Sekundy, minuty, godziny, dnie, miesiące, zegarki, kalendarze… Nauczyliśmy się postrzegać i odmierzać czas dzieląc go i niejako próbując zamknąć w ryzach, w określonych ramach. Ale te wysiłki są bezskuteczne, on i tak biegnie zawsze tak samo. Skraca, umyka i filcuje się jak sweter wyprany w zbyt wysokiej temperaturze. A z biegiem lat jakby przyspiesza. Codziennie 720 minut, w każdym tygodniu 168 godzin. Ile może my w to wpleść złości i złych myśli a ile szczerych uśmiechów, ile dobrych spojrzeń, ile serca włożonego w to, co wykonujemy w czasie, który i tak upływa…
Będąc dzieckiem zupełnie inaczej postrzegałam czas. Dzień był niepodobny do dnia, wszystkiego byłam ciekawa, a po piątku był szóstek. Dni pochmurnych nie było nigdy, a każda minuta była szczęśliwa. Chociaż było też tak, że pół godziny w poczekalni u dentysty było wiecznością i powolnym umieraniem, a pół godziny zabawy trwało jak “mgnienie oka”. Pierwsza klasa, pierwszy tornister z Bolkiem i Lolkiem, pierwszy zeszyt, pierwszy piórnik, fartuszek, juniorki (…!!!), pierwsza Fajna Pani ( bo ta z “zerówki” była do bani…), pierwsze koślawe “A” napisane niewprawną ręką, pierwsza celebracja wszelkich świąt, pierwsza kolonia w Zawichoście, pierwsze ważne egzaminy, wreszcie Ariel -pierwsza miłość…:). Ciągle było COŚ, ciągle było zajęcie i koncentracja, fascynująca nauka i fascynująca zabawa, ciągle była siła i zero zmęczenia. Potrafiłam skakać, biegać i wciąż było mi mało. Teraz też skaczę, biegam i… ciągle mi mało, ale inaczej postrzegam czas. Już co raz mnie tych “pierwszych razów”, ale i tak jeszcze tyle rzeczy i spraw, które chciałabym zrobić, nauczyć się, tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć, tyle smaków, które mogę poznać tylko tam. Tyle jeszcze pysznych ciast do upieczenia po raz pierwszy, tyle książek... Czasu mi trzeba przede wszystkim…! Czasu na te moje chcenia i oczekiwania, czasu na moje fascynacje…
Zatem znajduję chwilę, bo dosłownie tyle to trwa, i robię moje pierwsze pesto - pesto genovese. Robię, bo uwielbiam, a zawsze kupowałam. Mój pierwszy pyszny raz z pesto. Przepis na nie podała Usagi, a jest on celebracją Dni Kuchni Włoskiej, które obchodzimy 17-18 stycznia. Dni włoskich specjałów obchodzimy po raz czwarty, a celem jest oczywiście promowanie oryginalnej kuchni włoskiej, aby tradycyjne receptury nie zagubiły się w chaosie przeróbek. W roku 2010 na celowniku znalazł się spaghetti alla bolognese - danie, nie mające nic wspólnego z oryginalnym sosem tagliatelle al ragù z Bolonii. Ponad 400 restauracji na całym świecie zaserwowało w tym dniu danie według tradycyjnego przepisu. W tym roku akcja toczy się przeciwko Pesto alla Genovese, a więc wszelkim odmianom i modyfikacjom oryginalnego Pesto Genovese. W oryginalnym pesto powinny się znaleźć: bazylia, czosnek, orzeszki piniowe, ser Grana Padano lub Parmigiano Reggiano, oliwa extra virgin i kilka ziarenek soli morskiej.
Składniki:
- 100 g świeżej bazylii (najlepiej oryginalnej Genovese)
- 30 g orzeszków piniowych*
- 60 g świeżo startego dojrzałego sera Parmigiano Reggiano lub Grana Padano
- 2 ząbki czosnku
- 10 g soli morskiej (dodawaj stopniowo, smakując, aby nie przesolić- E.)
- 80 ml oliwy extra virgin
- moździerz i tłuczek
Liście bazylii umyć w zimnej wodzie i osuszyć delikatnie ręcznikiem papierowym. W kamiennym moździerzu utrzeć liście bazylii, ząbki czosnku i orzeszki piniowe. Dodać sól oraz starty ser i dalej rozcierać kolistymi ruchami dodając od czasu do czasu trochę oliwy, aż do otrzymania bardzo gładkiego, kremowego sosu.
Pesto nie powinno zawierać grudek, nie powinno być także płynne - oliwa powinna zostać w całości zaabsorbowana. Pesto nie powinno się przygotowywać zbyt długo, żeby się nie utleniło.
W ten sposób otrzymamy około 300 gram pesto.
Do pesto nie powinno się używać blendera, który zamiast rozgniatać listki bazylii, tnie je na drobno, co może obniżyć aromat pasty.
Można przechowywać w lodówce do 3 tygodni.
Smacznego!
Pięknie napisałaś Ewelinko o postrzeganiu czasu. Dokładnie tak jest.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak ja teraz to widzę u mojego synka, tak on to przeżywa ,jak my kiedyś.
Masz rację, tyle jest jeszcze do zrobienia, tyle do spróbowania, do odkrycia, a czasu nam ciągle brakuje w codzienne gonitwie spraw "na wczoraj".
Pyszne Twoje pesto. I też pierwsze robione ręcznie ,jak u mnie. U mnie jedynie alla Genovese, niestety,bo bez orzeszków piniowych ;). Jednak smaczne:) Obiecuję,ze kiedyś zrobię z piniowymi:)
Uściski Kochana Babeczko:*
Majana
Cos sie jednak zmienilo, bo moj najmlodszy synek codziennie wstaje do szkoly z wielkim buntem, ledwie sciagam go z lozka. Za to po szkole sie ozywia. Narzeka na czas, ktory musi spedzic poza domem. I to narzekanie na czas to takie nasze przyzwyczajenie. A ja mysle sobie, ze trzeba po prostu robic swoje i sie dobrze organizowac...Usciski Kochana,
OdpowiedzUsuńAnna
Ładnie to opisałaś chociaż ja myślę, że ciągle jakiś"pierwszy raz" będzie przede mną. Np. ja chyba nie skoczę na bungee ale mogę mieć nadzieję, że to jeszcze przede mną:)
OdpowiedzUsuńEwelino, mój czas jest coraz bardziej jak sfilcowany sweter...
OdpowiedzUsuńPesto Genovese pięknie pokazałaś. I już odtąd nie kupuj, Kochana. Kto to słyszał!
Cieplutko pozdrawiam.
Piękny post. Ostatnio miałam podobne przemyślenia. Zawsze gdy zaczyna się nowy rok, to takie refleksje człowieka nachodzą :) Wspomina się przygody, które tak niedawno przecież były. Wspomina się ludzi, którzy przecież niedawno tak blisko byli, a których teraz już nie ma lub po prostu są daleko...
OdpowiedzUsuńAle wierzę, że mnóstwo "pierwszych razów" jeszcze przede mną. Część na pewno będzie związanych z gotowaniem, jak np. pierwszy tort (przyznam, ze jeszcze nigdy sama się nie pokusiłam o jego zrobienie) czy też pesto jak w Twoim poście.
Jejku to się trochę rozpisałam. Mykam z powrotem do pracy.
Miłego dnia. Pozdrawiam ciepło!
Mysle, ze to dzieciece postrzeganie czasu mozna w sobie pielegnowac. Wystarczy miec pasje, zainteresowania, wciaz znajdywac cos nowego i ekscytujacego w zyciu, wciaz robic cos po raz pierwszy. Stabilizacja i rutyna nie sa zle, ale stagnacja i nuda szkodza chyba kazdemu.
OdpowiedzUsuńU mnie nadal po piatku jest szostek, a potem siodemek. Doba ma jakies 35 godzin. I wciaz jest za krotka.
Ewelajno - wiesz jaki wniosek z Twoich rozważań? Zwyczajnie musimy się nauczyć się tego czasu, który ucieka. A jak? Cieszmy się każdą chwilą, doceniajmy każdy poranek, uśmiechajmy się do wszystkich - w ten choć na chwilę znów będziemy dzieckiem zadowolonym z każdej sekundy i niczego nam nie będzie żal.
OdpowiedzUsuńA co do pesto...domowe najlepsze i właśnie dlatego zasadziłam bazylię, by móc się cieszyć podobnym. Makaron z takim pesto mogłabym zabrać na bezludną wyspę :)
pesto jest dobre na wszystko :)
OdpowiedzUsuńmy bardzo lubimy wersje migdalowa!
Majanko - piniolki u nas tylko w jednym sklepie, ale wierzę, że Twoje choć z włoskimi, było równie pyszne. Ja następnym razem spróbuję z migdałami:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za serce, które tu zostawiasz, to się czuje...:)
Anno Kochana - masz rację z tym czasem i organizacją, ale ja wciąż nie mam kalendarza na nowy rok - takiego do pisania i może dlatego tak o tym czasie myślę... Myślę, że jak byliśmy dziećmi to jeszcze nie umieliśmy narzekać, teraz się nauczyliśmy i stąd nasze kłopoty z czasem. W każdym razie jakoś tak.
Dziękuję za uściski:* - odwzajemniam całym sercem! - i przyzwyczajam się do Twojej nowej buzi:)
wiosenka27 - tak Wiosenko, zawsze będzie jeszcze jakiś "pierwszy raz", ale nie dzieje się to z taką częstotliwością jak kiedyś, prawda?
Amber - dziękuję i obiecuję...! Kto to widział pesto kupować, jak to takie łatwe...;)
EVE - witaj u mnie w kuchni:) Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i Twoje przemyślenia. Jestem pewna, że mnóstwo "pierwszych razów" przed Tobą, ale ich częstotliwość się zmniejsza, bo miara długości naszego życia się zmienia. Powodzenia z pierwszym tortem! Daj znać jak poszło, kiedy będziesz miała ten pierwszy tortowy raz za sobą - albo przed sobą, patrząc na swoje dzieło:). I ja pozdrawiam ciepło:)
Maggie - witaj przy moim pesto:)Zgadzam się, że pasja i zainteresowania i jeszcze wiele tych innych rzeczy, których się podejmujemy mogą nam pomóc pielęgnować w sobie postrzeganie czasu oczami dziecka, ale my sami musimy tego chcieć, a poza tym trochę nauczyliśmy się narzekać na czas i przez to jest jak... Ja robię te rzeczy jednocześnie: staram się robić to, co lubię i nadal celebrować i chwile i jednocześnie narzekać na czas, ze jest go za mało:0
Pozdrawiam Cię serdecznie, Maggie!
Escapade Gourmande - Ty też masz rację:) Zdaje się, że ile osób tyle różnych postrzegań tego czasu, bo każdy ma swój indywidualnie mu uciekający...;), a przecież ważne są te chwile, które były, te które właśnie są i mijają i te, których jeszcze nie znamy. Dziecka w Tobie, Iwonko!
Anushko - właśnie wersja migdałowa jest tą, którą chciałabym następnym razem wypróbować - musi być pyszna...:)
Ach kiedy to było...gdy się czas rozciągał w nieskończoność, chciało się już mieć 10 lat - bo to tak dorośle, a starość była gdzieś koło 20roku życia...teraz czas pędzi...ale też coraz częściej uczę się zatrzymywać i nie pędzic razem z nim - staram się :)
OdpowiedzUsuńPyszne to twoje pesto. I zdjęcia piękne. Aż chce sie usiąść i pozwolić czasowi przepływać obok :)
mam ochotę na takie pesto z rybą :)
OdpowiedzUsuńOstatnio naszły mnie takie właśnie różne przemyślenia na temat postrzegania czasu i postrzegania przestrzeni. Jak wszystko to zmienia się wraz z chwilą, w której stajemy się starsi... i starsi. To, co wcześniej zdawało się nam wiecznością, dziś jest chwilą. To, co było niewyobrażalnie ogromne, dziś jest takie... zwyczajne. Przeraża mnie to. Po prostu przeraża. Choć masz rację - najważniejsze, by wciąż zachować pasje i marzenia...
OdpowiedzUsuńŚwietne pesto. Niesamowity ma kolor! A takie oryginalnego Genovese, to chyba nie jadłam nigdy...
Ściskam Cię, Ewelinko!
Aniku - Tak w wieku 10-ciu lat, dwudziestka to była stara baba, albo delikatniej dorosła kobieta...
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, Aniku, bo wiesz... ja zawsze mam wątpliwości...
Paula - z ryba nie próbowałam, ale to może być ciekawe połączenie...
Zaytoonko Droga - spojrzenie na czas zależy od naszego w nim miejsca i ...czasu:). Olivko, Ty masz i marzenia i pasje, więc najważniejsze jest na swoim miejscu:). Pozdrawiam Cię mocno:)i ściskam też!
te pesto to musi być cudowne doznanie :) muszę sobie koniecznie zrobić takie, bo wygląda i brzmi obłędnie :)
OdpowiedzUsuńKlasyczne pesto lubię najbardziej. Ze wstydem też przyznaję, że jeszcze nie robiłam. A powinnam, bo to przecież tylko chwilka. ładną masz tą ściereczkę na ostatnim zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńUściski!
magdo k. - zrób, bo samemu przygotowane pyszniejsze, bo z sercem i składniki znasz:)
OdpowiedzUsuńKasia - ja tez, choć robiłam też próby z pomidorowym i dziękuję, a ściereczka na każdym zdjęciu ta sama:)Dziękuję:) i pozdrawiam Cię serdecznie!
A wiesz, jeśli chodzi o czas, to brakuje mi jednego, cieszenia się z drobiazgów. I rzeczywiście, od pewnego momentu zegar znacznie spieszy :)
OdpowiedzUsuńEwelajno ,wszystko to co napisalas o postrzeganiu czasu jest tak jakby odzwierciedleniem moich mysli..pieknie napisalas...gratuluje daru do pisania.Ja jeszcze nigdy nie robilam pesto :(
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, a domowej roboty pesto wygląda wspaniale!
OdpowiedzUsuńmikimamo - to ciesz się i przypominaj sobie o tym, bo to ważne przecież:):):)
OdpowiedzUsuńEwam - ucieszyłam się i zarumieniłam jednocześnie Twoimi słowami:)A pesto rób, bo łatwe, tylko kup dużo bazylii:)
Ola - dziękuję, że wpadłaś i ono naprawdę jest pyszne, a już w połączeniu z makaronem ...bomba! Idę do Ciebie...