Drzewa na mojej ulicy zrzuciły już wszystkie liście, jarzębina przed oknem gotowa na ucztę dla ewentualnych jemiołuszek, a nieobcięta lawenda na tarasie ugina się pod ciężarem pierwszego śniegu, który spadł w nocy. Grudzień.
Pamiętam szklaną kulę, która stała u mojej miejskiej babci na toaletce obok okna. Szary, marmurowy blat toaletki, oparty na trzech głębokich szufladach pełnych zdjęć, dźwigał kryształowe lustro w rzeźbionych dębowych ramach. Lubiłam się w nim przeglądać. Poniżej lustra, tuż nad blatem wisiała półeczka z takiego samego marmuru eksponująca buteleczki z perfumami, intensywnie czerwone pomadki i miniaturowe zdjęcia dzieci w drewnianych ramkach. Na wysokości pasa (wtedy, na wysokości klatki piersiowej), zajmując prawie cały blat, stała wielka porcelanowa misa, w której leżały kremy do rąk i… okulary. Codziennie po kilka razy smarowałam nimi ręce wypróbowując który… lepszy, pomadkami malowałam usta, a później, przymierzając okulary, stroiłam miny do swojego zniekształconego odbicia w lustrze.
Bez względu na porę roku na blacie stała też szklana, śnieżna kula z sierotką Marysią stojącą w śniegu po kolana, bałwankiem, liskiem, muchomorem i zielonymi choinkami. Siadałam na, tak samo jak toaletka, rzeźbionym krześle, naprzeciwko szuflad. Podciągałam stopy, opierałam się głęboko na oparciu krzesła, potrząsałam kulą i obejmując ją obiema rękami czekałam aż śnieg opadnie. Robiłam tak raz, drugi i następny... Stawałam się wtedy bardzo malutka i w zupełności mogłam zmieścić się do środka… Jak Alicja. Wtedy wypowiadałam swoje wielkie - małe marzenia…
Grudzień. Adwent z pierwszą świecą i czasem oczekiwania. Może tym razem nie przepłynie mi przez palce… Grudzień ze światełkami w mroku, które niezmiennie mnie zachwycają. Grudzień z piosenkami około świątecznymi, w których mnóstwo Aniołów i Boga spełniających nasze życzenia… Czas kiedy stajemy się bardziej dziećmi, kiedy więcej w nas nadziei, wiary i miłości. Czas kiedy lubię wracać do December Song (tutaj), co i Wam polecam, bo tam też pada śnieg i… dużo się dzieje.
Początek grudnia i zamrażarka wypełniona, między innymi, żurawiną. Pamiętacie jak robiłam curd – krem, rabarbarowy (tutaj), albo porzeczkowy (tutaj), zatem teraz pora na żurawinowy. Krem można zrobić niezależnie od ciasta i smarować nim ciasteczka, albo…. wyjadać łyżeczką prosto…. z garnka, albo ze słoiczka. Do tego jakoś tak spontanicznie bez włoska bo… nie potrafię jej się oprzeć. Osłabiam jej słodycz kwaskiem cytrynowym i mam całą górę pysznego kremu. Tarta jest chrupiąca i nieprzyzwoicie słodka. Po jednym kawałku może wydawać się, że przez tydzień nie będziecie chcieli patrzeć na słodycze, ale już po trzech godzinach będziecie chcieli sprawdzić czy…. nadal tak jest.
Cranberry curd -krem żurawinowy
300g żurawiny
50 ml wody
120 g cukru
2 jajka
2 żółtka
łyżeczka soku z cytryny
1 łyżeczka skrobi (ziemniaczanej lub kukurydzianej)
40 g masła w kawałkach
Owoce włóż do garnczka z wodą i cukrem. Zagotuj. Kiedy żurawina popęka przetrzyj ja przez sito. Ponownie postaw na średni ogień, kolejno dodawaj jajka za każdym razem dokładnie łącząc je z żurawiną. Dodaj skrobię i dokładnie połącz. Kiedy zgęstnieje odstaw do lekkiego przestygnięcia, następnie dodaj masło. Połącz dokładnie i włóż do słoiczka. Może stać w lodówce do tygodnia, ale…. kto by wytrzymał…;)
Beza włoska (Pierre Hermé “Desery”)
85ml wody
280g cukru
5 białek ( najlepiej z małych jajek)
1. W rondelku zagotuj wodę z cukrem. Podgrzewaj aż syrop osiągnie temp. 126-135°C (ma być bardzo gęsty)
2. Białka wlej do miski i ubij mikserem na niezbyt sztywną pianę. Mikser ustaw na średnie obroty i, stopniowo wlewaj gorący syrop, ubijaj AŻ MASA OSTYGNIE.
3. Beza jest gotowa do użycia. Jeśli chcesz możesz ja przełożyć do rękawa cukierniczego i wyciskać dowolne kształty używając końcówek.
Tarta orzechowo-orkiszowa z kremem żurawinowym i bezą włoską
1,5 szkl. wyłuskanych orzechów włoskich
1/2 szkl. mąki orkiszowej (typ 2000)
3/4 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki cukru klonowego (lub jakiegokolwiek innego)
1/4 łyżeczki cynamonu (opcjonalnie)
70 g masła
1. Orzechy włóż do miski i zmiażdż tłuczkiem na drobne kawałeczki. Dodaj cukier, maki(może być tylko pszenna), cynamon i masło. Dokładnie ugniataj, aby połączyć wszystkie składniki. Ciastem wylep tortownicę, albo formę do tarty 23 cm. Włóż ja o lodówki na 1 godzinę.
2. Piekarnik nagrzej do 180 i wstaw ciasto na 25 min. Wyjmij po tym czasie i lekko ostudź. Wylej na ciasto wcześniej przygotowany cranberry curd i piecz jeszcze 10 min. Ostudź.
3. Następnie na czerwony krem wyłóż bezę. Aby miała efekt opalenizny przypal ją równomiernie palnikiem gazowym (takim jak do do crème brûlée) . Podawaj od razu.
Niech grudzień obfituje w dobry czas dla nas:)
Mniam, mniam! Kiedyś robiłam podobną malinową, musze teraz spróbować Twojej! Piękne zdjęcia:-)
OdpowiedzUsuńjadłabym oj jadła :)
OdpowiedzUsuńale piekne zdjecia! wow!!!
OdpowiedzUsuńChyba widzę kandydata na świąteczny stół. Mam pytanie co do bezy. Jaką ma konsystencję? Czy z uwagi na nielubiących powalającej słodyczy domowników mogłabym przygotować ją w mniejszej ilości(np. z 3 białek), pozostawiając resztę składników(w sensie na spód i krem żurawinowy:D) jak w przepisie? I czy do spodu nadawałby się także inny rodzaj orzechów, jak laskowe?
OdpowiedzUsuńUmmm, dużo pytań, w każdym razie tarta wygląda powalająco:D
zdjęcia takie, że aż chcę się iść do kuchni i piec taką tartę.
OdpowiedzUsuńbuziaki, już czuję ten zapach!
Magdo - wyciągając żurawinę z zamrażalnika myślałam: maliny, czy żurawina:) Maliny następnym razem:)
OdpowiedzUsuńaga-aa - i ja..., bo patera z jej zawartością kusi...:)
Bernadeto - dziękuję:)
johngalt - tarta może być na święta pod warunkiem, że bezę zrobisz przed samym podaniem. Orzechy laskowe mogą być - pewnie. Ilość bezy tez możesz zmniejszyć dzieląc cukier i wodę na pięć. Do sprawdzenia temp. konieczny termometr. Jeśli ciasto ma być na święta proponuje wcześniej zrobić "próbę", abyś wiedziała co będzie.
Olciku - dziękuję ślicznie:). Jak miło Cię widzieć:)
Kochana upiekłaś cos zjawiskowego ....nie mogę się napatrzeć na tą bezę ....dawno nie widziałam nic tak malowniczego .... też sie cieszę, że już grudzien. To dla mnie czas "kto wie" i "Last christmas" oraz ezkarnie śpiewanych kolęd, które uwielbiam:) ....a jak będę dużo spiewać to może Lili okaże się tak muzykalna jak Olinek:) Buziaka zasyłam
OdpowiedzUsuńMagicznie piszesz, wiesz? Swietnie sie ciebie czyta.
OdpowiedzUsuńI na zdjecia, ktore pobudzaja slinianki do szybszej pracy, tez patrzy sie swietnie.
Aż mi ślinka cieknie ;)
OdpowiedzUsuńTen krem ma cudny kolor : ) do tego ta pieknie spieczona beza! Dla mnie miod w ustach i rokosz dla oczu! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ewelino robiłam niedawno krem żurawinowy i zniknął zdecydowanie za szybko. A ta tarta ach i ech. Na szczęście dokupiłam niedawno kilogram żurawin, ku wielkiemu zdziwieniu pana na targu. Bo po co komu aż kilogram żurawin? Teraz już wiadomo po co.
OdpowiedzUsuńGdybym tylko mogla jadlabym oczami. Takie zdjecia, takie kolory i taaaakie moje smaki. Niesamowite. Dobrze, ze juz jestes. A wszystkie te drzewa liscie z tesknoty pogubily...Buziaki, Kochana Moja.
OdpowiedzUsuńAnna
Ale to przepięknie wygląda... rozmarzyłam się :) Cranberry curd i beza - pyszności.
OdpowiedzUsuńWspaniala, absolutnie idealna beza i jaka fotogeniczna:)Juz troche czuc swieta u Ciebie kochana Ewelajno, pieknie i nastrojowo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Angel
wygląda królewsko! deser na salony! :D
OdpowiedzUsuńCzy tarta może być cudowna?????ta jest!!!
OdpowiedzUsuńto zdecydowanie ciasto z wyższej półki ! :)
OdpowiedzUsuńJest boska, no absolutnie boska!
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy, jeśli tylko masz ochotę :) Szczegóły u mnie : http://atinabc.blox.pl/2012/12/Libster-blog.html
Pozdrawiam:)
Jak bardzo potrzebuję teraz czegoś takiego.. Wziąć kawałeczek, zrobić pyszną kawę, usiąść pod kocykiem w wysokim fotelu i przenieść się w słodki świat marzeń! Cudowności u Ciebie Ewelajno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
P.
W dzieciństwie zawsze lubiłam jeździć w odwiedziny do cioci ... jej dom wydawał mi się zawsze magiczny ... ściany pełne obrazów , zapach olejnych farb , sztalugi , stare ,drewniane meble , zgrzypiący parkiet , olbrzymie lustro , czarne koty wylegujące się w słońcu na parapetach i szklana misa pełna szklanych kulek w tęczowych kolorach ... uwielbiałam się nimi bawić i patrzeć jak światło załamuje się przenikając przez nie...
OdpowiedzUsuńA Twój deser - jak zawsze mnie zachwyca ...
Ona musi być pyszna :)
OdpowiedzUsuńcudna beza!!! zakochałam się :)
OdpowiedzUsuńEwelinko, jak zawsze wspaniałe zdjecia, zapierające dech w piersiach! Coś pięknego.
OdpowiedzUsuńTarta wygląda znakomicie, pysznie, wspaniale.
Ach, zjadłabym w Twoim towarzystwie:)
Uściski:*
Wygląda super niesamowicie :) Przepiękne zdjęcia a pomysł na żurawinowy curd świetny :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBoska!!! Teraz sobie w brodę pluję, że kompletnie zapomniałam o żurawinie w tym roku.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona zdjęciami. Oprócz tradycyjnego lemon curd robiłam jeszcze pomarańczowy i rabarbarowy, ale ten żurawinowy w wersji jesiennej wygląda wspaniale. Całość perfekcyjna. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzarodziejka... :-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, jak obrazy dawnych mistrzów, no może z wyjątkiem tego z fiołkową łopatką ;)
OdpowiedzUsuńSmak, dobrze
dobrze, że jest między nami ekran, bo gdyby nie to - uległabym pokusie, na pewno :)
OdpowiedzUsuńPiękna ! Myślę, że nie dla mnie bo ja nie przepadam za przesłodzonymi deserami ale wygląda obłędnie !!!
OdpowiedzUsuńPysznie pieczesz....pięknie piszesz...bardzo mi się to przyda na te szare grudniowe dni na Wyspie :))
OdpowiedzUsuńKolejne male dzielo sztuki w Twoim wykonaniu :)) Nie moge sie napatrzec na zdjecia. A ta przypalona beza wyglada oblednie :))
OdpowiedzUsuńLubie adwentowe odliczanie i zapalanie kolejnych swieczek (prawde mowic poznalam to dopiero tutaj w DE). A dzis czekaja na mnie i Malego pierniczki :) Ciasto juz sie schladza w lodowce :)
Usciski.
Niesamowita ta tarta!!!!! ooo matko no super no! i z moją ulubioną żurawiną :-)
OdpowiedzUsuńTakie cudo, że aż zaniemówiłam!
OdpowiedzUsuńWow, jak pięknie to wszystko wygląda,chyba szkoda jeść:-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńnie dziwię się Tobie, że nie mogłaś się oprzeć wyjadaniu tego kremu-wyszedł Ci cudnie:) mogę nieco powyjadać? super zdjęcia! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwcia,
OdpowiedzUsuńO nie! Ja tym razem się zbuntuję. Bo to tak jakbyś nam pokazała cukierki, ale nie pozwoliła ich zjeść... zabrakło 1, ostatniego, najważniejszego zdjęcia - kawałka w przekroju już na talerzyku. Tak zeby można było zobaczyć jak cudnie wyglądają te warstwy i wyobrazić sobie, że zaraz usiądzie się przy kawiarnianym stoliczku z pyszną kawką, w miłym towarzystwie i zje kawałeczek. Ja chociaż proszę o taką fotkę na facebooku. Chyba, że już wszystko zjadłaś;-)))
Pozdrawiam cieplutko,
Borejkowa
jedyne na co mnie stać, to wzdychanie do zdjęć :) brak mi słów! :)
OdpowiedzUsuńEwelajno, po prostu mistrzostwo świata, jestem zauroczona Twoją Tartą:)))
OdpowiedzUsuńNie powinnam wchodzić tu o tej godzinie. Na bak będzie mi się śniła ta tarta!!! Ale musiałam wejść bo nominowałam Cię do nagrody http://trzaskiwkuchni.blogspot.com/2012/12/liebster-blog-award-2012.html Zapraszam do zabawy :)
OdpowiedzUsuńKAPITALNY kolor nadzienia, przepiękny efekt końcowy. Cudo!
OdpowiedzUsuńJa tu nie mogę zaglądać. Jak zaglądam to potem chodzę głodna. Okrucieństwo!
OdpowiedzUsuń:)
Zaczęłaś jak dobrą powieść, która dla mnie za szybko się skończyła ;), mam nadzieję, że marzenie Alicji, wypowiadane do szklanej kuli się spełniło, choć jedno z ...
OdpowiedzUsuńu nas też magiczny czas, lampki na wystawie księgarni w rynku, a my z lampionami na roraty wpatrzone w wystawy wśród wirujących płatków śniegu :), wieczory pełne wymyślonych opowieści i trochę tych czytanych z kart...
częstuję się Twoim pachnącym kawałkiem i odwzajemnię niedługo przepisem na ciasteczka, które pewnie znasz ;)
Genialna ta tarta. Wygląda zachwycająco.
OdpowiedzUsuńCranberry curd też sobie niedawno zrobiłam - i zakochałam się od razu, bez pamięci :)
Jak dla mnie pewnie trochę za słodka,
OdpowiedzUsuńale wygląda zachwycająco!:)
Niech grudzień będzie cudowny:)
Jak ja się cieszę, że do Ciebie trafiłam :-)! Cudowna tarta!!!!!
OdpowiedzUsuńWitaj, zakochałam się w Twoim blogu, w Twoim spojrzeniu na świat, w radości z drobiazgów... Przypominają mi moją własną radość ze wszystkiego i miłość do jedzenia. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Jeśli tak będzie wyglądał grudzień to ja jestem za! Ten żurawinowy róż... zamarzyła mi się długa spódnica w kolorze ewelinowej tarty i kosmaty sweter z bezy :) Ciekawe co na to mikołaj :)
OdpowiedzUsuńUściski na cały tydzień.
Cudna, cudna, cudna!
OdpowiedzUsuńTen curd ma po prosty niewiarygodny kolor. Wiele cisat się przewija na wielu blogach, ale przyznajęjak najbardziej szczerze, że zaintrygowała mnie Twoja tarta absolutnie. Taka wariacja na temat lemon meringue pie, ale te smaki muszą być cudne. Warte wypróbowania!
OdpowiedzUsuńJola Szyndlarewicz – dzięksik, Energetyczna:), mi ostatnio wciąż w głowie „kto wie...”. Mówisz,z e chcesz mieć Liliankę? Ja moja bratanica:) śpiewaj jej, śpiewaj, to wszystko wpływa na rozwój tego małego Człowieka:). O, jak się cieszę, Joluś!
OdpowiedzUsuńMaggie – e tam..., tak sobie tylko wspominam jak było... A zdjęcia jak pobudzają to chyba dobrze, prawda? Pozdrowienia, Maggie!
Hibou - :)
pieczarko mysiu – oj, tak kolor żurawinowy przepyszny:). Wiedziałam, że się spodoba:)
kabamaigo – wszystkie curdy to pychota nad pychoty, ale żurawinowy ma w sobie coś więcej, prawda? Co to jest kilogram żurawin, no...., sama powiedz, skoro zniknęło w tak zawrotnym tempie...?
anno – oczami to możesz;). Z tęsknoty...:):):):) Buziaki, buziaki największe i najserdeczniejsze z siłami na pakowanie przed świąteczne! :*:*:*
Marto – cieszę się, że zdjęciami w marzenia wpędzam:)
Ziemolinko – o bezie już zapomniałabym, gdyby nie komentarze... Świąt więcej w myślach niż w domu... Jedynie pasztet w zamrażalniku... Serdeczności moc dla Ciebie, Droga Agel!
Justyno – na salony, to może nie... Tak, po prostu na zwykły wolny dzień, albo na niedzielę...:)
igo – merci:)
Paulino Romankiewicz – eee, nie..., absolutnie, znam wiele wyższych półek i uwierz, te z wyższych nie zawsze wychodzą:)
atinko – dziękuję, Atinuś! Uwzięłyście się na mnie z Majaną i Kabą – niemożliwe dziewczyny...! ja muszę to wszystko sobie zanotować i popełnić jakiś post na ten temat, bo wyjdzie na to, żem nieuprzejma baba...
Pralinko – gdybyś tylko mieszkała bliżej... już siedziałabyś na mojej kanapie:)
ankawell – Ty tez masz takie emocyjne wspomnienia... Jak ja to lubię:) Lubię słuchać i czytać o tym i lubię te swoje maleńkie:)
dziękuję:)
Jagodo – jest, zapewniam:)
Wiewióro – takie zakochanie nie grozi odrzuceniem:)
Majanko – dziękuję, Słońce, mocno:) A ja w Twoim:)
katie - :) to zasługa żurawin:). Serdeczności!
Meg – u nas jest jeszcze na rynku świeża, a w dziale z mrożonkami mrożona, spokojnie możesz ją wykorzystać w każdym czasie:)
Evitaa – dziękuję:) Pomarańczowy przede mną, a marzy mi się mandarynkowy, tylko zastanawiam się czy nie będzie za mdły.
Magdalena - ...:):):)
Lu – dziękuję, staram się nawet nie myśląc o dawnych mistrzach. To zasługa światła zastanego w tym momencie. Przy czym zdjęcie z kremem i beza było robione dosłownie z różnica pięciominutową, a zobacz jak kolory ciasta zmieniają efekt. Ustawienie było dokładnie takie same... Och..., tak , gdyby nie ten ekran, byłabym szersza niż wyższa...
Moniq- dziękuję, wzięłabyś tylko jeden widelczyk i już;)
OdpowiedzUsuńAniku – u nas też szare i grudniowe, jak był śnieg to było cudownie, bo i słońce zaglądało, ale teraz... słońce jest tylko pod tą warstwą grubych chmur – serio. Musisz zamknąć oczy aby je dojrzeć...! To co, zamykamy razem?
Majeczko - :). Patrz tam sobie do woli – mi to sprawia tylko przyjemność:) - jeśli to wiem:)
A wiesz, że wieńce adwentowe przyszły do nas od północnych ewengelickich Niemców:). Do nas dopiero w latach dwudziestych, ale najpierw był tylko w kościołach, później wojna i tak dalej... zdaje się, że niezwykle wolno to się odradzało, ale jest i cieszy bardzo:). Przynajmniej mnie i Ciebie:), ale na pewno wiele duszków, które tu zaglądają:)
Iwonko – żurawina rules!!!
Zielaczku – już dobrze? ;)
Olu_83 – jakie tam szkoda..., wbiłam nóż i poszło, ale co się działo potem... ! Olu... nie chciałabyś wiedzieć... Chociaż dowiesz się zaraz poniżej...
piegusku1976- powyjadamy razem? ;)
Aniu – a buntuj Ty się , moja Droga, buntuj, bo masz do tego prawo... Święte. A ja muszę się przyznać, że tarta zraz po zdjęciach wylądowała na podłodze... Bo tak się niefortunnie obróciłam, że zahaczyłam... i dlatego nie ma przekroju... Ale co miałam pisać i łzy ronić tak czarno na białym na blogu... Teraz mogę to powiedzieć, jak już tyle czasu upłynęło. Jakieś resztki były do uratowania, a reszta … żurawinowy bigosik...
Jak u Borejków z kręceniem maku przez maszynkę...
Zuza – wzdychanie to małokaloryczna sprawa:) Ja też często wzdycham:) I dziękuję za Twoje wzdychanie, bo... cieszy:), ale to wiadomo:)
siankoo- eee... tam..., mistrzostwo, wiesz ile Ty mistrzostw popełniasz?
Agnieszko Trzaska – tarta, która się śni to tarta bez kalorii – dobra tarta;). Widzę, ze dołączasz do grona Bab, które mi „każą” coś o sobie pisać, a ja je wszystkie lekceważę i... źle się z tym czuję... muszę się zrehabilitować, bo przecież, ze to WYBRANIE sprawia mi radość:). A co..!
Aga – oj, kapitalniuśki:)
Usagi – Ty.., to tak, jak ja... !Siedzę tu, odpowiadam na komentarze, a z lodówki woła nie sernik cappucino, a z szafki piernik czekoladowy.... Daj spokój, trzeba skończyć z tym blogowaniem...;)
Jo – kuli już nie ma..., muszę zapytać ciocię co się z nią stało... A ja czasem, jak zamknę oczy, przypominam sobie tamte chwile i czuję się tak samo..., jakbym dalej czekała na spełnienie...
Moje roraty ze świecą, jak kiedyś u Dominikanów w Poznaniu, choć teraz przez chorobę przerwane... Wpatrywanie się dziecka w śnieg jest czymś niesamowitym, dostępnym tylko dzieciom...
Ciasteczek Twoich, widzisz, nie znałam:) .Uściski, Jo, serdeczne!
gin- bo to nie można inaczej jak tylko się zakochać:)
Konwalie w kuchni – no, ale jeden widelczyk byś spróbowała, no..., dwa:). Grudzień, kurczątko, chorowity, choć , jak sama wiesz ma to swoje plusy:)
jelko – a jak ja się cieszę:). Witaj, zostań, zapraszam:)
Dziabko – zakochane w drobiazgach łączmy się! Nie ma lepszej i piękniejszej miłości niż ta do drobiazgów, z nich składa się każdy nasz dzień, a dni składają się na tygodnie miesiące, lata w końcu na życie:).
katarzynko – a powiedziałaś Mikołajowi, nooo..., znaczy list napisałaś? Bo to mogłaby być naprawdę fajna spódnica, a sweter taaaki ciepły i miły:). Uściski to dobra rzecz – biorę... i odwzajemniam z całą mocą!
Patrycjo – tak mi mów, tak mi mów...:)
Dominiko – kolor zniewalający i mnie:). Twoje zaintrygowanie moją tartą jest dla mnie wielką przyjemnością:)
jeny jak ja bym chciałą tak umiec ... juz nie wspomnę ze oddałąbym wszystko zeby terz to zjesc <3 jak cudnie smakowitościowato to wyglada !!!!!
OdpowiedzUsuńmoniko - tu nie trzeba nic umieć. Bierzesz przepis, kupujesz co trzeba, robisz i.... masz:). I wtedy już UMIESZ:). Pozdrawiam Cię gorąco!
OdpowiedzUsuńEwelajnao jestem zachwycona ! A tą tartę muszę koniecznie wypróbować :) Drukuję przepis-pozwolisz ?
OdpowiedzUsuńasiawhitekitchen- cieszę się - pewnie! Przynajmniej połowa przyjemności po mojej stronie:)
OdpowiedzUsuńp.s. a propos morza w ostatnim poście, to ja nad nim mieszkam...:)
wygląda przecudnie !
OdpowiedzUsuńKaja Lelonek-Laber - dziękuję:)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są przepiękne! Rzadko piekę coś, co zachwyca mnie przez internet. Ale z tą tartą jest inaczej. Żurawinowy curd to niebo w buzi! na stałe wpisał się w mój zeszyt kuchenny i dzięki Ci za to! :* dodałam mascarpone i jest pyszny krem do bezy :) Powiedz mi tylko, proszę, co z tą tartą- nie chciały mi się połączyć składniki.. dodałam jajko i ciut więcej masła.. nie wiem czy to dobrze, zobaczymy jak się upiecze. Tobie bez problemu się wszystko połączyło? Pozdrawiam ciepło :) Ola
OdpowiedzUsuńAnonimowy - Olu - dodałaś jajko i więcej masła, przez co masa była bardziej płynna, należało zwiększyć ilość mąki tak, aby składniki mogły się połączyć, poza tym u mnie jest mąką 2000, czyli trochę grubsza niż pszenna; nie wiem jakiej użyłaś...
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mogę być inspiracją i cieszę się:)
źle się wypowiedziałam, jajko i masło MUSIAŁAM dodać, żeby ciasto się zagniotło :) mąkę miałam samą pszenną i stwierdzam dzisiaj, że ciasto jest pyszne, jeśli chodzi o spód. Żurawinowy curd powinnam była zostawić bez dodawania mascarpone (sprawdza się przy bezie francuskiej) bo przy bezie włoskiej jakoś za mdło mi jest. Następną wersję zrobię: spód + curd żurawinowy + ? no właśnie, jeszcze nie wiem co, żeby nie było zbyt słodko :)
OdpowiedzUsuńa przy okazji jesteś z Kołobrzegu! ja ze Słupska, to całkiem blisko :)
Ola
jak wyjelas na koncu ciasto z blachy? (zdjecia)
OdpowiedzUsuńTo blacha z wyjmowanym spodem.... :), więc było łatwo :)
Usuń