Wybrać się trzeba wcześnie rano, w czasie kiedy ważki myją swe sny kroplą rosy… Na początku trzeba iść trochę “na palcach” wkradając się w leśny świat, który powoli budzi się do życia. Wybrać się trzeba z koszem, z nożykiem a dzień wcześniej starannie określić godzinę wstawania… Zatem pierwsze “czerwone łebki” wywołują szeroki uśmiech na twarzy i dumnie prężą kapelusiki do zdjęcia. Szukamy dalej…, później znów dalej, a później… jeszcze dalej… Podglądamy poranne pająki i ich misterną przędzę, spotykamy się oko w oko z ważką(podobno ma trzysta tysięcy luster w oku…) nie wiedząc czy zostać tak patrząc i chłonąć jej delikatność, czy szukać dalej…? Zdaje się, że ona już wie…, ona wie, że dzisiaj nic z tego, że przyjdziemy tu innym razem. I rzeczywiście znajdujemy niewiele…, poddajemy się w końcu…, nasze grzybobranie przeradza się wycieczkę. ”Chodź dojedziemy tylko do tych wrzosowisk…”, “Boże, jak tu pięknie…!!!”, “To może na tę rzekę…?” “Ojej, jak tu wąsko, a przecież niedawno (35 lat temu – zapomniała dodać…) tu był taki piękny piaseczek i po jagodach kąpaliśmy się…”, “Słuchaj, a spróbujemy pojechać drogą koło naszego domu(domu dzieciństwa) i stamtąd do tego lasku gdzie zielonki były…?”, “Popatrz, nie ma drogi, jakiś dom tu stoi… No wiecie co…”
I tak z dłońmi lekko pobrudzonymi, butami cokolwiek przemoczonymi, ale za to z sercem odświeżonym widokiem porannej rosy rozmawiamy o wszystkim i o niczym. W uszach wciąż jeszcze energetyczna muzyka ciszy lasu…To jest nasz czas… Czas, który już nigdy się nie powtórzy. Te chwile, które znamy tez są ważne, nawet jeśli o wszystkim…
Wracamy do domu. Planujemy dalsze niedzielne popołudnie…
Zrywamy kwiaty i tak, jak przez całe lato przyglądamy się tańcom rusałek pawików, które spijają nektar z latrii tak zachłannie, jakby właśnie dziś miał się skończyć. Co prawda dni latrii już policzone, może właśnie stąd takie szaleńcze wyścigi…
Później pozostaje juz tylko usiąść do kawy. Do tego kawałek słonecznego ciasta, które bardzo polecam. Nie spodziewałam się, że połączenie drożdżowego i moreli z marcepanem będzie takie zachwycające.
Morelowy placek z marcepanem(źródło:whiteplate/na podstawie przepisu Sary Lewis "The bread book": )
300 g mąki pszennej(użyłam tortowej)
2 łyżki masła
1/4 łyżeczki soli
25 g cukru pudru
1 łyżka mleka w proszku
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (lub cukier waniliowy)
20 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka suszonych instant)
1 lekko ubite jajko
150 ml wody
Wierzch:
600 g moreli, przepołowić i wypestkować
125 g masy marcepanowej, startej na tarce o grubych oczkach
25 g stopionego masła(użyłam 15)
2 łyżki cukru pudru (zastąpiłam cukrem trzcinowym)
do dekoracji:
płatki migdałów (użyłam słupków)
cukier puder
Mąkę wsypać do dużej miski. Dodać masło i rozgnieść z mąką, by powstały okruchy. Dodać sól, cukier, mleko w proszku, wanilię, drożdże i jajko. Powoli wsypując mąkę, zagnieść ciasto (moje było sprężyste i miękkie).
Ciasto przełożyć do miski, przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania na godzinę, powinno podwoić objętość.
Formę do tarty lub tortownicę o średnicy 28(moja miała 26cm). cm posmarować masłem. Przełożyć do niej ciasto. Na wierzch zetrzeć marcepan, następnie ułożyć na nim morele (nacięciem do góry) i odstawić na pół godziny do wyrastania.
Następnie polać masłem(położyłam kawałeczki), posypać cukrem i wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 st C. Po 15 minutach zmniejszyć temperaturę do 180 st C, przykryć folią aluminiową i piec kolejne 30-40 minut.
(ja piekłam 20 minut w 200 st C, dopiero wtedy przykryłam folią, zmniejszyłam temp. do 180 st. C i dopiekałam ok. 30 minut).
Po upieczeniu zostawić na 10 minut w formie, następnie posypać migdałami i cukrem pudrem(nie posypywałam).
Smacznego!
Pięknego tygodnia wszystkim zaglądającym do mnie:) Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje ciągłe zachwyty nad ogrodem Mamy i wybaczycie mi zdjęcia z niego…
Pięknie. I pysznie!
OdpowiedzUsuńMorele i marcepan.. zdecydowanie moje smaki!
OdpowiedzUsuńmogę choć okruszek?
ja też chcę, ja też!
OdpowiedzUsuńzapowiada się po prostu niebiańsko. raj. istny raj.
i te cudowne fotografie. od razu podniosły mnie na duchu ;]
a ja tak tęsknię za takimi wycieczkami.. i za takimi pysznościami w domu z rodzinką.. coś tu będzie trzeba wymyślić ;)
OdpowiedzUsuńpiękne fotki :)
Jak pięknie! Cudowne zdjęcia, a ciasto wspaniałe:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Przepiekne zdjecia. Nie moge przestac sie zachwycac :) Zawsze lubilam wyjazdy na grzybobranie. Niestety pajaki juz mniej lubie ale coz, to tez nalezy do urokow lasu :) Ogrod Twojej Mamy wyglada zachwycajaco chociaz widac tylko jego kawalek. I te kwiaty...piekne. A ciasto musi wspaniale smakowac po takiej wycieczce do lasu. No i to polaczenie smakow, genialne :)
OdpowiedzUsuńMilego dnia :)
Ewelino droga,
OdpowiedzUsuńgratuluje dodatkowo wiedzy przyrodniczej. Ja choc bardzo sie staram zapamietac nazwy kwiatow polnych i ptakow, nie potrafie i wciaz cos zapominam. Nie wiem gdzie znajde morele, ale wyprobuje bardzo chetnie. Uwiodl mnie ten marcepan...no i zdjecia i opowiesc oczywiscie, sciskam serdecznie, anna
łapanie chwil ulotnych.. jest coś niesamowitego w takich momentach, i w takich obrazkach.
OdpowiedzUsuńi smak cudny, bo morele to takie małe słońca przecież.
Ale zawiało mi cudnymi chwilami u Ciebie. I jeszcze ten marcepan w tym cieście. Ach to lubię... to lubię !!!
OdpowiedzUsuńJa za chwilę padnę. Jakie genialne, cudowne, piękne, wspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńjej jaki pięny !
OdpowiedzUsuńChyba już zawsze, przychodząc do Ciebie, będę chwalić cudowne zdjęcia. Niezmiennie mnie zachwycają.
OdpowiedzUsuńA ciasto smakowite, bardzo. Chętnie sobie wirtualne odkroję kawałeczek. :)
Pozdrawiam!
placek wygląda niesamowicie! musi być przepyszny
OdpowiedzUsuńps. piękne zdjęcia, na widok tej ogromnej pajęczyny aż mi ręka z gładzika uciekła tak się przestraszyłam (bo boję się pająków a ona wygląda tak realistycznie)
wiedziałam, że zajdę tu dziś dobre ciasto do kawy ;-) Wygląda obłędnie pysznie!
OdpowiedzUsuńPięknie Tu u Ciebie. Bardzo lubię takie wyprawy, o jakich piszesz. Łapanie chwil, które są tak ulotne, a tak istotne. Smak takiego ciasta jest nawet nie za trudny do wyobrażenia, bo az pachnie ze zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJej! Fajne zdjęcia - szczególnie to... internetowe ;))
OdpowiedzUsuńEwa - cieszę się Twoją wizytą - bardzo:)
OdpowiedzUsuńKorniku - bierz, moje Złoto, bo jak jeszcze będą morele to upiekę, takie na nie mam znowu(!!! - już któryś raz) ochotę:)
Karmelitko - to biegnij..., bo właśnie dwa dni temu padało i pewnie już są:)Cieszę się, że Twój Duch ożył:):):)Tak trzymaj, a jeśli tylko moje fotografie potrafią takie rzeczy sprawić to... chyba zastanowię się czy ich jakoś celowo i terapeutycznie nie wykorzystywać...;)
Olivio - Ty niebawem do domu przybędziesz, zatem też będziesz miała Taki Czas... Tego CI życzę:)
majanko Droga - i powrócona, pourlopowa, na pewno wypoczęta - WITAJ:)Ciasto naprawdę wspaniałe:)
majko - dziękuję, dziękuję, dziękuję - zachwycaj się Uśmiechnięta Dziewczyno ile wlezie...! - mi w to graj:)Jeśli upieczesz to sama zobaczysz jakie to genialne:)
Anno - Kochana, ta wiedza to chyba takie resztki... i świadomość tego co tam u nas lata i fruwa, a jeśli chodzi o kwiaty to moja Mama zawsze mówi o nich nazywając je nazwami własnymi. Morele podobno jeszcze do dostania przez półtora tygodnia...Zatem masz szansę... Ja chcę to ciasto zrobić jeszcze raz, bo
pyszne:)
Asiejko - małe słońca..., a wiesz jak tęsknię do świeżych kiedy zima za oknem...? Oj, bardzo zatem i słońce piękne morele jeszcze przez chwilę...
Ivon - bo one takie zwykłe, a jednocześnie takie cudowne. Marcepan też cudowny z tym kwaskowym połączeniem moreli.
mania179 - TY powstań..., Dziewczyno, biedaczko..., zęby..., oj dobrze, że nic się nie stało..., wstawaj czym prędzej, bo szkoda abyś tak leżała, powstań i rób ciasto, a później zdjęcia i pokazuj co tam Ci wyszło i... pochwal się tu u mnie:)
doroto20 - dziękuję:)
Zaytoon - a jak mi nie wyjdą... Nie chwal dnia przed zachodem słońca...
Ale nawet kawałeczka już nie ma - może upiekę drugie....-wtedy ZAPRASZAM z całego serca:)A..., Ty chciałaś wirtualnie - nie ma sprawy...;)
Kaś - dziękuję, a powiedz co to takiego gładzik, bo juz myślałam, że jakiś pająk .. wiesz jak topik na przykład, tylko gładzik...
Mimi - a widzisz...!!! I tak tez smakuje - a morele jeszcze przez półtora tygodnia, rób, bo pomijając czas czekania(no, drożdżowe przecież...) robi się szybciutko;)
Lu - fajnie, że Ci się podoba u mnie:) Pachnie ze zdjęcia...??? To aż takie cuda teraz w tym internecie...??? Ale chyba trzeba mieć jakiś specjalistyczny sprzęt...???
;););)
Szczęściara:)
zemifroczko - najpierw pomyślałam:
Co...???
A później puknęłam się w czoło:
Aaaa...!!!:)
Dziękuję:):):)
Jeszcze nie czytałam, żeby ktoś w taki sposób pisał o grzybobraniu ;) aż zapragnęłam sama! ale niestety u nas zamiast drzew blokowiska i wieżowce a zamiast leniwego poranka i ważek, tłumy w metrze do pracy. Tak zazdroszczę! (nawet ja się zrobiłam sentymentalna). Może chociaż morele uda mi się dostać. Ja też życzę pięknego tygodnia!
OdpowiedzUsuńagnieszko - cieszę się, że Ci się podoba:)Można powiedzieć: ot, po prostu grzybobranie, jak kiedyś codziennie, ale dla mnie to teraz święto...:)Morele podobno jeszcze przez jakiś tydzień, półtora...
OdpowiedzUsuńI ja Tobie pięknego i tygodnia i weekendu:)
trochę opóźniona ta moja odpowiedź: gładzik to touchpad, ta gładka powierzchnia w laptopach zastępująca myszkę :) po prostu po niej się gładzi :)
OdpowiedzUsuńkaś - popatrz... - pierwsze słyszę... To sobie pogładzę zapamiętując to słowo.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńpozwolę sobie dodać Twój blog do obserowanych
Kaś - z przyjemnością się tam znajdę:)Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńwygląda cudownie!
OdpowiedzUsuńmomphotographer - dziękuję! A jaki pyszny jest...:)
OdpowiedzUsuń