środa, 16 października 2013

Łikendowe okruchy jesieni. W ogrodzie.


IMG_2093

Lubię kiedy budzi się dzień, a my piejemy kawę na balkonie wciąż jeszcze w szlafrokach. Poranek, to moja ulubiona pora dnia. Taki czas, kiedy czuję, że potrafię naprawdę oddychać. Światło wstającego dnia jest jak balsam dla mojej duszy, a bezchmurne niebo i rześkie powietrze nastrajają pozytywnie, nawet jeśli w perspektywie mam pracowity dzień.

Ona wstaje wcześniej, siedzi w ciszy i słucha jak budzi się świat rozwiązując… krzyżówki. Ja zamieniam kilka zaspanych jeszcze słów na dzień dobry i idę wstawić wodę. Kilka minut później razem pijemy kawę i słuchamy budzącego się poranka nic nie mówiąc.. Po kilku chwilach wracam do kuchni i kroję nam po kawałku nie napoczętego jeszcze sernika, który się piekł poprzedniego wieczoru, w czasie kiedy kisiłyśmy kapustę. Tym razem nie 50 kilo, jak w zeszłym roku, a jakieś 30… Do tego 3 całe główki na spód – na gołąbki najlepsze na świecie z kiszonej właśnie…

Właściwie się wyspałyśmy, skoro każda z nas wstała bez budzika… Jeszcze tylko zbudzić Najmłodszego…, bo przecież dziś ostateczne sprzątanie ogrodu przed…zimą.

Zatem jeśli macie ochotę, zapraszam Was na spędzenie bardzo przyjemnego dnia w naszym ogrodzie, a w zasadzie w ogrodzie mojej mamy, którego jestem tylko łikendowym gościem. To już moja kolejna propozycja wspólnego spaceru po ogrodzie. Poprzednie znajdziecie w zakładce “niekulinarnie”. Zróbcie sobie herbatę malinowską, albo dobrą kawę...

Zanim ogród zacznie przechodzić w stan uśpienia, które tuż tuż..., trzeba poświęcić mu trochę pracy, aby wiosną znów móc cieszyć się jego pięknem, żyzną glebą, pięknymi kwiatami i relaksującym klimatem.

W drodze do ogrodu, do którego mamy 10 km, układamy plan co kto…, co po czym… i kiedy…,

IMG_1988

a w czasie jazdy towarzyszy nam słońce i niebo takie, jakiego w mieście nigdy…

IMG_0450IMG_0459

A później, po przyjeździe spojrzenia na całą gamę detali, które przyciągają wzrok: drobne świeże stokrotki wśród suchych liści, miechunki jak odblaskowe światełka, wyliniałe drzewo czarnego bzu, które tak niedawno przecież kwitło…, sieci pajęcze rozpostarte między krzewami, zardzewiałą starą bańkę na mleko, która od dawna jako donica dla aksamitek służy, kosz ozdobnych dyń, co to w pobliżu garażu malowniczo wygląda, ostatnie kwitnące pąki róż, wyschnięte liście winogron jak nietoperze (to już…?), pastelowo-różowe chryzantemy, którym przy jesiennej aurze wiedzie się całkiem dobrze i fioletowe marcinki, co jeszcze żółtym oczkiem wesoło mrugają do słońca. I tak mogłabym bez końca…, i może nie każdy by się zachwycił, ale to moje, nasze, swojskie, znajome. 
 
W każdym razie wiemy już co komu zostało przypisane i każdy z nas rusza do swojej pracy. My do malin, a Najmłodszy w tym czasie zajmuje się bardzo poważną sprawą - naprawia bojler, bo problemy z wodą są i daje radę, bo Najmłodszy sprytny jest i zawsze dokładnie potrafi zająć się technicznymi sprawami.

Zatem zakładamy kalosze i rękawice, bierzemy narzędzia i idziemy ciąć maliny, na które już czas…

W mieście nie ma potrzeby zakładania kaloszy, nawet jeśli taka moda… Tutaj zakładasz takie takie gumowce i nie martwisz się czy porysujesz, ochlapiesz, czy wejdziesz w błoto, czy w ziemię świeżo skopaną albo w mokrą trawę od której wilgoci w zwykłych butach tylko katar…

IMG_2091IMG_2122

A wokół nas liście. Jedne wirują z wiatrem, albo próbują ukryć się w rynnie. Inne stabilnie strzegą letnich pozycji wciąż, jakby nieświadome, że niebawem najdzie ich czas… Tymczasem cieszą oczy i ubarwiają świat dokoła nas.

IMG_1987

Po drodze, zaraz za płotem, zrywam i zjadam ostatnich siedem truskawek, których kwiaty wciąż kwitną nieświadome nadchodzącej zimy...

Połowa października, ścinanie mali, kopanie szklarniPołowa października, ścinanie mali, kopanie szklarni1

Maliny rosną w prawym rogu, na końcu ogrodu. Są takie wysokie, że ponad nimi wystają nam tylko głowy… Myślę, że gdybym teraz była dzieckiem (często wydaje mi się, że nadal nim jestem…)…, mogłyby być świetną kryjówką do robienia jedzenia kukurydzy albo groszku, albo maleńkich 3-centymetrowych ogórków…
 Zanim radykalne cięcie, zrywamy maliny z dolnych gałązek, te, których wrześniowy mróz nie chwycił. Później tniemy łodygi 20cm nad ziemią układając je wzdłuż na grządkach tak, aby okryły obcięte końcówki. Taki stan rzeczy zostanie na zimę, a wiosną wysuszone łodygi zostaną spalone.

IMG_2191IMG_2193Połowa października, ścinanie mali, kopanie szklarni3IMG_2195IMG_2273IMG_2201

Pracujemy, gadamy, wspominamy, decydujemy i planujemy jak zwykle…, zrzucając kolejne ciepłe warstwy, w które jesteśmy ubrane, a  takie mamy widoki za płotem:

IMG_1996IMG_2002IMG_2013

Taka perspektywa w zasięgu ręki   porusza mnie zawsze i najzwyczajniej cieszy. Co ja zrobię, że rozczulają mnie pasące się krowy….? Ile ja im już w życiu zdjęć narobiłam… Albo żurawie, z którymi nawet “pogadać się” da…, czy w końcu to stado saren, które często tak blisko… Rozczula, bo chciałabym częściej przy pracy, czy z kubkiem kawy w ręku podziwiać taki widok.  Cieszy, bo choć czasem mogę się pozachwycać mając świadomość, że są tacy którzy nigdzie, nigdy takich zwyczajnych przeżyć nie doświadczyli… Niby tylko tyle, bo pole, las i zwierzęta, a przecież AŻ tyle. Jak dla mnie AŻ TYLE, bo ten pozornie błahy widok niesie spokój  i jednocześnie odpowiada na pytanie co jest dla mnie ważne.

Po malinach mama do segregacji cebuli, czosnku i do innych zadań, które sobie wyznaczyła, a ja mam czas na zrywanie pigwy (a właściwie owoców pigwowca, bo to zasadnicza różnica), na którą jeszcze przyjdzie pora na blogu…

IMG_2349

Gdzieś w trakcie pracy przerwa na obiad przygotowany przez mamę. Jemy mocno wysmażoną wątróbkę z cebulką i sałatkę w postaci pomidorów z czosnkiem, a dla chętnych ziemniaki. Później wracamy do pracy, a po jakimś czasie pijemy kawę i raczymy się wcześniej wspomnianym sernikiem i tegorocznym sokiem malinowym.

IMG_2078

Później trochę wspólnej pracy przy jabłkach, których w tym roku 10 razy mniej niż w zeszłym, ale na kilka szarlotek wystarczy:).

IMG_2157

Gdzieś między jednym kursem na ogród, a kursem na strych, czy do warsztatu, fruwają rusałki pawiki jak małe energetyzujące liście, choć w zasadzie swoim wyglądem chcą odstraszyć potencjalnego wroga “mrugając “ złowieszczo pawimi oczkami. Cieszą mnie tym bardziej, że to ich ostatnie chwile przed wejściem w stan hibernacji. Za moment zaczną szukać zacisznych, w miarę ciepłych, miejsc na zimowisko.

IMG_2230

Zostawiłam motyle z ich sprawami i spijaniem resztek nektaru, zerwałam ostatnie papryki i pomidory ze szklarni,  powyrywałam pozostałości krzaków,

IMG_2058

następnie ją podlałam 40-stoma wiadrami wody, bo sucho było jak pieprz a później skopałam… Uff…! Było gorąco…

IMG_2365Połowa października, ścinanie mali, kopanie szklarni2

Ale warto było, bo satysfakcja po takiej ciężkiej robocie gwarantowana. A to, że wieczorem nie bardzo wiedziałam jak się nazywam… to…, to już zapomniałam;). W każdym razie wypociłam bzdury, głupie myśli i różne tam takie co to głowę zaśmiecają. Gleboterapia wyśmienitym lekarstwem na... wszystko…! oprócz kręgosłupa ma się rozumieć (pamiętaj: "przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania lub skonsultuj się...")

IMG_2384

Pod koniec dnia bilans wyszedł na Wielki Plus, bo plan został zrealizowany ponad normę: maliny ścięte, warzywa i owoce zerwane i posegregowane, bagażnik załadowany (część do domu, część dla mnie), bojler naprawiony a szklarnia skopana (tego elementu nie było w planie, mama chciała to zrobić w poniedziałek), a my wróciliśmy do domu zmęczeni, ale zadowoleni. Zatem ogrodowy porządek na zimę jest:).

12 października, obcinanie malin, kopanie szklarni, bojler2

Teraz korzystam z pierwszej wolnej chwili i przesyłam Wam ten “zdjęciotok” pełen mojej jesiennej radości! 
Dziękuję Wam za wspólne chwile w naszym ogrodzie:).
Do następnego!

IMG_1985

38 komentarzy:

  1. Nie zdążyłam przeczytać, ale obejrzałam. Pięknie Ewelinko i ta brama na początek i koniec. Ech

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też obejrzałam z zachwytem, a do przeczytania potrzebuję ciszy w domu, bo "każde Twoje słowo słodkie w mym sercu wywołuje dreszcze..." jak mawiał mój ulubiony poeta Kazik...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne zdjęcia! Uchwyciłaś piękno złotej jesieni z wszystkimi jej bogactwami (w koszach). Jaki to region Polski? Piękne widoki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pracowity i pełen dobrych emocji! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam takie klimaty i szkoda, że nie dałaś wcześniej znać bo bym przyjechała pomóc! :)
    moc uścisków!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo bardziej Cię widzę tu niż na sali gimnastycznej ;), wydaje mi się, że to takie miejsce stworzone dla Twojej duszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na dworze coraz chłodniej, ale z Twoich słów i zdjęć wciąż bije takie ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny ten Wasz ogrodowy świat (-:

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesień zamknięta w jednym poście.. tylko Ty tak potrafisz! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech... wyjechać z miasta i popracować fizycznie. Kto by pomyślał, że będę za tym tęsknić. Pięknie w Twoim ogrodzie :-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za otwartą bramę,spacer po ogrodzie i ten spokój...lubię go,w każdym Twoim zdjęciu

    OdpowiedzUsuń
  12. Piekny ten Wasz jesienny dzien! Az zatesknilam mocniej do ogrodu mojej mamy. Szkoda, ze to tak daleko...
    Pozdrawiam serdecznie,
    justyna smAczek :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. przepiekna podróż w rodzinne strony.właśnie przypomniała mi się moja wieś,w której dosłownie kilka dni temu wdychałam rześkie powietrze omotane mleczną mgłą przedpołudnia.cisza,spokój,wspomnienia.mamy szczęście,że możemy powracać na łono natury do bliskich nam osób,kiedy tylko zechcemy.

    pozdrawiam!
    m.

    OdpowiedzUsuń
  14. och! jak ciepło i jesiennie ;) wiesz, czytając poczułam wietrzyk we włosach i kalosze na nogach :)
    mówiłam już kiedyś, jak bardzo lubię tu zaglądać? :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ewelajno słońce, takie piękne zdjęcia pokazujesz, pełne radości, cudowne. Aż od razu inaczej patrzy się na jesień. Dziękuję.
    Ściskam mocno:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubię taką jesień o której piszesz, i ta polska jakaś taka inna niż ta norweska ;) miałam ochotę popsrykać fotek, ale czasu zbrakło jak odwiedzaliśmy PL :/
    A tu u nas już śnieg zapowiadają...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny post, dziękuję za zdjęcia, klimat, opowieść..więcej takich proszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Gdzieś w świecie wirtualnym zrobiłam "klik" i znalazłam się w świecie pełnym harmonii i spokoju. U Ciebie. Jestem zaczarowana zdjęciami, opisami, kulinariami. Tak kojąco jest u Ciebie, że się rozgoszczę i z wielką przyjemnością będę Cie odwiedzać.
    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  19. Jesienne maliny. Możnaby pomyśleć- spóźnione. Uwielbiam ich kwaskowy posmak, nigdy nie dojrzeją w pełni jak ich letnie siostry.
    O tak. W ogrodzie mnótwo pracy przed zimą. Ale jak ktoś to lubi, to chyba najprzyjemniejsza forma "wypoczynku".
    Pięknie tam. Urocze fotografie.

    Pozdrawiam serdecznie, jesiennie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ewelino....jak ciepło....jak spokojnie...jak sielsko....
    Dziękuję, że jesteś....tu i w kuchni...

    OdpowiedzUsuń
  21. cudowny klimat, urocze zdjęcia
    szczególnie to zrobione do lustra z jabłkami :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ewelinko, pisałam to już nie raz i napiszę pewnie jeszcze wiele razy - masz niesamowity dar opisywania rzeczywistości! Twoje posty czyta się niczym ulubioną lekturę. Dziękuję Ci za ten spacer po jesiennym ogrodzie i słowa - bardzo mi bliskie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ogród jesienią mimo, że wymaga dużo pracy - cały czas zachwyca :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kupa roboty...Co z pigwą zrobić? Zerwałam miesiąc temu u teściowej na ogrodzie i teraz nie wiem, co z nią począć. Konfiturę?

    OdpowiedzUsuń
  25. Zazdroszczę, że już wszystko tak przygotowane. Ja jeszcze daleko w polu. Bo Młody jeszcze nie pomoże zbytnio, a małż ma remont domowy na głowie. O by zdążyć przed zimą :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Znam to wszystko i zazdroszczę Ci, tak strasznie zazdroszczę...
    W betonowych miastach duszno, tłoczno, koszmarnie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję Wam za tak miłe przyjęcie, za wysytkie miłe słowa pod moim i ogrodu adresem, zawsze mnie budują i dają moc na następne posty i... pracę:). Wiem, że wiele z nas chciałoby zwolnic i móc cieszyć się i ogrodem i jego plonami oraz relaksem, ale nie zawsze jest to możliwe..., więc jak tylko będę mogła, będę pojawiała się z tematem ogrodu. Pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  28. Thats a wonderful autumn serie.... ewelajna i like the photo's very much,
    my compliments.

    Greetings from Holland, Joop

    OdpowiedzUsuń
  29. I smutek, i podziw po lekturze tego postu.
    Wyobrazam sobie, jak bardzo musialo byc Wam ciezko...

    Nie napisze nic wiecej, ale jestem myslami bardzo blisko :-)

    Anna

    OdpowiedzUsuń
  30. I mogłabym tak czytać i czytać, i czytać...i spacerować po tym pięknym miejscu:)
    Tak powinien wyglądać każdy nasz dzień!
    Blisko natury, upływający na fizycznej pracy i radości z efektu pracy naszych rąk.
    To ciężka praca, ale na pewno o wiele bardziej satysfakcjonująca, niż siedzenie przy biurku;))
    Uwielbiam te Twoje ogrodowe posty!:)

    OdpowiedzUsuń
  31. cudownie....cudowny klimat mimo ogromu pracy, jaka wlozyliscie i wkladacie,za to dary nie do zaplacenia....
    Piekne foty Ewelinko...teraz czas na odpoczynek...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  32. No to mi zafundowałaś wspaniałą wyprawę. Widać, że powietrze poranne, chłodne, ale jeszcze pachnące latem. Pozbierałam malin, pomidorów. Załapałam się na jedną truskawkę i widoki za milion dolarów. Z tym bojlerem tylko by był kłopot :-)
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  33. Cudownie tam u Was, tak swojsko:). Ewelinko, a co to za odmiana pomidora ta w prążki?? Nie spotkałam takiego jeszcze:) ... wielkie brawa za skopanie szklarni ... moja jeszcze nie skopana, ale też sucho w niej jak pieprz:) buziaki zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  34. Użyłam sobie na tym wpisie i oczami uszami (wyobraźni). CaUski!

    OdpowiedzUsuń
  35. Autorko, dziękuję, piękna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  36. Az radosc przy grudniowej szarosci zobaczyc takieee kolory :))))

    OdpowiedzUsuń