mam malutką i niewiele się w niej mieści. No i nie mam suszarki, więc nie bardzo jest gdzie to suszyć. ;-)
Una, pomidorki i rukola, to mój sałatkowy zestaw oczywisty :), a jak mam trochę parmezanu do tego, to to czasem już jest wykwintny obiad :)
UsuńNiedopuszczanie do góry prasowania jest najlepsza formą zapobiegania powstawaniu takie góry ;)
Serdeczności, Uno, Miłośniku Piękna!
O mamo! Jakie to fantastyczne! :>
OdpowiedzUsuńA jakie dobre, o... Ojcze...!
UsuńMniam, tak lubię, z dużą ilością koperku :) Miłego!
OdpowiedzUsuńNo, koperek musi być:)
UsuńWygląda smacznie i jako blogerka kulinarna wstyd się przyznać nie robiłam nigdy łososia świeżego ;/ :D czas to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńBet, popraw się i zmień to koniecznie ;). Powodzenia! :)
UsuńDoskonale Cię rozumiem, też uwielbiam wracać do czystego domu i napawać się tą czystością (niestety nie rozumie tego mój chłopak...) :). A łosoś... bajka. Z chęcią bym takiego zjadła, ale chwilowo nie jem nabiału. Może zrobię sobie bez śmietany :).
OdpowiedzUsuńDzisiaj wtorek, ale właśnie umyłam podłogi i włożyłam do piekarnika pierś indyka z warzywami (też dobre). Do tego wszystkiego natchnęło mnie chyba przeczytanie wczoraj jednego z Twoich postów (o cieście drożdżowym Twojej mamy i myciu podłogi :)). Pięknie mi się go czytało!
Pozdrawiam!
Chłopaka wychowuj, zrozumie :)
UsuńPo starociach latasz...? Ale fajnie czytać,z e tam zaglądasz, bo to znaczy, że blog żyje :). Dziękuję :)
Mmm pycha. Uwielbiam łososia, muszę wypróbować w takiej wersji :)
OdpowiedzUsuńEvi, polecam Ci z ręką na sercu !
UsuńBardzo lubię tą rybkę, w takiej wersji jeszcze nie jadłam czas spróbować zatem :)
OdpowiedzUsuńPięknego tygodnia Ewelinko :*
Oluś, jak Ty tam przerzucasz oczka, to taki łosoś dla Ciebie to idealna sprawa :)
Usuń:*
właśnie w takim wydaniu ryby wprost uwielbiam :) pozdrowionka
OdpowiedzUsuńpiegusku :*
UsuńPiękne zdjęcia, a łosoś musiał być przepyszny skąpany w tej śmietanie. Zapisuję w pamięci - danie do zrobienia! Dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuńFraszko, jak zrobisz, daj znać :) Serdeczności!
UsuńRobisz przepyszne zdjęcia! Oby takich więcej będę od teraz systematycznie zaglądać!
OdpowiedzUsuńwww.homemade-stories.blogspot.be
Dziękuję, witaj w moich progach :)
UsuńTen piękny talerz pyszności wygląda tak smakowicie (i łatwo przygotować), że mam ochotę to przyrządzić, a... jestem wegetarianką!!! :) Zostanę jednak przy swoich przekonaniach ;). Mam prośbę Ewelino, mogłabyś pokazywać więcej wegetariańskich potraw, właśnie takich prostych, szybkich, zdrowych i pysznych? Takich na obiad. Z góry bardzo dziękuję ;) Pozdrawiam Aśka C.
OdpowiedzUsuńAsiu, dziękuję :), przy iinej diecie, takie wyznanie robi wrażenie :). Jeśli tylko będę przygotowywać coś bezmięsnego (a w zasadzie najczęściej tak jem) i bezrybnego, a będzie się to jakoś prezentować, to postaram się to przedstawiać :). W zanadrzu mam kotlety z fasoli, ale to chyba znasz...
UsuńSuper! mam pomysł na jutrzejszy obiad :))
OdpowiedzUsuńSuper...! Się cieszę, o Pani!
UsuńAle apetyczny przepis i świetnie wygląda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję :)
UsuńKochana dałabym się pokroić za Twojego łososia ... nawet ziemniaków by być nie musiało .... po prostu obłędnie wygląda:)
OdpowiedzUsuńEee..., Jola, nie musiało by być... Hmm...,przy tym łososiu MUSZĄ być :). Merci!
Usuńuwielbiam łososia w takiej wersji:) i te zdjęcia!
OdpowiedzUsuńHallo, Ida, dziękuję :)
UsuńJak zwykle...miło mi było zajrzeć do Twojego talerza ;)
OdpowiedzUsuńOjojoj...to nie tylko mnie ten styczeń uciekł...
Sprinter z tego stycznia...:(
anno, sprinter, jak nie wiem co... toż dopiero był początek roku.... Dopiero oglądałaś bukszpanowe ogrody..., dopiero... Ech...
UsuńMenu idealnie trafia w moje gusta :)
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie ,a smakuje pewnie jeszcze lepiej. Ładne zdjęcia ,
OdpowiedzUsuńszkoda że u nas w domu już ryby nie jemy, a sztućce jakieś znajome (czy są gdzieś jeszcze dostępne?)
Pozdrawiamy z GórnejChaty
Kasiu, nie wiedziałam,z e rybka już u Was nie gości. A sztućce z garażu staroci, który u mnie na sąsiedniej ulicy. To niemiecka produkcja.
UsuńPozdrowienia znad morza wsze wszystkie pokoje Górnej Chaty!
My za lososiem nie przepadamy ale mam halibuta i zrobię go właśnie wg tego przepisu.Co do sprzątania to wczoraj miałam dzień gospodarczy.Sanepid może przychodzić.Tylko okna mi zostały bo u nas caly czas deszczowo ale w Wochenende ma być ładniejsza pogoda.Na jutro robię Twoją tajską zupkę.Pozdrawiam Monika
OdpowiedzUsuńMoniko, może być i halibut, uwielbiam tę rybę. Właśnie ja zamawiam w smażalniach :), albo restauracjach :). A Sanepidem mnie ubawiłaś:). U mnie okna też brudzą się z każdym deszczem.
UsuńSerdeczności, Moniko!
Cóż za piękne zdjęcia!!! dobrze,że dzieli mnie od nich monitor,bo rzuciłabym się na to wspaniale wyglądające danie:)i ten cudny smak łososia...ech...
OdpowiedzUsuńZdjęcia prosto ze stołu :). dziękuję :)
UsuńWYdawalo mi sie, ze juz komentowalam tego cudnego lososia, a tu sprawdzam - okazuje sie , ze nie! Co za niedopatrzenie. Tym bardziej, ze kupilam juz nawet koper, zeby go przygotowac, bo z tym jakos najtrudniej trafic u nas...
OdpowiedzUsuńAle zrobie go na pewno, wyglada oblednie :-)
Buziaki, buziaki
Anna
Jak dobrze, że się poprawiłaś, łosoś by tego nie wybaczył ;)
UsuńZ koprem u Was trudno...? A to ci...!
On jest warty Twoich kilku minut :)
Uściskuję mocno!
Wygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń