Kraków przywitał mnie przepięknym ciepłym światłem, które malowało uśmiechnięte rumieńce na wszystkich dostępnych płaszczyznach i fakturach tego historycznego miasta. Brało w posiadanie najmniejsze nawet zakamarki po stronie wschodniej. Była siódma rano, a ja z moim siwo-czerwonym plecakiem wytoczyłam się z wagonu sypialnego. Razem z tłumem podążałam w kierunku miasta. Sprzedawcy precli i lemoniady już dawno zdążyli wyłożyć towar, i każdym nowym składem liczyli na zysk, ale niewyspani osobnicy, z twarzami cokolwiek wczorajszymi jeszcze, nawet nie byli łaskawi zaszczycić ich swoim spojrzeniem. Ot, jeden czy drugi sięgnął do kieszeni.
Ulice wciąż jeszcze spały i tylko w okolicy dworca był większy ruch. Cieszyłam się wyjątkową jak na listopad temperaturą i podążałam za słońcem, które swoje pocałunki zostawiało na wszystkim, co napotkało. A, że robiło to z takim wdziękiem, to nie mogłam się i napatrzeć i nacieszyć. I chodziłam tak sobie po cichu, po wielkiemu cichu i szłam sobie ku miastu na zwiadu…
Na rogu św. Tomasza i Szpitalnej Siostry Kanoniczki wyśpiewywały godzinki do Najświętszej Maryi Panny, na Starym Rynku sprzedawcy kwiatów napełniali wazony wodą, ustawiali kwiaty, rozmawiali i pili kawę przyniesioną w termosach. W tym momencie pomyślałam, że chciałabym się choć na dzień z nimi zamienić. Pić tę niespieszna kawę, oglądać co rusz nowe twarze i cieszyć się jesiennymi kolorami kwiatów. Zaczynała się sobota.
Po niecałej niespiesznej godzinie, po kontemplacji zwyczajnego-niezwyczajnego światła skierowałam się w miejsce znane tylko z opowieści Mimi. Wiedziałam, że tam chcę zjeść śniadanie. Wiedziałam już, że czynne jest od ósmej, gdyż kiedy o 7.30 próbowałam sforsować drzwi tego niepozornego lokalu, właściciel (zdaje się) wsiadający do małej furgonetki poinformował mnie, z delikatnym francuskim akcentem, że zaprasza od 8.
Bez mapy w ręku, bo już czułam się jak u siebie, skierowałam się w stronę ul. św. Tomasza, w stronę La petite France.
|
I tak kontynuując swoją poranna niespieszność zamówiłam małe francuskie śniadanie, na które składała się bagietka, konfitury, miód i masło. Całość dopełniłam sporą café au lait. A światło, jak widzicie zostawiało swoje małe całusy i tutaj. Poranny słoneczny klimat La Petit France tylko dla mnie, bo dopiero kiedy zaczynałam robić zakupy zrobił się lekki ruch. Ktoś wziął espresso na wynos, ktoś kupił bagietki a małżeństwo dzieckiem zamówiło tartę lotaryńską.
Miałam nadzieję, że dostanę francuską mąkę. Chyba nie zdają sobie sprawy, że mieliby zbyt, prawda, Krakowiacy? Chciałam też sera, bo sery tam piękne. Okrągłe i kwadratowe, cudownie zmechacone i bardzo delikatne, w skrzyneczkach i w roladach, twarde jak skałą i miękkie jak twarożek. Poprosiłam o ser Mimolet, który uwielbiam, a który od każdego sprzedawcy smakuje inaczej. Ser Mimolet jest twardy i dużej siły trzeba aby ukroić trójkącik. A smak jego lekko słodkawy i orzechowy. Wzięłam też kawałeczek sera Morbier ze skórką grubą i skórzastą, który ma niebieską linię biegnąca przez środek. Linia ta jest zrobiona z popiołu roślinnego, którym dawniej hodowcy oddzielali poranny udój od wieczornego. Zakupiłam też, bien sûr, bagietkę, której nie mogłam się oprzeć. A na deser, czyli pierwszą wolną chwilę, croissanta z czekoladą – ech… niebo… uwierzcie.
Lokal jest niewielki i bardzo skromny, jednak zapach bagietek iście królewski a smak croissantów taki, że choćby tylko po nie można tu wracać i wracać… Żałuje, że mogłam tam zjeść tylko śniadanie. Chętnie spróbowałabym quiche lorraine, czy ichnego crème brûlée, albo makaroników , o których najzwyczajniej zapomniałam:(.
A później poszłam dalej, bo umówiona byłam na 10, ale to już było całkowicie nie kulinarne spotkanie…
Ale ja tam jeszcze wrócę...:). Tymczasem...
A bientôt! Au revoire!
„La Petite France de Cracovie”
ul. św. Tomasza 25
Kraków
Miło mi uczestniczyć w Twojej wyprawie do tego cudownego miasta! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKamilko, a co Ty jeszcze nie śpisz...?;). Do łóżka, a kysz...;)! ja też...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chciałaś...:). Dobranoc, snów najlepszych!
Kocham Kraków! Pięknie jest widzieć to miasto Twoimi oczami Ewelinko.
OdpowiedzUsuńPięknie opisałas. Chętnie zjadłabym takie śniadanie:).
W Krakowie bylam w sierpniu, tęsknię by pojechać tam znów.
Pozdrowienia poranne.
M.
Ależ cudowne zdjęcia mojego Krakowa! Piękne! Wiesz kiedys pracowałam na jednej z uliczek przy rynko, cudownie było przechadzać się tak po nim , kiedy miasto dopiero budziło się do życia:) Bardzo klimatycznie jest wtedy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMagiczne zdjecia... Zatesknilam za Krakowem! Kiedys, gdy jeszcze mieszkalam w Gdansku, bywalam tam 2-3 razy do roku.
OdpowiedzUsuńniesamowicie magiczne zdjęcia. czarują, wprowadzają w stan lewitowania i marzenia o wyprawie do tego pięknego miasta.
OdpowiedzUsuńbyłam w Krakowie tylko raz, a już mogę śmiało powiedziec, że ma on w sobie ten przyciągający urok.
http://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com
http://www.karmel-itka.blogspot.com
Piękna relacja z nostalgicznego Krakowa. Ale się rozmarzyłam:-) Dziękuję.
OdpowiedzUsuńNo i doceniam, doceniam Twoją podróż północ-południe:-)
Buźka
Co za magia, a to swiatlo na chodniku? Takie cienie rzucaja chyba tylko Anioly? I ciesze sie bardzo, bo wiem, ze niedlugo bede w Krakowie... odwiedze koniecznie Petite France. Ciesze sie juz na te niespiesznosc, buziaki serdeczne, Kochana
OdpowiedzUsuńAnna
Lubię takie zaspane miasto...
OdpowiedzUsuńLubię czar francuskich miejsc.Mamy takie w W-wie -Charlotte,Vincent...
Kiedy zawitasz do nas?
Przepiękne zdjęcia zrobiłaś. Co za nastrój, światło i klimat. Uwielbiam to miasto. Mam to szczęście, że mój brat warszawiak od pokoleń zakochał się w krakusce od pokoleń i tak miłość połączyła te dwa miasta. Po wielu latach podróży po świecie osiedli w Krakowie. Dzięki temu często tam jeżdżę. A Petit France jest urocze. Nastrój Francji na polskiej ziemi. Pozdrawiam (super post!)
OdpowiedzUsuńO jak cudnie, ja chcę do Krakowa!
OdpowiedzUsuńDroga Ewelajno :)
OdpowiedzUsuńParty kupiłam absolutnie wyjątkowo i już się go pozbyłam w obawie o poziom mojego IQ ;-P hehehe
Cudne, naprawdę cudne fotki! Zazdroszczę Ci tego Krakowa!
Św. Rita i św. Tomasz to dobry pomysł ;-)
piękna opowieść , nie każdy odkrył by taką magię o 7.00 rano :)
OdpowiedzUsuńEwelino tak cudnie to napisałaś, tak wspaniale sfotografowałaś, że czuję się tak jakbym tak była.
OdpowiedzUsuńPiękny Kraków,wysmienite śniadanie!
OdpowiedzUsuńTakie stylizowane,klimatyczne francuskie miejsca to moja mała/wielka miłość;)a,pan w budce pełnej precli-uroczy;)
Byłaś Ewelinko w Krakowie i nic a nic nie dałaś znać? No nie może być! ;))
OdpowiedzUsuńA o La Petite France de Cracovie nie słyszałam. To źle. Jak najszybciej muszę odwiedzić, wszak brzmi pysznie.
Uściski ślę!
Piękne miejsce, cudownie je przedstawiłaś :) Ściskam Ewelajno, miłego weekendu!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne kolaże i piękna zabawa światła z cieniem :) pozdr i udanego pobytu w Krakowie!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie !
OdpowiedzUsuńzapragnęłam tam byc ...i kiedy bedę jechać do Krakowa zapytam o adres:)
OdpowiedzUsuńCudowna wycieczke po Krakowie zaserwowalas,a do tego pyszne sniadanko w niesamowitym francuskim klimacie.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
jak Ci zazdroszczę
OdpowiedzUsuńCałe moje życie w Krakowie...a teraz tęsknię...i każdą uliczkę i bruk z twoich kadrów poznaję...choć restauracje i knajpki się zmieniają :)
OdpowiedzUsuńSprawiłaś mi ogromną radość tym wpisem :) Wirtualnie znów byłam w Domu :)
Zdjęcia przepiekne! Blog ogólnie świetny i na pewno będę często odwiedzała :) Pozdrawiam i zapraszam na http://mojmalykulinarnyswiat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńkoniecznie muszę tam zajrzeć jak będę w Krakowie!!! świetne miejsce, piękny opis ?:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFantastyczny post i zdjęcia. Nie trzeba wytężać wyobraźni by, dzięki Twoim zdjęciom, odnaleźć w Krakowie Małą-Romantyczną-Francję i poczuć zaproszenie.
OdpowiedzUsuńStrasznie zatęskniłam za Krakowem!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Jesteś genialnym przewodnikiem!
Pozdrawiam:)
Miło mi się z tobą spacerowało i znów zatęskniłam za krakowskimi niespiesznymi chwilami :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, byłam w Krakowie w ostatnie wakacje, po sześciu latach, chciałam pokazać mężowi, bo zawsze tylko do domu, do Gdyni i poza tą Gdynią i okolicami niewiele widział. Bardzo mu się podobało i mi niezmiennie, a nawet bardziej niż poprzednio. Jedliśmy w bardzo fajnej francuskiej knajpce Zazie, ale hitem naszego pobytu była Marchewka z Groszkiem, ulubiona restauracja mojej przyjaciółki, która mieszka w Krakowie, polecam!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie to opisałaś, jestem zachwycona też zdjeciami, jednak Kraków prezentuje sie zawsze dobrze (co przyznaję bez bicia jako rodowita Warszawianka:)
OdpowiedzUsuńCzy ja mam się na Panią pogniewać kochana Pani? W Krakowie była i nic nie powiedziała? No no, już ja to sobie zapamiętam :D
OdpowiedzUsuńNa serio - piękne zdjęcia! Fajnie widzieć "swoje" miasto i znajome kąty na takich ładnych zdjęciach Ewelinka :) I mówisz że ten pan z Petit France to jednak Francuz?
Uścisków moc :)
Majanko, ja go kocham dopiero od niedawna, kocham... to znaczy zaczynam kochać - bo choć byłam w nim już kilka razy to dopiero teraz zaczynam go CZUĆ:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia przedpołudniowe;)
atinko - to Kraków jest Twój? Jak miło było wywołać wykrzyknik w Twoich palcach, w Twojej klawiaturze:).
A moment , kiedy miasto się budzi, zwłaszcza w starym mieście jest taki wyjątkowy - Twoje poranki też takie pewnie były:)
I ja Cię pozdrawiam!
Maggie - starałam się pokazać to, co widziałam i czułam. Cieszę się, że podzielasz mój entuzjazm:)
Karmel-itko - lewitujesz...???;);););). Życzę Ci kolejnej, miłej wyprawy i wielu wrażeń!
Aniu - oj, dziękuję, Dziewczyno Kochana. Twoje docenienie tez doceniam - :*
anno - też myślałam, że to Anioły. Nawet nie wiesz pod jakim wrażeniem byłam, kiedy to zobaczyłam...! Będziesz w Krakowie? Gdybyś tam mogła być o pięknym słonecznym poranku... Tego Ci życzę, Kochana:*
Amber - a Ty wiesz, ze w Warszawie tez jest La petite France, ale tylko sklep na Saskiej Kępie:) Zajrzyj koniecznie, pewnie się zachwycisz:). Zawitam, zawitam... Bo już byłby czas się wybrać;)
lo - jak się cieszę, że się zachwycasz:). Wiem, że Francję, a Paryż w szczególności, darzysz miłością. Gdyby nie on nie znałabym aromatu tonki, miedzy innymi;). Brat w Krakowie to piękna sprawa i Kraków wtedy bliższy:).
Pozdrowienia ciepłe, Lo!
nobleva - a jak ja się cieszę, że Cię tu widzę:). Chyba deczko daleko masz.. Ale i tak Ci życzę jak najszybszej możliwości pojechania do tego swojskiego, sympatycznego, a jednocześnie majestatycznego miasta:)
Auroro - wybaczam:):):) Tobie nie można nie wybaczyć:). A Kraków polecam!!!
Tych Dwoje to naprawdę zgrany duet:)
Jwsm - dziękuję, sama tak sobie myślę, że to taki mały skarb, takie "łapanie energii" wszędzie, gdzie to możliwe. I dobrze mi z tym:) A jak się jeszcze mogę podzielić i widzę taki piękny odzew to ta enegria dostaje podwójnej mocy:) .
Dziękuję Ci za te słowa Jwsm jakiekolwiek inicjały Swoje masz;)
kabamaiga - o, i tak właśnie chciałam:). Bardzo Ci dziękuję za taki odbiór , Kabamaigo Droga:)
Monisiu - wiesz, że ono wcale nie jest takie wystylizowane? Ono bardzo spokojne, wręcz ascetyczne jest i to tez jest jego zaleta. Pan z preclami - tak uroczy:)
Zaytoon - a nie oglądała się za Tobą jakaś dziewczyna z plecakiem w okolicach dworca w niedzielę w po 18...:). A w ogóle to Ty jesteś wysoka, czy niska?, bo... nie wiem, ale za kimś podobnym się rozglądałam. Zaytoonku, to był czas na szkolenie, tyle mojego czasu co śniadanie i spanie u Przyjaciółki. LA petite odwiedź koniecznie, myślę, że Ci się spodoba:)
agnieszko - piękne w swojej prostocie:) . Serdeczności w Twoje strony!
Lu - to światło i cień to wyjątkowa sprawa, chodziłam jak zauroczona:)
OdpowiedzUsuńFanny - dziękuję:)
Jolu Szyndlarewicz - widzę, że już zapragnęłaś:) Jedź, leć..!!! A adres jest poniżej:)
Gosiu - dla mnie ono właśnie takie cudowne było, dlatego Wam je pokazałam. Pozdrawiam ciepło!
aga-aa - to popatrz sobie i pojedź:)a wtedy to ja Cie znów będę zazdrościć;)
Aniku - Kraków Twój? Ale teraz dla Ciebie okrutnie daleko, chociaż... pewnie szybciej dostałabyś się do niego niż ja... Niezmiernie mi miło, że takie ciepłe uczucia mogłam w Tobie wywołać:). Pozdrawiam Cię bardzo ciepluchno!
Milenko - dziękuję Ci z radością. Witam gorąco w mojej kuchni i w moim świecie. Zajrzę do Ciebie:)
piegusku1976 - zajrzyj, zajrzyj koniecznie:). Miejsce proste, zwykłe, a wyjątkowe. I ja Cię pozdrawiam!
Pikotkal - witam Cię w moim małym świecie:). bardzo mi miło czytać takie słowa od Kogoś, kto tu pierwszy raz:). Rozgość się:)
Konwalie w kuchni - wiesz jaką przyjemność sprawiły mi te wszystkie zdania? Ogromną, a buzia uśmiechała mis ie od ucha do ucha:). Pozdrawiam Cię mocno!
Szarlotku - ogromnie się cieszę! Wielu takich chwil niespiesznych Ci życzę, choć zdaje się Ty jesteś pracuś, a owoce tego można podziwiać u Ciebie:)
malinko - witam Cię w kuchni mojej i na moim spacerze:)
Pojedźcie kiedyś jeszcze poza sezonem - to zupełnie inne miasto:). Zapisuję sobie Twoje propozycje, tam tez mus być ciekawie i smacznie, jak się domyślam:)
Olu - jak Warszawianka to mówi, to to musi być prawda:). Dziękuję, cieszę się, że i Tobie się podobało:)
moniko - najlepsza, niech Pani się nie gniewa, Pani Kochana, jam szkolić się pojechała... O wybaczenie błagam... Do stóp padam... To nie były tylko przyjemności, ten czas przed musiałam jakoś wypełnić i śniadanie zjeść... A zdjęcia to tak przy okazji, "w drodze"....
TAk to Francuz, nie może być inaczej, poza tym, rejestracja samochodu była francuska:)
Buziak, Monia:*
fajnie obejrzeć Kraków Twoimi oczami, a do La Petite France muszę koniecznie zajrzeć przy następnej wizycie
OdpowiedzUsuńEwelina,wiem,że jest! Tylko ja tam rzadko bywam.
OdpowiedzUsuńIvko - bardzo mi miło, cieszę się, że zechciałaś:). Zajrzyj tam i jeżeli lubisz prostotę i dobry smak to się nie zawiedziesz:)
OdpowiedzUsuńAmber - :):):).
très beau!
OdpowiedzUsuńtrès!
♥
Ewelajno, przepiękna klimatyczna, jesienna relacja z jednego z najpiękniejszych polskich miast. A ten francuski przybytek uroczy! Ja przepadam za popiołowym morbier. :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńEwelinko powiem szczerze, że nie pamiętam! Ale w sumie mogłam być w tych okolicach o tej porze. A ja niska raczej... jakieś 164 cm. ;) Jeśli następnym razem będziesz odwiedzała moje już teraz okolice, daj znać!
OdpowiedzUsuń;*
Wspaniała wyprawa i piękne zdjęcia, przez chwilę czułam się tak , jakbym tam była :)
OdpowiedzUsuńJesienny Kraków wygląda pięknie !
Jaki piekny wpis (i piekne zdjecia!) W Twoim tekscie widze i "moj" Krakow, i "moj" Paryz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mimi - ~ ♥ ~
OdpowiedzUsuńMerci beaucoup!
Chodziłam Twoimi drogami:)
Dziękuję Ci za inspirację:)
Agnieszko - bo tam było właśnie tak prosto i uroczo jednocześnie, a ja chciałam to pokazać:).
Takie miłe słowa z Takich ust to dla mnie niezwykły komplement.
I morbiera popiołowego lubisz - cieszę się:). Pozdrawiam Cię i ja serdecznie!
Zaytoon - ooo..., to nie Ty, tamta dziewczyna była wyższa(a ja jestem też wyższa od Ciebie), więc dobrze, bo bym żałowała, że Cię na zaczepiłam... :*
abbro - cieszę się, bo właśnie tak chciałam to pokazać:). Dla mnie ten Kraków był niezwykły:)
Agnieszko - jak się cieszę! Dwa w jednym:), a Twój Kraków jeszcze taki świeży... Chodziłyśmy po nim chyba w tym samym czasie:). Mocno pozdrawiam i do następnego spotkania!
Nie rozumiem dlaczego trafiłam na Twój blog dopiero teraz?! Wspaniałe przepisy, nietuzinkowe, aż chce się sięgnąć po garnki i patelnie, aż ślinka zbiera się pod językiem! A jakie zdjęcia :) Podłączam się na stałe i nie zamierzam rezygnować :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno bez matury - bo dopiero teraz miałaś trafić:). Twoje "podłączenie" wywołuje uśmiech na mojej twarzy, a chęć do ganków i patelni mocno cieszy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco!
Hmm, tak mi cos z tym Paryzem w tytule niepasowalo, gdy wczesniej przemknela mi przed oczami wieza kosciola Mariackiego :D Ewelajna, ul. sw. Tomasza to zaraz po Kanoniczej chyba najpiekniejsza w Krk, przynajmniej dla mnie. Ale chodze tam ze wzgledu na zupelnei inna kawiarenke, no ale w niej croissantow na sniadanie nie ma :-) Usciski!
OdpowiedzUsuńburu - ja tą św. Tomasza przeszłam do końca i cała mi się podobała. zwracałam uwagę na wszystkie knajpki, ale już wejść nigdzie nie mogłam. Ciekawam, która to ta Twoja?
OdpowiedzUsuń