Przedświąteczne sprzątanie biurka ma mnóstwo zalet. Właściwie same zalety. Płacę zaległe rachunki, paragony wkładam do specjalnej teczki, długopisy i ołówki wkładam do drewnianego kubeczka. Wynoszę gumki i wsuwki do włosów, bo nie wiedzieć czemu…, często lądują na biurku. Po przejrzeniu wyrzucam niepotrzebne notatki i różne szpargałki, które wciąż się gromadzą. Później myję i pucuję i blat. Poszerzam przestrzeń i znów pozwalam sobie na oddech. W całej sypialni staje się przejrzyście i jakby lżej. Znów można lepiej i efektywniej pracować. Same zalety w… zasadzie. Same zalety..., gdyby nie to, że razem z niepotrzebnymi notatkami wyrzuciłam przepis na sernikobrownie z sosem malinowym…. Pamiętam tylko, że w warstwie dolnej była mąka orkiszowa, mielone migdały, jajko i kakao…, a co z serem… Ech…, porządki…
poniedziałek, 13 stycznia 2014
Same zalety i… zaginiony przepis
Przedświąteczne sprzątanie biurka ma mnóstwo zalet. Właściwie same zalety. Płacę zaległe rachunki, paragony wkładam do specjalnej teczki, długopisy i ołówki wkładam do drewnianego kubeczka. Wynoszę gumki i wsuwki do włosów, bo nie wiedzieć czemu…, często lądują na biurku. Po przejrzeniu wyrzucam niepotrzebne notatki i różne szpargałki, które wciąż się gromadzą. Później myję i pucuję i blat. Poszerzam przestrzeń i znów pozwalam sobie na oddech. W całej sypialni staje się przejrzyście i jakby lżej. Znów można lepiej i efektywniej pracować. Same zalety w… zasadzie. Same zalety..., gdyby nie to, że razem z niepotrzebnymi notatkami wyrzuciłam przepis na sernikobrownie z sosem malinowym…. Pamiętam tylko, że w warstwie dolnej była mąka orkiszowa, mielone migdały, jajko i kakao…, a co z serem… Ech…, porządki…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj to szkoda przepisu:)
OdpowiedzUsuńTak to z porządkami w szpargałach jest - albo coś się wywali niepotrzebnie, albo potem nie można nic znaleźć ;)
OdpowiedzUsuńSama zrobisz jeszcze lepszy!
OdpowiedzUsuńOj, wniosek jest chyba taki, że musisz częściej dokumentować przepisy na blogu ;)
OdpowiedzUsuńPorządki takie też lubię. zapraszam do mnie na rozdawajkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aga
No to faktycznie szkoda, takiego przepisu :(
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuńTwój zaginiony przepis utkwił mi w głowie...
OdpowiedzUsuńJa też gubię różne zapiski, przepisy,notatki.
Cudne ciasto!
Jak znajdziesz jednak ten przepis,to koniecznie wpisz go,proszę...
Ja mam głowę do przepisów i jak już raz coś przeczytam to jakimś cudem pamiętam:-). Za to nie mam głowy do porządków:-), mój mąż ma:-) z czego ogromnie się cieszę:-).
OdpowiedzUsuńCiacho smakowicie wygląda:-)
Olimpio, ja to sobie wymyślałam i wiesz, dolewałam, dopisywałam i... wszystko było na kartce, a nie w głowie...
UsuńGłowę Męża z porządkami chwalić:)
To ciasto na zdjęciu wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o poniższy wpis, to ja bardzo lubię brukselkę. I dzięki Tobie przypomniałam sobie o niej. W najbliższym czasie coś z niej przyrządzę. Pozdrawiam :)
Miałam podobny nieprzyjemny przypadek grr ;)
OdpowiedzUsuńmoje sprzatanie przedswiateczne biurka bedzie dzis wieczorem,ale eachunki wszystkie poplacone,wiec tylko uporzadkuje papiery ;)
OdpowiedzUsuńNo i musisz twoerzyc od poczatku swietnie zapowiadajace sie sernikobrownie...czekam ;)
usciski Ewelinko i wszystkiego naj w NR :)
Wygląda tak dostojnie:) i jak misterna robota!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie prezentuje się na zdjęciu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
to są właśnie skutki porządkowania dlatego w szafce z moimi szparagałkami mam ciąglę bałagan ha ha ha szkoda przepisu bo ciacho wygląda cudnie!
OdpowiedzUsuńIle razy mi sie to zdarzalo! I nie mowie tu o sprzataniu biurka, ktorego wciaz nie mam (no comments) ale o zapodzianiu sie... Dlatego od dluzszego czasu dyscyplinuje sie, zeby pisac w zeszycie, ktory mam zawsze pod reka albo mam miec a nie mam.... ale to teoretycznie najlepsza metoda, kiedy na biezaco dopisujesz, zmieniasz, skreslasz... Trzymam mocno kciuki za cudowne odnalezienie - bo sadzac po zdjeciu - bylaby to wielka strata...
OdpowiedzUsuńBuziakow moc, Kochana Moja i trzymaj sie CIEPLO :-) bo podobno zima do Was dotarla, choc ja juz Niedzwiedz odwolal :-)
Anna
Może się tylko zawieruszył gdzieś.
OdpowiedzUsuńJakie Ty te zdjęcia ładne robisz!:)
Nie zostaje nic innego jak odtworzenie przepisu:)Nie ma rzeczy niemożliwych:)
OdpowiedzUsuńA ja stosuję tradycyjny sposób moich rodzinnych przodkiń, zapisuję kolejne zeszyty lub wklejam w nie przepisy. Od 2 lat unowocześniłam zeszyty i mam segregatory. Nie ma to już uroku odręcznego pisma, ale za to są ilustracje. Coś za coś. Działa tak w 90%, bo i tak czasami zaginie mi jakiś bardzo dobry przepis.
OdpowiedzUsuńtakich wypadków zawsze szkoda :/ ja ostatnio znalazłam zaginiony przepis. na kruche rurki z marmoladą. właśnie się do nich przymierzam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się wyrzucił ... bo ciasto prezentuje sie nadzwyczaj apetycznie:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń