Od kilku dni leje. A jak nie leje, to wieje. Albo wszystko razem. I jeszcze wali gradem, jak wczoraj. A w niedzielę morsy poszły w morze. Z radością i optymizmem mimo wszystko. Tak chciałam iść z nimi – zapomniałam… Podobno trzydzieści drzew powaliło w mieście… Słyszałam brzęk doniczek na sąsiednich balkonach. Jeszcze bardziej powiało grozą…
Jak co rano wymywam piasek spod powiek, a włosy (od tygodnia krótsze o 10 centymetrów) próbuję doprowadzić do ładu, bo właściwie nie wiem jak się czesać ładnie… Szlafrok zmieniam na dżinsy (bo u mnie dresy to tylko do pracy) i parzę kawę. Pogoda taka, że… Wiadomo…I cieszę się całym rankiem i przedpołudniem, bo mam takie, kiedy jestem tylko dla siebie. Kiedy nic nie muszę. Właśnie szukałam starego spisu książek, które koniecznie powinnam przeczytać – wypożyczyć, kupić - zdobyć…. I tego nowszego, od Anny. Nie ma obu. Nigdzie. Ten pierwszy powinien być w pudełku na najwyższej półce za książkami… Znajduję w nim tylko stare kalendarze. Pełne przeróżnych adresów, numerów telefonów, zdjęć, zakładek, cytatów i innych zapomnianych już spisów książek, które chciałam przeczytać... Kalendarze, z których wylewają się słowa radosne, pełne wielkich wykrzykników i kartki na których myśli wyszeptane ledwie…
2004 Najbardziej zapisany. Urodziny Wiśni. Imieniny Moni. Początek studiów Sebastiana. Ikar - dostałam pracę!!! Pierwsza pacjentka i pocałunek prosto w środek dłoni…, później konwalie w podziękowaniu. Nigdy tego nie zapomnę…Wzruszający “Ostatni Samuraj” . Koniecznie życzenia dla Angeliki…
“Miłości się nie szuka
jest albo jej nie ma” – Twardowski.
Poznań – pyszna szarlotka z Jarkiem w Gołębniku. Lednica.
“Świadomość, że gdzieś jest ktoś, kto mimo dzielącej odległości lub nie wyrażonych myśli, wyczuwa twa obecność, przemienia tę ziemię w raj” – Goethe.
“Miłość dodaje otuchy, jak promień słońca po deszczu” – Shakespeare.
“Wystarczy nieobecność jednej, bliskiej osoby, aby cały świat wydawał się wyludniony” – Lamartine.
Bilans masażu: 2 tyg.: 284 masaże, zatem 25 masaży dziennie…
Przeprowadzka z Westerplatte na Okopową…
Luboń. Benedyktyni
A na końcu przepis na cielęcinę w białym winie z szynką parmeńską…
Robię sobie herbatę i z pomiędzy kalendarzy i małych kolorowych książeczek, które dostawałam z różnych okazji wyciągam pogięty “Miktam” z piosenkami, które w głowie i w sercu…i kolejne kalendarze. Kolejne wspomnienia… Kolory oczu, barwy głosów, mikrofony… Spod mojego miłego fioletowego koca w barokowe wzory wysuwam tylko ręce, aby wziąć kolejny łyk kawy, oglądać i czytać dalej.
2005. 4 stycznia Angeliki. Nowy Sącz, Szklarska. Rokietnica. Wrocław.
2006. Pieniądze z pracy na Dzień Kobiet - mój pierwszy mikser!!! (do dziś z nim pracuję). Przepis na rosół…
2007. Szkolenie Body Pump. Imieniny mojej Magdaleny. 13 października - Ślub Agnieszki i Sebastiana. I przepis na ciasto daktylowe…
2008. “Całe życie musisz się przemieniać w takiego człowieka jakim pomyślał cię Bóg”. 9 kwietnia urodziny Agnieszki.
Jak ja kiedyś pamiętałam o wszystkich... Jak celebrowałam te Urodziny i Imieniny, pisałam życzenia, wysyłałam listy, kartki. Chyba byłam lepsza...
Amsterdam. Dzień Chorego. Ulewa w Egipcie.
2009 i kilka brązowo-zielonych listków herbacianych ze Sri Lanki...
I nie dokańczam tego szukania. Spisu książek poszukam innym razem. Zatrzymuję się na tym , co właśnie znalazłam. Poszukam jutro, dzisiaj wspominam… Dziś przenoszę się do wczoraj. Nagle tamte chwile stają się tymi. Twarze z tamtych czasów stają się takie bliskie – na wyciągnięcie ręki… Smak szarlotki jakby na talerzyku obok. Uśmiech jakby obok, czasem po drugiej stronie stolika... Czyjeś kolana podciągnięte pod brodę i ułożone miękko na kanapie... Wzruszenia minionej codzienności…Przypominam sobie okoliczności, kolory, faktury, a czasem ubrania…Przypominam sobie mróz i upalne słońce – obejmują mnie nagle i dogłębnie… Pewnie , że tęsknię… Zatem lubię wracać i lubię wspominać. Są sprawy które bym zmieniła. Są takie, na które przyjdzie czas… i te, które trzeba zostawić w ich obecnej formie… Życie. Minęło, jest teraz, czy dopiero będzie...? Życie. Historia, która się toczy...
2010.
2011.
2012…
Te młodsze kalendarze mają więcej pustych kartek… Te młodsze to w większości foldery w komputerze… A Ty, przechowujesz swoje stare kalendarze? Wracasz do historii?
Moje małe wczorajsze tarty z tego przepisu, ozdabiam figami, bo…. najpierw miałam zrobić je tylko z nimi, ale przecież byłyby za mdłe…, więc aby nie stracić nic z uroku i smaku fig przekroiłam je i położyłam na wierzch. Szkoda mi było, bo to przecież najdroższe owoce… Tartaletki mają smak nostalgii i czegoś nieuchwytnego… Jedna nasyca wystarczająco dobrze, choć nie jest zbyt słodka. Kruchość ciasta z dobrze pasującym karmelem, chrupiącymi migdałami i nutą żurawiny i wreszcie świeżością fig i lekkością malin, które się kończą. A ten karmel... Ale co ja tu będę mówić... Spróbujcie sami...
Tartaletki żurawinowo-migdałowe z karmelem i… figami
12 tartaletek (albo duża tarta o średnicy 22-23 cm)
Ciasto:
13 łyżek miękkiego masła
1 / 3 szklanki cukru pudru
1 żółtko
1 1 / 2 szklanki mąki
1 łyżka śmietany kremówki
1. Utrzyj masło z cukrem pudrem na gładką masę.
2. Dodaj żółtka i połącz.
3. Najpierw dodaj połowę mąki, a jak wszystko będzie gładką masa, pozostałą część maki śmietanę.Cisto powinno utworzyć delikatnie lepką(ale nie lejącą) masę.
4. Rozłóż ciasto jak naleśnik i włóż w folię. Najlepiej na dwie godziny do lodówki.
5. Natłuść foremki masłem, a ciasto rozwałkuj i wycinając okręgi większym kubkiem, dopasuj ciasto do foremek
8. Nakłuj ciasto widelcem.
9. Włóż foremki z ciastem na godzinę do lodówki
10. W tym czasie rozgrzej piekarnik do 190 stopni.
11. Wstaw ciasto do piekarnika i piecz 20 do 25 minut lub do momentu kiedy ciast jest lekko rumiane. Wyjmij z piekarnika i ostudź do temperatury pokojowej przed napełnieniem.
Wypełnienie:
1 1 / 4 szklanki śmietany kremówki
1 / 2 szklanki masła, pocięte na osiem części
1 szklanka cukru pudru
1 3 / 4 szklanki świeżych(albo mrożonych) żurawin
2 szklanki nieblanszowanych krojonych migdałów
1. Ponownie rozgrzej piekarnik do 190 stopni. Śmietanę i masło podgrzewać na małym ogniu w małym rondelku. Gdy masło się rozpuści się całkowicie, zdejmij z ognia.
2. Cukier wsyp do dużej, głębokiej patelni (ważne!) umieścić ją na średnim ogniu.
3. Cukier musi uzyskać słomkowy, następnie złoty, a później orzechowo brązowy kolor po około 10 minutach. Jeżeli cukier gotuje się nierównomiernie, delikatnie przechyl lub obracaj patelnię, aby cały proces przebiegał równomiernie. Zdejmij z ognia.
4. Powoli ubij śmietanę i masło w osobnym pojemniku.
5. Postaw patelnię z rozpuszczonym cukrem ponownie na ogień i kiedy się rozpuści , powoli wlewaj ubitą masę. Cały czas delikatnie mieszaj, aż składniki się połączą. Karmel nie może być rzadki. Kiedy karmel osiągnie konsystencję odpowiadającą …karmelowi;) zdejmij z ognia i odstaw na 30 min.
6. Po tym czasie wymieszaj żurawiny i migdały z karmelem, aż owoce i płatki migdałowe będą równomiernie powleczone.
7. Wyłóż masę żurawinową na podpieczony wcześniej spód. Piecz przez 25 do 30 minut, Wyjmij z piekarnika i odstaw na 1 godzinę. Jeśli pieczesz w dużej formie z wyjmowanym dnie, unieś delikatnie ciasto do góry i ostrożnie przenieś tartę na talerz. Jeśli w małych foremkach, zostaw je do ostygnięcia, później podawaj na talerzyku. Podawaj ciepłą (po lekkim podgrzaniu w piekarniku) lub w temperaturze pokojowej.
figi, chyba najbardziej fotogieniczne owoce i te tartaletki, pychotka:)
OdpowiedzUsuńJa mam kilka kalendarzy z czasów końca podstawówki i liceum... takie kalendarze-pamiętniki jednocześnie. Dawno ich nie czytałam...
OdpowiedzUsuńUwielbiam świeże figi, kupiłam nawet ostatnio ale niestety do tych które jadłam na wakacjach im bardzo daleko. Tamte były boskie!
Pozdrawiam
Asia.
Jak to miło na chwilkę zrobić sobie przerwę w pracy i zawitać do Ciebie :-). Tyle cudownych słów i przepysznych obrazków!
OdpowiedzUsuńOstatnio odnalazłam mój kalendarz z ostatniej klasy liceum, było co wspominać...
Wczoraj w sklepie wypatrzyłam figi i pomyślałam, jakież one fotogeniczne, tylko ni jak nie wiem co z nich zrobić ;-).
Też mam kalendarze, czasem do nich wracam i sama się dziwię, ile rzeczy w nich notowałam;) Obecne niestety zapełnione są bardziej rzeczami do załatwienia...Jak zawsze pysznie u Ciebie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam okazji spróbować fig...
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem walorów estetycznych Twoich dań jak i jakością zdjęć :)
pozdrawiam :) ja jestem początkującą blogerką, ale staram się, mam nadzieję, że dojdę kiedyś do takiego etapu na blogu, w fotografii i kuchnii jak Ty :)
Ach wspomnienia, ja też tak mam, zabieram się za jakieś porządki lub szukam czegoś, natrafiam na pamiątki, zdjęcia z przeszłości i zapominam się na dłużej w muzyce, słowach, smakach przeszłości.
OdpowiedzUsuńrewelacyjne zdjęcia :) całość prezentuje się przecudnie
OdpowiedzUsuńW życiu nie widziałam piękniej przyrządzonych tartaletek. Kłaniam się! Są CUDNE! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś pisałam, dziś tylko sporadycznie. Chyba tylko wiersze opowiadają wciąż moją historię i to chwil tych najbardziej skrajnych w obie strony...
OdpowiedzUsuńMam kilka pamiętników relacjonujących każdy najdrobniejszy szczegół gest, kolor koszuli, nazwę piosenki, scenariusz senny związany z kimś... Potem już tylko ważne daty wydarzeń wpisane po roku...
Wciąż przechowuję 2 kalendarze z uciekającymi tygodniami oczekując potomstwa... ale tak właściwie to chyba coraz mniej przywiązuję rzeczy do pamiątek, żyjąc ciągle dniem jutrzejszym....
Wzruszam się jednak przy fotografiach... jakie miałam szczęście zatrzymując w ten właśnie sposób chwile z pozoru nieistotne dla świata, a jednak... dwa motyle splecione w miłosnym uścisku na tle wielkich wieżowców to znak, że jesteśmy częścią natury, która wciąż trwa, dając nadzieję, że końca świata nie będzie....
Kochana, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jestem częścią Twoich wspomnień. Mam jednak nadzieję, że też zapiszę się w teraźniejszości i przyszłości :) Czar wspomnień... często do nich wracam, ale wiem, że trzeba też myśleć o tym, co dzisiaj i może troszeczkę o jutrze...
OdpowiedzUsuńCudowne, prawdziwe jadalne piękności!
OdpowiedzUsuńKochana ja trzymam swoje stare pamietaniki i od czasu do czasu je wyciągam ...płaczę wówczas nad nimi ze śmiechu:) .... co do tartaletek to są to jedne z najbardziej zjawiskowych przepisów u Ciebie na blogu. Przecież gdybyś mi taką postawiła przed nosem to bym nie chciała jej jeśc, zeby nie zepsuć takiego piekna ....buziaczki zasyłam:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie przeczytałam nic bo dzieci, bo śniadanie, bo krzyk albo i płacz ;-) Ale to co ja tu widzę.... BOŻE ŚWIĘTY!!!!!!! przecież to jakieś cudo smakowe!! Muszę sobie to wydrukować! Koniecznie :-) na 100% zrobię :-)) Wrócę tu jeszcze przeczytać wszystko dokładnie :-) Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńtakie zdjęcia i takie przepisy powinny być karalne:D
OdpowiedzUsuńEwelina cudo napiekłaś
Wyglądają wspaniale! Nie mogę się na nie napatrzeć i mam na nie tak dużą ochotę, że jutro rozejrzę się za figami!
OdpowiedzUsuńKochana Moja,
OdpowiedzUsuńkalendarze przechowuje, zupelnie nie wiem, po co? No dobrze, wiem, zagladam do nich w poszukiwaniu roznych notatek z przeszlosci, tak jak Ty. Wiekszosc zapisane gesto, szczegolnie te z czasow, gdy pracowalam naprawde duzo. Listy ksiazek, filmow, przepisy, przepisy, przepisy, cudowne cytaty sepleniacych dzieciakow. Te szczegolnie lubimy czytac wszyscy razem. ALe do rzeczy.
Tarteletki CUDO. Naprawde niesamowicie. Karmel, migdaly i te figi... WIesz, u nas jest ich duzo, ale trafic takie naprawde piekne i smaczne w srodku, jak Twoje na zdjeciu to raczej niemozliwe. A mam kilka pomyslow lecz surowca brak.
Moc usciskow, Kochana Moja
PS. A tej listy od Anny, to koniecznie poszukaj raz jeszcze. Zobacz co fajnego z tych poszukiwan wyniklo :-)
O matko boska.. bo ja te drukowanie włączyłam i ustawłlam żeby mi wydrukowało 3 strony akurat z przepisem i zdjęcie jedno.. i teraz moje dziecko krzyczy do mnie, że dużo się drukuje.. ja schodzę.. a tam 33 strony ;-)))) cały twój blog chyba chciało mi drukować ;-)) No to teraz mam uwiecznione na papierze kilka Twoich postów :-)) Zepnę ładnie i dołożę dla potomności ;-))
OdpowiedzUsuńaj idę moje kruche ciasto wypełnić czymś słodkim :) chyba masą orzechową :) Twoje wyglądają bardzo smakowicie i ładnie :)
OdpowiedzUsuńDziś jadłam figi na śniadanie. Na Twoich zdjęciach wyglądają jednak duzo smaczniej ;D
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie tarty, wiele ich popełniłam, zawsze się sprawdzają:)
OdpowiedzUsuńJakie cudeńka Ewelajno kochana! Przepiękne zdjęcia, cudowne tartaletki.
OdpowiedzUsuńCo do wspomnień w pamiętnikach czy kalendarzach to kiedyś miałam, ale pewnego dnia wyrzuciłam wszystko, a raczej spaliłam.
Nie żałuję, bo było tego za dużo, a miejsca za mało.
Ściskam cieplutko kochana :*
Ewelinka, jakie piękne! Figi u nas to loteria, ale nawet jak smakują marnie to wyglądają pięknie, domyślam się że Twoje były pyszne? :)
OdpowiedzUsuńKalendarze - ja jestem szczesliwy człowiek bez kalendarza ;) Miałam kiedyś, może ze 3 czy 4 sztuki, dostawałam w prezencie, próbowałam coś tam zapisywać i szybko o nich zapominałam.. Jestem pod tym względem straszną minimalistką, w torebce noszę tylko klucze, portfel i telefon, kalendarza nie chce mi się dźwigać :) Więc nie wracam bo i nie mam do czego ;)
Ale mam masę świstków, biletów, karteczek, serwetek pozapisywanych czym się da, no tak, do nich zaglądam, często przypadkiem, bo same wpadają w ręce i jakoś cieszą :)))
Serdeczności Ewelinka :)
Mam kilka kalendarzy... trzymam dla potomnosci... ale podobnie jak u Ciebie - im mlodsze tym bardziej puste... hmmm... ciekawe dlaczego... chce taka tartke jedna... :)
OdpowiedzUsuńZdjecia sa magiczne.
OdpowiedzUsuńAle przepis to tez magia!! Zupelnie nieznane mi polaczenie smakow!!
ech...wspomnienia...nie zawsze piekne...czasem bolesne,ale i tego dusza moja potrzebuje, zeby sie zmieniala,umacniala....tak...przechowuje stare kalendarze,choc zaczelam dopiero,jak sie do Niemiec przeprowadzilam, czyli od 18 lat i choc miejsca zbyt nie mam w swoim nieduzym mieszkanku, to one maja swoje miejsce w kartonie (niedawno zakupionym :)) w szafce sekretarzyka.....
OdpowiedzUsuńTartaletki cudownie sie prezentuja Ewelinko,jak zreszta zawsze wszystko u Ciebie :)
Usciski i pieknego dnia :)
ależ one piękne! :) śliczne i smaczne połączenie kolorów i smaków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ewelajno Twoje posty zawsze mnie wzruszja, poruszasz we mnie struny o ktorych istnieniu nawet nie wiedzialam- zawsze lezka zakreci mi sie w oku.
OdpowiedzUsuńTak przechowuje swoje stare kalendarze, czesto gesto zapisane jak pamietniki, podobnie jak moje ksiazki- zawsze po nich baazgrole i rzeczwywiescie teraz moje kalendarze maja forme elektroniczna...
Slysze, ze w Kolobrzegu sztorm:)Fajnie byloby zamieszkac kiedys na samotnej plazy (czy sa w Polsce jeszcze takie)miec okna do samej ziemi i obudzic sie a tu te okna cale zasypane piaskiem a morze niczym najczystsza zlosc cale wzburzone. No oczywiscie w domu kominek rozpalony i ogien trzaska az milo a domek bardzo solidnie stoi , zeby go morze nie pochlonelo:)
Tez lubie szarlotke w Werandzie:)
U mnie dres w domu jak u normalnego czlowieka a w pracy fartuch:)
Polecam "Cukiernie Pod Amorem"- cudowna nastrojowa, wspomnieniowa i az cale 3 tomy:)
Przesliczne to bilae wiadereczko z cieknacym sosem:)
Trzymaj sie cieplo Ewelajno Kochana!
Uwielbiam Twoje zdjecia. Zawsze staram sie zobaczyc wszystkie na raz, a jednoczesnie ogladac powoli, zeby starczylo na dluzej. Podobnie mam z czytaniem Twoich opowiesci, dlatego zwykle czytam dwa razy - najpierw szybko, a potem sie delektuje :)
OdpowiedzUsuńJa tez nie wyrzucam starych kalendarzy; do tej pory mam tez stare listy i kartki, rysunki na serwetkach z kawiarni po zdanych egzaminach, a ostatnio przywiozlam od rodzicow pamietniki, ktore wytrwale prowadzilam w dziecinstwie. Czytalam je sobie (a fragmenty takze Nicklasowi na glos) i na zmiane sie wzruszalam i plakalam ze smiechu. Poza tym, odkad znowu mam u siebie ksiazki z dziecinstwa, zaczelam niektore na nowo czytac i tez czulam sie przy tym tak, jakbym przegladala stare kalendarze - tyle wspomnien!
Sciskam Cie mocno i zycze wspanialego weekendu :)
Nie mam kalendarzy.
OdpowiedzUsuńWspomnień zwykle szukam w ludziach, nie na kartkach.
Może to błąd...
Tartaletki cudowne!:)
siankoo – ilekroć je fotografuję odnoszę takie same wrażenie:)
OdpowiedzUsuńSzczęściaro – ależ nick! Wakacyjne figi ZAWSZE lepsze:). Te nasze muszą odbyć długa drogę i dojrzewają w trakcie transportu, wakacyjne – na drzewie, stąd różnica… A jakie pyszne są suszone na słońcu, a nie mechanicznie – bajka, której nie doświadczysz w żadnym zakupionym woreczku…
Serdeczności, Asia!
Magdaleno – dziękuję:). Kalendarze z VIII i VII klasy dałam( już dawno)mamie do spalenia, a ona mi je ostatnio przyniosła… Niby nic, a pochyliłam się nad nimi. Figi fotogeniczne i Az szkoda je „przerabiać”, chociaż dżemie z nich tez pyszny:).
Uściski dla Ciebie, piękna Pani Fotograf!
Nemi – dziękuję:). To była era braku komputerów, stąd kalendarze i wbrew pozorom i obecności wszelakich „przypominasz” pamiętaliśmy (przynajmniej ja…) o wielu sprawach, do których dziś nie mamy głowy… Pozdrawiam i ja, Nemi!
Palino Romankiewicz – to spróbuj koniecznie! Teraz mogą być w całkiem przystępnych cenach –moje były po 90gr.:). Dziękuję Ci za Twój pozytywny odbiór i komentarz, bo to niezwykle cieszy :). Powodzenia Ci życzę w odkrywaniu smaków!
Gosha – czasem to dobre, a czasem tak pochłania czas, że aż strach…! Dochodzę do wniosku, że trzeba się tego pozbyć, bo jeszcze miejsce zabiera…. Uściski, Gosia!
magdo k. – ślicznie dziękuję:)
my-pink-plum – cieszę się, że Ci się podobają:). Teraz to jak się odkłaniam i dziękuję:)
Patrycjo – bo to tylko skrajne emocje wyzwalają w nas potrzebę wypowiedzenia, uzewnętrznienia. Te kalendarze oczekujące to na pewno coś wyjątkowego… Ja właściwie żyje dniem dzisiejszym, choć i na jutro mam tyyyle do zrobienia… i tyyyle tak po prostu trzeba. Wydaje mi się, że koniec świata dla mnie to mój koniec…
Angelika – oj, pewnie, że jesteś. Nie ma wspomnień bez Ciebie:). A dzisiaj było dla mnie zawsze najważniejsze, choć nie zawsze wychodzi tak, jak chcę… A jutro…? Dzisiejszy świat tak skonstruowany, że trzeba wziąć jutro pod uwagę, choćbyśmy nie wiem jak bardzo nie chcieli…
Kamilko - :):):), dziękuję!
Jolu Szyndlarewicz – płaczesz ze śmiechu…??? To zachowaj dla potomności, albo cos z tym zrób, bo może Ty druga Chmielewska…:). Dzięki Jolunia, jestem przekonana, że gdybym czytała Twój komentarz bez podpisu, bezbłędnie bym Cię rozpoznała:)
Iwona-ona ma siłę – będziesz zachwycona i Ty i Dzieci:). serdeczności, Iwonka!
margot – to aż tak nabroiłam…??? Buziak, Alcia:*
Fuchsia – dziękuję:). Udało się? Kupiłaś figi? Mi czasem wystarczy po prostu jedna – jem ją wtedy najwolniej jak potrafię…
anno – też przechowujesz? Wyobrażam sobie te ze zdaniami, czy powiedzeniami Twojej Trójki… Spodziewałabym się, że właśnie u Was można trafić lepsze figi, bo moje były ot po prostu z netto po 90 gr.:) i wszystkie były piękne bez tej, czasami spotykane,j wewnętrznej suchości.
OdpowiedzUsuńListy szukam i jestem pewna, ze nigdzie jej nie wyrzuciłam – później wkleję, albo przepiszę do kalendarza:). Dobrego popołudniowego poniedziałku, Kochana!
Iwonko – ona ma siłę – przyszłaś, przyszłaś jak obiecałaś, ale cały mój blog drukować to przesada… Dla potomności to tylko przepisy, moje wypociny to raczej marny kąsek dla potomności. Swoje zostaw, bo tam Twoja Potomność będzie miała co czytać:)
Bet – czymś, co lubisz najlepiej:). Dziękuję:)
TRZY CYTRYNY - na śniadanie – królewskie śniadanie - pycha:). Dziękuję!
Maju Skorupska – kruche to kruche i tylko od nas zależy czym je wypełnimy:)
Majanko – i to był bardzo dobry ruch, ja tez muszę pozbyć się tego balastu, bo tylko czas zajmuje kiedy się to znów odnajdzie… Dobre na chwilę i dobre wspomnienia przywołuje, ale pod koniec życia musiałbym wybudować dodatkowy pokój na takie sprawy…
Uściski, moja Mała!
moniko – bo każdy ma swoje metody.. Kiedyś dla mnie kalendarze były takie osobiste, teraz bardziej są terminarzami. Ja tez w sumie minimalistka – jedzenia na cały dzień, portfel, buty, skarpetki:). Ściskam Cię, monina!
Dario i Jarku – one coraz bardziej puste, bo coraz mniej się nad nimi pochylamy… Kiedyś celebrowałam w kalendarzu tyle ważnych spraw, co miało odzwierciedlenie w rzeczywistości – dziś w kalendarzu mniej i w rzeczywistości mniej. Postęp cywilizacyjny niby zmniejsza odległości, ale powoduje, że więzi stają się płytsze…
Julitko – dziękuję! Połączenie przepychotyczne! Raz spróbujesz i.. nie będziesz mogła przestać… Figi oczywiście niekonieczne!
Gosiu – uśmiechnęłam się:) Kalendarze jak życie… Czasem słońce czasem deszcz… Ściskam Cię Gosiaczku!
Pieczarka mysia – dziękuję Ci ślicznie!
Ziemnolinko – naprawdę? Toć to takie małe wspominki tylko – neutralne…, ale pewnie podczas czytania przychodzą Ci do głowy Twoje… Tak to już jest z wrażliwcami:).
W Kołobrzegu to raczej niemożliwe takie mieszkanie nad samym morzem– prędzej na zachód albo na wschód. Ukształtowanie naszego brzegu takie, że się nie da… Ale już w takim Pobierowie, czy Mielnie prędzej… A morze podczas sztormów morze być straszne – przy wiosennych sztormach zabrało co swoje i wyrwało kawał ścieżki rowerowej( najpiękniejszej na POM. Zach.) – wyrwa była naprawdę gigantyczna… Natura jest naturą…
Ta szarlotka chyba z kasza manną, prawda? Chrupiące połączenie:)
„Cukiernie..” znam, przeczytałam i podałam dalej…
Wiadereczko jak filiżanka do espresso:)
Usciski najcieplejsze Droga, Angel!
p.s. byłam już u dermato:):):)
Agnieszko – ej, ja z Tobą, z Wami mam tak samo…! Twoja wizyta jak promień słońca!I jeszcze wracałabym po kilka razy do Twoich postów… Takie wspomnienia są jak dobre wino… Stare książki dzieciństwa to tez wyjątkowy skarb… MI trochę poginęło, bo pożyczałam, a później "pożyczalscy" zarzekali się, że to nie oni…
Uściski, Droga moja Agnieszko!
Konwalie w kuchni – to nie błąd, to natura…:). Cieszę się jak Cię widzę! Dziękuję!