Kiedy razem z moją siostrą i braćmi mieszkaliśmy w domu z rodzicami, nasze ówczesne troski (mierząc dzisiejszą miarą naturalnie) miały smak raju i obiadów przyrządzanych nierzadko przez nas samych. Każdy z nas, dzieci i dorosłych miał danie obiadowe, które najbardziej lubił robić. Nie można było tego nazwać daniem popisowym, bo chodziło o to, aby nakarmić 6 głodnych osób, które wróciły ze szkoły, czy pracy, zrobić to, co się lubi i nie wysilić się zbytnio... No i jeszcze żeby wszyscy chwalili… Wiadomo. W przypadku mamy, sprawa była i jest oczywista, bo robiła wszystko, ale najbardziej lubiliśmy duszone schabowe z ananasem. Do dziś nam zostało. Tata był specjalistą od omletów, smażenia kani jesienią i robienia kopytek na różne sposoby. Najładniejsze były te z drobno pokrojoną pietruszką, którą dodawał do ziemniaków. I nie robił tych kopytek z ziemniaków ugotowanych dzień wcześniej, ale gotował specjalnie, mielił, wyrabiał, kroił, gotował, a później na obiad były zielone kopytka smażone. Bez dodatków. Li i jedynie. TYLE i tyle, jeśli chodzi o rodziców, przy czym to tata był kierownikiem restauracji…
Często mama przygotowywała jakiś konkret (czyli mięso, kotlety fasolowe, czy sojowe) dzień wcześniej, a któraś z nas, starszych sióstr dla dwóch młodszych braci, musiała obrać ziemniaki, zrobić surówkę (zazwyczaj dwie, trzy). Dość często jednak, kiedy już chłopcy podrośli i siły jako-tako się wyrównały, to nam, dzieciom, które wcześniej były w domu, przypadała rola zrobienia obiadu dla wszystkich. Wszyscy lubiliśmy najszybszy obiad na świecie, czyli jajko smażone, ziemniaki i mizerię. Ale codziennie tak nie można, przynajmniej według mamy. Dlatego, każdy z nas miał coś swojego, co lubił robić. Michał przyrządzał zupę buraczkową. Łukasz, kiedy jego zadaniem było wszystkich nakarmić, obierał stosy ziemniaków i na kilku patelniach smażył frytki, albo placki ziemniaczane. Bernadeta przeważnie wymyślała, jak mama, i robiła swoje wersje różnych dań, a ja, kiedy tylko przychodziła moja kolej, robiłam prościuteńką zupę czosnkową. Kiedyś zazwyczaj na łopatce - z polecenia mamy.
Do dziś lubię ją robić i jeść. W obecnej wersji jest to zupa na bulionie, albo bulionie w proszku (tym bez glutaminianu sodu). Ostatnio dodałam do niej orzechy włoskie, które nadały jej posmak… kalafiora, którego szukanie w zupie jest czymś oczywistym. Ale nie musisz dodawać orzechów, wtedy otrzymasz dawną wersję. Zupa jest smaczna, prosta, konkretna i bardzo rozgrzewająca. W sam raz na te minusy na termometrze. Dwie miseczki ‘musowo’.
Zupa czosnkowa z orzechami włoskimi
6-8 porcji
2 l wody
750g ziemniaków
3-4 marchewki
korzeń pietruszki
6 łyżeczek bulionu (albo 2,5-3 kostki bulionowe)
6 ząbków czosnku
100 g orzechów włoskich (opcjonalnie)
1 szkl. śmietany 18%
1 łyżeczka mąki pszennej
1. Do gotującej wody wrzuć bulion i pokrojone na większe kawałki ziemniaki. Po dłuższej chwili dodaj pokrojoną marchewkę.
2. Czosnek przeciśnij przez praskę, albo pokrój drobniutko. Dodaj do zupy, kiedy ziemniaki będą miękkie.
3. Orzechy zalej gorącą wodą, aby zmiękły. Po odcedzeniu dodaj do zupy.
4. Teraz wymieszaj pół szkl. śmietany z łyżeczką mąki w miseczce. Dodaj trochę zupy i dokładnie wymieszaj. Teraz dodaj resztę śmietany i jeszcze trochę zupy. Jeśli nie udało Ci się dokładnie wymieszać, albo dla pewności, przelej śmietanę przez sitko od razu do zupy. Zupę podawaj udekorowaną pietruszką. A jak kto musi, to jeszcze z chlebem, czy grzankami.
Dzisiaj św. Agnieszki! Najlepszego i najpiękniejszego wszystkim Drogim Agnieszkom tu zaglądającym! Świętuję z Wami i zaraz dzwonię do tych, które znam!
Do tego Dzień Babci, ale czy zaglądają tu jakieś babcie…??? W każdym razie niech dzisiejsza obecność, czy telefon od wnuków, będzie dla Was pociechą! Ja swoim Babciom posyłam buziaki w stronę nieba... A Tym z Was, którzy do babć się wybierają, przyjemnych spotkań przy herbatce, kawce i dobrym cieście - niewątpliwie.
Niech ten tydzień będzie dla nas łaskawy! Do przeczytania, moi Drodzy!
Mniam mniam ,ale ile tego czosnku:)?
OdpowiedzUsuńiga - najważniejszy składnik... już się poprawiam, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMogłabym zrobić na oko ale taka już jestem że lubię przedobrzyć:)
OdpowiedzUsuńPoczytałam i śmiało mogę powiedzieć że u Ciebie kuchnia z sercem z pokolenia na pokolenie:)
Proste i smaczne, a do tego ciekawa kulinarna historia o rodzinnych smakach... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy dodatek w postaci tych orzechów...
OdpowiedzUsuń:))) jajko sadzone+ziemniaki+mizeria = skąd ja to znam:) To moje najszybsze danie :D Niestety K. (jak Twoja Mama) uważa, ze ciągle tak nie można (nie wiem czemu;))
OdpowiedzUsuńA zupa czosnkowa długo już za mną chodzi...naprawdę:)
Jeszcze raz dziękuje za życzenia:)))
Pyszna zupa!
OdpowiedzUsuńZrobię na łopatce i z dodatkiem orzechów:)
Już nie mogę się doczekać.
Miłego dnia Ewelajno!
iga - ja tez zawsze na oko, ale na potrzeby bloga, wszytko zważyłam i zmierzyłam:). Jeszcze raz dziękuję:)
OdpowiedzUsuńDominiko - podobnie było chyba w każdym domu, z ewentualną różnica ilości dzieci... I ja Cię pozdrawiam!
Olka - zaszalałam i posmakowało. Najpierw w osobnej miseczce:)
Piegowata - pycha, prawda? Tez nie wiem co oni mają z tym, że nie można... Zupa prościutka:) Zwykłą kartoflanka, można powiedzieć:). Uścisków Imieninowych bukiet!
Smakowicie wygląda, lubię zupę czosnkową.
OdpowiedzUsuńWspaniała opowieść, przeczytałabym chętnie kiedyś taką powieść o takich rodzinnych kulinarnych tradycjach :)
OdpowiedzUsuńCo do obiadów, to u mnie też jeszcze tak robimy :) żeby było szybko, prosto, smacznie i dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że zupę można zrobić nawet z czosnku! Ciekawe. Mam teraz trochę wolnego, to może uraczę domowników czymś nowym :)
Uwielbiam Cię czytać.
Masz w sobie tyle spokoju :)
to musi być wspaniała, rozgrzewająca zupa!!!
OdpowiedzUsuńProsta, pożywna i rozgrzewająca. Na łopatce i z orzechami - będzie :)
OdpowiedzUsuńU mnie minusowej tepmeratury nie ma ale za to śnieg sypie przepięknie:-), taka zupka, na taką pogodę jak najbardziej. Wygląda bardzo apetycznie:-).
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz tyle rodzeństwa:-), w kilkoro zawsze weselej:-).Pozdrawiam
Jak zwykle fantastyczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTe dryfujące na powierzchni zupy orzechy bardzo mnie przekonują. Natchnęłaś mnie.
OdpowiedzUsuńChyba przyszła pora, bym swoje dzieci nauczyła pierwszych dań popisowych ;)
mmm! W sam raz na mroźne dni! :)
OdpowiedzUsuńFajna sprawa, takie rodzinne gotowanie. Czasem az zaluje, ze u mnie pichcila tylko Mama...
OdpowiedzUsuńA zupa wyglada oblednie! Zwlaszcza z tymi orzechami.
kimek – dziękuję:)
OdpowiedzUsuńAuroro – dziękuję:). O tradycjach u mnie?
Justyno – bo jak się razem mieszka to to jest oczywiste:). Ciekawa jestem jak Ci i Twoim w domu posmakuje?
Ależ mi napisałaś:). Do sufitu chcę skakać, a spokój przy podłodze zostawić:)!
Wiewióro – jest taka:)w pełnym tych słów znaczeniu:)
Kamilko – łał! Super:) Smacznego. Orzechy próbuj osobno w miseczce, bo a nuż komuś nie zasmakuje to połączenie…
Olimpio Davies – sypiący śnieg to dla mnie wciąż rozkosz sama. U nas śniegowa stabilizacja. Dziś rano -5, a teraz chyba -3 najwyżej. Teraz to wszyscy rozpierzchnięci na wszystkie strony świata… Do każdego daleko… Dawno nie spotkaliśmy się wszyscy razem… Serdeczności, Olimpio!
Una – dziękuję:) – autoportret:)
Aga – to takie dzieci mają dzieci…?;) Pewnie, ze tak, choć powiem Ci, że u nas to najpierw było tak, czego nie napisałam, że mama mówiła: Jutro zrobisz zupę taką a taką… A jak? A no tak: i się spisywało co mama mówiła.. Raz wychodziło lepiej, raz gorzej, aż w końcu coś nam najbardziej podpasowywało i tak już leciało:).
Pozdrawiam Cię serdecznie i sukcesów dzieci w gotowaniu Ci życzę! Poza tym jeszcze raz wszystkiego najpiękniejszego z Okazji Twojego Święta!
Jagódko – idealna:)
Maggie – w każdym domu inaczej… Jednak przejęłaś od niej pałeczkę:). Dziękuję:)
Konwalie w kuchni - zgubiłam Cię... Dobrze Cię widzieć:). Przyjemność mi zrobisz gotując:). A z tymi orzechami to spróbuj najpierw w osobnej miseczce, czy Ci posmakują:).
OdpowiedzUsuńUściski, no przecież!
Gotowałaś zupę!
OdpowiedzUsuńTo wspaniale,bo ja zupy od malucha kocham.
A czosnkowa ma charakter.
I bardzo mi się ten orzech w niej podoba.
Tylko ja mam uczulenie na orzechy...
Może jeden nie zaszkodzi?
Wszystkiego miłego Ewelino!
u mnie najszybsze danie nie przejdzie, a z całej szóstki gotuje tylko ja... coś tu trzeba wreszcie zmienić! ;)
OdpowiedzUsuńRozgrzewającae danie...w sam raz dla mnie...
OdpowiedzUsuńOstatnio nic...tylko się rozgrzewam...;)
Smaczne zdjęcia...;)
Ewelajno, przyznam Ci się, że jestem Agatą (ach ten nick, zupełnie nietrafiony..), ale życzenia przyjmuję na poczet imienin, które mam za dwa tygodnie :) Jestem już całkiem duża więc i dzieci są spore (zaraz przekroczą próg dziesiątki). szkolić je będę, myślisz, że gratin ziemniaczane będzie dobre na start? mam na nie sporą ochotę ;))))
OdpowiedzUsuńNo to teraz ja powspominam i potwierdzę wszystko co Ewelina tu "wypisuje"...:) Pamiętam, że u nich zawsze musiał być obiad(odwrotnie niż u mnie;) i Ewelina dzielnie sobie z tym radziła, pamiętam, że surówek było dużo i jajko smażone z mizerią tez pamiętam...A kiedyś po Mszy na 9:00 w niedzielę zrobiłaś omlety u mnie, pamiętasz? Pyszne były...A frytki Łukaszowe to mi się z naszymi frytkami w blaszanej misce skojarzyły...A i jeszcze przypomniało mi się jak kiedyś na początku zaprosiłam Angelikę na obiad i kupiłyśmy pierogi z kapustą i grzybami (mrożone) i rozgotowałyśmy je doszczętnie, wybierałysmy placki taką łyżką z dziurami....Ale mnie na wspomnienia wzięło...I to wszystko przez Twoje obiadki:) Pozdrawiam. M.
OdpowiedzUsuńTo ja swoim babciom, Wandzi i Marysi też kieruję uśmiechy do nieba. Żałuję, że moja mama nie pracowała i ona tylko gotowała. Swoją pierwszą zupę, nie pamiętam już jaką ugotowałam dla mojego chłopaka na trzecim roku studiów. Przez żołądek do serca? Chyba tak, bo od 11 i pół roku jesteśmy szczęśliwym małżeństwem... Czosnkowej nigdy nie gotowałam, choć uwielbiam czosnek. Czas to zmienić. Czosnek rządzi!
OdpowiedzUsuńJak Ty ładnie piszesz! :)
OdpowiedzUsuńDuża ta Twoja rodzinka, naprawdę pięknie:).
Miło się czyta Twoje wspomnienia :)
Zdjęcia boskie, zupa pyszna i Ewelinka śliczna.
Uściski:*
U mnie w domu w kuchni rządziła (i w sumie nadal rządzi ;)) Babcia, dzieci bałaganiły..
OdpowiedzUsuńAle zupy u Babci nader często, zupy i takie jedzenie mąka, mleko, ziemniaki, czasem ser, na tysiąc sposobów, do dziś to lubie i lubie odkrywać ze tych sposobów w wiejskiej kuchni jest dużo więcej niż ten babcin tysiąc..
Ewelinka, to Ty na zdjęciu? Ślicznie!
:*
Uwielbiam Cię czytać:) A ta zupa ma w sobie dwa składniki, które uwielbiam czosnek i orzechy;) Musi być pyszna:) Cudowne fotki :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńps. Śliczne to Twoje pierwsze zdjęcie:)
piękne wspomnienia i aptyczna zupa, lubię takie dania z "duszą" :) pozdrawiam cieplutko z mroźnego Poznania :)
OdpowiedzUsuńKochana tak pięknie u Ciebie, że zostaję na dłużej - tymczasem biegnę do kuchni zupę wypróbować:)
OdpowiedzUsuńEwelinko, podejmuję się wyzwania i robię... dziś :-).
OdpowiedzUsuńPs. Czy ja już pisałam, że uwielbiam czytać o Twoich wspomnieniach z dzieciństwa...tak bardzo przypominają mi moje własne :-).
Kochana do Ciebie nie można wejśc i sie nei rozmarzyć ..... uwielbiam czosnek, ale pozwalam sobie na niego tylko wtedy kiedy Połówek jest w delegacji. Niestety jest na niego uczulony:). Dlatego też ten cudown przepis zapiszę i ugotuję któregoś dnia, jak zostanę słomianą wdową:). Buziaka zasyłam
OdpowiedzUsuńTakie dawne dopieszczone dania smakują najlepiej i miłe wspomnienia odżywają:)
OdpowiedzUsuńCudowne wspomnienia kulinarne, miło do nich wracać. Ja właśnie zamierzam założyć zeszyt, w którym należałoby spisać przepisy najbliższych, takie które zostają w pamięci kubków smakowych (uparcie wierzę, że istnieje coś takiego;)). Twoja czosnkowa nie daje mi spokoju, przez połączenie z orzechami włoskimi. Koniecznie do zrobienia:)
OdpowiedzUsuńNormalnie , zapraszam cię do siebie do domu w celu nauczenia tak pięknego gotowania , w zamian oferuję naszą gościnę :):):)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, ze istnial miedzy Wami taki podzial obowiazkow... u nas niestety gotowalam tylko ja z calej trojki i tak juz do dzis pozostalo... nie czulam sie jakos pokrzywdzona, bo zawsze to lubilam ale mysle, ze przy okazji to oni sa teraz pokrzywdzeni, bo niewiele sie nauczyli... Do dzis odgrazaja sie,ze swieta to tylko u mamy albo u mnie :-)
OdpowiedzUsuńJa tez ostatnio zupy glownie na szybko pochlaniam... Twoja wyglada cudownie :-) i na pewno tak samo smakuje, sprobuje sobie taka przygotowac :-)
Buziaki, buziaki
Anna
Uwielbiam czosnek, zupka zachęcająca, szczególnie że lubię proste przepisy :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o kurs to tu masz linka http://www.warsztatyfotograficzne.com.pl/kolobrzeg-luty-2013/
Ja już się zapisałam i wpłaciłam zaliczkę.
Amber – jako i Ty:). Ja nie lubiłam kiedyś… Wolałam drugie danie:). Ten orzech to totalna zmiana smaku:). Nie wiem jak to jest z alergiami – może lepiej sobie popatrz…? Serdeczności, Amber!
OdpowiedzUsuńJswm – najszybsze nie przejdzie…? Wybredne Towarzystwo? Zmienić jak najszybciej…! Sił na zmiany, Anno!
anna studio - ja też:), chociaż najbardziej przemarzłam w czasie łikendu na cmentarzu – Dzień Babci świętowałam:)
Aga – o masz Ci… Ale niebawem Agaty:). Muszę pamiętać, a życzenia chyba i tak się przydadzą:). Ziemniaczana zapiekana prościzna – powinni dać radę:), ale to już Ty chyba wiesz najlepiej:). Pod Twoim okiem:)
Anonimowy – no, Magdaleno, ale się uśmiałam wspominając…:) Omletów nie pamiętam nic a nic… Frytki - ba… ! Nasze wspólne najlepsze pod słońcem…! Co myśmy się tych ziemniaków w podstawówce naobierały… Jakie to pyszne było właśnie dlatego, że wspólne. Pierogi z Angeliką – dobre, dobre to było…!!! Uściski najgorętsze!
Patrycjo – u mnie mama Wandzia:), a babcie Stefcia i Helenka:). Jakie to fajne, ze babcie nazywamy zdrobniałymi imionami, prawda?
Przez żołądek do serca w Twoim przypadku sprawdziło się doskonale:). Czosnek rządzi, bo zima i odporność i zdrowe zęby:). Czosnkowa to taka prościuteńka zupa…, ale mam nadzieję, że Ci przypadnie do gustu:)
Majanko – dzięki, Majanuś, piszę jak było… :). Czasem żal, że nawet nie wiemy kiedy się widzieliśmy wszyscy razem ostatnio… Jak już się uda w trójkę zgrać, to zawsze kogoś czwartego brakuje…
moniko – a moja „rządzi” od 15 lat na cmentarzu, a druga to trochę krócej…, ale właściwie nie rządziły nigdy, ta pierwsza raczej spokojna pobożna kobitka była, a druga nerwus osobliwy, ale obie kochałam jak trzeba:):):) i za obiema tęsknię…
Ja – autoportret - robiłam 8 zdjęć, na jednym załapały się rzęsy…:). Dzięki Moniuś:)
atinko – naprawdę…??? Miło – jak nie wiem co:).
Ja też czosnek i orzechy, bo wzmacniają, właśnie przywiozłam kolejną partię włoskich i czosnku od mamy:). Nie chcę więcej chorować, to wcinam:), ale z dawką rozsądku aby innych nie zaczadzić;)
p.s. dziękuję – autoportret – napisałam wyżej Monice:)
siankoo - :), pozdrowienia z Poznania działają na mnie jak balsam, albo jak ta zupa na mroźny dzień kiedy wracam do domu i jestem b. głodna:):):). Pamiętaj, gdybyś coś, kiedyś… to tylko wyślij pozdrowienia z Poznania i już masz załatwione;)
Aga – zostań, zostań, TAAK:). Wypróbujesz?
Magdaleno – jestem pełna napięcia… I…???
p.s. Nie wiem czy napisałaś, ale dla mnie to takie potwierdzenie tego, że to co napiszę da się przeczytać:), a jak Ktoś jeszcze identyfikuje się z tym to jest mi niezwykle przyjemnie:). Dzięki za te literki:)
Jolu Szyndlarewicz – mówisz…??? Eee…, bo Ty miła chcesz być…;). To chyba fanaberie Kobietki Oczekującej;). Uczulony psychicznie, czy serio? W każdym razie sama nie wiem czy życzyć Ci Jego delegacji czy nie…
Dzięki , Jola:)
Goa – trochę tak jest, bo gotuje się wtedy trochę ze wspomnieniami:), ale to dopieszczenie tutaj, jak ładnie napisałaś, polega tylko na dodaniu orzechów – ot taki kaprys świadomej gotującej i szukającej nowych dróg:)
Mar- jesteś..:):):). Gdzieś Ty się włóczyła…??? No, ale jesteś, jesteś:). Zaraz pójdę do Ciebie:). Ja też jestem z tych, co wierzą w pamięć kubków smakowych. Ciekawa jestem Twojej opinii o tej zupince:).
linko – to ja w te pęda…!!! I ściereczki KOCIKowe:). Czekam na listonosza…, czy tam innego kuriera:).
anno – taaak? Tylko Ty…??? Im nawet nie ‘kazano’…??? Ale dzięki temu teraz wyczarowujesz takie piękne smakowitości.
U nas siostra jakby miała predyspozycje, i często, jak była moja kolej, zrzucałam to na nią, woląc sprzątać jej ‘rewiry’.
To mówisz, że zupy…? Nawet nie jestem w stanie się domyślać jak jest… Sił w każdym razie na WSZYSTKO! Mocno Cię przytulam!
Gosha – dziękuję:) Zadowolenia Ci życzę! I fantastycznych efektów, ja chętnie na ten kurs, ale… „małe” ale… do pracy chodzę w tym czasie… Nie dam rady… Serdeczności!
Przydałaby mi się tak duża rodzina i żeby jeszcze dzieci były chętne do gotowania;-)
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś wspomnienia Ewcia. Zaczytałam się i odpłynęłam gdzieś do krainy dzieciństwa.
Kochana, a ja dziś o Tobie myślałam. Byłam w bibliotece i wypożyczyłam sobie Musierowicz. A co!
Ściskam i przesyłam pozdrowienia od Borejków
Ania
Zrobiłam zupę :) wszyscy byli nią zachwyceni :D
OdpowiedzUsuńgenialnie prosty przepis!
chociaż osobiście spodziewałam się wyraźniejszego smaku czosnku, to i tak była pyszna :)
Świetna zupa :) Sama mam zamiar zrobić podobną jeszcze w tym tygodniu :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne zdjęcia! :)
Pozdrawiam :)
Ten kurs jest dość często organizowany, obserwuj terminy, może uda Ci się załapać na następny, chociaż tak piękne fotki robisz, że praktycznie kurs Ci nie potrzebny ;)
OdpowiedzUsuńWyobrazam sobie, jakie wspaniale musialy byc te Wasze rodzinne obiady! A zupa brzmi bardzo kuszaco; prawie czuje jej zapach. I jeszcze jedno: ja chce zamieszkac tam, gdzie fotografujesz swoje potrawy! :)
OdpowiedzUsuńPS Dzieki serdeczne za "agnieszkowe" zyczenia :)*
Daj miseczkę, jestem gŁodna, a nie mam czasu nic ugotować. Wysyłamy pliki i mamy trochę poprawek, czas goni. Zdjęcia och! CUDO!
OdpowiedzUsuńŚciskam najmocniej :*
No Ty omletów nie pamiętasz, a dla mnie to są jedyne omlety jakie kiedykolwiek ktokolwiek dla mnie zrobił...i w ogóle gdyby nie te omlety wtedy to ja w ogóle nie miałabym pojęcia jak to się robi...M.
OdpowiedzUsuńDobrze, że czasami umieszczasz tutaj przepis na zupę - w sam raz coś na moje umiejętności :) Ja też pamiętam te nasze rozgotowane pierogi :) To już tyle lat... Wspomnienia są takie piękne!
OdpowiedzUsuń...od długiego już czasu przyglądam się Twojemu blogowi i chcę wreszcie wyrazić opinię w której utwierdzasz mnie z każdym postem.
OdpowiedzUsuńZwracam najpierw uwagę na Twoje zdjęcia... masz bardzo dobre oko, umiesz bardzo trafnie dobierać kadry, tworzyć bardzo interesujące kompozycje w których światło odgrywa ważną rolę. Gdybym był wydawcą kulinarnej prasy, lub książek, z pewnością zaproponowałbym Ci współpracę.
Drugą rzeczą są teksty. Stwarzając ciekawą, ciepłą atmosferę danego postu,wciągasz czytelnika w kawałek swojego świata wywołując interakcję, zachęcając go do wspomnień, marzeń, uśmiechu.... Twój blog, nie jest internetową wersją książki kucharskiej, nie podajesz suchym tekstem przepisów na placki czy zupy, ale komponujesz sympatyczną, tematyczną, interesującą opowieść, kompilację obrazów i tekstu...
I tak każdy post, jak rozdział ciekawej książki, zawiera myśl przewodnią ubraną w zwiewną szatę... Pozdrawiam Cię i życzę powodzenia...
To moja opinia...czy inni ją podzielają??
Mniam mniam! ;)
OdpowiedzUsuńpięknie piszesz :) i jestem strasznie ciekawa tych schabowych z ananasem, koniecznie poproszę o przepis!! :) Bardzo proszę :)
OdpowiedzUsuńświetny przepis na zupę, na pewno spróbuję!
OdpowiedzUsuńСтрахотни снимки! Допада ми стила и уюта!
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! Podoba mi się styl i komfort!
Great photos! I like the style and comfort!
przecudne fotki, wspaniala propozycja zupkowa ewelinko :) :)
OdpowiedzUsuńusciski :)