Lubię przygotowania do świąt, ale kiedy nadchodzi czas Wigilii, czekam tylko na barszczyk i uszka z kapustą i grzybami. Tak, wiem że już po 6 stycznia i zapomnieliśmy o świętach całkowicie, ale cóż..., mała retrospekcja nigdy nie jest zła. Zatem podążając za moja wcześniejsza myślą, śmiało mogę powiedzieć, że w zasadzie mogłoby dla mnie wtedy nic więcej nie istnieć. I nie muszę pamiętać, że mam tylko jeden żołądek. Mogłabym nawet wziąć dokładkę tych pierogów i trochę barszczyku z lekkiego… łakomstwa, ale… łakomstwo odstawiam na dalszy plan (na następny dzień powiedzmy, bo przecież uszek jest tyle, że spokojnie pułk wojska by się najadł…) z grzeczności próbuję śledzi z przepisu babci i innych ryb, przy których mama się trudziła. No i jeszcze mak bakaliowy z makaronem (swojskim), który sam wchodzi… wiadomo gdzie;).
Moja siostra natomiast o kiszonej kapuście i grzybach może zapomnieć. Mak…? Skąd mak w Egipcie…??? Teraz sezon na truskawki, więc ciasto z truskawkami i ruskie pierogi. Tylko z rybą nie ma problemu. B. pokazuje swojemu chłopakowi zdjęcia karpia, a ten przynosi coś lepszego niż karp. Dzięki temu jakoś nadrabia to egipskie Boże Narodzenie (a propos pamiętacie kolędę Uciekali z musicalu Metro? Pierwszy głos, który zaczyna to E. Górniak, jak ja to kochałam kiedyś…), choć niepokój, bo wiatr tak silny, że topi zodiaki (pontonowe łodzie motorowe) i każe zmarźlakom kupować grzejniczki elektryczne, bo 12-13°C stopni (w nocy i nad ranem) to nie przelewki przy oknach wstawianych od niechcenia, czyli tak, jakby żaden wiatr i zimno nigdy nie miały zawitać do krainy wiecznej suszy. Zatem drżą wszyscy jak nigdy. Do tego bomba podłożona pod komisariat policji w Mansurze, który zostaje wysadzony w powietrze… Dzięki temu Bractwo Muzułmańskie zostaje oficjalnie wpisane, przez rząd, na listę organizacji terrorystycznych.
Turystów jak na lekarstwo, 60% pracowników europejskich zostało zwolnionych. Wszystko starają się obsadzić egiptokami. W Hurghadzie w zasadzie spokój, ale jeśli będziecie się wybierać z biurem podróży, to od razu Wam zdradzę, że tylko Rainbow – Bee Free i Itaka mają polskich rezydentów, wszyscy inni, nawet jeśli będą zapewniać, że polski rezydent będzie na miejscu, kłamią.
Raczej niewesoło, ale jest nadzieja.Teraz Egipt czeka na referendum w sprawie konstytucji (do głosowania w plebiscycie uprawnionych jest ok. 50 mln w liczącym 85 mln ludzi Egipcie) i kolejne wybory… z szansą na wolny Egipt. I taką samą szansą na herbatę w wietrznym Dahab.
Bo ja ja tęsknię do spokoju tej beduińskiej wioski… Do nasiadówek między nurkowych i tych wieczornych w knajpkach nadmorskich przy niskich stolikach… I do skalistych gór południowego Synaju, które towarzyszyły nam w swym wszechobecnym majestacie. Nawet do wiatru, który wieje tu 300 dni w roku… I do przeczystej zimnej wody, która pokazywała nam uroki podwodnego dahabskiego świata. Nawet do tego, że trzeba było nosić ocieplacz pod tą wodą (7mm+7mm), a po zachodzie słońca czapkę, albo turban w moim przypadku zrobiony z pareo (plażowej chusty). I do tekstów słyszanych na ulicy takich jak Mordo Ty Moja; Ooo..., Tadek Niejadek...?; Chodźcie do mnie mam zaje..ście zimne piwo...!!!; Dobra, dobra zupa z bobra...;Dzień dobry, zastałem Jolkę?
I nawet do herbaty beduińskiej z szałwią tęsknię. Choć w domu smakuje specyficznie, to tam nie wyobrażam sobie prosić o inną. W tym połączeniu (czarna herbata, listki szałwi i cukier), w tamtym klimacie, nawet cukier, którego Egipcjanie nie żałują, nie przeszkadza. Więc tęskniąc, robię herbatę miętową. Nie dlatego, że przejadłam się świątecznie (w końcu minęło już tyle czasu...), albo potrzebują miejsca w żołądku na nowe smakołyki. Broń Boże…, choć, jak wiadomo herbata miętowa odpowiada za pobudzenie wydzielania kwasów żołądkowych, co pozwala na przyspieszenie trawienia, więc wszystko by pasowało. Robię, bo....lubię, robię, bo tęsknię...
W każdym razie ilekroć ją robię, najpierw przypomina mi się dzieciństwo i dzbanki herbaty do kolacji, które dla całej rodziny parzyła mama (albo któreś z nas, jak byliśmy starsi), czyli spokojny błogi czas: zimowe wieczory, kuchnia na której coś pyrkotało, na stole ciepłe naleśniki z twarogiem waniliowym i herbata miętowa. Wróciłabym… Do tamtych czasów, swojego niewielkiego wzrostu i spokoju.
Drugim miejscem, z którym kojarzy mi się mięta, jest Egipt, gdzie herbata miętowa została odkryta przeze mnie na nowo.Tak, jak codziennie piję skrzyp z pokrzywą, tak też kilka razy w tygodniu zapijam się miętą. Świeżą jak mam i suszoną jak świeżej brak. Czasem do mięty dorzucam kilka listków melisy, albo cytrynę dla orzeźwienia. Często pije też rumianek i koper włoski, ale mięta pozostaje moim nr jeden.
Do miętowych wspomnień dorzucam garść zdjęć z Dahab (rok 2007)
Rozczarowałam, zanudziłam, zdziwiłam…? Dajcie znać, proszę…
Z wielką przyjemnością przeczytałam ten wpis.
OdpowiedzUsuńJ ngidy nie byłam w Egipcie, a powinnam,bo na studiach uczyłam się dialektu trochęm miałąm wiele zajeć z historii starożytnego Egiptu..
Niestety, kiedy się zebrałam czasowo o finansowo, wybuchła rewolucjia, a po niej, co roku następna, nowa..
Mam nadzieję,że w Egipcie się uspokoi i będzie można pojechać spokojnie wychylając nos za kurorty turystyczne..
Pozdrawiam!
Klaudynko, ja tam tylko kilka słów..., każda z tych rewolucji powoduje, że do Egiptu mamy coraz dalej...:( Ale wciąż jest nadzieja:)
UsuńEwelinko cudnie się czytało. U nas pijało się tylko rumianek i nie wspominam tego miło ;). Teraz raczej miętę, ale niezbyt często.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i herbaty i te wakacyjne.
:):):)
UsuńPiękne zdjęcia... i przemyślenia. Zadziwiaj mnie tak częściej:)
OdpowiedzUsuńNatalia:)
UsuńNie rozczarowałaś, broń boże nie zanudziłaś! Zaciekawiłaś! Bardzo miło się czytało :) Nie byłam nigdy w Egipcie :) Piękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńNiech no tylko zrobi się spokojniej...
UsuńDziękuję:)
Dlaczego tak dawno tutaj nic nie pisalam?? Ewelajno, raz po raz nuce "Uciekali", na zmiane z "Koleda dla Piotra" Preisnera. Dobrze, ze masz miete, ktora pomaga w tesknocie. Ta tak ciezko zepchnac w kat.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona zdjeciami z morskich glebin :)
Sciskam mocno, noworocznie juz, ale ze swiateczna pamiecia.
Praline
Pralinko, Uciekali towarzyszy mi od... podstawówki:). Kolęda dla też jest śliczna:).
UsuńMorskie głębiny nie przestają mnie fascynować:)
Pięknego roku, Pralinko!!!!
Piękne zdjęcia i ciekawy wpis. Też nigdy nie byłam w Egipcie, jak wyżej komentujące osoby.
OdpowiedzUsuńAle trzymam kciuki, żeby było tam dobrze!
Z niepokojem śledzę to, co dzieje się ostatnio w wielu krajach świata. Oby w tym roku to się zmieniło na dobre!
Niby pragniemy pokoju, a wszystko czynimy dokładnie odwrotnie.... \ech.... Jaka szkoda.... OBY!!! Wierzmy, Una, wierzmy!
UsuńNigdy nie bylam jeszcze w Egipcie i chyba przyjdzie mi troche jeszcze poczekac …
OdpowiedzUsuńPieknie to opisalas :)
Nika życzę aby Ci się spełniło! Teraz to i ja czekam, choć w Egipcie byłam tyle razy...., ale każdy jest inny:)
UsuńSłońce, nigdy nie nudzisz, zawsze za to skłaniasz do refleksji... Egiptu nie znam i szczerze powiem, że po wizycie w Tunezji czy Turcji jakoś nie ciągnie mnie w te klimaty. Cały Tunezyjski pobyt wspominam jako ucieczkę przed nachalnym wzrokiem czy słowem.... może zły czas i miejsce, nie wiem.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o herbatę to ja kilka lat temu zaprzyjaźniłam się z pokrzywą i miętą. Z tej klasycznej wersji praktycznie zrezygnowałam na rzecz yerba mate... czasami tylko, siadamy sobie rodzinnie na sofie z kubkiem herbaty, która jest słodka od cukru i soku malinowego.... taki nasz mały, domowy rytuał :) Buziaki!!
p.s. zdjęcia jak zwykle mnie powalają.... nawet kubek herbaty z mięty, w Twoim obiektywie, wygląda obłędnie.
Deli, pewnie gdybym jeździła do kraju jako takiego i zwiedzała li i jedynie, mogłabym myśleć i czuć jak Ty, bo nie obce jest mi takie postrzeganie całej arabskiej rzeczywistości, jednak zazwyczaj jeżdżę tam w jednym celu, a i to częściej na safari nurkowe niż na stacjonarny pobyt, choć stacjonarny Dahab jest wyjątkowy.
UsuńYerba lubię, piję i mam:):) Kiedyś tez miałam fazę taką, że wszędzie w pracy, na treningu i w domu piłam mate:) i próbowałam nią zarazić innych, to znaczy.... raczej zaglądali z ciekawości i niekoniecznie kończyło się to degustacją - wiesz jak jest:)
p.s.:)
Taki herbaciany wpis z takimi zdjęciami idealnie nadaję się na taki ponury, pochmurny poranek jak dziś.
OdpowiedzUsuńU nas słońce właśnie zaszło, ale było przepięknie:):)
UsuńPieknie to opisałaś, cudowne zdjęcia. Magiczna kraina. Szkoda, że teraz tak źle się dzieje. Może Nowy Rok przyniesie zmiany na lepsze.
OdpowiedzUsuńHaniu, pozostaje nam być dobrej myśli:):).
UsuńJak dobrze Cie widzieć:)
Zachwyciłaś. Tekstem, zdjęciami. Dziękuję. Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńDziękuję Maszko:). Wszystkiego dobrego na nowy rok!
UsuńAlez obudzilas we mnie wspomnienia tym Uciekali... Tyle lat się z nią nie rozstawalam...
OdpowiedzUsuńI dziękuje Ci za ten wpis. Za Egipt, za herbatę. Masz dar :)
Edith - proszę bardzo:). Mi ona zaraz po Bożym Narodzeniu na myśl przychodzi:)
UsuńJak zwykle pięknie i nastrojowo. Ty nie rozczarowujesz. Twój wpis spowodował, że zatrzymałam się na chwilę i zastanowiłam, za czym ja tęsknię.
OdpowiedzUsuńTęsknię za Chinami. To zabawne, byłam w tylu miejscach na Ziemi, do niektórych chciałabym wrócić, ale Chiny na zawsze zapisały się w moim sercu. Były magiczne.
I tęsknię do poranków w polskich górach. Do mgieł i ciszy w Samotni, do kropli rosy lśniących w pierwszych promieniach słońca na Turbaczu. W jakiś sposób Chiny i polskie góry są dla mnie jednym. Może przez tę niesamowitą harmonię i wyciszenie, którą oferują.
Ale dość melancholii, pora na herbatę. W miętowej i słodkiej zakochałam się w Maroko. Niebo w gębie :)
Spełnienia marzeń w Nowym Roku. Buziaki :)
Jeśli mój wpis zastanowił i pozwolił Ci pomyśleć o sobie samej to to jest najfajniejszy prezent noworoczny dla mnie:):):). Ja też tęsknię za wrześniową czy październikową Samotnią jak za Dahabem, jak Ty za Chinami ( byłam tylko w przedsionku Chin....). Dokładnie tak samo za tą wyjątkową ciszą... Dobrze mieć takie swoje tęsknoty....
Usuńp.s.Nie zniknął:)
Zaczarowane zdjęcia:) i narobiłaś smaczku na herbatę mietową:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUwielbiam herbatę z szałwią:)
OdpowiedzUsuńooo, popatrz:). Dla mnie tylko TAM...:)
Usuń:):):) do menu wigilijnego się podpinam, zatrzymuję się na barszczyku, uszkach i pierogach z kapustą i potem jem je na śniadanie, obiad i kolację przez kolejne dni ;)
OdpowiedzUsuńi te dzbanki herbaty robię moim dziewczynkom, z miętą uwielbiają, z suszonymi borówkami biorę dla siebie ;)
i mój Egipt wcześniejszy duuużo od Twojego, kiedy jeszcze nie był tak oblegany, choć od zamachu przy świątyni Hatszepsut troszkę minęło i przesłodka herbata z hibiskusa (pewnie na wodzie z Nilu, ale odmowa byłaby większym grzechem niż co innego ;)
ściskam cieplutko
P.S. Podwodne zdjęcia i ostatnie - moje ulubione ;)
Jo, Bratnia Duszo...:):):) przybij piąteczkę:)
UsuńMój pierwszy Egipt był w 2004:), a karkade mogę tylko mocno schłodzone:)
Twoje ulubione latarnie ciągną się przez całe wybrzeże...
:*
Piękne zdjęcia Ewelinko. :)
OdpowiedzUsuńI wspomnienia.
Nigdy nie byłam w Egipcie, w sumie nie wiem, czy bym chciała, jakoś nie ciągnęło mnie tam nigdy.
Jednak nie mówię nie - może kiedyś, w odległej przyszłości.
A Ty masz Siostrę w Egipcie?
Pozdrowienia Kochana :*
Miętowo i obłędnie (też lubię herbatę miętową lub z dodatkiem mięty) zdjęcia jak zwykle boskie. Dzięki za przemiłą wycieczkę :))
OdpowiedzUsuńO menu wigilijnym wolę zapomnieć ;-) jednak lubię lekkie strawy.
Uściski
Przepiękne zdjęcia. Te kolorowe rybki to jakaś bajka...
OdpowiedzUsuńEweluś Ty nigdy nie zanudzasz !!!! jak zawsze świetnie się Ciebie czytało !!! Do Egiptu jakoś nigdy mnie nie ciągnęło , a wodę z miętą i cytrynką popijam całe lato :))) Za to piosenki z Metra znam wszystkie na pamięć i mogłabym ich słuchać wiecznie :)))) Ściskam mocno !!
OdpowiedzUsuńDzbanki z herbata parze codziennie dla calej rodziny, tak jak to drzewiej u Was bywalo... I jest w tym cos niesamowitego, ze w tak zwyczjnej czynnosci i raczej w zwyczajnym smaku kryje sie taka sila, ze emocje z nimi zwiazane zostaja z nami chyba na zawsze...
OdpowiedzUsuńHerbata z mieta i cukrem podawana w przcudnych szklaneczkach z takimi samymi lyzeczkami kojarzy mi sie z marokanskimi barami i kafejkami, w ktorych chce sie przypomniec sobie cisze z naszych wspomnien, z tamtych czasow i miejsc...
Opowiesc o Egipcie poruszajaca, dziekuje Ci za nia :-)
A o herbate o takich wlasciwosciach poprosze przy najstepnej okazji, dobrze?
Usciskow moc, Kochana moja
Czuje sie troche jakbym napisala do Ciebie dlugi list, wiesz dlaczego? :-)
Anna
i jak tu Cie nie kochać???? Cudowne zdjęcia, poruszający post .... buziaki
OdpowiedzUsuń