Sierpniowe słońce powoli dogasa w moich źrenicach. Siedzę na balkonie wciąż jeszcze w krótkich spodenkach i z wyciągniętymi na balustradzie nogami oddaję się lekturze. I choć ciekawa, co rusz odrywam wzrok i zastygam w niemym zachwycie, bo chmury dziś po mojej lewej, południowej, stronie niczym zorza polarna. I tańczą tak, jakby wiedziały, że tylko tego wieczora mogę się cieszyć ciepłem, spokojem i ich niegroźnym widokiem. Bo i jest czym. Kolejny (drugi z kolei) ciepły dzień po wcześniejszej mokrej egzystencji okazał się esencją dotychczasowego sierpnia.
Choć nogi odkryte to pod brodę podciągam suwak w moim niebieskim polarku, tak dobrze wpasowującym się w kolory wieczoru i odkładając książkę sięgam po kolejny kawałek wyśmienitej tarty grzybowej. Tak dobrej, że mam ochotę na całą. Powstrzymuję jednak swoje łakomstwo i zdecydowanym jednak ruchem noża wyznaczam granicę – odkrajam połowę, czyli ten trzeci kawałek i mówię dość. Jutro w pracy, na zimno, też będzie dobra. Zresztą nie mam zwyczaju najadać się na noc.
Na moich policzkach powoli siada brzoskwiniowy rumieniec prawej, zachodniej strony nieba. A chmury w tym miejscu niczym młode owieczki dokańczające kolację. Zatem nie jestem sama…Całe stadko moim towarzystwem.
Oglądając tę ucztę wspominam kolejny sobotni wypad do lasu, z którego przyniosłyśmy grzybów tyle co… kot napłakał. Tyle co na niewielką tartę. Bo znowu się nie udało… A wszystko przez to, że chciałyśmy z mamą spróbować “drogą na skróty” dojechać do tego lasu. Wtedy właśnie “skracając” drogę jechałyśmy przez piękną i rozległą łąkę:
Widziałyśmy bociany bociany (w gnieździe ludzką ręką
Później tą samą droga wracałyśmy, śmiejąc się z siebie i swoich pomysłów. A w lesie, na samym początku, widziałyśmy żabę wyglądającą tak, jakby wiedziała…:
…wiedziała, że za chwilę lunie siarczyście. Najpierw jednak miałyśmy swoje 15 minut. Bo tyle czasu zabrało nam zbieranie 200g kurek (po oczyszczeniu).
I lunęło. Najpierw powoli, kilka kropli na krzyż, a później potężnie, z łomotem… Uciekałyśmy szybko do samochodu mając nadzieję, że to tylko przelotne burze, jak zapowiadali, ale półgodzinne oczekiwanie na przejaśnienie w samochodzie, w potężnej ulewie nie zapowiadało rychłego końca opadów. Więc wyruszyłyśmy po tym czasie ogromnie niezadowolone. Bo jak to tak, wybrać się wreszcie na te grzyby, zobaczyć, że są (i to tak dużo…!) i po raz kolejny nie mieć nic. No, prawie. I co tu począć z taką ilością? Ano właśnie tartę. Inspiracją był ostatni nr Kuchni, ale według niej zrobiłam tylko ciasto, które podpiekłam( w Kuchni farsz jest kładziony na surowe ciasto) co mu wyszło tylko na dobre:). Reszta jest moja.
Ciasto chrupiące, a farsz rozpływający się w ustach…
Tarta z kurkami, pietruszką, cheddarem, żurawiną i suszonymi pomidorami
Ciasto:
11/4 szkl. mąki
1/4 łyżeczki soli
1/8 łyżeczki proszku do piecz.
4 łyżki gęstej kwaśniej śmietany
1 żółtko
1 łyżka bardzo zimnej wody
1,5 łyżeczki białego octu winnego
Nadzienie:
200g kurek( a nawet 300)
3 łyżki pomidorów suszonych z zalewy osączonych
150 g sera cheddar startego na tarce o dużych oczkach
3 łyżki porto
duża garść suszonych żurawin
łyżka świeżego tymianku
pół pęczka pietruszki
dwie łyżki masła
dwie średnie cebule pokrojone w piórka
drobno pokrojony ząbek czosnku
sól, pieprz
na sos: szklanka śmietany 36% i jajko
1. Połącz wszystkie składniki ciasta ręcznie, bądź w blenderze. Ulep kulę, zawiń w folię i na pół godziny włóż ciasto do lodówki.
W tym czasie robisz nadzienie:
2. Roztop masło i chwilę smaż czosnek, dodaj cebulę smaż cebulę i smaż aż zmięknie. Po chwili dodaj grzyby. Po 6-7 minutach dodaj porto, tymianek i pomidory. Pod koniec smażenia dodaj żurawinę. Posól do smaku. Odstaw.
3. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni C.
4. Wyjmij i rozwałkuj ciasto (najlepiej używając do tego dwóch kawałków folii) na placek o średnicy 30 cm.
5. Placek wyłóż na papier do pieczenia, spróbuj uformować go na kształt miseczki, wyłóż papierem do pieczenia, nakłuj widelcem i wysyp fasolą bądź kulkami ceramicznymi. Piecz 15 min.
6. Wyjmij placek z piekarnika (zabierz papier i fasolę) i wyłóż na niego połowę sera, później farsz.
7. Zrób sos: w małej miseczce roztrzep jajko i dodaj śmietanę, delikatnie dodaj sól i pieprz. Wylej sos na ciasto i posyp resztą sera.
7. Piecz 15-20 minut, aż sos się zetnie. Wyjmij, po 10 minutach kosztuj z radością:)
*wybaczcie jakość zdjęć, ale godziny wieczorne nie najlepsze do fotografowania jedzenia…
Ewelinko, co Ty chcesz od zdjęć? Piękne przecież..
OdpowiedzUsuńWidać nie tylko Tobie smakowała tarta, osa ( bo to chyba osa , prawda?)też się rozpływa w zachwycie:)
Zdjecia cudne:) Mi sie chce kurek. Ale tutaj sa tylko w sprzedazy (samemu w lesie nie mozna zbierac- wszystko dookola to parki narodowe). A te w sprzedazy to w takich cenach....uhhh to bylaby najdrozsza tarta swiata. Nic to, poogladam sobie na ekranie monitora i powzdycham do Twojej:)
OdpowiedzUsuńprzynajmniej własnoręcznie zebrane te kurki, a nie z targu, pewnie smakują o niebo lepiej ;) co tam deszcz, warto :P
OdpowiedzUsuńCóż za wspaniałe smaki w jednej potrawie. W niedzielę jadę na grzyby i mam zamiar zbierać tylko kurki bo najbardziej je lubię:)
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda ta tarta - jestem amatorką takich wytrawnych wypieków, lubię je o wiele bardziej niż słodkie.
OdpowiedzUsuńMimo, że wyprawa do lasu nie w pełni Cię usatysfakcjonowała, to ja w zachwycie nad Twoją tartą cieszę się, że znalazłaś choć tyle. Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńwspaniała tarta, a zdjęcia bardzo ładne! nawet widać małego skrzydlatego łakomczuszka ;-)
OdpowiedzUsuńAch Ty skromnisiu - zdjęcia jak zawsze apetyt mocno pobudzające. Śliczne po prostu!!
OdpowiedzUsuńMam dzisiejsze kurki z targu i nie zawaham się rzec, że moja pani sprzedająca przy wejściu z lewej( własnoręcznie je czyści pędzelkiem i mówi do mnie " kochanieńka") jest ze wszech miar osobą godną zaufania.
A mój chłopak uciekł z obozu ze Szczecinka i wypiekałam dla niego i mojej jutrzejszej solenizantki tony brioszek i wreszcie mam dla kogo gotować.
Wczoraj zaniosłam panu K. na pole pierwsze w życiu bento.Kasza gryczana z sosem kurkowym, udka marynowane z grilla z salsą pomidorową i zielona fasoleczka.
Wciągnął i zakąsił - brioszką.
miłego weekendu Ewelinko!
O, proszę, u mnie dzisiaj też pojawią się kurki. Ale to wieczorem, wieczorem :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, o czym Ty piszesz?
No i apetyt wzrasta, szczególnie, że jeszcze całkiem daleko do obiadu.
u nas na szczęście pada nocą a w dzień jest pięknie i słonecznie.
OdpowiedzUsuńA tarta wyśmienita, zapisuje przepis i zrobię w przyszłym tygodniu (:
Mniam! To musi być pyszne! Uwielbiam tarty z kurkami :)
OdpowiedzUsuńTarta grzechu warta:)
OdpowiedzUsuńja tam niczego nie wybaczam bo zdjęcie mi się podoba ,a taką tartę to ja poproszę dziś na kolację , podać adres na jaki wysłać?
OdpowiedzUsuńKazda tarta jest wyjatkowa! :) te kruche ciasto z cudownymi nadzieniami smakuja zawsze rewelacyjnie! U Ciebie swietna gra smakow, ale mi smaka narobilas ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Przepiękna opowieść! Wyobrażałam sobie każdą Waszą chwilę... Czy Ty jesteś Ewelino zawodową pisarką? Mam takie wrażenie... Tyle u Ciebie metafor jak w doskonałej prozie poetyckiej....
OdpowiedzUsuńA ciekawe czy wszyscy widzą osę na ostatnim zdjęciu....
Pięknie napisane, zdjęcia śliczne, tarta boska - zrobię sobie kiedyś podobną :) Na pewno będę tu częściej zaglądać! Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńcudowna ta Twoja tarta :) z przyjemnością czytałam Twój poetycki opis :), a co do grzybów, też wybrałam się w zeszły weekend i powróciłam z 4 sztukami :D
OdpowiedzUsuńOch, cudowne są takie leniwe, słonecznozachodzące wieczory z książką w dłoni i pyszną "przegryzką" u boku. Ta tarta... Ach, doskonała!
OdpowiedzUsuńwygląda po prostu fantastycznie ....i nie dziwię sie, że masz ochotę na całą ...też bym miała:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidzę, że osa też załapała się na kawałek tej przepysznej tarty, która ma w swoim składzie to, co kocham - kurki, suszone pomidory i pietruszkę.
OdpowiedzUsuńChyba bym sobie całej nie odmówiła, choć mój żołądek mógłby na tym ucierpieć. ;)
Widać, że żaba wiedziała!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie rustykalne tarty i smak kurek, a w takim świetnie dopasowanym towarzystwie szczególnie :)
Zdjecia wspaniale sa,tarta niesamowicie kuszaco i wyglada i brzmi,sama nie wiem,czy powstrzymalabym swoje lakomstwo....
OdpowiedzUsuńNa grzyby chcialabym sie wybrac,ale moze jeszcze odczekac???
Pozdrawiam cieplutko :)
Ojej, zjadłam połowę wirtualnie:))) Wygląda tak niesamowicie!
OdpowiedzUsuńbasiuP – jesteś bardzo miła:). A tak, to osa – amatorka cist wytrawnych, zdaje się Przysiadała się co chwila:).
OdpowiedzUsuńAgnieszko – ślicznie dziękuję:). Nie można zbierać? A to Ci… szkoda. Gdybym mogła, wsadziłabym je w kartonik i już leciałyby do Ciebie…
monami – niby tak, ale kurki zawsze smakują tak samo, bo ZAWSZE są z lasu:). Ale masz rację, te własnoręcznie zbierane o niebo lepiej:)
wiosenko27 – i co była Pani na kurkach?
haniu-kasiu – dziękuje! To jesteś po tej lepszej stronie, jak ja bym tak chciała…Jednak lubię i słodkie i słone, a jak lubisz to zakasuj rękawy i piecz tę tartę:)
Kamilko – jest jeszcze wrzesień i choć kurek już pewnie nie będzie, to mam nadzieję na inne grzyby – ach, jak ja lubię grzybobranie…!
Kasiu – dziękuję ślicznie:). I Ty zauważyłaś drugą skrzydlatą amatorkę:) (bo pierwsza to ja:))
milko – bardzo, bardzo Ci dziękuję, ale chwalisz na wyrost, Dobra Kobieto:). Fajnie mieć dla kogo gotować… i wyjątkowo jest mieć panią co to mówi tak czule:). Twój chłopak, to znów zmyknął od Ciebie… Jakie TY pyszności przygotowujesz, chciałabym być na miejscu Pana K.:):):)
Lu – dziękuję serdecznie:), widziałam Twoje pierożki kurkami nadziane – smakowitości. Jak dobrze, że ja już po obiedzie, bo trudno byłoby tak ”o suchym pysku” odpowiadać na komentarze
Danusiu – to macie pogodę jak ta lala:). U nas na szczęście się poprawiło, ale pierwszy , dzisiejszy, rześki ranek za nami:). Pochwal się jak zrobisz:)
Kasieńko – to jest pyszne:), teraz to i ja uwielbiam:)
Nemi - :):):):):)
margot – nie wybaczasz? To ja CI wybaczam, że nie wybaczasz…;). Ty się nie pytaj, adres od razu podawaj, to sie wyśle;)
pieczarkomysiu – to ciasto jest wyjątkowe, bardzo dobrze współpracuje, a później cudownie chrupie, tak, jak lubię:). I ja Cię pozdrawiam!
Patrycjo – wiesz, że przeszłaś sama siebie? Taki komentarz, od Pani Filolog, to komentarz po którym nie wiem co ze sobą zrobić… A jednocześnie jest mi tak miło, tak bardzo miło, ze słów brak…. Dziękuję, że tak postrzegasz moje luźne myśli:)
Osę widziało już kilka osób:)
Hibisrose – dziękuję, możesz ja nadziać jakkolwiek bądź:). Jaką Ty masz piękną „ksywkę”. Zaglądaj, zaglądaj, zapraszam z ogromną radością:)
zauberi – a ja z przyjemnością czytam Twój komentarz:). Twoja ilość kurek taka sama, jak moje pierwsze, i jedyne, jagodobranie w tym roku – też miałam cztery. Nie poddawaj się - może następnym razem Ci się poszczęści:)
Zaytoon – cudowne, dobrze, że czasem są:). Jutro mam nadzieję mieć podobny:). Pozdrawiam Cię Olive!
Jolanto Szyndlarewicz – nawet teraz, mimo, że po obiadku mam ochotę na tę tartę…:)
słodkosłona – ona załapała się nawet na kilka kawałków, ale ich wielkości nie byłam w stanie zauważyć…;). Wiesz, że podobno niewielu lubi pietruszkę? Ja mogłabym nawet na chlebie z masłem i solą – pycha!
burczymiwbrzuchu – pierwsza zauważyłaś, że żaba widziała:). Towarzystwo wyborowe:)
Gosiu – dziękuję, a na grzyby leć jak tylko możesz, bo nawet jeśli nazbierasz niewiele, to sama wyprawa do lasu ma w sobie tyle bogactwa, że i tak przyniesiesz ze sobą To Co Trzeba Przynieść z Wyprawy Do Lasu:). Już Ty wiesz…:). Pozdrawiam cię mocno i gorąco!
piegowata – dziękuję:),Ty niesamowite zdolności masz…:) głaski dla Ziarenka..:)
ładne bardzo zdjęcia!
OdpowiedzUsuńKurki atakują, i niestety za każdym razem nie mogę im się oprzeć jak idę na rynek. Już wypróbowałam większość moich przepisów, to się chyba za ten twój wezmę:)
OdpowiedzUsuńOlu - dziękuję, a jaka smaczna tarta:)
OdpowiedzUsuńRetrose - daj znać, czy zrobiłaś. Mnie kurki tez wciąż nęcą. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!