Nie wyobrażam sobie lata bez groszku…
Pierwsze strączki zrywane tak łapczywie, że trzęsły się wszystkie listki i podpórki, po których delikatny jegomość wspinał się wprost do nieba. Szypułki szybko otwierane, a kulki wrzucane wprost do ust spragnionych słodko-zielonego smaku. “Skorupki” rzucane na ziemię, bo przecież wyschną, aby za chwilę zerwać następny strączek i w taki sam sposób dostać się do następnego…, i następnego… I gdyby w całym ogrodzie rósł tylko groszek, jestem przekonana, że pewnie z każdą kolejną szypułką byłoby to samo…
Tak było i jest w ogrodzie mamy, a kiedyś było też u dziadka, ale tam, najpierw szybko rwałyśmy z siostrą groszek w spódniczki, podtrzymując je jedną ręką, chowałyśmy się za wielki krzak agrestu, który rósł pod płotem i wciśnięte między płot a kłujący krzak, pod ich osłoną wcinałyśmy nasz upolowany przysmak. Zużyte strączki upychałyśmy później między łodygi krzaka, aby ukryć dowody naszego buszowania w ogrodzie… Przecież dorośli i tak wiedzieli…, ale cudowna była ta nasza konspiracja…
Trochę później, kiedy wiadomo było, że groszek się kończy, kiedy z krzaczków można było zerwać już tylko kilkanaście strączków, to najpierw zjadałyśmy groszki, a cennym strączkom zdzierałyśmy wewnętrzną warstwę – cienką błonkę i chrupałyśmy soczyste opakowanie, bo cóż innego pozostawało…
Znacie to? Też tak robiliście? Ciekawa jestem…:)
Ja tak mam naprawdę każdego roku. Teraz tylko nie chowam się za krzak;). Teraz też nie mogę się najeść, bo wiem, że za chwilę nie będzie, że groszek tak krótko trwa, a ten mrożony nigdy nie będzie taki, jak świeży.
Tym razem na początku było podobnie. Choć po raz pierwszy w deszczu. Bo u nas pada… Ale co tam – smak pozostaje ten sam:). Do tego zabrałam go jeszcze troszeczkę ze sobą i zrobiłam pyszna sałatkę. Jestem przekonana, że wszyscy amatorzy groszku najpierw wybiorą ten łuskany prosto do buzi, jak ja, ale może skuszą się też na moją groszkową propozycję:)
Naturalna, łagodna słodycz groszku świetnie komponuje się z rzodkiewką(u mnie też z ogródka mojej mamy:)), delikatnym serem feta i prażonymi ziarnami słonecznika. Groszek wystarczy lekko zblanszować nie zapominając o dodatku cytryny (bądź octu) aby zachować jego piękny kolor.
Chrupiąca sałatka z zielonego groszku
150g groszku
pęczek rzodkiewek
łyżka soku z cytryny
pół łyżki cukru
pół łyżki soli
70-130g fety (w zależności od tego jak słony będzie Wasz ser)
duża garść wyłuskanych pestek słonecznika
bazyliowy ocet balsamiczny – ilość według uznania
1. Wody wlej trochę więcej, tak, aby wszystek groszek był zakryty. Posól, dodaj cukier i sok z cytryny (bądź ocet) - gotuj najwyżej jedną minutę. Po tym czasie przelej na durszlak i zalej zimną wodą. Osącz - przełóż do miseczki.
2. Słonecznik upraż na patelni. Dodaj do groszku.
3. Dodaj ser feta pokrojony w kosteczkę.
4. Umytą rzodkiewkę pokrój w plasterki – dodaj do tego, co w miseczce
5. Obficie polej gęstym sosem balsamicznym.
Chrup z radością:)
nie wiem czy zrobię sałatkę, ale z ogromną przyjemnością patrzę na zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńWspomnien groszkowych niestety nie posiadam. Zupelnie nie wiem czemu? Za duzo nas wszystkich bylo kuzynek, kuzynow, siostr i braci do tej niewielkiej ilosci? Nie wiem. Dlatego zazdroszcze, bo ten smak jest cudny: I gdybym tylko mogla zjadlabym podwojna porcje teraz zaraz. Powinnam chyba przestac pisac, czytac i patrzec na zdjecia. Na czczo to powinno byc zabronione. Ide na sniadanie... Buziaki
OdpowiedzUsuńAnna
wspaniała, świeża sałatka :) ja za groszkiem nigdy nie biegałam :P ale krzaczki i konspiracje kojarzą mi się z agrestem ;) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńZachwyca kolorem i smakiem:)
OdpowiedzUsuńJwsm - dziękuję za Twoją przyjemność patrzenia:)
OdpowiedzUsuńanno - patrz, a mnie się wydawało, że to takie oczywiste... A jego smak jest zaiste cudny:).
Ale ja uwielbiam jak piszesz... A za patrzenie dziękuję:). Ja tak mam dziś z Twoimi ciasteczkami... :*
Kasiu - Ty też nie biegałaś... U nas też była konspiracja z agrestem, ale wtedy, kiedy groszek to na agrest trzeba było trochę poczekać. I ja Cię serdecznie pozdrawiam i cieszę się, ze do mnie zajrzałaś:)!
wiosenko27 - tak i kolorem i smakiem:)
Ewelajno! Piękne zdjęcia :) Ja też jadłam w ten sposób groszek w dzieciństwie!
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńtakie świeże, czyste.
i bardzo smakowita, prosta sałatka.
idealna na letnie upały ;]
....ech....kiedys tak bylo....daaaawno temu ,jak jezdzilam do babci na wakacji....od lat nie jadlam takiego swiezutkiego groszku .....
OdpowiedzUsuńSalatka przepysznie brzmi i cudnie wyglada :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Iście letnia sałateczka, pycha i jakie zdjęcia piękne :)
OdpowiedzUsuńTeż tak się zajadałam groszkiem:) Moja Babcia miała go na działce, specjalnie dla mnie:) Nie wiem co bardziej lubiłam: groszek czy strąki:) To jedno z piękniejszych wspomnień z dzieciństwa:)Sałatka piękna, te kolory...ach...chętnie wypróbuję przepis:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia wprost magiczne!
OdpowiedzUsuńTwój groszkowy opis... Nie mogłabym zrobić go lepiej, dokładniej - tak właśnie wyglądało moje dziecięce i wczesnomłode lato na działce ciotecznej babki, a potem rodziców.:)
Och, Ewelajno, nie pierwszy to raz, kiedy po wizycie u Ciebie ogarnia mnie nostalgia.
Idę już sobie, bo się całkiem rozkleję.:)
Ale zanim pójdę - pierwszorzędna sałatka!
Alez obledne zdjecia! A salatka - palce lizac. Za domem mojej Babci tez rosl kiedys groszek, zajadalismy sie nim jak cukierkami, byl taki pyszny i slodki.
OdpowiedzUsuńświeży groszek jest taki cudowny! bardzo mi sie podoba ta sałatka:-)))
OdpowiedzUsuńBywały lata, że cały płot u mojej babci był porośnięty groszkiem i jadałam go w ilościach hurtowych :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia są niesamowite!!
Chrupię z wielką przyjemnością! ;)
OdpowiedzUsuńJak wpadam w groszkowy zagonek mamy to robię do dziś tak samo jak w dzieciństwie. Nadal ściągam wewnętrzną warstwę i chrupię. Twoja sałatka to świetna propozycja!
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia Ewelajno. Skojarzyły mi się ze zdjęciami Bei :) A to chyba dobrze, nie?
OdpowiedzUsuńGroszkowa opowieść i sałatka cudne:) Tak chrupałam z radośćią ale się z tym nie chowałam:)
OdpowiedzUsuńI te zdjęcia! Pięęęęękne!!!
Przesyłam słoneczne pozdrowienia:)
Ewelajno ..wspominalam Ci juz ze uwielbiam Ciebie czytac i ogladac??Przepiekne zdjecia,zwlaszcza tego mokrego groszku...chyba polubilam dzis deszcz:)Moje wspomnienia z jedzeniem groszku sa podobne do twoich,tez jadalysmy te blonke...groszek zawsze zostawialysmy na ,,deser,,ale milo mi sie teraz zrobilo...a to juz tyle czasu minelo...
OdpowiedzUsuńtaka wiosenna choć już piękna jesień w to lato ;)
OdpowiedzUsuńjuż prawie nie pamiętam jak smakuje świeży groszek, tak dawno go nie jadłam... Piękne fotografie! i dzięki za przypomnienie, może gdzieś uda mi się dostać troszku groszku:)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia podeszczowe.
OdpowiedzUsuńA ja groszek prosto z tyczek wyjadałam.I jeszcze kiedy ziarenka były zbyt małe,to łupinki.Aż słodkie były.
A sałatka taka letnia,bardzo lekka.Nastraja optymistycznie.
Cmok!
cudna salatka:) samo zdrowie:)
OdpowiedzUsuńCudowna propozycja Ewelinko! Śliczne zdjęcia:).
OdpowiedzUsuńA co do groszku to ja go uwielbiam i też zjadałam groszkowe opakowanie. Jak młodziutki groszek to jego ubranko było też słodkie,smaczne. Dawno nie jadłam takiego groszku.
Pozdrowienia :**
Do dzisiaj tak chrupiemy groszek- z ubrankiem bez ortalioniku(.M i Krysia) Swojego nie zasiałam na działce, ale sasiad ma aż nadto.Ja zasiałam groszek pachnący aby mi pachniał przy płocie i kwitł w dawnych stylu wiejskiego ogródka ale mój siłacz go wypielił sadząc ,że to chwasty. Pozdrawiam i do poniedziałku
OdpowiedzUsuńBotwinke gotuje identyczną.
A u nas już sezon na kiszenie ogórasków na solance a nawet zimowych do słoików.Duuuużo pracy, ale bynajmniej wiem co jem.
Piękna sałatka, ale przede wszystkim idealne połączenie smaków! Na pewno spróbuję!
OdpowiedzUsuńTyle zdrowia, kolorów i smaku w jednej małej miseczce. Wspaniale!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam lato i groszek ;) W takim wydaniu nie jadłam nigdy, ale wygląda pysznie. Spróbuję na pewno!
OdpowiedzUsuńApetyczna i tak pięknie kolorowa!
OdpowiedzUsuńAleż piękne zdjęcia. Nadrabiam zaległości moja Droga! Groszek jest niesamowicie fotogeniczny, prawda? Śliczne kolory i kompozycje.
OdpowiedzUsuńPosyłam moc uścisków.
Spokojnej nocki. Buziaki :*
agnieszko – dziękuję:) . Taki sposób najlepszy:). Zatem wiesz o czym mowa:)
OdpowiedzUsuńKarmel-itko – cieszę się, że Ci się podobają. A sałatka…ech... tylko wspomnienie.
Gosiu – wiedziałam, ze wiele z nas ma podobne wspomnienia… Tamten groszkowy czas to najprostsze z moich smacznych wspomnień:)
kuchennefascynacje – dziękuję:) – niezmiernie miło, że moje zdjęcia Ci się podobają:)
Nemi – no, właśnie mojego też - niezwykle smakowite wspomnienie:). Ja jednak wolałam groszek, a strączki dopiero wtedy, gdy koniec groszku był bliski… I ja Cię pozdrawiam!
Lekka – jestem pewna, że już się pozbierałaś;). A nasze groszkowe wspomnienia to piękny czas i bardzo smakowity, taki nawet czysto smakowity powiedziałabym. Wiesz dobrze, ze uwielbiam Twoje komentarze:)
Maggie – dziękuję za Twoje zachwyty! „Jak cukierkami…” to najwłaściwsze porównanie, moja Droga Maggie:)
asiejko – świeży groszek teraz, kiedy odpisuję na komentarze już się kończy. Mama mówiła, że chyba nie dotrwa mojej weekendowej wizyty…:(. Ale ja jednak mam nadzieję – zobaczymy…
Arven – dziękuję:). Jak cudownie mieć kogoś kto specjalnie dla Ciebie taki groszek posieje…
Pralinko – no…, właśnie słyszę:);), a cała przyjemność po mojej stronie:)
Kamilo – i w takim czasie można poczuć się jak dawniej…Cudowne, prawda..???
Kabamaiga – dziękuję pięknie:) .A skojarzenia miłe, bo Bea piękne zdjęcia robi:)
Agnieszko – cieszę się spotkaniami z Tobą w moich komentarzach:). I dziękuję:). Ja zachwycam się Twoimi:)
Ewam – chyba tak, ale mi zawsze miło jest to przeczytać, bo za każdym razem nie mogę uwierzyć, że coś takiego piszesz… I za każdym razem jest to wyjątkowe… Niezmiernie mi miło, że u Ciebie też wywołałam takie miłe zielono-chrupiące wspomnienia:)
Szana – oj, co racja, to racja – tego deszczu już za wiele… To nie na moje siły…
goh. – dziękuję! Ciekawa jestem czy w końcu udało Ci się z tym groszkiem? Pozdrawiam Cie gorąco!
Amber – ciekawe czy tam teraz na Twojej wsi spokojnej groszek masz… ? Groszkowe wspomnienia są znakomite! U Ciebie rósł wysoko, na tyczkach? To musiały być nieziemsko fajne szpalery… Toż tam się można było ganiać… Wypoczywaj, Kobietko, wypoczywaj…:)
ago – dziękuję! Racja – zwłaszcza kiedy wszystko(oprócz sera) z własnej uprawy:)
Majanko – tak, tak, groszek w ubranku – ślicznie go nazwałaś? Udało Ci się w tym roku spróbować tej zielonej pyszności??
OdpowiedzUsuń:*:*:*
Anonimowy – Miłeczko i Krysiu – bez ortalioniku – dobre:) :) :), uśmiałam się:)
Groszek u Ciebie(znaczy u sąsiada, a dał???) pewnie już się skończył, choć ja jeszcze mam nadzieję, że u mamy jakieś ostatnie strączki wiszą… Wiesz, ze nasz tata też często mamie „wykaszał” jakieś cuda co to miały być takie specjalne…?
Te ogórki – pycha! Od mamy najlepsze:)
burczymiwbrzuchu – polecam z radością:). Radość kolorów i smaków:)
Joanno – dokładnie tak, jak napisałaś – sama radość:). Dziękuję za spotkanie w komentarzach:)
Ewo – zasiej wiosną w nowym nomu – mnóstwo radości sprawisz Dzieciom:)
mikimamo – zielone i proste chrupanie:) :*
Mimi – fotogeniczny niezmiernie:). Posiej w przyszłym roku. A może masz?
Wiesz, że mama brała udział w sesji. Nie mając okularów i siedząc dosyć daleko od aparatu( i mnie tworzącej na podłodze), mówiła przesuń ten groszek w lewo… O tak, tak jest lepiej… Food stylista „wyrasta” mi pod bokiem…;).
Lubię Twoje uściski – odwdzięczam się stokrotnie:*