Dostałam łubin... Całe naręcze łubinu. Pamiętacie jego zapach...? Cudowny i delikatny. Zapach dzieciństwa. Zapach zabaw na łące. Przywołuje beztroskie wspomnienia. Ten fioletowy rósł na łąkach, a u babci w ogródku był różowy. Teraz stoi i cieszy mi serce i oko.
Poczytałam o nim ostatnio i okazuje się, że jest łubin trujący: http://dabrowski.ddl2.pl/Serwis/Rosliny/index.html, ale nim nie będę się zajmować i łubin… jadalny! We Francji białko łubinu białego dodawane jest do mąki. Finowie dodają je do jogurtów. W niektórych restauracjach hiszpańskich i włoskich zamiast sosów sojowych serwowane są łubinowe. Spożywanie nasion łubinu białego znane jest zresztą od czasów legionów rzymskich, dla których pieczono chleb z mąki łubinowej. W Europie działa kilka firm młynarskich przerabiających ziarno łubinowe. Uzyskana z nich mąka służy do wyrobu chleba, ciastek, makaronów, chrupek, sosów, a nawet mleka. Jest składnikiem wędlin i służy jako półprodukt do przygotowywania potraw dla wegetarian. Niedawno zaczęto prowadzić badania na temat pozytywnego wpływu białka łubinowego na ludzi i stwierdzono, że białko łubinu białego (podobnie zresztą jak soi) obniża nie tylko poziom cholesterolu i ciśnienie tętnicze, ale także zawartość glukozy we krwi. Jest to niezmiernie ważne dla cukrzyków. Ich dieta jest dziś dzięki temu odkryciu bogatsza(http://www.naturalnamedycyna.pl/index.phpoption=com_content&task=view&id=347&Itemid=59#)
W Polsce znalazłam tylko to: https://www.bogutynmlyn.pl/html/1315.html.
I w Polsce, mając 10-11 lat zbierałam łubin. Chodziliśmy z rodzicami na poligon biorąc duże worki i ściągaliśmy groszki łubinowe do tych worków. Później przynosiło się to do domu i na podwórku młóciło. Skorupki szły na spalenie, a ziarno łubinu do skupu. Ciężka praca, aby dorobić…, ale fajne wspomnienia. Do dziś pamiętam, jak ten łubin schodził z gałązek i jakie brudne łapki sie po tym miało…
Łubin, łubinem, ale deser miał być. I jest, bo kupiłam truskawki. Już nie te plastikowe szklarniowe. Czerwone, suche, błyszczące, słodkie - idealne. Najlepsze zjadane w drodze do domu.
Coś z nich zrobiłam, może i Tobie posmakuje... Zapraszam:)
CZERWONO-BIAŁO-ZIELONY PARFAIT (porcja dla 4 osób)
TRUSKAWKOWA GALARETKA:
0,5kg świeżych truskawek
1/2 – 3/4szkl. cukru - Ty zdecyduj…
1 i 3/4 łyżeczek żelatyny
PANNA COTA:
1 i 1/4łyżeczek żelatyny
1 i 1/3szkl. pełnotłustego mleka
1/4szkl. tłustej śmietany
1/3szkl. cukru
DO PODANIA:
kiwi, truskawki
1. Zrób galaretkę: wrzuć truskawki i cukier do garnka – doprowadź do wrzenia. Zmniejsz ogień i gotuj jeszcze ok.10 min, od czasu do czasu mieszając, aż owoce zmiękną.
2. Wlej troszkę-1/5szkl.(zobaczysz ile potrzeba, wsypując żelatynę)zimnej wody do małej miseczki; wsyp żelatynę i odstaw na 5 min. Dodaj żelatynę do do ugotowanych truskawek; mieszaj ok.5 min. aby się rozpuściła. Przecedź ją przez drobne sitko do miski, która stoi w naczyniu z zimną wodą, albo lodem. Zgnieć łyżką porzeczki, aby wycisnąć z nich sok. Wyjmij miskę z wody i odstaw. Od czasu do czasu zamieszaj, aby galeretka przestygła, ale nie stężała. Rozlej 3-4 łyżki galaretki do każdej ze szklanek; resztę odstaw. Wstaw szklanki na godzinę do lodówki.
3. W tym czasie zrób panna cotę: wlej (znów…)troszeczkę wody do małej miseczki, wrzuć żelatynę; odstaw na 5 min.
4. Do garnczka wlej mleko, śmietanę, wsyp cukier i doprowadź do wrzenia; w tym momencie zmniejsz ogień, dodaj żelatynę i mieszaj 5 min – rozpuść dokładnie. Przecedź przez drobne sitko do miski ustawionej(tak, jak wcześniej) z wodą z lodem, albo zimną wodą. Wyjmij miskę z wody i odstaw. Od czasu do czasu mieszaj – ma przestygnąć, ale nie stężeć.
5. Na warstwę galaretki w każdej szklance połóż 3-4 łyżki panna coty. Pozostały krem odstaw. Włóż na godz. do lodówki. Powtórz to samo z następnymi warstwami galaretki truskawkowej i panna coty.
Jeśli galaretka, albo panna cota w misce za bardzo stężeje, wstaw ją do garnka z wrzącą wodą. Dzięki temu uzyska odpowiednią konsystencję. Przed podaniem każdy deser udekoruj pokrojonymi truskawkami i kiwi.
Smacznego!
Źródło: delikatnie zmodyfikowana wersja “Czerwono-biało-niebieskiego parfait”dla 12 osób(składniki x4) z polskiego “Country Living”
Uwielbiam Łubin i ciągle nie mam sadzonki u siebie w ogrodzie :(
OdpowiedzUsuń... Ten zapach- to dzieciństwo i mase wspomnień. Ciepłe wieczory i dzikie łąki. Piękne fotki!
Mimi, mam nadzieję, że i ja kiedyś będę miała..., a Ty w tym swoim, niewątpliwie pięknym ogrodzie posadź - jeśli tylko masz okolice łubinową... , albo posiej(na ten siany dłużej trzeba czekać). Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńWiesz co Ewelinko, przejrzałam sobie Twojego bloga:)) Bo Twoje zdjecia mnie zachwycają, bo jesteś fajna babeczka i taka pełna radości.
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytam całość ,obiecuję, na razie obejrzałam foty:))
Pozdrawiam, dobrej nocy:)
Szperałam w archiwum przedwczoraj, ale komentarze platały figle ;)
OdpowiedzUsuńJuż jest ok, więc MUSZĘ Ci napisać, że jestem zachwycona tymi zdjęciami! Są przecudowne! Może mi się też kiedyś uda takie ładne zrobić.
Ściskam!
Udanego tygodnia :)
Pralinko - bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Za komentarz na początku bloga - i za to, że chciało Ci się tu zajrzeć:). I za Twoje zachwyty - aż chce się robić dalej...! Choć czasami mam wrażenie, że kiedyś jakieś lepsze te zdjęcia mi wychodziły... Zobacz, to są moje pierwsze na blogu...
OdpowiedzUsuńA Tobie się uda - przecież już się udaje:)
Pozdrawiam Cię mocno i serdecznie!