Droga do domu, do nowego domu wcale nie jest taka oczywista. W ciągu miesiąca cztery razy jechałam w kierunku “starego”. Reflektowałam się jednak w czas i uśmiechałam sama do siebie. 25 przeprowadzka to jednak sporo od skończenia liceum. Nie licząc powrotów ze studiów do domu, a że studiowałam 6, 5 roku (studium i studia), to było tego jeszcze więcej. Przypomniałam sobie wszystkie samochody i ludzi, którzy pomagali mi się przeprowadzać, przeprowadzki nagłe i te z namaszczeniem. Przypomniałam sobie Tych, z którymi mieszkałam.
Mieszkałam obok szefa kuchni, który z niczego potrafił przygotować coś, cały wolny czas, poświęcał wgapianiu się w telewizor, a później został… “rękami, które leczą”. Jego leniwe z masełkiem i bułką tartą były pyszne… Mieszkałam w pokoju nastolatków, którzy na jakiś czas wyjechali, wśród piłek, gier i maskotek… Ich mama ciągle robiła soki marchewkowe:).
Na ulicy Łagodnej mieszkałam ze świeżo upieczoną wegetarianką, która ukradkiem wcinała produkty zwierzęce… oraz z fantastyczną Moniką, której wyjątkowego zapachu perfum nie zapomnę do dziś (ale nazwę zapomniałam…), a z którą łączyło nas uwielbienie dla Rorat u Dominikanów oraz do niespiesznych letnich śniadań na balkonie. Później w tym samym domu mieszkała dziewczyna studiująca filozofię i która zużywała codziennie WSZYSTKIE kubki… Myłyśmy po niej, ale pewnego dnia miarka się przebrała – wstawiłam je je do wanny. Nie mogła uwierzyć, że zabrudziła wszystkie...
Mieszkałam z Bogną i jej miłością do cukinii i pomidorów. Była Madzia w akademiku, która opaliła się kiedyś na raka(…!!!) i przez całą noc, kiedy ja się uczyłam mówiła przez sen marząc o lodach, a wszystko skończyła się nocną sesją zdjęciową gadającej.
Był pokój 2x3m z oknem takim, jak w blokach z lat 50-tych pod sufitem (tym większym na szczęście) z przylegającą do niego kucheneczką i łazieniąteczkiem. Było mieszkanie, gdzie latem spleśniały mi nieużywane sandały.
Było mieszkanie w starej klimatycznej kamienicy, gdzie toaleta była na klatce, a wychodząc do niej brało się klucz od kłódki…
Było mieszkanie z wielkim stołem u Doroty, 80 letniej polki z Dusseldorfu (z jedną amputowaną nogą, jeżdżącej Micrą), która na zimę wyjeżdżała do Niemiec i pozwoliła mi się wprowadzić i chciała abym zaopiekowała się nią na starość. Dostawałam od niej długie listy co tydzień…, ale kiedy po jej powrocie w maju okazało się, że oddaję jej mieszkanie z kamieniem w czajniku i telewizorem ustawionym na”czuwanie”zmieniła zdanie. Długie przepraszanie było na nic. Dorota była nieugięta.
Krótko mieszkałam z Anią, z którą mogłyśmy rozmawiać do rana…
Był też pokój wypełniony francuskimi książkami i gazetami, gdzie skrzypiała stara podłoga.
Mieszkałam w domu, gdzie każdy miał swój rower i nie ważna była pogoda, bo do pracy wszyscy jeździliśmy rowerami… Holenderski rower... ze starym skórzanym siodełkiem...
Pewnego lata miałam domek z tajemniczym ogrodem, gdzie robiłam zdjęcia wielkim daturom (nazywanym anielskimi trąbami) i gdzie przeczytałam “Opowieści z Narnii”. Było moje pierwsze mieszkanie, w którym z zamian za mieszkanie miałam opiekować się psem, ale… nie zdążyliśmy się spotkać. Tam miałam pierwszy balkon, gdzie czułam się jak mały książę oglądając zachody słońca…
Wszystkie te miejsca zostały we mnie. Zostały filiżanki studenckie, dwie miseczki i widelec, pamięć o nierozpakowanych kartonach i niemożliwości kupienia talerzyków, które bardzo mi się podobały. Teraz nadrabiam…:)
Różnym drogami wracałam do swoich miejsc, które na krótki czas stawały się MOIM domem, ale zawsze wracałam i lubię wracać do domu, bo droga do domu Mamy jest zawsze taka sama. Choć ostatnio za długa…Tam nie zabłądzę i zawsze wiem gdzie rośnie rabarbar.
Bezy
(na dwie duże blachy)
7 białek
250 g drobnego cukru
80 g jasnego trzcinowego cukru ( najlepiej zmielonego)
1. Włącz piekarnik na 140°.
2. Ubij białka na lekko sztywną pianę, następnie partiami – po 2-3 łyżki - dodawaj cukier. Ubijaj do uzyskania gładkiej, błyszczącej piany bez drobinek cukru.
3. Blachę wyłóż papierem do pieczenia i formuj bezy łyżką, bądź włóż jak ja do rękawa cukierniczego i formuj gniazdko. Najpierw narysuj kółko, “zamaluj” dno i utwórz kołnierzyk.
3. Wstaw do piekarnika na 45 min. Po tym czasie wyjmij blachę z piekarnika, ale nie zdejmuj ich, niech wystygną. Jeśli chcesz, aby były bardziej brązowe trzymaj w piekarniku 1 godzinę.
Nadzienie:
500 g zimnej bitej śmietany (z lodówki
300 g rabarbaru
3 czubate łyżki cukru trzcinowego
sok z jednej pomarańczy
łyżka startej skórki z pomarańczy
1/3 galaretki pomarańczowej (truskawkowej…)
pomarańcza i melisa do dekoracji( ewentualnie)
1. Rabarbar ze skórka pomarańczową i z sokiem z pomarańczy zagotuj w garnku, pozwól mus się lekko rozpaść- i dodaj galaretkę. Szybko wymieszaj i odstaw do ostygnięcia.
2. Bitą śmietanę ubij jak zwykle, uważając aby jej nie zważyć.
Montowanie: Na wystudzone bezy nałóż po 1-2 łyżkach bitej śmietany, na to rabarbar, udekoruj pomarańczami i melisą. Jestem przekonana, że wszyscy uwielbiający bezy i rabarbar będą zachwyceni!
Mam nadzieję, że bezy przypadną Wam do gustu, bo białka zawsze z czegoś zostają ( ja już planuję kolejne bezy…), a rabarbar (rzewień, pamiętacie, że tak się nazywa?) wciąż jeszcze jest.
Dobrego tygodnia, Kochani!
Ewelinko a ja zawsze wiem, gdzie wstąpić by nacieszyć oczy pięknymi zdjęciami, serce pięknymi zdjęciami i zmysły aromatami wydobywającymi się z Twojej Kuchni :)
OdpowiedzUsuńRajuśku, Kobieto ! ! ! Aleś Ty rozdrobniona zostałaś, skoro w każdym miejscu tyle Ciebie zostało i to w tylu ! ! ! Albo pączkujesz jak drożdże, bo nadal jesteś :).
OdpowiedzUsuńZaraz zacznę liczyć sama te swoje studenckie kwatery w Polsce i Francji to też się trochę uzbiera :). A za Annecy i Lourdes tęsknię co rusz :).
Mam nadzieję, że to teraz to (przed)ostatnie i niemal wymarzone :).
Bezy cudne, ja nie przepadam, ale dla swoich pociech zrobię :), dziękuje za kolejną biesiadę, ucztę, okraszoną pięknymi zdjęciami i ujmującą historią :)
Buziaki na dobry początek tygodnia :)
rzeczywiście doświadczeń ze współlokatorami Ci się nazbierało:) ja w zyciu zmieniałam dom tylko raz i na razie wystarczy!
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Ja jestem zachwycona deserem i zdjęciami. Miłego mieszkania!
OdpowiedzUsuńPiękna historia. A ja myślałam, że to ja się przeprowadzałam dużo razy
OdpowiedzUsuńmmmm cudo
OdpowiedzUsuńCiekawe te opowiesci,a ja znam osoby,ktore przezyly cale zycie w jednym miejscu,alez swiat jest piekny i ciekawy,zycze ci tego wymarzonego miejsca,a dom mamy rzeczywiscie bedzie zawsze w sercu pieknie to napisalas pozdr.Kasia L.
OdpowiedzUsuńa bezy tak wygladaja,ze nic tylko robic,pycha Kasia l.
OdpowiedzUsuńEwelajno jakie piękne słoneczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńBaner i pierwsze są po prostu cudowne!
Rabarbar kocham!
Przeprowadzki wręcz przeciwnie...Też wiele razy się przeprowadzałam ale Ty bijesz mnie na głowę:)
Słodkiego miłego życia w nowym domu:)
Zaczytałam się..
OdpowiedzUsuńbezy kuszące na pewno wypróbuje
pozdrawiam
Pięknie napisałaś, aż Ci się zazdrości tych przeprowadzek, ile przygód...poznanych ludzi, historii każdego poznanego człowieka :) Z drugiej strony wiadomo, że dopiero po czasie można to docenić a wcześniej pewnie człowiek chodził zły, że ciągle musi zmieniać swój kąt.
OdpowiedzUsuńFajnie opisałaś swoje wspomnienia, ja mam dużo takich wspomnień związanych z przeprowadzkami i ludźmi z mojego 4letniego pobytu w Anglii :)
OdpowiedzUsuńPrzedwczoraj piekłam tort bezowy, jeden placek nie chciał się odkleić od papieru, został spałaszowany przy śniadaniu, a drugi potraktowany warstwą serka mascarpone ze śmietaną i dużo ilością truskawek :) Następnym razem będę robić takie małe bezy.
Pozdrawiam
25ta przeprowadzka?! :D nieźle... ja się cholernie przyzwyczajam do ludzi i miejsc. A Ty ciągle na rozdrożu. Ale ma to i swoje plusy. Człowiek jest bardziej otwarty na zmiany :)
OdpowiedzUsuńpiękne fotki Ewelajno :) Ty to potrafisz :) pozdrawiam ciepło!
No ja po prostu uwielbiam do Ciebie zaglądać. Uwielbiam Twoje wpisy, historie!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno...
Ewelinka... Ty możesz firmę przeprowadzkową otworzyć;-)
Spleśniałe sandały mnie powaliły :)I w ogóle ilość przeprowadzek - a ja myślałam, że z moimi kilkunastoma jestem gość ;)
OdpowiedzUsuńDawno nie piekłam bezów. Te gniazdka śliczni wyglądają!
Buziaki :)
Ewelinko, pobiłaś mnie w dziedzinie przeprowadzek :) Jesteś absolutną rekordzistką. Szczerze Ci życzę, żebyś znalazła w końcu swoją własną, spokojną przystań.
OdpowiedzUsuńTwoje bezy są arcydziełem! Koniecznie muszę takie zrobić, zwłaszcza że zbliża się okazja urodzinowa. Z truskawkami będą w sam raz!
Piękne zdjęcia Kochana Ewelinko.
OdpowiedzUsuńA moje ulubione to będzie z Tobą i rabarbarem :).
PIęknie, wiosennie, kwieciście, smacznie i bezikowo.
Czego chcieć więcej?:)
Uściski Kochana :*
A wiesz, że i ja dotąd myślałam, że się często przeprowadzałam! I tak jak czytam te wspomnienia przypominają mi się moi współlokatorzy, ci lubiani i ci trochę mniej też ;)
OdpowiedzUsuńBezami z rabarbarem i truskawkami do tego z bitą śmietaną, zajadam się od początku sezonu, uwielbiam!
Zdjęcia świetne jak zwykle.
Potrzeba czasu, zeby wrosnac w nowe miejsce. Ale jest w tym procesie wrastania cos wspanialego. Odkrywanie, poznawanie. Piekna sprawa.
OdpowiedzUsuńDo Ciebie zawsze przychodzi się jak do domu pełnego ciepła i dobrych słów ....tak jest i tym razem ....a do tego pyszne bezy i pęk rabarbaru ...nic wiecej do szczęścia człowiekowi nie trzeba:)
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzek nie lubię, ale gdy natrafia się na miłych ludzi to można je polubić, w innym przypadku ... :( A bezy wyglądaja rozkosznie.
OdpowiedzUsuńod dzisiaj rabarbar będzie mi się kojarzył z Twoją opowieścią :)
OdpowiedzUsuńSuper to opowiedziałaś ! I bezy bardzo smakowite :)
OdpowiedzUsuńPiękny pęk rabarbaru. Zazdroszczę, bo mam milion pomysłów na jego wykorzystanie. A beziki wspaniałe. Uwielbiam bezy same w sobie ale w takim towarzystwie uwielbiam je jeszcze bardziej :-)
OdpowiedzUsuń25 prze-pro-wa-dzek??? Nie moge uwierzyc, w tak w sumie krotkim czasie, to niewiarygodne! Chapeau! Ja bym chyba tak nie mogla. Przynajmniej tak teraz o sobie mysle, ale moze, jak sie nie ma wyjscia??? To trzeba sie przyzwyczaic i czerpac z takich sytuacji, tak jak Tobie sie udalo? Pieknie napisane, Musze policzyc ile ja mam ich za soba... Ale mnie poruszyla ta Twoja opowiesc... i beziki tez :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki,
Anna
ale piekne beziki, z takim owocowym dodatkiem musza smakowac wspaniale:)
OdpowiedzUsuńCudnie zakręcone bezowe koszyczki. Urocze!
OdpowiedzUsuńEwelajno witaj :)
OdpowiedzUsuńOj, musiałam tutaj do Ciebie zajrzeć, bo podobno mamy świętować kiedyś nasze urodziny razem z Anią, przez całe trzy dni :)) Tak się urodziłyśmy, dzień po dniu, jedna po drugiej :)
Ale tutaj ładnie u Ciebie. Zdjęcia przepiękne i smakowite.
Fajny, wspomnieniowy post.
Pozdrawiam serdecznie
Ada
Nie ważne gdzie, ważne z kim! Ale swoje się naprzenosiłaś, taka ilość to już wyczyn. Ja "przyrastam" natychmiast. Nie wyobrażam sobie siebie na walizkach i na chwilę. Podziwiam. Mam teraz nowe mieszkanie, w którym jeszcze nie mieszkam, ale już myślę, jak ciężko będzie się wykorzenić z obecnego.
OdpowiedzUsuńWidać, że w niejednej kuchni gotowałaś i piekłaś :)) Zuch dziewczyna, a bezy piękne!
o matko zakochałam sie w tych zdjeciach!
OdpowiedzUsuńeMajdak (Polka) – bo to trzeba mieć nosa, aby wiedzieć gdzie wstąpić, moja Droga;). Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJo – rajuśku…! Jak Ty mi tu ładnie nawykrzykiwałaś:):):). Ja też mam nadzieję, że to ostatnie, albo przed…, ale mam tyle marzeń… na których ewentualną możliwość spełnienia muszę poczekać…W Annency, nie byłam, ale w Lourdes tak – mam piękne wspomnienia… Jo, Kochana, bezy łatwe:), z czymkolwiek:). Buziaki zwrotne posyłam:*
p.s. w weekend narwę łubinu…:). U mnie na początku bloga, też wpis łubinowy:)
Olu – nazbierało się tak, że aż sam się dziwiłam jak to zliczyłam. Tyle wspomnień… A u Ciebie tylko jedno, najważniejsze aby miejsce, w którym mieszkamy było dla nas szczęśliwe. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Kamilko – dziękuje za Twój zachwyt, o którym zawsze mi napiszesz:). Dziękuję i ciepłe myśli do Ciebie posyłam!
Jagodo – dziękuję, ot, życie homo viator… i tyle. Ciekawa jestem ile razy Tobie zdarzyło się pakować i rozpakowywać ponownie?
Dusiu - :):):)
Anonimowy – zastanowiłam się i nie przychodzi mi do głowy nikt taki, ale na pewno jest wielu takich ludzi i żyją sobie bardzo szczęśliwie. Bardzo dziękuję Ci za życzenia i pozdrawiam Kasiu L.!
p.s robić bezy, robić..!!!
…zrobione…???
Olliveto – jakie ładne zdania, jakie ładne zachwyty:) . Ciekawe czy ktoś przebije mnie z tymi przeprowadzkami? Dziękuję Ci za życzenia - oby to mieszkanie przyniosło dużo dobrego:)
igo – dziękuje, wypróbuj, mnie tez kusiły i… uległam:)
Kobieto majsterkująca – oczywiście, że docenia się to dopiero później, bo to rzeczywiście sporo doświadczeń i kontaktów z ludźmi, które zostały do dziś, ale na tamten czas ciągłe pakowanie nie było czymś przyjemnym, chociaż poznawanie nowego zawsze wprowadzało we mnie pozytywne emocje:)
Gosha – to Ty byłaś 4 lata w Anglii???:). Tort bezowy to najpyszniejszy i najłatwiejszy w świecie tort, jak to nie chciała się odkleić??? Małe bezy bardzo poręczne – polecam Ci:). Pozdrowienia gorące!
p.s dalej szukam ramy do lustra. Ciekawa jestem gdzie kupiłaś tą swoją, bo coś mi się zdaje, ze nie znam tego miejsca…
Kasiu – ano, aż tyle, nie licząc powrotów do domu na wakacje podczas studiów. Wiesz, że kiedy weszłabym do tamtych „moich” domów, mogłabym się poczuć „u siebie”, bo człowiek nasiąka tymi miejscami( i ludźmi) one na zawsze pozostają jego miejscem. Taki człowiek jak ja, człowiek cygan, jest cały czas otwarty na zmiany, ale z drugiej strony bardzo pragnie stabilizacji, a ta… nie nadchodzi…
Dziękuje Ci, Kasiu, i mocno pozdrawiam!
Aniu – wiesz jakie to miłe, że mi to piszesz? Aż się serce raduje:).
Firmę to bym chciała założyć, może taką jak Twoja…, ale przeprowadzkową…, hmm… to musiałabym mieć silne wsparcie, a takiego nie posiadam.
Aniu, pozdrawiam mocno!
Aniu Włodarczyk(aka vespertine) – a Ty wiesz jak mnie wtedy powaliły, ecco… sportowe…, ale udało się wyprać:). Gość, gość… żaden tam widzisz gość, ja się zastanawiam kiedy odezwie się ktoś, kto przeprowadzał się więcej razy;)
Dziękuję. Ja już znowu marzę o bezach, albo o Palowej jak u Ciebie:)
Bellis –dziękuję Ci, Stokrotko, za te życzenia, bo o spokojnej przystanie marzę…
Bezy z truskawkami to jak maleńkie Palowy:), były na urodziny?
Majanko – dziękuję, to jest tez moje ulubione, bo przy wielu słownych wskazówkach zrobiła je moja mama:):):), co wcale nie było prostą sprawą, było z siódmym ujęciem, ale wreszcie udanym:). Ale fajnie, ze mi zawsze tyle miłych słów zostawisz:).
Uściski, Majaninko!
Karolino – no widzisz, a to ja;). A współlokatorzy to… życie samo w sobie:). Jest różnie – sama wiesz:), ale jest tyle momentów, które teraz wspominam, ze nawet te niezbyt kolorowe mają swój urok:)
Cieszę się Twoimi bezami – kosztujemy tego samego:).
Dziękuję!
Maggie – zawsze go potrzeba, choć mam wrażenie, że kiedyś było mi łatwiej, bo znałam dzień i godzinę… A odkrywanie, poznawanie nowego to wiele uroku, najważniejsze aby się nie uprzedzać, choć sąsiedzi ostatnio dali mi w kość…
Jolu Szyndlarewicz – ja wiem, ze Ty masz dla mnie zawsze tyle ciepła i zawsze zostawiasz mi takie miłe słowa – ile to dla mnie znaczy…:) Dziękuję Ci za to:). Pozdrawiam Cię mocno!
OdpowiedzUsuńDario-Anno – przeprowadzki to, życie, a cyganie ciągle żyją na wozie… Choć lubęe pakować prezenty, to przeprowadzek nie polubiłam – oswajanie i nowe tak, ale pakowanie, rozpakowywanie… no, musiałam i tyle.
Dziękuję:)
Aito(Anisiu) – rabarbar kojarzący się z przeprowadzkami…, no, no… zapomnij lepiej zapomnij, niech Ci się kojarzy z bezami i wiosną, ale Dziękuję i doceniam to bardzo, bo mimo wszystko sprawiłaś mi wielką przyjemność:)
grażynko – dziękuję:), a bezy… no…, marzą mi się znów:)
Joanno Skoraczyńska – rabarbar wykorzystany? Udały Ci się wypieki? Dżemie z wodą różaną super:)
Anno – uhm… Ja tez nie mogę uwierzyć… W samym Koł-gu przeprowadzałam się 9 razy, teraz 10, bo tu inne ceny na wakacje inne poza sezonem, więc na wakacje weg… Ja tez tak nie mogłam, ale musiałam… Policz:). O bezikach marze znów…
Uściski najserdeczniejsze!
p.s podczas meczów myślę o naszym meczu i Twoich Chłopcach:)
aga – dziękuję, smakowały wspaniale, od tamtej pory o nich marzę…
Patrycjo – zakręcanie było fajną zabawą, bo nie wiedziałam czy utrzymają kształt. Dziękuję:)
Drobiazgi domowe – witaj witaj:), jak mi miło, Ado, że wpadłaś:).
Takie wspólne urodziny to byłaby zabawa… Mieszkasz w okolicach Ani?
Dziękuję za ciepłe słowa, zaglądałam do Ciebie i widziałam, że Fiorellowa Pani z Ciebie:)
Jeszcze raz dziękuję za wizytę i zapraszam zawsze:)
Onionchoco – święte słowa! Ja kiedys też przyrastałam, pokój n akolonii stawał się moim domem, bo zawsze targałam ze sobą „przydasie” i od razu byłam „u siebie”. W nowym mieszkaniu życzę Ci samych przyjemnych chwil związanych z jego urządzaniem i dobrego światła:). Zuch mówisz, ale to fajne, dziadek tak mówił do mnie jak byłam mała i zjadłam cały obiadek:)
Bernadeto – Ty wiesz jakie miłe to Twoje zakochanie? Dziękuję Ci za nie!
Ewelinko, jaki piękny tekst i cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńNiesamowite jak działa nasza pamięć, jakie szczegóły pozostają, z czym kojarzymy ludzi, miejsca...
Takiego rabarbaru jak na Twoich fotach - ze świeżymi ciemnozielonymi liśćmi, nigdy nie udało mi się 'spotkać'... Zjadłabym bezika z tymże rabarbarem - ale mnie chyba białka nie lubią.. :/
Ściskam. Najserdeczniej.
:)
Jejku jak tu u Ciebie pięknie, wiesz ja miałam urlop wychowawczy (także w bogowaniu)i teraz nadziwić się nie mogę ile pięknych blogów powstało! Twój jest bardzo w moim stylu! Na pewno będę częstym gościem! :*
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńVanilo81 - urlop wychowawczy to na pewno piękny, choć po części trudny czas. teraz pewnie już jesteś na prostej:). Jeszcze nigdy nie usłyszałam,z e mój blog jest w czyimś stylu, to naprawdę niezwykle miłe - dziękuję i zawsze Cię zapraszam:)
OdpowiedzUsuńMoniko - przepięknie dziękuję!
Ale pieknie wygladaja!!!! Cudownie!
OdpowiedzUsuńOch, jakie slicznosci! Zazwyczaj pamietam, zeby nie odwiedzac Twojego bloga na pusty zoladek, ale to i tak nie pomaga, bo zawsze robie sie glodna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Beatrice - witaj, rozgość się:) Dziękuję za Twoje wykrzykniki:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - uśmiechnęłam się szeroko, moja Droga:, bo ja też tak mam:)
Piękne serwetki możesz zdradzić gdzie można kupić takie śliczności
OdpowiedzUsuńhaniu - serwetki to prezent, zdaje się, że made in NO:)
OdpowiedzUsuń