Gdybym umiała kombinować, kombinowałabym. Może byłoby lepsze…? Może. A tak zachwycam się jedzeniem najprostszym. Jak się da prosto z krzaka, jak się nie da (do mojego ulubionego ogrodu mam 100 km) kupuję, a później rozkoszuję się tą prostotą. Ale i tak jest bardzo dobre. Bo najbardziej lubię jedzenie takie, jakim jest. Maksimum smaku w najprostszej postaci. Niezbyt dużo stania przy kuchni, ale dużo delektowania się. Szybkie, sezonowe jedzenie, które jest przyjemnością. Teraz, w czasie lata, mogłabym się żywić codzienną torbą czereśni (stoi obok mnie kiedy to piszę - zdaje się, że z 1,5 kg zostało pół...), albo porzeczek i miseczką bobu, albo świeżą marchewką. Do tego liśćmi sałaty pocieranymi o zwykły serek kanapkowy (bierzesz liść, składasz go kilkakrotnie i delikatnie nabierasz ODROBINĘ serka.; wszystko ’pakujesz’ do buzi) – fantastyczna przekąska.
Tym razem padło na kalafior i sery, które w lodówce. Moja propozycja może być dodatkiem do dania, ale dla mnie jest daniem samym w sobie, bo kalafiorem najeść się można aż po same uszy… Chociaż bardzo lubię klasyczną wersję z masłem i bułeczką tartą, to tym razem kalafior skropiony olivą wrzuciłam na blachę i posypałam drobno pokrojonym czosnkiem – dokładnie tak samo jak pieczone ziemniaki. Chociaż w tym przypadku czas skraca się do minimum, wszak to kalafior. Kolega parmezanu (bo to nie parmezan) w towarzystwie kalafiora spisał się znakomicie, a ser z niebieską pleśnią niekoniecznie, więc nie polecam. Chociaż zawsze możecie spróbować na gorący kalafior położyć kawałeczek sera i wtedy wszystko będzie jasne. Do tego kromka razowego z masłem, kieliszek schłodzonego białego wina – pod warunkiem, że czeka nas niezobowiązujące popołudnie… i obiad gotowy. A do tego można pozwolić sobie jeszcze na deser... Ale to już w 'następnym odcinku'...
Teraz czas na przepis, napisy końcowe i wyśmienitą piosenkę Stinga (zachwycam się od tygodnia), która promuje jego nowy album (ukaże się pod koniec września), a wraz z nią życzenia wspaniałego tygodnia dla Miłych Państwa;)
Kalafior pieczony z czosnkiem
dla 2 osób, albo dla jednej bardzo głodnej…
2 niewielkie kalafiory (albo jeden duży)
3-4 ząbki zosnku
pół płaskiej łyżeczki soli
6-7 łyżek olivy z olivek
niewielki kawałek parmezanu, albo 4-5 łyżek sera corregio
1. Piekarnik nagrzej do 200°C
2. Kalafior pokrój na cząstki, czosnek drobno posiekaj. Do miski wlej olivę, dodaj sól i czosnek. Maczaj w tym dokładnie cząstki kalfiora. Układaj na blasze wyłożonej papierem.
Pierwsza wersja szybka: wstaw do piekarnika i piecz 15 min. Podawaj od razu oprószone parmezanem lub innym twardym serem (np. corregio).
Druga wersja dłuższa: to pieczenie kalafiora z parmezanem: najpierw piecz 10-15 min. Po tym czasie dodaj parmezan, wymieszaj wszystko i dopiekaj kolejne 10 min. Piecz na złoto. Zjadaj ze smakiem:)
lubię wszystko o czym dziś piszesz więc połączenie tych trzech smaków MUSI być dobre, nie ma innego wyjścia ;) i niechybnie sobie zrobię takie pyszne, proste jedzonko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewelinko!
Ale mi narobilas ochoty na tego kalafiora...wow! Jakze ja bym go teraz zjadla... a tak poczekac musi... z tymi czeresniami to sie wykoncze, jak sobie mysle, ile one kosztuja w olsce a ile tutaj...
OdpowiedzUsuńBuziaki,
Anna
A Sting i mnie urzekl bezgranicznie :-)
ja nie mogę kupić zielonego, kalafiora o fioletowym i pomarańczowym nie wspomnę;)
OdpowiedzUsuńiko - zrób, będziesz zachwycona:) Prostej jedzenie tygrysy lubią najbardziej:)
OdpowiedzUsuńanno - powiem Ci, że nawet nie wiem ile kosztują dokładnie, bo kupowałam je w pakiecie z bobem, cukinią i morelami. Zastanawiam się tylko skąd u Was taka wysoka cena, przecież tak naprawdę czereśnie to nic nadzwyczajnego...
Uściski, moja Anno!!!
AZgotuj!- U nas w Kauflandzie leżą... Przybywaj...;) Fioletowy tez jeszcze nie stanął na mojej drodze. O pomarańczowym nic nie wiedziałam...
Stinga uwielbiam. Nie wiedzialam, ze wydaje nowa plyte. Chetnie sobie poslucham :) A kalafior brzmi i wyglada pysznie. Dla mnie oczywiscie bez sera z niebieska plesnia bo nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńUsciski :)
Jak to pysznie wygląda! :)
OdpowiedzUsuńKalafior wygląda przepysznie:-), gdybym miała kalafior już bym leciała do kuchni:-). Ale jutro tez jest dzień więc polecę najpierw na ryneczek a później do kuchni:-). Kocham Twoje zdjęcia:-)
OdpowiedzUsuńmajeczko - Sting:):)czekamy na wrzesień:). Ten ser to próba, jak czytałaś, szału nie ma, ale parmezanowo pycha:)- polecam CI:)A uściski biorę i odwzajemniam z radością:)
OdpowiedzUsuńnabiegunachArtSylwia - dziękuję:)
Olimpio Davies - :) Jutro też jest dzień - tak jest. Teraz, jak wszystko świeże dookoła to tyle kulinarnych pokus, a żołądek tak samo pojemny... JUtro:)
:)- dziękuję:)
Sting moja miłość. Kalafior lubię, ostatnio najbardziej na surowo. Z czosnkiem też jak najbardziej, chociaż pieczonego nie jadłam (chyba).
OdpowiedzUsuńEwelino , skąd Ty masz taką cudną porcelanę :) chętnie porwałabym z zawartością :)
OdpowiedzUsuńJa tam wcinam prosto z krzaka, bez mycia :D
OdpowiedzUsuńOch... dziękuję za Stinga!!! Cudne zdjęcia, przepis do wypróbowania. Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuńkabamaigo - Sting ♥ :). Ja też na surowo lubię, zawsze zjadam głąb:), ten nie jest 'rozgotowany' tylko taki jędrny - na pewno posmakowałby Ci:)
OdpowiedzUsuńsiankoo - z Drezna;), tak jest napisane na spodzie, a miseczka wygląda na baardzo starą - dałam za nią jakie2 zł:). Zawartości już nie ma..., miseczka została:)
Auroro - kalafior...???:):):):)
Fraszko - witaj u mnie i proszę bardzo! I ja Cię pozdrawiam!
Jutro pędzę po kalafiory , ale mi ślinka pociekła...
OdpowiedzUsuńbaaaaardzo lubię Stinga! piosenka miła dla ucha, ale dla mnie jego nr. jeden na zawsze zostanie 'Every breath' :)
OdpowiedzUsuńA taki kalafior na letnie obiady jak najbardziej, jak najbardziej! :D
Ściskam Cię mocno!
Pyszności Ewelinko!
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia kochana, jak zawsze. Uściski posyłam oooogromne :*
uwielbiam, a jeszcze miałam kiedyś taki przepis na taki miszmasz cebulowo, kalafiorowo, ziemniaczany. Kocham to warzywo i kształt jego jak dziele na małe drzewka, a jako dziecko jadłam te drzewka na surowo zaczarowana :)))))))
OdpowiedzUsuńTo były moje prywatne baobaby z planety MK :)
Nie dość, że smakowicie, to jeszcze Sting do tego :).
OdpowiedzUsuńInspirująco!
OdpowiedzUsuńNo cześć Ewelinko, dzięki za odwiedziny! Co do kalafiora - od czasu bytności u baniaków (czyt.: Bagnacavalllo w prowincji Emilia - Romagna) już inaczej nie robię. Jedynym odstępstwem dla Lubego jest domieszanie wyciśniętego czosnku do bułeczki zrumienionej w masełku. I tym polewam. Pyszota!
OdpowiedzUsuńaż mi ślinka leci...
OdpowiedzUsuńostatnio kalafior zdradzaliśmy z brokułem, ale to pewnie dlatego, że jest dostępny cały rok, a kalafior tylko w sezonie - uwielbiam jeden i drugi,
a jutro serwuję buraki naciowe - pewnie też z czosnkiem,
uściski,
Marta
Marapuama - oj, jak mnie to cieszy:)
OdpowiedzUsuńJustynko - Evry ... jest cudowne:), dla mnie ta piosenka ma podobny klimat:)
Mocno Cię pozdrawiam i cieszę się, że jesteś:)Dobrych wakacji!
Majanko - uściski od Ciebie jak skarby...:):):)
Maryś- misz-masz tez jest super:) Ja ostatnio wszystko tak do piekarnika pakuję i zapiekam:). Baobaby..., baobaby...:):):)...!!! Maryś Małym Księciem przesiąknięta...:)
Evitaa - smaki dla ciała i dla duszy muszą się uzupełniać:)
N. - :):):) Seredeczności ku Tobie!
mamamrzyniu - a zaleciałam do Ciebie, a co...! O, a bułeczki czosnku razem to nie łączyłam... Poleję i ja:)
Meis Ideis - :) A ja buraki dziś też piekłam:):):), ale zwykłe:). Z czosnkiem wszystko pycha, pod warunkiem, że nie idzie się w świat...;)
Marta, pozdrawiam Cie mocno, bo Ty taki dobry duch jesteś:) - pojawisz się i sama swoją obecnością radość niesiesz:)
kalafior mogłabym jeść na kilogramy!
OdpowiedzUsuńZnakomity przepis i cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTeż tak mam - etap kobinacji jedzeniowych chyba już za mną. Odkryłam, że jednak proste, konkretne smaki kręcą mnie najbardziej. Niewiele dodatków, niewiele pracy i ten moment, kiedy bierze się pierwszy kęs i doznaje olśnienia: Tak, to jest to!
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować Twój przepis, kalafiory teraz kuszą, oj kuszą :)
Mmm, kalafior, mniam ! Chociaż tej wersji jeszcze nie jadłam - ja tradycyjnie z bułeczką tartą i masełkiem :)
OdpowiedzUsuńZupełnie przypadkiem połączył nas Szczecinek. Uwielbiam takie akcje :) "Klik" - jesteś u mnie w obserwowanych. Świetne, niebanalne zdjęcia. Troszkę liznęłam (naprawdę odrobinkę) fotografii kulinarnej - Twoje zdjęcia robią wrażenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Opola.
Kochana w lecie ciepłe obiady mogłyby dla mnie nie istnieć ... zajdam tony owoców i warzyw, najczęściej na surowo ... a czereśnie ...oj popłynę na ich finansowo:). Cudowny ten kalafior pieczony .... musze go wypróbować:) buziaka zasyłam
OdpowiedzUsuńJagódko - :):): I ja:)jak mam fazę - wtedy dzień po dniu:)
OdpowiedzUsuńŹródła czasu - polecam:)i dziękuję:)
Usagi - egzotyka i inność kusi, ale koniec końców wracam do prostego i sprawdzonego jak... leczo:). Serdeczności ku Tobie!
Beata - ostatnio moja przyjaciółka zrobiła tak jak ja i się zachwycała. - Spróbujesz to się dowiesz:)
Marco Polka - fajnie, że jesteś:). Szczecinek - najpiękniejsze miasto, bo rodzinne:). Dziękuje:)
Jolu Szyndlarewicz - ja też tak miałam z czereśniami, a teraz... zal mi pozostał i czuję,z e nie najadłam się do syta...:(
Buziak dobra rzecz - odwzajemniam:*
Wygląda super! Muszę to zrobić w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńHi, I do think this is a great web site. I stumbledupon it
OdpowiedzUsuń;) I may revisit once again since i have bookmarked it. Money and freedom is the best way
to change, may you be rich and continue to help other
people.