Swoją pierwszą najlepszą zupę dyniową jadłam zimą w okolicy Kitzbuehel - austriackiej miejscowości przepełnionej górskim klimatem, która zimą przypomina miasteczka znane z baśni i bajek. Wokół ośnieżone trzytysięczniki i imponujące lodowce, a w samym mieście drewniano-kamienne domy. Śnieg powyżej ogrodzeń i płotów, białe ulice i chodniki, a restauracje i sklepy przystrojone zapraszającymi światełkami. Wewnątrz drewniane stoły i krzesła, nierzadko kominek i ruszt, na stołach świece i obsługa w regionalnych strojach. Wewnątrz zapachy knedli, specku czy strudla jabłkowego i ciepło tak bardzo potrzebne po nartach, które wtedy wypełnia restaurację jak nigdy…
Poczuliście ten klimat…? Usłyszeliście skrzypiący mróz pod nogami, widzieliście światełka mrugające na górach…? I światła ratraków przygotowujących stok…? Trochę przywołuję zimę, ale nie to jest moim celem, chociaż dziś było pierwsze skrobanie samochodowych szyb… Piszę o tym, bo chcę opowiedzieć o okolicznościach i emocjach, które mi towarzyszyły. Nie mogę czekać, kiedy tyle dyń wokół i chcę podzielić z Wami moją radość z idealnej zupy dyniowej. Długo szukałam tego smaku zapamiętanego, próbowałam go odtworzyć we wszystkich wcześniej robionych zupach dyniowych i wreszcie mi się udało! Ta zupa smakuje jak tamta. Rozgrzewa jak tamta i maluje uśmiech na twarzy jak tamta.
Najsmaczniejsza zupa z dyni6-8 porcji
260g obranej cebuli
1200g obranej dyni Hokkaido
1/4 kostki masła (50g) – 25g do usmażenia cebuli , 25g na koniec
360g jabłek (waga po obraniu)
4 szklanki wody
2 kostki bulionu wegetariańskiego( bez glutaminianu sodu)
3, 5 łyżeczki wędzonej soli Maldon
1/4 startej gałki muszkatołowej
1. W dużym garnku rozpuść masło i usmaż na nim cebule. Później dodaj pokrojoną w kostkę dynię. Zalej wodą, pogotuj jakieś 10 min i dodaj pokrojone jabłko i kostki bulionowe Gotuj do miękkości.
2. Teraz zmiksuj zupę, dodaj sól i gałkę muszkatołową
3. Zupę podawaj z kwaśną śmietaną, olejem dyniowym i uprażonymi pestkami dyni.
Ja podałam ją w lekko podpieczonych wydrążonych dyniach Hokkaido.
Na obiad zupa, a na deser kawa i… książka, którą jestem zauroczona. “Życie w Paryżu” Davida Lebovitza.
Czytam o jego miłości do Paryża i o życiu wśród nieuprzejmych i niegrzecznych Paryżan (w postrzeganiu autora). Wzruszam się kiedy czytam, że obchodzi szesnastą rocznicę oczekiwania na na to, że listonosz zapuka do drzwi i zwróci mu dawno zaginioną ( w czasie przeprowadzki) kolekcję książek kucharskich. Bo któż chciałby stracić autograf Julii Child? Razem z Davidem poznaję jego maleńką kuchnię i czuję co on czuje, bo moja jest prawie jak jego, ale nie ma skosów. Czytam jak uświadomił sobie, że staje się paryżaninem dopiero wtedy, gdy ubrał się szykownie wynosząc…śmieci. Czytam o ulicznych rozpychaczach i o wpychaniu się do kolejki, o remoncie mieszkania, o pomocy domowej, o wizytach w gabinetach lekarskich, o problemach językowych i wielu innych nieoczywistych sytuacjach, w których znalazł się autor, a które potrafił potraktować z przymrużeniem oka i opisać niezwykle lekkim piórem. Paryskie absurdy mieszają się z aromatem gorącej francuskiej czekolady, której David jest absolutnym miłośnikiem. O swojej pracy i doświadczeniach opowiada ze swadą i humorem. Czasami podnoszę brwi ze zdziwienia, czasami wybucham śmiechem. Bardzo byłam zdumiona i zaskoczona, kiedy okazało się, że po przepisie na brownie z dulche de leche nie ma już więcej ani słowa…
“Życie w Paryżu “ to książka, która rozbawi i narobi apetytu na gorącą czekoladę. “Życie…” to książka, którą chciałam celebrować, ale nie mogłam się doczekać co będzie dalej, więc jest to książka, która za szybko się kończy. Czytając ją przypominam sobie swoją zbyt krótką wizytę w mieście miłości i chcę pojechać tam znów. Bardzo polecam. Tymczasem upiekę davidowe brownie…
leżę zakatarzona w łóżku, łykam aspirynę, a tu taki wpis rozgrzewający! Dzięki Ci za niego! Za tę zupę, dynię, zdjęcia i inspiracje :)) Książkę muszę dorwać - zachęciłaś mnie :) ja właśnie trzymam w rękach nowiutką książkę Musierowicz :))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńaaaa... jeszcze pytanko - co to za sól Maldon? Bulion wegetariański to rozumiem bulion warzywny przygotowany na włoszczyźnie?
OdpowiedzUsuńMożesz mi napisać jaki masz aparat i obiektyw?
OdpowiedzUsuńFajna zupa:) Lubię dyniowe!
Ja ciągle boję się dyni, ale Twój przepis powoli burzy ten mur - spróbuję!
OdpowiedzUsuńwłaśnie miałam szukać dobrego przepisu na smaczną zupę dyniową. i właśnie go znalazłam :) jeśli smakuje tak dobrze, jak wygląda, to biorę ją w ciemno.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Małgosiu - WĘDZONĄ sól Maldon, kupiłam niestety w Londynie. Na pewno dostaniesz ją w Kuchniach Świata. Morską Maldon możesz dostać też tutaj: http://zielonaspizarnia.pl/sol-organiczna-w-platkachmaldon/. Bulion, którego używam, kupuję tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://www.misiontek.pl/bulion-bez-glutenu-i-laktozy-bio-84g.html
Anonimowy - napisz do mnie na meila, tutaj już tyle razy odpowiadałam...
rapheek - dynia, to bardzo miłe warzywo - utul, ugłaskaj, a później zrób sobie zupkę:) WARTO:)
Ewelina,
OdpowiedzUsuńimponująca dynia na pierwszym zdjęciu.
Lubie takie ,obszerne',które moszczą się wygodnie.
A zupa pyszna!
Lubię chyba każdą wersję dyniowej.
D.Lebovitza słodkie paryskie życie dopiero co przeczytałam.
Mnóstwo prawdy pisze o paryskiej codzienności.
Miłego weekendu!
Alez Ty te foty swietnie robisz!!! :)
OdpowiedzUsuńAle zupa... dyniowa?? Ou, nie przechodzi u mnie w ogole.... juz nie jeden mnie namawial... i cos nie idzie... Ale Foty SUPER! :)
Pozdrawiam Kochana!
Dagi
Kochana zdjęcia pierwsza klasa i wcale nie muszę wiedzieć jaki masz aparat i obiektyw :))) w tym przypadku myślę , że nie mają zbyt wielkiego znaczenia :))) Zupkę z dyni uwielbiam ale takiej jeszcze nigdy nie robiłam więc chyba czas najwyższy to zmienić :) pomysł z wazą dyniową superaśny !! a książkę zapisuję na moją listę MUST HAVE .. po takiej recenzji :))) ściskam mocno i miłej nocki życzę ..
OdpowiedzUsuńahh, chodzi to za mną już długi czas. dzisiaj wreszcie znalazłam sklep gdzie sprzedają dynie więc może w niedługim czasie uda i się zrobić :)
OdpowiedzUsuńDziś na obiad była u nas właśnie dyniowa :) Z Twojego przepisu też pewnie wypróbuję. A książka o słodkim paryskim życiu czeka u mnie na półce na spokojny czas, mam nadzieję, że już od niedzieli taki będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
A jaki masz obiektyw? - żartuję ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!!! Zakochać się można ♥
Zupa z pewnością pyszna, ale ja na to brownie poczekam z przyjemnością :-) Co do książki, chętnie bym przeczytała, ale z tymi nieuprzejmymi Francuzami to chyba lekka przesada. Niektórzy anglojęzyczni przybysze sami prowokują, bo uważają swój język za najlepszy na świecie. Francuzi tego nie lubią, zresztą kto lubi osoby zadzierające nosa? Pozdrawiam serdecznie!
To jabłko trochę mnie zniechęca,ale jeśli mówisz że najlepsza to wierze!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnie podana;) Dyniową można zrobić na tyle różnych sposobów i zawsze jest dla pyszna, ta wersja myślę, że by mi posmakowała;)
OdpowiedzUsuńŚliczny bukiet, zupka faktycznie austriacka, uwielbiam ją. Wreszcie jutro skocze na działkę- hurra!!!Robiłam ostatnio powidła w piekarniku pieczone 3 dni po 2 godziny- niesamowite wyszły...może jutro uda nam się z czubka drzewa strząsnąć resztę śliwek i zrobić jeszcze. Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńzdjęcia przepiękne! jak zwykle!
OdpowiedzUsuńo obiektyw nie zapytam :))
a co do książki, zgadzam się, świetna, czytam ją z ogromną przyjemnością i mam ochotę wypróbować każdy przepis.
jak zwykle cudowny cieply klimacik u Ciebie,zupka-extra!!!!!! z jablkami i wedzona sola jeszcze nie robilam, na pewno sie skusze-zapisuje :)
OdpowiedzUsuńUsciski i milego weekendu Ewelinko :)
Nie jestem milosniczką dyni, moze dlatego, ze nie znam tego smaku z dziecinstwa, moja mama sadzile dynie dla krow. Byly za to przepiekne, ogromne i bardzo malownicze -poukladane w obórce zobacz, jesli jeszcze nie zagladalas- moje młynkowe wspomnienia http://kosmostolog.blogspot.com/2012/04/zaczarowany-mynek.html Pierwsza zupa dyniowa jaka jaadlam podala ciocia Ziemka- byla slodka i mdla brrrr . Ale zdaje się, że widzialam wlasnie w piwnicy dynie hmmm, moze by sie nia zajac?:)
OdpowiedzUsuńCzytam sobie Ciebie i czuje sie jakbysmy razem pily kawe w Twoich pieknych filizankach i rozmawialy o Paryzu:)
Ewelinko, naprawdę czarujesz słowami i obrazami...
OdpowiedzUsuńZupy dyniowe odkrywam dopiero w tym roku -pierwsza już zjedzona, na ostro, z imbirem i czosnkiem. Zrobię i Twoją, skoro mówisz, że najlepsza :)
Ściskam!! :)
W Twoje przepisy wierzę ślepo:-) Dynia leży i czeka:-)) Jak wyzdrowieje to koniecznie wypróbuję:-) Książkę przejrzałam ostatnio w księgarni, ale odłożyłam, chyba jednak wrócę:-) buziaki!
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia Evelajna! i zupa też..pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKochana, nie mogę przestać patrzeć na Twoje zdjęcia, są cudowne! Brak mi słów, tak mi się podobają.
OdpowiedzUsuńPiękny pomysł z tymi wydrążonymi dyniami, klimat zupy dyniowej jest dzięki temu jeszcze bardziej dyniowy.Coś wspaniałego. :)
U Ciebie zawsze tak miło,cieplutko, tak ładnie.
Ściskam serdecznie :*
To ksiązka, której już zażyczyłam sobie od Ukochanego pod choinkę ....przeczytałam o niej niedawno u Lo i od tej pory o niej marzę:) .... podobnie jak o zupie dyniowej (i jakoś się odważyć nie umiem) ...a Mąż coraz to nowe dynie odnajduje w krzaczorach ...bo tak się zapędziły w tym roku, że krzaki poobrastały:) ...pozdrawiam Cię Kochana i częstuję kawałkiem babki do kawy (tej dyniowej z karmelem, z tym, ze u mnie bez karmelu:))
OdpowiedzUsuńEwelina moja lista książek do przeczytania już taka długa ale tę na pewno dopiszę, tak samo jak nową Musierowicz :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia u Ciebie piękne jak zawsze!
U mnie dzisiaj rosół, też pasuje na jesienne chłody czyż nie?
Pozdrowienia
Ewelinko no i kolejny przepis ląduje na mojej szafeczce :-) Mam nadzieję że tym razem wydrukuje mniej niż 33 strony ;-)) Pięknie piszesz między przepisami.. pięknie :-)
OdpowiedzUsuńTak napisalas o tej zupie, ze niemal sie rozgrzalam, a dlonie zziebniete mialam po powrocie do domu. Musi miec prawdziwie aksamitny smak. WYglada pysznie i tak zachecajaco. A Slodkie zycie jest juz na mojej liscie i czeka az pojade do Polski i odbiore z reszta innych. I tym bardziej doczekac sie nie moge. PO lekturze tego posta. Buziaki i usciski
OdpowiedzUsuńAnna
wow!!! przepiekne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńU W I E L B I A M jak odnajdujesz TAMTE smaki... No uwielbiam, wydasz tę książkę...
OdpowiedzUsuńA może ja jestem ignorantką, a Tyś wydała...
Zupka pysznie wyglada, jeśli twierdzisz, że najlepsza to wierzę :)
OdpowiedzUsuńA słodkie życie zdecydowanie za szybko się czyta :) Pozdrawiam
poczułam klimat :), tak przedświątecznie się zrobiło i poczułam smak rozgrzewającej zupy, kto wie, może właśnie do niej wykorzystam tą, która jeszcze u mnie gości :), a co do książki jesteś kolejną polecającą ją osobą :)
OdpowiedzUsuńWczoraj też gotowałam zupę dyniową i bardzo, a to bardzo mi posmakowała. Zrobiłam ją z pieczonych warzyw (dyni, marchwi, selera, cebuli i czosnku) i dużo imbiru. Fajnie, że każda dyniowa smakuje inaczej...
OdpowiedzUsuńEwelajno, przepiękne zdjęcia dyniowych miseczek,a zupy dyniowej z jabłkami jeszcze nie próbowałam, ale wierzę Ci na słowo że pyszna:)))
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia, zupę dyniową uwielbiam, dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuńJaki cudowny pomysł na podanie zupy dyniowej! Chyba podkradnę. Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWprosiłabym się do Ciebie na tę zupę dyniową, kawę i pogaduszki o tej książce (jeszcze nie czytałam, ale mam w najbliższych planach:)
OdpowiedzUsuńWpadłam do Ciebie z wizytą i nie mogę wyjść z wrażenia. Przepiękne zdjęcia Ewelajno! Przepiękne. Te wspomnienia dyniowe zaczynają budzić we mnie narciarskie plany (ale to już wiesz!). Słodkie życie czytałam niedawno nad morzem i pierwsze co upiekłam to brownie - zupełnie jak Ty. http://pistachio-lo.blogspot.com/2012/09/pyszne-brownie-z-dulce-de-leche-i-sodka.html
OdpowiedzUsuńTeraz zajrzy na mój komentarz poniżej dotyczący banana bread. Aż padłam z wrażenia.
Ewelino jaki wspaniały sposób podania zupy. Mam niby odpowiedniej wielkości hokkaido, tylko troszkę mi ich szkoda (?), bo tak mało mam ich w tym roku.
OdpowiedzUsuńA do książki zachęciłaś strasznie.
Ooo, nigdy nie łączyłam dyni z jabłkiem. Chyba czas zacząć :)
OdpowiedzUsuńPrzecież to dzieła sztuki! I Twoje przepisy i Twoje zdjęcia! Cudowny jest ten blog! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć :-) jestem Twoją stałą czytelniczką i chciałam Cię poinformować, że zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger Award, szczegóły: http://kasikowe-rewolucje.blogspot.com/2012/10/nominacje-versalite-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńA gdzie kupiłaś dynię Hokkaido?
OdpowiedzUsuńZupa + Twoje cudowne podanie <-- sukces!
OdpowiedzUsuńO zupie nic nie napiszę bo nie mogę przestać się zachwycać bukiecikiem! Uwielbiam do Ciebie przychodzić :) na zupę :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu – wędzona sól znalazłam u Kurta Schellera:
OdpowiedzUsuńhttp://www.kurtscheller.pl/sol-morska-wedzona-alderwood.html, tam jest nawet kilka rodzajów:)
Aneto Wojciechowska – cieszę się! Ona najpierw smakuje , później wygląda:)
Amber – ja mam w zanadrzu jeszcze dwie bardziej moszczące się:) i kilkanaście u mamy:). A ja nie miałam okazji spróbować takiej mlecznej, wiec nie wiem czy taką lubię. Znaczy, że też Ci się podobało to życie? Serdeczności, Amber!
Dagi Mara – nie przechodzi…? Uuu…, to szkoda wielka… Może jeszcze kiedyś ktoś zawiąże Ci oczy i wtedy Ci posmakuje…;). Dziękuję za Twoje zachwyty, Droga Dagi! Kolekcjonuję je:)
monique – nie musisz…?;););). No, cóż… ;). Wielu przygód z dyńką Ci życzę! Książka koniecznie must! Jestem pewna, ze Ci się spodoba:)
Paulino Romankiewicz – koniecznie…! W tym roku w sklepach więcej dyń niż w zeszłym. Ciekawa jestem czy zrobiłaś?
Edith – najpierw zupa, później niedziela z książką – jak mi się udaje z tą niedzielą, to tez mam taka kolejność:). Pewnie już przeczytałaś?
crummblle – dziękuję:). Tez nie musisz wiedzieć…??? ;););). Opinia o paryżanach – nie francuzach – jest opinią Davida, nie moją. Ja nie mam porównania… Ale, masz rację nikt nie lubi zadzierających nosa, a podobno Amerykanie tacy są, więc… wszystko jasne:). A Brownie też:). Serdeczności, Crumblaczku!
igo – jabłko nie gra tutaj pierwszych skrzypiec, choć jest go sporo, to pełni role towarzyszącą. Polecam wypróbować:).
DarkANGELika – dziękuję:), myślę, że połączeń, które nie przyszły mi do głowy nawet, jest mnóstwo.
Anonimowy – to Ty Miłeczko? Ta działka tak mnie kierunkuje… Też robiłam powidła w piekarniku!
Jswm – jak się cieszę, że przypadła Ci do gustu, bo już raz spotkałam się z opinią negatywną. Tez mam ochotę na każdy przepis – tym razem zrobię czekoladę:), bo znów mnie do niej ciągnie:).
Gosiu – bardzo cieszy, że tak mnie odbierasz:), a zupkę zachwalam, bo pyszna jest:). Serdeczności, Gosiaczku!
Piekne wspomnienia Ewelino! Choc ja snieg wole zdecydowanie ogladac przez okno, np. restauracyjne ;)
OdpowiedzUsuńZupa tez wspaniala i powiem Ci, ze robilysmy cos telepatycznie, u mnie bowiem tez byla cebulowo-dyniowa, choc w o wiele 'biedniejszej' wersji niz Twoja :)
No i jak zwykle urokliwe zdjecia!
A na 'Zycie' czekam niecierpliwie, mam nadzieje, ze tez niebawem do mnie dotrze... :)
Pozdrawiam serdecznie!
Ziemolinko – zajrzałam do Twoich dyń młynkowych:). Smaki dzieciństwa, kształtują nasz „dorosłe smaki”, więc jak dla zwierząt, to nie dla nas. Ale ja jak byłam mała podjadałam z siostrą kaszę jęczmienną dla kur… Nie znam lepszego jej smaku… Słodkiej i mdłej zupy dyniowej ja jeszcze nigdy… Zawsze dostaję takie, które mi smakują… Zajmij się dyniami od mamy, albo ryneczku Wielkopolskim kup sobie jakąś ładną sztukę… i zrób zupkę – mam nadzieję, że Ci posmakuje:).
OdpowiedzUsuńMam wrażenie jakby kawa z Tobą była coraz bliżej…:)
nat. – dziękuję:). Cieszę się, że Ci się podoba, i że do mnie zaglądasz:). Jak raz spróbowałaś dyni i posmakowała Ci, to przepadłaś….!
Olu_83 – Pani już zdrowa? Ciszy mnie Twoja wiara:) – polecam z ręką na sercu…:)
Maju Skorupska - dziękuję:)
Majanko – a Ty mi zawsze taki słodki komentarz zostawisz – dziękuję:). Napatruj się ile tam chcesz, to tylko sama radość dla mnie:)
Jolu Szyndlarewicz – Jola, to cierpliwości Ci życzę i niech On – ten Pan Mąż - już Ci ją kupi, bo później może nie być… Babuńkę dyniową zrobiłaś:). Bez karmelu tez dobra:). Super , z Pan Małżonek taki dyniowo gorliwy- sama radość , a i pewni jest komu obierać jej opasłość:)
Karolino – ach te listy…, wydłużają się i wydłużają… A McDusia świetna, prawda? Jak zawsze:). Dziękuję:). Rosół pasuje – bardzo pasuje:)
Iwono – ona ma siłę – ciszę się, że Ci się podoba:). Pilnuj drukarki:), bo co później z tą makulaturą zrobić…;)
Anno – słodki życie dla mnie bardzo słodkie. Marzę o wolnym, które już za kilka godzin i dawidowej czekoladzie… A Tobie życzę cierpliwości i ciekawa jestem jak to jest kiedy przyjeżdżasz i masz jakiś stos książek do zabrania…Ależ perspektywa…! Buziaki najcieplejsze i słońce dla Ciebie, bo za oknami piękna pogoda!
Aga – dziękuję:)
Maryś – Ty masz wielką wiarę… Nic nie wydałam, ja za krótkie nogi mam i za małą głowę na takie rzeczy… Przecież to nie na moje siły i możliwości… Chociaż… zrobiło mi się miło przez Twoje słowa. Bardzo miło:).
Kamilko – pyszna:). No właśnie napiszą, wydadzą, człowiek się cieszy i… zaraz koniec. Jak można tak traktować porządnych ludzi…
Jo – bo to ten śnieg przedświąteczna atmosferę wprowadził, ale u Ciebie już spadł ten właściwy. Michał mówił, że na letnich jechał 40/h tak zaskoczyła go pogoda w zeszłą sobotę… A książka – dla mnie mniam:).
Patrycjo – tak, każdy dodatek tworzy nowy smak, więc jakby nowa zupę:). A czosnku do dyni jeszcze nie dorzucałam. Musze i to wypróbować:). Dzięki za podpowiedź:).
siankoo – dziękuję:). Siedzisz w tej dyni po uszy to zupę KONIECZNIE powinnaś przygotować:)
Marta @ Co dziś zjem na śniadanie – bardzo dziękuję i polecam!
OdpowiedzUsuńOlu – podkradaj Dziewczyno! I ciesz oczy i kubki smakowe! Dziękuję!
Ivko – zapraszam zawsze. Teraz mam ogórkową, więc jeśli tylko lubisz… Kawa jest, pogaduszki się nawiną, a w trakcie możemy upiec brownie:)
lo – dziękuję:), bo Ty za rzadko do mnie zaglądasz… A ja wpadłam do Ciebie i oglądałam Brownie i inne pyszne propozycje - czy tez miałaś wrażenie, ze kajmaku w Brownie jest za mało? Widziałam, że obie piekłyśmy krócej niż David. Gdyby zastosować jego czas, wyszłaby sucha podeszwa… Poza tym jednak pyszne:).
Plany zimowe… Ach…! Pewnie, że już bym chciała, ale muszę się wstrzymać… Ale jak tylko zamknę oczy widzę oświetlone miasteczka i wcześniej siebie szusującą… Uwielbiam ten narciarski czas…:)
kabamaigo – dziękuję, u nas Hokkaido było sporo. Poza tym ja najczęściej robię zupy, moja mam zapiekanki i dżem, więc nawet nie było szkoda, bo po zjedzeniu i tak można ją wykorzystać na… kolejną zupkę:). Książka już za Tobą – jestem ciekawa Twoich wrażeń…
moniFakturo – czas, czas…:)
dominique – cudownie dziękuję za Twój odbiór:)
Kasiku – dziękuję mocno i cieszę się, że się ujawniasz:). Muszę te nominacje jakoś ogarnąć i oficjalnie podziękować:). Pozdrawiam Cię bardzo!
k_ruku – oj, jak mi ładnie napisałaś:). Tak pewnie było u Ciebie Twoja zupa, podanie i zachwyt Gości vel Gościa:), albo Domowników:)
katarzynko – zachwycaj się, Dziewczyno Kochana, bukiecik dla Ciebie! Wciąż jeszcze takie „kwiatki” na łąkach, więc może nazrywasz sobie zielska;), będziesz miała swój:)
Beo – a ja lubię się z nim konfrontować:) jak tylko mogę:). Zupa zupie nie równa, dla mnie każda wersja dyniowej pyszna… U Ciebie pewnie już śnieg…
Żałuję, że opublikowałam ją przed Twoim Festiwalem. Miałam nadzieję jeszcze coś dyniowego przygotować, ale nie zdążyłam, bo pracy miałam masę… Szkoda…:(.
Słodkiego miłego ”…życia…” Ci życzę!
Serdeczności posyłam!
mniaaam :)
OdpowiedzUsuń