Z torebki, z kieszeni kurtek, bluz i spodni, wyjmuję karteczki, które są listą zakupów, spisem książek, które chciałabym przeczytać, albo przepisem na coś bardzo dobrego. O połowie z nich przypominam sobie dopiero wtedy, gdy robię pranie. Połowę zostawiam na biurku, inne same gdzieś znikają… Do tego zeszyt z przepisami w zieloną kratkę pełen dodatkowych przepisów wyrwanych z gazety, skserowanych i podarowanych dawno temu przez jakąś zachwyconą duszę, czy też zapisanych na maleńkiej karteczce kiedyś w pociągu… Za każdym razem obiecuję sobie, że zrobię w nim porządek.
Przepis na rybę w occie trzyma się jednak konkretnej strony, bo jest najlepszy i sprawdzony. Choć zapisany pospiesznie... Wykorzystuję go, bo właśnie dwa szczupaki dostałam.
Przepis pochodzi z książki, która przywędrowała do naszego domu w czasach, gdy tata był kierownikiem restauracji o popularnej w tamtym okresie nazwie “Złoty kłos” w pewnej gminie, której już nie ma..., tak jak restauracji. Zostały tylko wspomnienia… Wielka kuchnia z ogromnymi błyszczącymi patelniami, parujące gary, grube, uśmiechnięte panie kucharki proponujące coś do spróbowania , typowa dla PRL-u trzęsąca się garmażerka za szybką w sali jadalnej a zimą “zabawy choinkowe” dla dzieci pracowników…Do dziś mam zdjęcie z Mikołajem.
Ryba w occie
(źródło:”Książka kucharska dla wiejskich zakładów gastronomicznych oprac J. Łukasiak i H. Ostrowska")
100 g octu na 1/2 litra wody
1/2 litra wody na 1 kg smażonej ryby
50 g marchwi
200 g cebuli
10 g soli
20 g cukru
2 g ziela angielskiego
olej do smażenia – u mnie masło i oliva z olivek pół na pół
1. Rybę oczyść, pokrój na części, obtocz w mące i usmaż.
2. Cebulę pokrój w krążki, sparz wrzątkiem na sicie – odcedź.
3. Marchew ugotuj z wodą, solą, cukrem i zielem ang., następnie dolej ocet.
4. Rybę ułóż w słoiku otaczając szczelnie cebulą i zalej gorącą zalewą – odstaw do ostudzenia. Na 2 dni wstaw do lodówki (bądź w inne zimne miejsce). Po dwóch dniach ryba jest jest gotowa. Spokojnie może stać nawet miesiąc.
Jeśli użyjesz czerwonej cebuli, na początku będzie wyglądała bardzo dekoracyjnie, później zalewa octowa zabarwi się lekko w dolnych warstwach na fioletowo, a cebula stanie się prawie biała.
Też macie taki bałagan w zeszycie z przepisami…?
i wszystko jasne, ten polot do kulinarii w genach :)
OdpowiedzUsuńa rybkom oczka piękne zrobiłaś ;)
Wow, ale smaczki u Ciebie :))
OdpowiedzUsuńChociaz za ryba w occie nie przepadam to milo popatrzec na takie smakolyki u innych :) Na zabawy choinkowe tez chodzilam (do zakladu mojego taty). Pamietam, ze dostawalismy wtedy ogromne (jak nam sie wtedy wydawalo) paczki ze slodyczami. To byly czasy :))
OdpowiedzUsuńSciskam Cie mocno :)
P.S. U mnie tez dzis rybka :))
Jo - niby tak;). Wiesz, ze musiałam zajrzeć za tym oczkami, bo nie wiedziałam o czym mówisz, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wyszło jak oczka:)
OdpowiedzUsuńAuroro - takie proste, a jednak smaczki:)
majeczko - a ja, muszę przyznać, przepadam...:). U nas te paczki też były ogromne:). Oj tak, to były czasy...:)
Uściski , Majeczko!
Ostatnio jedliśmy świeże pstrągi z grilla (takie z cytryną, masełkiem i cebulką w środku) następnym razem spróbuje Twojego przepisu pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńszczupaka w occie robiłam kilka lat temu, dobrze by było znowu.. muszę chyby wysłać M na ryby..
OdpowiedzUsuńoj, tak! Bałagan w zeszycie z przepisami to norma :)
OdpowiedzUsuńJa nie powiem jak ja trzymam przepisy i gdzie... Wszystko samopas po domu fruwa :)
OdpowiedzUsuńA ryba .. powoli dojrzewam do wprowadzenia jej na stałe do swojego menu :)
Uściski Ewelinko :*
Lubię, bardzo lubię taką rybkę:)
OdpowiedzUsuńA bałagan w przepisach mam notorycznie;)
Pozdrowienia!
Zdjęcie pana z wędką przepiękne :-) ujmujące takie :-) Pan śliczny :-) A przepis bardzo mi się przyda! Bo ja rybę robiłam w occie tylko raz, z przepisu mamy ale powiem tak po cichu tylko tobie ;-) że nie za bardzo mi ta mamy ryba smakuje ;-) także wypróbuję w tym roku twój!! Ślicznie ten słoiczek wygląda z ta ryba i pokrywką :-)
OdpowiedzUsuńIdentycznie robie rybke w occie tylko bez marchewki:):) Ale u nas taka ryba to tylko przed swietami BN :) Bo tak zawsze i w domu bylo:)
OdpowiedzUsuńJa mam niewiarygodny balagan w przepisach. Zawsze szukam i sie denerwuje I obiecuje sobie, ze juz w tym tygodniu posprztam napewno. Nie tylko przepisow szukam, szukam wszystkim dokumentow zawsze i rachunkow i waznych sporzadzonych list. Jakos nie umiem w tej sferze zycia swojego wprowadzic zmian!!!
Bałagan mam od zawsze, obiecuję sobie co jakiś czas zrobic z przepisami porządek ale jakoś nie mogę wprowadzić to w życie:))
OdpowiedzUsuńrybka w occie jest pycha, dawno nie robiłam, pozdrawiam:))
Piękne wspomnienia Ewelajno! Przepis z duszą :-) Swoją drogą bardzo ciekawy i chętnie wypróbuję. pozdrawiam ciepło - aga
OdpowiedzUsuńMuszę sobie taki zeszyt dopiero założyć, właśnie wróciłam z podróży i przywiozłam fajny przepis na makaron z tuńczykiem, coś szybkiego, smacznego i prostego, czyli w sam raz dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńKucharka ze mnie żadna chociaż jak już się wezmę za gotowanie to wychodzi całkiem nieźle, mąż chwali bo chce żebym częściej gotowała ;)
Ta rybka z Twoich fotek wygląda smakowicie, chyba w tym tygodniu pokuszę się na jakąś grillowaną rybkę.
Pozdrawiam
Na samo brzmienie skrzywiłam się (ryba w occie, cóż to za pomysły?!), jednak po przeczytaniu przepisu uświadomiłam sobie, że już to jadłam, ba!, zajadałam się zawartością podarowanych specjalnie dla mnie przez tatą Pana Sandmana słoików :D Pochodzenie przepisu więc pewnie podobne, bo PRLowskie lub jeszcze z głębszymi korzeniami. Dziękujemy za odwiedziny. Proszę serdecznie pozdrowić znajomych z Białegostoku ;-)
OdpowiedzUsuńGoa - oj, to pyszności u Was królowały:)
OdpowiedzUsuńcynamonko-bp - fajnie mieć Kogoś do wysłania na ryby:)
Jagodo - będę wyrozumiała;););)
eMajdak - a ja myślałam... Ale wiesz, zawsze możesz zgonić na Lolę...;););). Nawet jak nabałaganisz...;)
Konwalie w kuchni - w to, że Ty masz bałagan to już nie uwierzę... A wyglądałaś na taką porządną dziewczynę...;)
Iwono W. - lubię zdjęcie pana z rybami i lubię na nie patrzeć:). Cieszę się, że dzielimy to swoje lubienie:). A mamie Twojej nic nie pisnę...;). Próbuj mojego przepisu:)i daj znać jak wyjdzie:)
Julitto - a u nas częściej latem:). Dokumenty i klucze... Skąd ja to znam... Ciągle bawią się ze mną w chowanego...
kass - ustalmy, że to twórczy bałagan, dobrze? I Twój i mój i jeszcze paru Osób wyżej - będzie łatwiej:). Jeszcze raz uściski urodzinowe!
Gosha - skoro chwali, to znaczy, że dobra:):):) Sądzę, że rekomendacje męża są największą przyjemnością:)Małgosiu:). Serdeczności posyłam!
Mr. & Mrs. Sandman - w tym przypadku PRL-owske pochodzenie jest tylko zaletą:). Pozdrowię, dziękuję:):):)
"Książka kucharska dla wiejskich zakładów gastronomicznych" to dopiero,a my sie w Nigelli rozczytujemy :-)
OdpowiedzUsuńMoj "balagan"przepisowy zamkniety w kolejnym juz zeszycie formatu A4, jest do ogarniecia: To znaczy; ze choc dodatek do niego stanowia zawszeluzne kartki, kateluszki, to ja, o dziwo wszystko to pamietam, dzie wlozylam,zatknelam. Gdyby nie to niby zorganizowanie,pewnie nie dalabym rady :-) Buziaki serdeczne, Kochana.
Oj mamy, mamy bałagan w zeszycie, zapisane kartki trzymają się jeszcze razem, ale ścinki, wycinki, zapisane karteczki :)) I po każdej próbie odszukania czegoś sprzed kilku miesięcy czy lat, obiecuję sobie że zrobię porządek, że chociaż poprzyklejam te karteczki. I kończy się na obiecankach, aż do następnego razu kiedy znów sobie obiecuję :))
OdpowiedzUsuńPamiętam i bardzo miło wspominam zakładowe zabawy choinkowe (mój Tato za PRL pracował w mleczarni), zdjęcia z Mikołajem i paczki pełne słodyczy i pomarańczy, o które wtedy było tak trudno. No i jeszcze pyszne wz-tki, które wcinaliśmy aż się uszy trzęsły :)
anno - a widzisz... Brzmi może i fatalnie w dobie różnych smacznych tytułów, ale zawartość konkretna i sprawdzona:). Ty wiesz ile tam fajnych przepisów!
OdpowiedzUsuńJakoś tak mi pasuje do Ciebie - twórczy bałagan:)
Uścisków cała moc!!!!
urtical1 - jakaś zmora z tym zeszytowym bałaganikiem, prawda? A "choinki" wspominam czule, choć u nas w-z-ek nie dawali:)
Haha, jakbym siebie czytała :) Zawsze przed praniem zbieram taki stosik papierków na umywalce. A zeszycik też mam. Piękny i ma dużo czystych kartek i cały jest wypchany wycinkami i zapiskami na czym się da. Obiecuję sobie, że kiedyś przyjdzie ten dzień, kiedy wszystko to ładnie przepiszę... kiedyś :)
OdpowiedzUsuńBałaganu nie mam, bo mam segregator, a tam porządek. Na ryby mnie nie ciągnie, a taką w occie pierwszy raz widzę.
OdpowiedzUsuńz przepisami mam identycznie , bałagan masakryczny :)
OdpowiedzUsuńbuźka
uwielbiam rybę w occie choć robię nieco inaczej:) piękne zdjęcia :) zjadłabym szczupaczka:)
OdpowiedzUsuńjakie ryby najbardziej polecasz do tego przepisu? (poza szczupakiem ;)) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńkatarzynko - takie kiedyś niesie ze sobą uśmiech i nadzieję... Ufam, że na nas obie przyjdzie ten czas:):)
OdpowiedzUsuńkabamaigo - Pierwsza Porządna:). To ja Ci tego zazdroszczę.. Ot po prostu zazdroszczę...:):):)
margot - trzeba by się kiedyś z tym bykiem zmierzyć, co? Może jak byśmy tak głośno to sobie postanowiły, byłoby łatwiej... Uściski, Maluchu!
piegusku1976 - ja też:)i ciekawa jestem jak Ty robisz... Szczupaczek pyszny BYŁ... Serdeczności, Piegusku!
Sylwio - może być leszcz, płotka, okoń, nawet dorsz - co tam sobie chcesz. U nas zazwyczaj ryby, które mają dużo ości, bo czyszczenie jest problematyczne, a ocet rozpuszcza ości. Szkoda byłoby dawać sandacza, czy tołpygę, bo to dobre, tłuste mięska:)
Sylwio i ja pozdrawiam!
Ale apetycznie ta rybka wyglada!
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o ta diete, o ktora pytalas, to sprobuj poszukac diete niskoglikemiczna. Mysle, ze to odpowiednia nazwa.
Pozdrawiam serdecznie!
Dagi
O rany, jak ja potrzebuję takiego wypadu na łono natury po tych "londyńskich" wakacjach, taka wyprawa na ryby albo grzyby byłaby w sam raz - może w weekend na Roztocze...
OdpowiedzUsuńPamiętam, że taką rybę robił mój ojciech chrzestny - dokładnie z tego przepisu, zupełnie o niej zapomniałam a tyle wspomnień z nią związanych. Dziękuję za przypomnienie tych niezapomnianych zabaw choinkowych z zakładów pracy rodziców (okres PRL), te paczki, na które się tak czekało a w nich słodycze i pomarańcze. Mikołaj z laską i czapką biskupa, broda często z pakuł lnianych - większość dzieci się go bała:))
W moich przepisach mam zupełny "sajgon" - muszę z tym zrobić porządek, mnóstwo receptur do wyrzucenia (sprawdzone, do niczego), albo do dopracowania no i jeszcze większy do wypróbowania:)
Lubię rybę w occie:).
OdpowiedzUsuńZdjęcia genialne, zwłaszcza pierwsze:)
Uściski Kochana :*
Ojej, jak u Ciebie pysznie! Zagłębiłam się troszkę i zatraciłam. Zgłodniałam, bo się zaczytałam i naoglądałam zdjęć. Piękne to wszystko i smakowite. Oj, coś czuję, że zapełnię dzięki tobie mój zeszyt z przepisami do końca;-) Pozdrawiam cieplutko i serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńpiękne to zdjęcie słoika, za rybą w occie nie przepadam, ale ja jakoś ogólnie octu nie trawię
OdpowiedzUsuńRybki w occie nie jadam, bo jakś nie mogę się przekonać do jej przełknięcia ...ale mój Mąż ją uwielbia:) ...wręcz dałby za nią bardzo dużo:) .... Pamietam "Złoty Kłos" ...oj pamietam:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo, ja na ryby chętnie bym poszła! :)
OdpowiedzUsuńW pamięci mam wyprawy na ryby z Grześkiem (jednym z moich dwóch braci). Muszę przyznać, że złapałam w swoim dziecństwie kilka ryb.... Potem było patroszenie w łazience i smażenie na patelni. Zawsze mówiłam, że najbardziej smakuj mi panierka... w każdej rybie czułam zapach mułu... nawet w pstrągach i sandaczach. Wolałam śledzie (ze sklepu) :)
OdpowiedzUsuńDagi - dziękuję:). Poszukam:)
OdpowiedzUsuńMeis Ideis - Marto, jakie masz podobne wspomnienia:). Rybka nie traci nic ze swojej aktualności, wczoraj w sklepie z Dobrymi Produktami widziałam taką z napisem smażona na maśle i kosztowała furę pieniędzy. Jak dobrze, że są Tacy jak Ty, którzy doceniają wartość tego, co zdrowe i dobre:)
mam nadzieję, że wypad na Roztocze był udany?
Pozdrawiam Cię bardzo:)
Majanko - dzięki Pourlopowa Pani:) Ja też lubię to zdjęcie - mogę na nie patrzeć i patrzeć...:)
Gosiu z Zapachu lawendy - postrzegam Cię tak: ciepłe słowa, ciepły człowiek - pełny zeszyt nowych-starych przepisów:)
aga-aa - no cóż, nie każdy wszystko lubi, ale cieszę się, ze zawartość i am słoik Ci się podobają:)
Jolu Szyndlarewicz - bo Pan Mąż wie co dobre:) Zrób mu kiedyś:) - zalewy nie trzeba próbować:), a Złotych Kłosów była chyba cała masa w tamtym czasie... Serdeczności, Jolu!
Magdo - witaj:) Ja też...!
Patrycjo - ale masz fajne wspomnienia:), ale sklepowe śledzie wzięły górę..., a to Ci dopiero...! Ja tęsknię za płotkami takimi prosto z patelni, a mułu w nich nic a nic...:)
Ewelina, Ty mowisz ze masz balagan w przepisach, te karteczki, karteluszki - powiedz czy my tylko mamy tak pieknei "uporzadkowane" blogi, a w zyciu zdarza sie nam troche luzu i oddechu na maly nieporzadek? :) Chlone Twe obrazy, te maki, maki, maki... :)
OdpowiedzUsuńburuuberii - coś w tym jest... Blog to jest TYLKO blog, a życie to jest AŻ życie:)
OdpowiedzUsuńMaki przypadły Ci do serca? I ja wspominam je dobrze dobrze:)